• Rozmowa z Mariuszem Steckiewiczem - współtwórcą gry "Taekwondo Master"

21.04.2010 18:36, autor artykułu: Benedykt Dziubałtowski
odsłon: 6371, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Mariusz Steckiewicz Witam wielkiego wojownika. Dziękuję, że zgodziłeś się udzielić wywiadu dla Polskiego Portalu Amigowego. Na wstępie, powiedz proszę coś o sobie.

Witam. Wielkich wojowników już nie ma. Wszyscy wyginęli na wojnach. Nazywam się Mariusz Steckiewicz. Mam 36 lat. Od ponad 22 lat trenuję Taekwon-Do ITF. Mam za sobą karierę zawodniczą w reprezentacji Polski, byłem trenerem kadry narodowej Finlandii i prezesem Fińskiego Związku Taekwon-Do ITF. Od 2001 roku mieszkam w Finlandii i tutaj też prowadzę dwa kluby Taekwon-Do. Wychowałem kilku zawodników i zawodniczek osiągających najwyższe rezultaty w Mistrzostwach Europy oraz Świata. Obecnie jestem w Wietnamie, gdzie zadaniem moim jest pomóc w przywróceniu Taekwon-Do ITF w tym kraju. Od około 1990 roku odmiana ITF była tutaj zabroniona, a teraz ITF podejmuje próbę powrotu, nad czym właśnie pracuję. W grze "Taekwondo Master" wcielam się w rolę "Mariano".

Kiedy zaczęła się Twoja przygoda ze sztukami walki?

Moja przygoda ze sztukami walki zaczęła się w 1986 roku, gdy pod wpływem filmów z Brucem Lee usiłowałem zapisać się na sztuki walki. Wówczas nie miałem zbytnio wiedzy na temat sztuk walki czy różnic między mini. Dla większości chłopaków w tamtych czasach to było po prostu karate lub kung fu. Mając niespełna 13 lat usiłowałem zapisać się do jednej z sekcji. Niestety już podczas naboru okazało się, iż jestem za młody. W tamtych czasach prawo zabraniało uprawiania sztuk walki osobom poniżej 14 roku życia. Przez dwa lata ćwiczyłem w domu. Nie bardzo wiedziałem, co ćwiczyłem. W "Świecie młodych" (to był taki tygodnik dla dzieci i młodzieży) ukazywały się właśnie kolejne lekcje "Zostań uczniem Klasztoru Shaolin". Wycinałem to i starałem się naśladować ruchy, które były na obrazkach. Do dzisiaj mam ten zeszyt z wklejonymi wszystkimi częściami tej serii. To takie trochę sentymentalne. Dwa lata później udało mi się zapisać w końcu do sekcji. Jak się okazało, było to Taekwon-Do ITF.

Czy lubiłeś/lubisz grać w mordobicia typu "Mortal Kombat"?

Oczywiście. Mordobicia typu "Mortal Kombat" to już dość zaawansowana technologia. Moje pierwsze gry, w których uczestnicy walczyli to było, o ile dobrze pamiętam, "International Karate" i chodziło to cudeńko chyba na Atari. Mój kolega z osiedla - Leszek Buszczyński, którego serdecznie pozdrawiam - miał Atari i zagrywaliśmy się u niego w domu w to do bólu. Od tamtego czasu gry znacznie się rozwinęły pod względem zaawansowania technicznego, natomiast grywalnością zdecydowanie mogłaby ta gra konkurować z wieloma następnymi.

Mariusz Steckiewicz W jaki sposób trafiłeś do teamu tworzącego grę Taekwondo Master?

"Team tworzący grę", jak to nazwałeś, to grupa przyjaciół, kolegów, z którą spędzałem wolny czas. Część z nas znała się z sekcji Taekwon-Do, część z podwórka lub przez któregoś z nas. Wiele czasu spędzaliśmy razem, starając się urozmaicić życie. Teraz, gdy to wspominam, zdaje się, że byliśmy trochę inni niż większość. Może przez fakt, iż większość z nas trenowała Taekwon-Do, nasze urozmaicanie czasu odbywało się bez papierosów czy alkoholu, ale zawsze mieliśmy ubaw po pachy. Warto wspomnieć, iż jako owoce tego naszego urozmaicania czasu, w ciągu trzech kolejnych lat powstały 3 amatorskie filmy, oczywiście z elementami sztuk walki. Jednym z nas był Piotrek Trocewicz, znany również jako Trocek. Jego zainteresowania komputerami wybiegały daleko poza granie. Jak wspomniałem, większość z nas trenowała Taekwon-Do, wszyscy z fascynacją oglądaliśmy filmy z Jackie Chanem i Jetem Li. Na treningach często ćwiczyliśmy kombinacje podpatrzone w filmach, co później wykorzystywaliśmy w naszych filmowych produkcjach. W któreś z kolei wakacje padł pomysł, aby zrobić grę komputerową. Szczerze mówiąc, nie pamiętam kto tak naprawdę był tym pomysłodawcą. Mam wrażenie, że stał za tym Trocek.

Opowiedz jak wyglądały prace podczas nagrywania sekwencji walk.

Tworząc "Taekwondo Master" nie nagrywaliśmy całych sekwencji walk, lecz pojedyncze techniki. Każda postać dysponuje pewnym zasobem technik i właśnie je nagrywaliśmy. Mieliśmy już pewne doświadczenie z nagrywaniem technik Taekwon-Do, tak aby na ekranie wyglądały dobrze, więc prace nad "Taekwondo Master" były dość łatwe i przyjemne. Grę nagrywaliśmy w wakacje, mogliśmy to robić na zewnątrz, dzięki czemu korzystaliśmy ze światła słonecznego. Czasami pogoda psuła nam zabawę, lecz nie wpływało to specjalnie na nasze samopoczucie. Najwięcej pracy pochłaniała graficzna obróbka nagranych sekwencji. Każda klatka musiała być oddzielnie obrobiona, aby stworzyć płynną animację. Pamiętajmy, że gra tworzona była w połowie lat 90-tych. Nasz zespól, a właściwie Piotrek Trocewicz, dysponował kamerą VHS. Wszystko odbywało się "na piechotę" i amatorsko tanio. Ah, jak to wspominam, to aż się miło robi. Moja rola w grze kończy się jednak na użyczeniu moich umiejętności Taekwon-Do. Obróbką materiału już się nie zajmowałem.

Czy efekt końcowy uzyskany w grze zadowalał Cię?

O tak, jasne. Wcześniej moje jedyne doświadczenie z grami komputerowymi, jakie posiadałem, ograniczało się do grania. Nie bardzo wyobrażałem sobie co to znaczy stworzyć grę. Koncerny komputerowe dysponują wielkimi budżetami i zapleczem specjalistów, a my byliśmy chłopakami z podwórka bawiącymi się kamerą. Myślę, że nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, do czego ta nasza zabawa doprowadzi. To, co zobaczyłem po kilku miesiącach, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Powstała gra, w którą świetnie się grało, a od strony technik Taekwon-Do nawet autorzy "Tekken" czy "Mortal Kombat" mogliby się od nas uczyć. Pod względem użytych technologii myślę, że efekt końcowy wcale nie odbiegał znacząco od profesjonalnych produkcji z tamtych czasów. Gra trafiła do sprzedaży w całej Polsce i, o ile dobrze pamiętam, była przez jakiś czas w pierwszej piątce. Nigdy nie zapomnę widoku moich rodziców siedzących przy Amidze i okładających się na ekranie monitora jak para dzieciaków.

Jak rozumiem spędziłeś trochę czasu, bawiąc się finalnym produktem. Powiedz proszę, która z postaci jest Twoją ulubioną i dlaczego właśnie Mariano? :)

Oczywiście granie "sobą" daje wielką radochę. Dodatkowo moją ulubioną postacią jest Master. Prawdopodobnie dlatego, że dysponuje on czystymi technikami Taekwon-Do ITF. Mastera grał Radek Chomiuk, mój dobry przyjaciel z podstawówki. Przez kilka lat nawet siedzieliśmy w jednej ławce. Radek miał świetne techniki nożne i w grze to właśnie on pokazuje czyste piękno tej sztuki walki. Mnie, jako osobie trenującej Taekwon-Do, jego "arsenał" jest najbliższy. Każda inna postać ma lekko zmodyfikowane techniki w celu urozmaicenia gry.

Mariusz Steckiewicz Czy imię bohatera, w którego się wcielasz, słusznie powinno kojarzyć się z Twoim prawdziwym imieniem?

Jesteś domyślny lub odrobiłeś porządnie pracę domową. Od kiedy zacząłem trenować Taekwon-Do, moi koledzy z sekcji, włączając mojego instruktora, nazywali mnie Marian. Tak do końca, to nie wiem dlaczego mnie tak nazywali. Marian to imię mojego ojca, więc to być może miało jakiś wpływ, ale o to już musiałbyś zapytać innych. A odpowiadając na Twoje pytanie, tak - imię bohatera może niektórym kojarzyć się prywatnie z moją osobą.

Opowiedz szerzej o postaci, która odgrywasz w grze.

W tym momencie już dokładnie nie pamiętam. Mariusz Michalczuk wymyślał historię każdej postaci. Zdaje się, że moja to taki trochę globtrotter, który przemierzając kraje trafia do Tajlandii, gdzie zgłębia tajniki Muay Thai.

Dlaczego w grze nie ma kobiet?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. To jest dobre pytanie i dobry pomysł. Może w kolejnej wersji, jeśli takowa miałaby powstać, należałoby zatrudnić jakąś dziewczynę?

Czy poza wizerunkiem użyczyłeś w grze również głosu? W końcu ktoś musiał krzyczeć do mikrofonu te wszystkie "ach, oh, uh, ała".

Szczerze Ci odpowiem, że nie pamiętam czy ja tam krzyczałem, czy nie. Nie przypominam sobie, ale wiesz, to było prawie 15 lat temu.

Gdy otrzymałeś swój egzemplarz gry, jak to było grać samym sobą za pomocą joya?

Oczywiście była to wielka radocha. W tamtym okresie gry komputerowe dopiero się rozwijały. Możliwości graficzne były zdecydowanie odbiegające od dzisiejszych. Zwykle postaci występujące w grach przypominały żołnierzyki z klocków Lego. Tylko największe produkcje miały bardziej realistycznie odwzorowaną grafikę. Nasza gra była pod tym względem dobra. Myślę, że każdy gracz wybiera sobie postać w grze w jakimś stopniu uosabiającą jego własny charakter lub przynajmniej odwzorowującą upodobania czy marzenia, zwłaszcza jeśli postać, którą grasz dysponuje jakimiś nadzwyczajnymi cechami. Granie "sobą" daje Ci możliwość bycia bohaterem dla samego siebie.

Mariusz Steckiewicz Jakiś czas po "Taekwondo Master" pojawiła się gra "Super Taekwondo Master". Była przeznaczona na starsze modele Amigi. Czy postacie były nagrywane od nowa? Możesz powiedzieć coś więcej na temat tej wersji gry?

Kolejna wersja gry opierała się na tych samych postaciach. O ile pamiętam jedynie tła były zmienione i być może jakieś rozwiązania techniczne. Nie nagrywaliśmy, przynajmniej ja nic nie nagrywałem, dodatkowo do następnych wersji.

Co było po "Taekwondo Master"? Wiem, że trwały prace nad częścią drugą. Wiesz coś na temat tego projektu?

Jeżeli chodzi o drugą wersję, to pamiętam, że jakieś rozmowy były, natomiast nie zaczęliśmy niczego zgrywać. Widzisz, to wszystko było trochę na wariackich papierach. Każdy z nas wkraczał w dorosłe życie, studia, praca, rodzina itp. Gra, czy wcześniej filmy wypełniały nam wakacje i były wydłużeniem naszej młodości. W tym czasie ja byłem w Warszawie na studiach, więc nie mieliśmy już tych samych możliwości spotykania się, co wcześniej. Nikt tak naprawdę nie traktował tego na super poważnie. To była dla nas po prostu fantastyczna zabawa. A że udało się stworzyć coś fajnego, co przypadło ludziom do gustu (gra z pewnym okresie była w top 5 w Polsce) to super.

Czy po występie w grze pojawiły się jakieś inne propozycje typu zagrania w filmie?

Nasze marzenia odnośnie grania w filmie realizowaliśmy sami. :) Przed grą nagraliśmy 3 filmy, oczywiście wykorzystując nasze umiejętności Taekwon-Do. To również była zabawa "chłopaków z podwórka". Mariusz Michalczuk robił sporo promocji naszych filmów i kilka razy otrzymywaliśmy informacje, że ktoś jest zainteresowany zaangażowaniem nas do jakiejś profesjonalnej produkcji. Niestety jak wiesz, przemysł filmowy w Polsce to jest żart i nikt nie będzie wykładał pieniędzy na niepewne projekty. Na rozmowach się kończyło.

Czy udział w produkcji gry to była tylko przygoda połączona z dobrą zabawą, czy też wiązało się to z jakimiś korzyściami finansowymi?

Jak mówiłem wcześniej, dla nas był to sposób na spędzenie nietypowych wakacji. Nikt, tak naprawdę, nie myślał o kokosach. Chyba nawet Trocek, wykonując największa robotę, zaniżył wartość całego przedsięwzięcia. Inna sprawa to, że ta produkcja nie kosztowała nas NIC! Czas i tak byśmy spędzili razem, robiąc jakieś fajne szaleństwa. Nie wiem jakie są/były budżety produkcyjne takich gier jak "Mortal Kombat", ale szkoda trochę, że nikt nie zainteresował się wówczas naszymi umiejętnościami i nie zrobił z tego komercyjnego użytku. Oczywiście gra trafiła do szerokiej dystrybucji, ale prawa do niej zostały oddane prawie za darmo. Ja dostałem z tego równowartość dzisiejszych 200 zł. Gra, o ile dobrze pamiętam, w sklepach kosztowała około 35 zł. Ktoś pewnie na tym trochę zarobił, choć pewnie do Billa Gatesa nie zbliżył się.

Mariusz Steckiewicz Opowiedz krótko o reszcie osób, które użyczyły swoich umiejętności przy produkcji gry.

W grze pojawia się 6 bohaterów: "Jackie" (Mariusz Michalczuk), "Master" (Radek Chomiuk), "Trocek" (Piotr Trocewicz), "Si Fu" (Maciek Sokołowski), "Komandos" (Marcin Mikołajczak) i "Mariano" (czyli ja). Czterech z nas znało się z sekcji Taekwon-Do: Michalczuk, Chomiuk, Trocewicz i ja. Tam poznaliśmy się i tam też spędzaliśmy większość czasu, trenując na zajęciach, ale również podpatrując umiejętności innych. Tymi innymi to byli zwykle Jackie Chan i spółka z produkcji z Hong Kongu. Uwielbialiśmy oglądać filmy z Jackiem i testować czy my też tak potrafimy. W większości przypadków... potrafiliśmy! Różne tricki kaskaderskie podpatrzone u Jackie Chana możesz obejrzeć w naszych filmach. Dawaliśmy sobie w Taekwon-Do nieźle radę. Mariusz, Radek i ja byliśmy w polskiej kadrze narodowej i startowaliśmy w zawodach, osiągając spore sukcesy. Piotrka zawsze ciągnęło do komputerów. Super, że potrafił połączyć obie dziedziny. Maćka i Marcina znałem mniej. To byli kumple Mariusza Michalczuka i z Taekwon-Do nie mieli zupełnie nic wspólnego. Myślę jednak, że grając w "TaeKwonDo Master" trudno jest to zauważyć. Dobry wynik końcowy zawdzięczamy naszemu doświadczeniu w kręceniu filmów. Tam również często trzeba było nagrać scenę bijatyki, w której musiał uczestniczyć ktoś zupełnie niezwiązany ze sztukami walki. Mariusz Michalczuk zawsze miał dobre oko do kamery i potrafił wszystko ustawić tak, żeby widz za wiele się nie domyślił. Obecnie nasze kontakty się trochę "poluzowały", chociaż z Mariuszem Michalczukiem widzę się zawsze, gdy jestem w Polsce. Zaliczam Mariusza i jego żonę do grona moich najbliższych przyjaciół. Z Trockiem czasem się również widuję w czasie pobytu w kraju. Maćka i Marcina nie widziałem pewnie z 10 lat. Radek Chomiuk mieszka w Białej Podlaskiej i wiedzie spokojne, rodzinne życie. O ile się orientuję to tylko mnie rzuca trochę po świecie.

Jak to się stało, że wylądowałeś w Wietnamie?

Tak, obecnie przebywam w Wietnamie. Najpierw wylądowałem w Finlandii, gdzie wyjechałem w 2001 roku. Do Wietnamu trafiłem dzięki Taekwon-Do. W 2008 roku otrzymałem propozycję od Prezydenta Międzynarodowej Federacji Taekwon-Do (ITF) Mistrza Tran Trieu Quan wyjazdu do Wietnamu, aby rozwinąć tam Taekwon-Do ITF, którego trenowanie w 1990 roku zostało zabronione przez rząd. Teraz polityka rządu trochę się wygładziła i zezwolono na ponowne wprowadzenie ITF. ITF postanowił wykorzystać szansę i zaakceptował projekt, abym przygotował instruktorów i nadzorował rozwój Taekwon-Do ITF w Wietnamie. Pod koniec 2009 roku ITF rozszerzy moje obowiązki na resztę krajów azjatyckich. Można powiedzieć, że historia mojej postaci z gry była trochę prorocza pod względem podróżowania.

Są tam krokodyle albo komary wielkości kruka? Nie boisz się być tak daleko od domu?

Mam telefon, więc gdy się boję dzwonię do mamy. :) A na poważnie, nie przeraża mnie odległość, różnice kulturowe, językowe czy jakiekolwiek inne. Osiem lat w Finlandii uodporniło mnie na szoki kulturowe. Poza tym - trenując Taekwon-Do kulturę azjatycką poznaje się jakby przy okazji. Staram się dostosować, to jedyny sposób, żeby przetrwać w innych kulturach. Jest tu wiele rzeczy, które mi bardzo odpowiadają, chociaż są też takie, których nie rozumiem. Niemniej jednak to wszystko wzbogaca. Co do krokodyli, to są. Oczywiście nie spotkasz ich na ulicach miast, ale jeśli zapędzisz się do dżungli, zwłaszcza w okolicach delty Mekongu, to możesz je zobaczyć. W Sajgonie, gdzie teraz mieszkam, jedyne krokodyle jakie widziałem były już bezbronne i właściwie przyprawione do jedzenia. :) Smaczny kąsek. Myślę, że to właśnie jedzenie jest dla Europejczyka największym zaskoczeniem. Generalnie je się tutaj wszystko, co się rusza. Oczywiście to, co się nie rusza też się je. :) Wszelkiego rodzaju ptactwo wielkości od wróbla do strusia, żaby pod wszelkimi postaciami, jajka we wszystkich stadiach rozwoju, jaszczurki, insekty, wszelkie owoce morza. To tak dla przykładu.

Ludzie tam znają Amigę? Grali może w "Taekwondo Master"?

Nie spotkałem się z "Taekwondo Master". Co do Amigi, to też trudno mi się wypowiedzieć. Można jednak przypuszczać, iż gdy my poznawaliśmy zalety Amigi, tutaj ludzie mieli wyłącznie centralnie nadzorowany przekaz telewizyjny. Na nowości w stylu komputer czy internet przyszedł czas dopiero pod koniec XX wieku. A wtedy to już Amigi były raczej w muzeach. :)

Czy zdarzyło Ci się kiedyś wykorzystać swoje umiejętności na ulicy?

Tak, to zwykle ciekawi osoby nie związane ze sztukami walki. Oczywiście życie płata nam różne figle i sytuacje "kryzysowe" zdarzają się chyba każdemu przynajmniej raz w życiu. Ja nigdy nie byłem typem rozrywkowym, więc nie bywałem w miejscach szczególnie generujących takie sytuacje. Niemniej jednak dwa razy przytrafiła mi się sytuacja, gdy użyłem swoich nóg do rozwiązania sytuacji. Teraz, gdy o tym myślę to wiem, że można to było załatwić w bardziej cywilizowany sposób, ale niestety wówczas emocje wzięły górę.

Jak długo będziesz jeszcze w Wietnamie?

Mój obecny kontrakt w Wietnamie będzie obowiązywał do końca 2010 roku. Jeszcze nie zdecydowałem co będę robił później. Azja to fascynujący zakątek świata i do tego jest tu sporo do zrobienia w dziedzinie Taekwon-Do. Jeśli mogę przysłużyć się tutaj do rozwijania tej sztuki walki, a powinieneś wiedzieć, że nie tylko o walkę tutaj chodzi, to chętnie bym przedłużył swój pobyt tutaj.

Mam nadzieję, że będziesz zadowolony z tego wywiadu. Nie chciałbym od Ciebie oberwać. :)

Nie mam powodów do narzekania. Paparazzi mi przez to nie przybędzie. Jak mam nadzieję, mogłeś się przekonać, że jestem dość spokojnym gościem i nie obijam buzi moim rozmówcom.

Czy posiadasz jeszcze Amigę?

Nie, niestety Amigi już długo nie posiadam. Nawet nie pamiętam jak to się stało, że się jej pozbyłem. Obecnie jedyne komputery do pracy, jakie posiadam, to PC. Kupiłem co prawda jakiś czas temu PS3, ale na granie czasu często braknie.

Czy chciałbyś coś napisać na zakończenie tego wywiadu?

Poruszyłeś bardzo ciekawe kwestie, wiec niespecjalnie jest co dodawać. Może trochę tylko chciałbym zwrócić uwagę ludzi, którzy czytając ten wywiad, zastanawiają się skąd biorą się tacy zapaleńcy jak my i dlaczego przemijają bez większego echa. Otóż biorą się z pasji i młodzieńczej energii - a giną, ponieważ nikt się takimi rodzynkami w Polsce nie interesuje. W przemyśle rozrywkowym są wielkie pieniądze, ale włodarze tego biznesu mają zadarte zbyt wysoko nosy, żeby zauważyć, że w podwórkach czy piwnicach rodzą się talenty, którymi nikt się nie interesuje.

Dziękuję Ci serdecznie za tę rozmowę.

    
komentarzy: 2ostatni: 22.04.2010 09:38
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem