• Wywiad z Kari-Pekka Koljonen (listopad 2021)

15.01.2023 16:48, autor artykułu: Marek "MarX" Hać
odsłon: 129, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Kładę nacisk na zachowanie „stylu retro”...

Co by nie mówić, HippoPlayer to program legenda. Ci którzy w latach 90. mieli odwagę rozszerzyć swoje komputerowe horyzonty poza dyskietkę z napisem „X-Copy” znają doskonale ten wspaniały odtwarzacz modułów muzycznych. W ilu to umysłach zapisał się obraz zdziwionej mordki hipopotama w 4 kolorach? Mordka ta witała nas kilka(naście) razy dziennie, zaraz po dwukliku na ikonkę HippoPlayera, aby szybko zniknąć i zrobić miejsce na świeże moduły, które akurat przed chwilą przyszły na dyskietkach od kolegi z drugiego krańca Polski (oczywiście w kopercie z „fake’owymi stampami” ;). To już historia, jednak życie pisze najprzedziwniejsze scenariusze. Kto by pomyślał, że w 2021 roku HippoPlayer nadal będzie poddawany regularnym aktualizacjom, dostanie „ficzery” znane ze Spotify i odegra znacznie więcej formatów modułów muzycznych niż w 1995 roku. Nie wiem jak wam, ale mnie się to podoba i to bardzo. Postanowiłem skontaktować się z autorem poczciwego „Hipcia” i dowiedzieć się nieco o starym/nowym HippoPlayerze, amigowaniu w Finlandii oraz motywacji, jaka stoi za powrotem autora do programowania na Amidze. Zapis ponad godzinnej rozmowy z tym przemiłym, wesołym Finem jest przed wami. Jednak zanim zaczniecie czytać, nie zapomnijcie odpalić HippoPlayera ze swoją ulubioną listą modułów ;).

Czy możesz przedstawić się naszym czytelnikom?

Od czego by tu zacząć? :) Nazywam się Kari-Pekka Koljonen, pochodzę z Finlandii. Mieszkam w Tampere, mieście położonym w południowo-zachodniej części kraju. Mam dwójkę dzieci w wieku 9 i 10 lat oraz żonę. Od ponad 20 lat jestem programistą. Zaczynałem na Commodore 64, potem zauroczyła mnie Amiga. Lubię muzykę heavy-metalową oraz każdą inną, przypominającą komputerowo-syntetycznie brzmienia lat 80. A żeby zachować sprawność fizyczną, ćwiczę korzystając z hantli kettlebell. Polecam.

Niezły „rozstrzał” w upodobaniach muzycznych :). A Twój ulubiony zespół?

Amerykańska grupa Dream Theater. Grają świetny metal progresywny.

Idąc tym tropem, jakie są Twoje „typy” jeśli chodzi o muzykę trackerową. Masz jakichś ulubionych artystów i moduły z amigowej demosceny?

Jednym z moich ulubionych muzyków jest Uncle Tom (jego moduł „Occ San Geen” to prawdziwy majstersztyk). Lubię też główny motyw z gry „Turrican 2” autorstwa Chrisa Hüelsbecka. Oczywiście jest więcej świetnych modułów, chociażby „Cream Of The Earth” Romeo Knighta.

Jak już jesteśmy przy temacie demosceny, to wiem, że na początku lat 90. współtworzyłeś grupę „Hippopotamus Design”. Jak to się stało, że zainteresowałeś się demosceną?

Na początku oczywiście grałem w gry (jak wszyscy moi koledzy), potem jednak odkryłem demoscenę. Temat pochłonął mnie bez reszty. Miałem kilku znajomych amigowców w okolicy, jednym z nich był bardzo dobry muzyk o ksywie Topaz (potem Top-Azz). Był członkiem takich grup jak Blade, Coma, Amaze, Parallax. Żyliśmy w przeświadczeniu, że demoscena to najbardziej fajowa rzecz jaką można robić w życiu. Oglądaliśmy mnóstwo produkcji demoscenowych i naturalnie sami chcieliśmy spróbować swoich sił w tworzeniu dem. Oczywiście chęci to jedno, a umiejętności to drugie ;). W tamtym momencie nie byłem jeszcze w stanie niczego zakodować, bawiłem się raczej SoundTrackerem. Jednak chęć programowania ciągle gdzieś we mnie siedziała, zacząłem więc uczyć się asemblera. Po pewnym czasie byłem już w stanie zakodować jakieś „demopodobne” rzeczy na Amidze 500. Ale nie było to nic odkrywczego – nic czego ktoś inny już nie napisał.

W sieci znalazłem informację, że wydaliście tylko jedno intro o nazwie „Six Mins Under Water” wystawione na Analogy Hitech Party 1992 w Finlandii. Skoro tak chcieliście tworzyć dema, to dlaczego powstała tylko jedna produkcja?

Gdybyśmy mieli stworzyć kolejne demo, byłoby raczej średnie i nudne ;). Po prostu nie mieliśmy lepszych pomysłów niż to, co już widzieliśmy w produkcjach innych grup demoscenowych i co mogłoby zachwycić ludzi. Co prawda kodowałem różne efekty, bardziej dla zabawy, ale „Six Mins Under Water" to w zasadzie jedyna produkcja, którą wydaliśmy pod szyldem Hippotamus Design. Intro nie było może specjalnie odkrywcze, ale zawierało pewne nowum (jak na tamte czasy). Otóż na ekranie poruszały się nie tylko wektorowe piłeczki, ale i szereg innych obiektów, łącznie z tłem. Poza tym to ruchome tło jest bez ramki, czego pewnie nikt nie zauważył. Jednym słowem – arcydzieło ;). Trochę później dowiedziałem się, że inni scenowi koderzy dokonywali lekkich oszustw podczas wyświetlania tych wszystkich wektorowych kulek. A ja głupi, obliczałem uczciwie sferę każdej z nich i wypełniałem kolorem za pomocą blittera ;)

Skąd wziął się pomysł na nazwę grupy?

Wraz z naszym nadwornym grafikiem (Hawk) doszliśmy do wniosku, że nazwa zawierająca jakiś „zwierzęcy” motyw będzie z jednej strony dziwaczna, ale z drugiej intrygująca. Padło na hipopotama, jako że wyglądał na całkiem sympatycznego zwierzaka. Dopiero później dowiedziałem się, że hipopotamy są bardzo niebezpieczne ;)

Jak powstało to sławne logo zaskoczonego (lub jak niektórzy twierdzą – nietrzeźwego ;) hipopotama?

Hawk je narysował. Warto tu wspomnieć, że poza Hippopotamus Design należał do takich grup jak Euphoria czy Doom. To nie tylko utalentowany grafik, ale także świetny muzyk! Nie pamiętam dokładnie historii powstania tego logo. Zapewne poprosiłem Hawka o narysowanie „firmowego” hipopotama na potrzeby intra (albo czegoś innego). Potem użyłem go także w HippoPlayerze.

Jak popularna była Amiga w Finlandii na początku lat 90.?

Moja perspektywa zawężona jest oczywiście do regionu, w którym mieszkałem. Ale muszę przyznać, że było całkiem sporo amigowców w mojej okolicy. A żyłem wtedy na jednej z wysp w Finlandii, na której mieszkało wówczas ok. 2000 osób. W zasadzie były to trzy wyspy połączone ze sobą. I jak na takie „odosobnione” miejsce i tak małą społeczność, to było nas całkiem wielu. Powstawały tam nawet grupy demoscenowe.

W internecie znalazłem Twoje zdjęcie z 1996 roku, zdigitalizowane za pomocą Amigi w technikum lotniczym. Czy to znaczy, że szkoły średnie w Finlandii używały Amig?

I to jest świetny przykład na to, że jeśli wrzucisz jakieś zdjęcie do sieci, to zostanie tam na zawsze ;). Historia tego zdjęcia jest dość ciekawa. W Finlandii mamy obowiązkową służbę wojskową, poszedłem więc do technikum lotniczego, gdzie uczą naprawy samolotów. Pozwolono nam wziąć ze sobą komputery. Oczywiście wziąłem swoją Amigę 1200. Szybko okazało się, że w bursie szkolnej jest więcej amigowców. Pewnego dnia przyszedł do mnie gość, który okazał się wielkim fanem HippoPlayera. Wkrótce przytargał swój skaner na port równoległy, który podłączyliśmy do Amigi. Zabijaliśmy czas bawiąc się tym sprzętem ;). Podczas jednej z takich sesji zdigitalizowaliśmy właśnie to zdjęcie, o którym mówisz. A potem... poszło w świat ;)

Wspomniałeś, że HippoPlayer miał fanów, otrzymywałeś jakiś „feedback” od użytkowników?

Tak, dostawałem sporo tradycyjnych, papierowych listów. Potem, gdy usługa poczty elektronicznej się upowszechniła (gdzieś w okolicach połowy lat 90.), dostawałem też wiele listów elektronicznych.

Z jakiego najodleglejszego miejsca na świecie udało Ci się dostać list?

Pewnego razu dostałem list z Nowej Kaledonii. To taka mała wysepka na wschód od Australii. Żyje tam grupka francuskojęzycznych osadników. I jeden z nich wysłał mi wiadomość ;). Mam nawet gdzieś pudełko z tymi wszystkimi listami, kiedyś może jeszcze raz je przeczytam dla frajdy :).

Jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda z programowaniem?

Najpierw pisałem jakieś proste rzeczy na C64. Miałem nawet książkę do programowania, jednak nie wyszedłem w tym temacie poza jakieś proste programy w języku BASIC. Potem nastąpił przeskok do świata Amigi. Pamiętam, że na początku trudno mi było przejść z czegoś tak prymitywnego jak BASIC do asemblera. Oba języki dzieli przepaść :). Pojawiło się sporo nowych pojęć, np. co to jest bit, jak wykonuje się logiczne operacje AND, OR itd. Na początku trudno było to wszystko ogarnąć, ale po jakimś czasie, metodą prób i błędów, eksperymentowania, wszystko stało się jasne.

Chyba to jest ta niezaprzeczalna zaleta młodości (którą się zauważa w późniejszym wieku), że masz czas na eksperymentowanie, odkrywanie czegoś na co nie starczyłoby Ci czasu w momencie, gdy masz na głowie wiele różnych spraw związanych z dorosłym życiem.

Tak, jako nastolatek miałem ogromną motywację do nauki programowania. Szczególnie gdy zobaczyłem, że coś ciekawego można wygenerować na ekranie komputera. To było wystarczające paliwo do tego, żeby drążyć dalej i tworzyć coś nowego.

Jak to się stało, że rozpocząłeś pracę nad tym legendarnym HippoPlayerem?

Na początku był taki odtwarzacz o nazwie PS3M Player. Stworzył go mój dobry przyjaciel – Jarno Paananen. Program był w stanie odtwarzać oryginalne, pecetowe formaty plików muzycznych typu: XM, S3M itd. Miał niestety kiepskie GUI. Ja w tamtym czasie słuchałem nałogowo muzyki trackerowej i szukałem jakiegoś lekkiego playera, który odtwarzałby moduły na mojej Amidze 500 z Kickstarem 1.3. Z racji tego, że żaden z dostępnych wówczas playerów nie spełniał moich oczekiwań, zacząłem pracować nad własnym.

Ile miałeś wtedy lat?

Myślę, że może 16 albo 17.


Kari-Pekka Koljonen przy swojej Amidze 500 (1991).

Kari-Pekka Koljonen przy swojej Amidze 500 z uruchomionym SoundTrackerem (1991).

Skąd brałeś materiały do nauki programowania? W końcu HippoPlayer napisany jest w czystym asemblerze.

Zanim rozpocząłem pracę nad „Hipciem”, programowałem już parę lat na Amidze. Oczywiście w odróżnieniu od moich prób z efektami demoscenowymi, HippoPlayer jest aplikacją systemową. A więc musiałem nauczyć się programowania bardziej „pod system”. Kompletnie nie pamiętam jak nauczyłem się tworzenia interfejsu użytkownika, nie pamiętam żebym miał nawet jakieś książki związane z tym tematem. Korzystałem co prawda z oficjalnej dokumentacji Commodore, jednak była to dość siermiężna lektura. Pamiętam, że sprowadzała się do listy funkcji systemowych, nie mówiąc ani słowa o tym, co można za ich pomocą ciekawego osiągnąć. Moim mentorem był wspomniany już wcześniej autor PS3M Playera – Jarno „Guru” Paananen. Dużo się od niego nauczyłem, dzięki niemu mogłem ruszyć z miejsca.

Co było najtrudniejsze podczas pracy nad HippoPlayerem?

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to interfejs użytkownika. Trudno jest tworzyć GUI, szczególnie, aby było kompatybilne ze starym Kickstartem 1.3. Oczywiście są narzędzia do projektowania interfejsu użytkownika, nawet na początku korzystałem z jakiegoś „toola”, jednak gdy chciałem coś potem zmodyfikować, okazało się to niesamowicie karkołomnym zajęciem. Tak więc GUI to była ta żmudna i niewdzięczna część procesu tworzenia „Hipcia”. Szczególnie okno konfiguracji, które zawiera tonę różnych opcji. Niestety często musiałem wracać do tych części kodu ;). I pomyśleć, że pierwsza wersja HippoPlayera posiadała pojedyncze, proste okno ustawień z kilkoma opcjami. Potem okno to zaczęło puchnąć, osiągając w pewnym momencie rozmiar całego ekranu :). W końcu podzieliłem „Prefsy” na podwidoki, aby to jakoś uporządkować.

Odtwarzacz sampli był również dość skomplikowaną częścią (z algorytmicznego punktu widzenia). Chodziło o poprawne odegranie różnych formatów sampli za pomocą amigowej Pauli. Dla przykładu, niemożliwe jest wierne odtworzenie sampla o częstotliwości 44.1 kHz (czyli w jakości CD). Po prostu ta częstotliwość jest zbyt wysoka dla Amigi. Trzeba w czasie rzeczywistym obniżać próbkowanie sampla, aby komputer mógł go odegrać z częstotliwością 28 kHz. Było to dość skomplikowane do zaprogramowania, ale warto było. Dzięki temu, nawet stockowa Amiga 500 powinna spokojnie sobie poradzić z odegraniem sampla zapisanego w jakości CD.

I jeszcze jedna rzecz przyszła mi przed chwilą do głowy. Jest taka funkcja przeliczająca czas trwania aktualnie odtwarzanego modułu. Ta informacja wyświetlana jest potem na górnej belce HippoPlayera. Pamiętam, że było to dość trudne do napisania, pomimo tego, że zasada działania jest bardzo prosta. Chodzi o to, że program odgrywa cały moduł w pamięci Amigi nie wydając przy tym żadnych dźwięków. Można powiedzieć, że algorytm robi szybką symulację i zapisuje informację o długości utworu. Ten proces jest szczególnie widoczny podczas próby odpalenia „cięższego” modułu na wolniejszych Amigach. Tuż przed odegraniem pierwszych dźwięków, program „liczy” długość modułu przez jedną lub dwie sekundy.

Czy miałeś kiedyś wrażenie, że jest pewien rodzaj rywalizacji pomiędzy HippoPlayerem a innymi odtwarzaczami modułów na Amidze (np. DeliTracker, EaglePlayer)?

Myślę, że żaden z tych programów nie mógł rywalizować z HippoPlayerem, ponieważ dość znacznie się od niego różniły. Wątpię też czy oba działały na Kickstarcie 1.3. Poza tym nie były tak minimalistyczne i łatwe w użyciu jak HippoPlayer. Szczerze mówiąc nie byłem fanem żadnego z nich, nie używałem ich, chociaż ostatnio poświęciłem trochę czasu na rozgryzienie EaglePlayera. Tak, żeby sprawdzić jakie były różnice między nim a moim „Hippciem”. :)

Trzeba przyznać, że w latach 90. HippoPlayer, wygrywał starcie z innymi playerami. Być może właśnie poprzez swoją prostotę, może przez to, że dał się uruchomić na zwykłej Amidze 500. Na ciekawą rzecz zwrócił uwagę mój kolega z forum PPA.pl (MDW), który w komentarzu do jednej z nowych wersji HippoPlayera napisał tak: „Generalnie dopiero w tych retro-wspominkowych czasach coś sobie uświadomiłem. Gdy przed czasami hegemonii Windows 95/98 szło się do znajomego pecetowca, to tam nigdy nic nie grało, było tak smutno. A gdy szło się do amigowca, to w tle zawsze leciały (głównie demoscenowe) moduły (praktycznie zawsze z Hipka, nigdy z DeliTrackera czy EaglePlayera). Ta "multimedialność" była wręcz wpisana w Amigę od samego początku jej istnienia. Niemal całe życie amigowe przeklinałem Paulę, marząc o karcie dźwiękowej. Wieszałem psy na Commodore, że przez te wszystkie lata niczego nie zmienili w układach dźwiękowych. Jednak przyznać muszę uczciwie, że to między innymi dzięki temu, że Paula była w każdej maszynie, te Amigi nie były tak milczące jak pecet z czasów DOS-owych. Gdy pecet „zagrał”, to było wydarzenie, ucichały rozmowy. Amiga grała w tle zawsze, nikt się temu nie dziwił, nikt na to nie zwracał uwagi. Spędzaliśmy wiele godzin razem przed ekranem, gadając, coś tam dłubiąc i przez te wszystkie lata w tle Paula zawsze uprzyjemniała nam czas. Wyjaśnię, że w czasie tych licznych spotkań prawie nigdy nie graliśmy, więc to było możliwe.”

Miło mi to słyszeć, że miałem jakiś wpływ na życie innych ludzi :). Dopiero po latach zdałem sobie sprawę z popularności HippoPlayera. To naprawdę miłe.

Czy w Finlandii było podobnie?

Może nie tak samo jak przedstawił to Twój kolega. Jednak pamiętam, że bardzo często gdy odwiedzałem jakiegoś znajomego amigowca, to w tle rzeczywiście grała muzyka trackerowa. Jednak przede wszystkim dlatego, że Ci goście tworzyli muzykę na trackerach. Ale potem oczywiście słuchaliśmy modułów innych muzyków. Tak czy inaczej muzyka była ważną częścią naszego amigowego życia.

Jaka była konfiguracja Twojej Amigi podczas tworzenia pierwszych wersji HippoPlayera?

Pierwsze wersje były robione na Amidze 500 z Kickstartem 1.3 i dodatkową pamięcią. Miałem też twardy dysk o zawrotnej pojemności 20 MB. Do kompilowania plików źródłowych używałem AsmOne.

Co się działo potem, zamieniłeś Amigę 500 na 1200?

Tak, bardzo chciałem zmienić swoją poczciwą pięćsetkę na A1200. Byłem wtedy zagorzałym fanem Amigi. To był taki naturalny krok naprzód. Do tego widziałem te wszystkie świetne dema pod kości AGA. Działo się to w okolicach 1994-1995 roku. Commodore zdążyło już zbankrutować, więc kupiłem Amigę 1200 z drugiej ręki. Szczęśliwie dla mnie, ten egzemplarz miał już zamontowany dysk twardy. Nieszczęśliwie, że bez żadnej dodatkowej pamięci, przez co była to paradoksalnie gorsza maszyna do programowania od mojej starej Amigi 500. Z miejsca musiałem zainwestować w akcelerator z dodatkową pamięcią. Tak więc trochę się wykosztowałem na starcie :). Ostatecznie dotarło do mnie, że Amiga nie ma już przyszłości. Mój pierwszy pecet – Pentium 200 MHz kupiłem tuż przed rozpoczęciem studiów. Na studia pojechałem z dwoma komputerami – Amigą i pecetem. To było w okolicach 1997 roku. Używałem obu tych maszyn jeszcze przez kilka lat. Z czasem, coraz rzadziej korzystałem z Amigi, aby w końcu odstawić ją zupełnie. Jednak nie sprzedałem jej, mam ją nadal, żyje i trzyma się dobrze :). Musiałem tylko wymienić w niej kondensatory, ale płyta główna jest w zaskakująco dobrej kondycji.

Jak to się stało, że wróciłeś do programowania na Amidze?

Na przestrzeni lat zdarzało mi się wracać myślami do miłych chwil spędzonych przy Amidze. Tak naprawdę nigdy o niej nie zapomniałem :). Jakieś 10 lat temu postanowiłem wrócić z zamiarem zakodowania jakiegoś prostego dema. Tak niezobowiązująco, dla zabawy. Byłem wtedy na urlopie tacierzyńskim z moją córką, a więc miałem trochę czasu na programowanie :). Odpaliłem więc emulator i zacząłem pisać. Udało mi się nawet uzyskać jakieś w miarę ciekawe efekty. Ale najważniejsza w tym wszystkim była sama radość z programowania na Amigę. Jest w tym nadal sporo frajdy.

A nie chciałeś udostępnić tych „efektów” w formie dema?

Myślałem o tym, ale sam wiesz, demo musi mieć jakiś design. W moim przypadku to byłby tylko zbiór niepołączonych żadną nicią efektów ;). Co ciekawe znam osobę, która mogłaby napisać świetną muzykę do takiego dema. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, może kiedyś wrócę do tego pomysłu.

Później, jakieś dwa lata temu, zdałem sobie sprawę, że zawsze kręcił mnie temat fraktali. Kiedyś, w latach 90., zrobiłem nawet generator fraktali na mojej Amidze 500. Postanowiłem wrócić do tematu i zoptymalizować swój stary algorytm generowania zbioru Mandelbrota.

I jakie były efekty tej „nowożytnej” optymalizacji?

Starą i nową wersję testowałem na stockowej Amidze 500 z procesorem 68k. Mój algorytm z lat 90. potrzebował ok. 60 sekund na wygenerowanie tego fraktala. Jego zoptymalizowana wersja robi to już w 13 sekund. Śmiechem żartem, ale jest to chyba najszybszy „Maldenbrot” na Amidze 500 ;). Opisałem efekty swoich eksperymentów w artykule, który ukazał się na English Amiga Board.

Można skądś pobrać ten stary generator fraktali na A500?

Tak, można go pobrać z Aminetu. To stara wersja z lat 90., która korzysta z biblioteki liczb zmiennoprzecinkowych (więc nie jest zbyt szybka). Do działania program wymaga „reqtools.library”.

A co było motywacją do „odkopania” HippoPlayera ?

Jeśli chodzi o programowanie „Hipcia”, to na początku, w latach 90., nie wiedziałem wielu rzeczy. Program operuje na wewnętrznym multitaskingu, wątkach. Używałem ich chociaż nie wiedziałem w tamtym czasie zbyt wiele o ich obsłudze w systemie Amigi. Uznałem więc, że może warto wrócić do tego tematu i zobaczyć, co oferuje Amiga w temacie programowania wielowątkowego. Chciałem spróbować swoich sił i zmodyfikować HippoPlayera tak, aby poprawić te niezbyt dobrze napisane partie kodu. W starszych wersjach trzeba było liczyć na szczęśliwy traf (że program się nie wysypie ;). Chciałem to posprzątać.

Inną motywacją był post na forum EAB, gdzie jeden gość zwrócił uwagę, że fajne by było gdyby playlista w HippoPlayerze mogła pomieścić większą ilość modułów. W starej wersji był limit do bodajże 16000 plików. To na pierwszy rzut oka dużo, ale jak widać nie dla wszystkich :). Pomyślałem, że przesunięcie tego limitu może być ciekawym wyzwaniem. Na moje nieszczęście okazało się, że musiałem przekopać się przez ogromną ilość kodu (w dodatku marnie napisanego ;). Ale w końcu udało się i teraz playlista może pomieścić jakąś kosmiczną liczbę modułów (ok. 100 000 plików).

Czy ten gość, dla którego tak się napracowałeś, był usatysfakcjonowany ze zmian?

Nie mam pojęcia, nie odezwał się potem do mnie :).

A to świnia ;)

Ale nie szkodzi, właśnie to wyzwanie oraz chęć spróbowania swoich sił w temacie wielowątkowości na Amidze sprawiły, że wróciłem do programowania HippoPlayera.

Jak w ogóle amigowcy odebrali nową wersję HippoPlayera? Wspomniałeś, że pojawiły się prośby o jakieś nowe funkcjonalności, był w ogóle jakiś odzew?

Poza kilkoma mailami i dyskusją na EAB, odzew był raczej niewielki. Chyba jedyną informacją zwrotną był i jest licznik pobrań na Aminecie. To daje mi jakiś mglisty obraz zasięgu jaki może mieć nowy HippoPlayer.

To mam pomysł. Na końcu tego wywiadu pojawi się informacja do wszystkich użytkowników nowego HippoPlayera – PROSZĘ WYŚLIJ EMAIL DO AUTORA! :)

Haha, może Ci ludzie są po prostu bardzo zadowoleni i nie znaleźli żadnych błędów ;). Ale to dobrze, cieszę się, że mogę spokojnie dziergać w kodzie i mieć z tego przyjemność, bez niepotrzebnego ciśnienia.

Skoro cały czas oscylujemy wokół tematu nowego HippoPlayera, to powiedz, z jakich zmian jesteś najbardziej dumny (tylko nie mów mi, że z tej playlisty na 100 000 plików ;)?

Jest jeden „ficzer”, z którego jestem bardzo zadowolony i z którego bardzo często korzystam. Myślę tutaj o liście ulubionych modułów. Nie wiem skąd mi ten pomysł przyszedł do głowy, pewnie ze Spotify :). To jest ten przycisk z serduszkiem, dzięki któremu w łatwy sposób możesz wybrać jakieś ulubione moduły i wrócić do nich później, bez potrzeby szukania ich na dysku. Osobiście korzystam z tej funkcji, aby przechowywać kolekcję modułów do testowania. Jak znajdę jakiś moduł, który nie zachowuje się poprawnie pod „Hipciem”, to wrzucam go do ulubionych, aby go potem maltretować :)

Potwierdzam, lista ulubionych modułów to świetny „ficzer”.

Nie wiem czy wiesz, ale możesz edytować listę ulubionych modułów. A więc jeśli się pomylisz i dodasz coś przez przypadek, to ta lista działa w podobny sposób jak główna playlista. Możesz dodawać, usuwać moduły itd. W tym miejscu, od strony programowania, doświadczyłem miłej niespodzianki. Otóż większość funkcjonalności dało się wykorzystać z głównej playlisty. Jest to więc dowód na to, że za tymi starymi partiami kodu, stała (mimo wszystko) jakaś „forma inteligencji” ;).

Z tego co wiem, programujesz nowego „Hipcia” pod emulatorem (mimo, że nadal masz swoją Amigę 1200).

Tak, bo emulowana Amiga dużo szybciej „wstaje” po zaliczeniu zwieszki systemu ;). Oczywiście próbowałem zaprzęgnąć do pracy swoją Amigę 1200. Mam na pokładzie szybki procesor (68060) więc kompilacja przebiega bardzo sprawnie. Jednak programuję pod emulatorem ze względów bezpieczeństwa. Czasem robię różne eksperymenty i nie chciałbym rozsypać sobie systemu na prawdziwej Amidze.

Ale sprawdzasz kolejne wersje „Hipcia” na praw- dziwej Amidze czy bazujesz od początku do końca na emulacji?

Sprawdzam, bo emulator nie jest do końca zgodny z prawdziwą Amigą. Dla przykładu, nie emuluje instrukcji cache procesora Amigi. To błąd, który potem objawia się na prawdziwym sprzęcie. Dlatego zawsze testuję każdą nową wersję HippoPlayera na mojej „tysiąc dwusetce”.

Czy myślałeś o dodaniu obsługi sieci? Mamy w Polsce coś takiego jak IMP – odtwarzacz, który odgrywa modki z chmury. Jest tam czat dla użytkowników i wiele innych ciekawych funkcji. Nie myślałeś żeby pójść w tym kierunku?

Myślałem :). Właściwie cały aktualny rozwój HippoPlayera opiera się na „wyzwaniach” wobec mnie samego. Zastanawiam się, co byłoby ciekawym wyzwaniem i staram się je zrealizować. Obsługa sieci byłaby dość poważnym zadaniem. Musiałbym zaimplementować protokół HTTP albo FTP – wątpię czy są jakieś gotowe biblioteki, których mógłbym użyć. Poza tym, jeśli chodzi o rozwój HippoPlayera, to kładę nacisk na zachowanie „stylu retro”. Wciąż stawiam sobie za cel, żeby „Hipcio” działał na starym Kickstarcie 1.3 i stockowej Amidze 500. To też wprowadza pewne ograniczenia. Ale kto wie, obsługa sieci to na pewno bardzo dobry typ na kolejne „wyzwanie” :). Może któregoś dnia.

Może na emeryturze? ;)

Haha, pewnie musiałbym zasięgnąć języka u innych deweloperów, którzy mają już doświadczenie w obsłudze sieci na Amidze. Już dwie osoby zgłaszały takie zapotrzebowanie.


Aktualne centrum dowodzenia.

Wspomniałeś, że kupiłeś swoją Amigę 1200 już po upadku firmy Commodore. Jak wyglądał koniec Amigi jako „komputera dla mas” w Finlandii?

Amigi po prostu zaczęły znikać. Było coraz mniej artykułów o niej w gazetach komputerowych. Poza tym nie dało się już nabyć nowej Amigi w sklepach. Pamiętam, że byłem tym bardzo zaskoczony. Trudno mi było uwierzyć, że to już koniec. W zasadzie nie przypominam sobie nawet żadnej oficjalnej informacji o upadku Commodore w prasie amigowej.

Czy są jakieś funkcje systemu operacyjnego Amigi, których brakuje Ci w nowoczesnych systemach typu OSX, Linux czy Windows?

Tak, wkrótce po mojej migracji do świata PC, zdałem sobie sprawę, że Windows nie jest dla mnie. Szybko zainteresowałem się Linuksem, w którym niewątpliwie jest jakiś amigowy pierwiastek. To system o otwartej architekturze, w którym możesz skonfigurować wiele rzeczy (podobnie jak na Amidze). Jest tam też wiele do odkrycia. Obecnie używam systemu OSX na Macintoshu, który jest bardzo linuksowy.

No i ma górną belkę, którą znamy przecież z Amigi. :)

Tak, to taki element, który przypomina mi Amigę :)

Jak myślisz, czy muzyka trackerowa może być atrakcyjna dla młodych ludzi, wychowanych w epoce Spotify i dogorywającego MP3?

Myślę, że kiedy młodzi ludzie dojrzewają i klaruje się ich gust muzyczny, wtedy jest szansa, że mogą zainteresować się muzyką trackerową. W moim przypadku punktem zwrotnym było odkrycie muzyki rockowej. Wpadłem na nią przypadkiem słuchając jakiejś audycji radiowej jako młody chłopak. I to było jak objawienie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie słyszałem, chciałem więcej i więcej. Myślę, że taka chwila może przydarzyć się każdemu, w odniesieniu do dowolnego gatunku muzyki. Dlatego muzyka trackerowa jak najbardziej może stać się dla kogoś tym, czym dla mnie była i jest muzyka rockowa.

Co w ogóle myślisz o zainteresowaniu młodych ludzi retro rupieciami typu kasety VHS, starymi konsolami i komputerami?

Oczywiście jest to niesamowicie pozytywne, że młodzi ludzie interesują się np. starymi komputerami. Często to są sprzęty, których oni nigdy wcześniej nie widzieli na oczy albo są od nich sporo młodsi. To fajne, ale nie mam bladego pojęcia dlaczego tak się dzieje. Nie wiem co jest nie tak z tymi ludźmi ;). Oczywiście nie ma w tym nic złego, to ich osobisty wybór. Tylko trudno to zrozumieć z naszej perspektywy, ponieważ my używaliśmy tych komputerów na co dzień. To trochę tak, jakbym ja interesował się komputerami z lat 60. albo 70. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić ;). Tak więc jest to dość dziwny trend.

Czy doświadczenie nabyte podczas programowania na Amidze, pomogło Ci jakoś w pracy zawodowej?

Myślę, że nauczyłem się optymalizować swój kod. Kiedy piszę jakiś program, zazwyczaj zastanawiam się, co mogę zrobić, żeby ten kod działał szybciej. Oczywiście nie zawsze jest to wymagane. Pamiętam taki jeden projekt w pracy. Przetwarzaliśmy obraz z kamery smartfonu w czasie rzeczywistym. Okazało się, że dzięki nowoczesnym procesorom (które są teraz naprawdę szybkie) operacja obliczenia pierwiastka kwadratowego jest równie szybka jak operacja dodawania. W takich chwilach zastanawiasz się jaki sens ma cała ta zabawa w optymalizację kodu ;)

Czy zatem młodych programistów powinno się jeszcze uczyć np. programowania niskopoziomowego?

Młodzi programiści już teraz niekoniecznie znają się na programowaniu niskopoziomowym. Nie wiedzą często co to jest bit albo rejestr sprzętowy oraz tego jak te rzeczy działają razem. Nie mają pojęcia o przestrzeni adresowej. Niektórzy mówią, że w dzisiejszych czasach niekoniecznie musisz się na tym znać. Jednak nie do końca się z tym zgodzę, ta wiedza nadal się przydaje. Młodym programistom brakuje często takiego głębszego zrozumienia pewnych rzeczy. Przez to po prostu nie rozumieją co się dzieje „pod maską”.


Widok z okna 30 lat później… Finlandia jest piękna :) (2021).

Zmieniając nieco temat (chociaż na równie aktualny) mam pytanie związane z COVID. Czy pandemia koronawirusa, wpłynęła jakoś na Twoje życie?

Niespecjalnie. Może tyle, że zacząłem pracować zdalnie. Wcześniej „zdalniaki” były u mnie raczej rzadkością. Teraz mógłbym już nie wracać do biura, przyzwyczaiłem się :). Dojazdy zajmują sporo czasu, więc aktualnie ograniczyłem swoją obecność w biurze do 1-2 dni w tygodniu. Poza tym nie odczułem jakichś poważnych zmian. Tak czy owak, był to rzeczywiście dziwny czas.

Całkiem dobrze. Od początku sytuacja nie była u nas zbyt dramatyczna (w porównaniu do innych krajów). Nadal jest lekki strach, jeśli chodzi o poruszanie się w miejscach publicznych, ludzie przyzwyczaili się do unikania siebie nawzajem podczas pandemii. Oczywiście w gazetach piszą, że jest źle, ale myślę, że rzeczywistość jest jednak bardziej optymistyczna.

Dzięki za wywiad. Chciałbyś coś dodać na zakończenie?

Dziękuję wszystkim użytkownikom „Hipka”. Życzę wam dużo radości i dbajcie o swoje Amigi :)

!!! JEŚLI UŻYWASZ NOWEGO HIPPOPLAYERA – PROSZĘ WYŚLIJ EMAIL DO AUTORA :) !!!

Oryginalnie artykuł został opublikowany w Amiga Friendship #1.

dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem