Lokalizacja: Zdzieszowice
Od czasu przesiadki z Pegasosa na Mini wkurzają mnie wyskakujące często popupy Poseidona informujące o różnych zdarzeniach na portach USB typu "DEAD DEVICE" albo "powercycled", "removed" itp.
W jednym z portów Mini mam wpięty zwykły tani HUB 4-port (na nim mam klawiaturę i mysz), a do drugiego HUB USB zintegrowany z card readerem. Wiem, że porty w tym Mini są "nieco" nadwyrężone mechanicznie, ale Miniacza z HUB-ami mam tak ustawionego, że kable nie są w ogóle ruszane, chyba że powiewami powietrza, a mimo to często coś tam się dzieje na tych portach, i na chwilę zamierają mi klawiatura i mysz.
Dziubiąc, od czasu do czasu, coś pod MacOS nie miałem takiego objawu ani razu.
Dodam jeszcze, że gdy wpinam pendriva do huba, w którym siedzą klawiatura i mysz, to zanim pendrive zostanie zamontowany, wpierw "wylatuje " klawiatura i mysz, a następnie klawiatura i mysz są na nowo "podpinane" przez Poseidona, a za nimi dopiero pendrive.
Czy to problem sterownika USB do Mini, czy raczej gniazda w mini mam już tak wytargane, że wystarczy "efekt motyla" żeby mi odłączyć klawiaturę?