[#46]
Re: Marek Pampuch (23 listopada 2006)
@mosfet,
post #45
Wywiad, moim nieskromnym zdaniem, cokolwiek źle poprowadzony. Za dużo skupiania się na wątkach plotkarsko - osobistych, za mało rzeczowości, konkretnej merytoryki.
Ech, piękne to były czasy i w ogóle, ale... Ale moim zdaniem, pan Pampuch popełnił kilka błędów. Boże broń, nie zamierzam tu na niego napadać, bo szanuję go bardzo, bo odwalił kawał niesamowicie dobrej roboty.
A co do tych błędów - zdaje mi się, że zbyt dużo w Magazynie Amiga było fanatyzmu. Za dużo takiego, niczym nie podpartego "hurraoptymizmu". że zaraz stanie się coś, co odeśle w niebyt Billa Gates'a z całym jego Microsoftem, a my będziemy rządzić.
Amigę przez wiele lat wykorzystywałem profesjonalnie, a w każdym razie zawodowo. I pokochałem ten fantastyczny komputer. Ale miłością, że tak powiem, rozsądną. Ze świadomością jej nie tylko możliwości, ale i ograniczeń. Szerzej się rozpisywal nie będę - jeśli ktoś zainteresowany, a przy okazji ma wszystkie roczniki "Magazynu Amiga", to znajdzie tam mój obszerny list, opublikowany w jednym z numerów "MA."
Za dużo bylo tego optymizmu, za dużo obietnic bez pokrycia, za dużo bazowania na niesprawdzonych pogłoskach typu: "Hura! Niech się cieszą posiadacze A500, bo powstało rozszerzenie, które pozwala podłączyć kości AGA do pięćsetki, już jest produkowane, w następnym numerze opis testu." Albo entuzjastyczne (mocno na wyrost) opisy programu do morfingu (Elastic Dream, bodajże). A potem się okazywało, że AgaGO, to tylko prototyp i marzenia, niespełniona wizja, a Elastic Dream to fajna zabawka, której nijak nie da się wykorzystać profesjonalnie, bo ile byśmy nie włozyli pamięci fast do Amigi, to i tak możemy pracować na obrazkach maks 200 kilobajtów w mocno ograniczonej (do możliwości AGA) palecie kolorów.
No co ja sobie dobrego mogłem pomyśleć w czasach, kiedy przestawiałem moje studio Desktop Video na blaszaki, a w "MA" czytałem, że PC NIGDY nie zastąpi Amigi w TV, że do PC nie można podłączyć genlocka i temu podobne bajdurzenia. A ja jakoś genlocka podłączałem, jakoś ta wersja Scali na PC miała zdecydowanie większe możliwości, jakoś montaż materiałów video zgrabniej i sto razy szybciej leciał mi na PC niż na Draco czy Casablance.
Sorry bardzo, z całym szacunkiem dla Amigi, ale pisanie na łamach tej gazety, że Photogenics, czy Art Effect już to dorównują, już to przewyższają możliwości oferowane przez Photoshop, było robieniem ludziom wody z mózgu. Owszem, to były (i są) bardzo fajne programy, ale o użytku czysto amatorskiego i o rywalizacji z PC nawet nie było co mówić. No sorry, ale szybciej, wygodniej można coś tam machnąć w Photoshopie, niż w ImageFX.
Kochałem i kocham Amigę. Póki mi moja 1200 nieźle rozbudowana dziala,póty z zabawą na niej nie zrezygnuję. Chocby dlatego, że lubię pixelować i animować 2D, a ni na maka, ni na blaszaka nie znalazłem do dziś nic lepszego, niż DPaint, Brillance, PPaint. Ale, przyznajcie, to nie są narzędzia do profesjonalnej roboty. (Paleta kolorów, rozdzielczość).
Pamiętam, jak się niesamowicie rozczarowałem Blizzardem 060/50 Mhz. Kosztowało to od czorta, a LightWave czy Maxon Cinema 4D ślimaczył się dalej (mimo oxypatchera, rozmaitych wspomagających bibliotek i innych cudeniek). Stojący obok PC z celeronem 300 Mhz był szybszy, niestety. I nigdy nie krzyczał, przy wczytywaniu obrazka, że mu pamięci brakuje, choć miał jej więcej, co Amiga.
Zatem dlaczego miałem uparcie tkwić przy Amisi, skoro czas mnie gonił, musiałem biegusiem mieć gotowe animacje 3D, bo klient zlecający reklamę stał nade mną i piszczał, że już, juz, że jutro to ma lecieć w programie?
Owszem, bolało serce, ale trzeba było Amigę zostawić do hobbystycznych prac, a zawodowo wskoczyć na blaszaka.
A w "MA" ciągle czytałem, że PC do dupy, że Amiga rulez, co nijak mi się nie pokrywało z rzeczywistością:(
O PowerPC to już w ogóle nie ma co mówić, bo znam całą gromadę Amigowców, którzy po dziś dzień klną chwilę, w której wywalili worek kasy na ten dopalacz i kartę graficzną BVision. Owszem, miało to niejakiego spida, ale i tak było znaaaaaaaaaaaacznie wolniejsze od co chwile wskakujących na rynek szybkich pentiumów, tanich i łatwych do wpięcia w płytę główną. No i co najgorsze - nie powstało oprogramowanie wykorzystujące ten, w miarę przyzwoity, procesor. Dla ścisłości - powstało, ale za wiele tego nie było.
Nie, Boże broń nie twierdze, że Amiga była/jest do bani. Rozbudowana A400 czy nawet rozbudowana A1200 to fajny sprzęt. Ale postawmy sprawę jasno - do profesjonalnych zastosowań już nie nadający się, niestety.
No i teraz konkluzja - gdyby Magazyn Amiga walił szczerą prawdę w oczy, że Amiga jest OK., ale jako komputer hobbystyczny, niszowy, to po dziś dzień moglibyśmy ten miesięcznik kupować. Bo jest nas, sympatyków Amigi tylu, że (w prenumeracie oczywiście) gazeta mogłaby dalej wychodzić. Ale ludzie się rozczarowali po prostu. Oczekiwali po PPC nie wiadomo czego, jakiegoś przełomu, rewolucji. A tu nic z tego. Ech...
Tak czy owak - Pana Marka Pampucha szanuję bardzo, ciepło o Nim myślę, z wielkim sentymentem wertuję roczniki "MA." Ogromną pracę wykonał, wypromował Amigę, przekonał do niej całą rzeszę ludzi. Tyle tylko, że trochę się zapędził, trochę oderwał od rzeczywistości.
Tak czy owak, kapelusz przed Panem z głowy, Panie Marku. Nie da się przecenić tego, co Pan zrobił.
Kłaniam się z szacunkiem