Temat rzeka...
Generalnie u mnie wszystko było super do czasów narodzin dziecka.
Przez "było super" rozumiem trzymanie wszystkiego w piwnicy, przynoszenie sprzętu od wielkiego dzwonu do mieszkania na 2-3 dni w celu popykania/poklikania w ludzkich warunkach.
Oraz mogłem poświęcać się swojemu hobby zaraz po przyjściu z pracy i w weekendy.
Moja piękniejsza połowa nie interesuje się komputerami których nie można używać na co dzień (e-mail/www/youtube/filmy).
Całe moje hobby nazywa "badziew".
A właściwie nazywała do tej pory bo jak jej udowodniłem że można coś na tym zarobić to powstrzymuje sie z tak radykalną oceną.
Natomiast po urodzinach dziecka wszystko się zmieniło...
Po przyjściu z pracy pracuję w domu: żona po 8 godzinach sam na sam z dwuletnim synem ma po prostu dosyć.
Zresztą nie dziwię się jej; taki maluch
GADA non stop i biega bez przerwy.
Dzieckiem od 16:30 do 21:30 zajmuję się w 80% ja i w 20% żona.
Kto nie przeżył wychowania wesołego i rozbieganego dziecka we dwójkę niech
spróbuje lub zamilknie.
Wiele rzeczy (np. sprawa upgrade PPC na 300MHz) powstało TYLKO dzięki temu że Teściowa zjawiła się na 2-3 dni.
I teraz Amigowanie sprowadziło się do tego że jak mam siłę po pracy i po dziecku to idę do piwnicy i tam się "onanizuję"

przy swoim hobby.
Czyli dla mnie Amigowanie zaczyna się ZAWSZE po 21:30...
Chyba nie muszę pisać że coś takiego jak czas wolny w weekend/święta państwowe/święta kościelne u mnie nie istnieje.
Siły na hobby jest niewiele a radości jeszcze mniej...
Żeby nie było:
Bycie rodzicem BARDZO zmienia w pozytywnym tego słowa znaczeniu; ja jestem szczęśliwy mogąc bawić się z moim synem i patrzeć jak rośnie.
To naprawdę wielkie szczęście.
Chociaż parę razy po prostu usnąłem ze zmęczenia w czasie wspólnej zabawy...
Mam nadzieję że nikogo nie odwiodłem od posiadania potomstwa; potrzebna jest tylko Teściowa
za wszelką cenę.
Nawet za cenę braku sexu.
Ależ się rozpisałem...