• Kosztowna pomyłka Commodore - historia A600

12.12.2022 11:37, autor artykułu: Marek "MarX" Hać
odsłon: 501, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Każdy ze światowych gigantów technologicznych ma na swoim koncie produkty, które kolokwialnie mówiąc „nie wypaliły”. IBM ze swoim PCjr, który w latach 80. nie miał podejścia do C64. Apple ze swoją Lisą, która nie mogła konkurować z ówczesnymi pecetami. Commodore też miało kilka „wpadek”, w postaci chociażby C16, Plus/4 czy ciekawym choć totalnie pozbawionym sensu C128.

Komputer "dla ludu"

Firma Commodore mogła sobie jednak pozwolić na tak niefortunne posunięcia. Produkowała przecież najlepiej sprzedający się komputer w dziejach ludzkości – C64. Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Na początku lat 90. stało się jasne, że kura znosząca złote jajka powoli zaczyna dogorywać. Potrzebny był następca tej bestsellerowej maszynki do zarabiania pieniędzy. Jak wspomina David Pleasance, szef Commodore UK: „Na początku 1991 roku pojechałem do Nowego Jorku, aby spotkać się z Mehdi Ali (szefem Commodore) i porozmawiać o nowym, niskobudżetowym modelu Amigi, który mógłby zastąpić C64”. Idea była całkiem interesująca. Chodziło o to, by zachęcić miliony użytkowników C64 do przejścia na Amigę. Dotychczas C64 i Amiga plasowały się na dość odległych biegunach cenowych. Planowano więc stworzyć swoisty pomost między światem 8- i 16-bitowych komputerów firmy Commodore. Zachęcić do zakupu Amigi mniej zamożne warstwy społeczne, kopiując nieco ideę „Computers for the masses, not the classes” Jacka Tramiela. Wiatr geopolitycznych zmian w Europie też zdawał się temu sprzyjać. Niespodziewanie, pod koniec 1989 roku, upada mur berliński i jednocześnie otwiera nowe rynki zbytu. Oczywiście, można było tej postkomunistycznej „biedocie” wciskać ośmiobitowce po liftingu (jak to czyniło Atari) albo… jednym szybkim cięciem wygrać pojedynek z firmą Tramiela, zalewając młode rynki „tanią Amigą”. W zamyśle, chodziło o stworzenie bardzo podstawowej wersji „przyjaciółki”, jednak z dużym potencjałem do rozbudowy. W Wielkiej Brytanii jej cena miała nie przekraczać 249 funtów. Szef Commodore przychylnie odniósł się do pomysłu i projekt dostał zielone światło. We wrześniu 1991 roku doszło do spotkania przedstawicieli oddziałów Commodore UK i Commodore DE, którego celem było uzgodnienie wstępnej specyfikacji nowego komputera. Nadano mu nazwę „Amiga 300”, co sugerowało, że będzie to uboższy krewny znanej wszystkim Amigi 500 (z którą de facto absolutnie nie miał konkurować). Niestety po spotkaniu doszło do nagłej zmiany planów. Szefostwo niemieckiego oddziału Commodore przekonało Mehdiego Ali, że należy nieco zmodyfikować specyfikację nowej Amigi. Wyjaśnili, że nie będą mogli sprzedawać komputera bez możliwości podłączenia twardego dysku, zatem... dodano do specyfikacji kontroler twardego dysku. Była to pierwsza i niestety nie ostatnia „dzika” modyfikacja specyfikacji Amigi 300.


Kolejnym nieszczęściem dla tak obiecującego projektu był fakt, że w ówczesnym czasie szefem działu inżynierów w Commodore był Bill Sydnes, były pracownik IBM, odpowiedzialny m.in. za spektakularną klęskę komputera PCjr. Sydnes obiecał szefowi Commodore, że nowy komputer będzie tańszy w produkcji od Amigi 500. Mehdi Ali miał obsesję na punkcie cięcia kosztów, zatem obietnica padła na podatny grunt. Usunięto więc „zbędną” klawiaturę numeryczną (dzięki czemu zmniejszono obudowę). Sama klawiatura „zyskała” lichą tasiemkę sygnałową rodem z Atari 65XE. Nie oszczędzono nawet zasilacza, w którym obniżono amperaż. Słowem, cięto koszty na czym się dało. Jednak prawdziwym hitem miała okazać się nowa technologia montażu płyty głównej. To dzięki SMD, Amiga 300 miała być znacznie tańsza w produkcji w porównaniu do A500. Wszystko pięknie wyglądało na papierze, jednak szef inżynierów Commodore nie wziął pod uwagę faktu, że zastosowanie nowej technologii montażu powierzchniowego pociągnie za sobą dodatkowe koszty związane z przeszkoleniem pracowników, zakupu odpowiedniego sprzętu i kompletnym przeprojektowaniem płyty głównej Amigi 500. Czy już wtedy nie powinna się zapalić lampka alarmowa?

June bug

Za przeprojektowanie płyty głównej poczciwej „pięćsetki” wziął się nie kto inny jak jej autor – George Robbins. Ekscentryczny inżynier w szeregach Commodore, miłośnik kolei, mieszkający na terenie opuszczonej stacji kolejowej, 33 mile od siedziby Commodore. Był to także żarliwy fan zespołu B52 (teraz już domyślacie się kto był pomysłodawcą sygnatury „B52/Rock Lobster” na płycie głównej Amigi 500).

Dość szybko stało się jasne, że produkcja komputera z czterowarstwową płytą główną w technologii SMD, relatywnie drogim złączem PCMCIA i kontrolerem twardego dysku będzie kosztowna. W zamierzeniu Billa Sydnesa nowa Amiga miała być tańsza w produkcji o 50 dolarów od A500. Ostatecznie okazała się o 50 dolarów droższa! Było jednak za późno na jakiekolwiek korekty. Pierwsze egzemplarze nowej płyty głównej zaczęły opuszczać linię produkcyjną w lutym 1992 roku. Gdy tylko Sydnes uzmysłowił sobie jak bardzo przeliczył się w temacie cięcia kosztów, postanowił wprowadzić „szybki fix” na produkcji. Rozkazał zmienić nazwę komputera z Amigi 300 na Amigę 600. Niestety dalekowschodnia fabryka Commodore w Hong Kongu zdążyła już wyprodukować kilka tysięcy sztuk płyty głównej z napisem „June Bug – A300” (tak, i tym razem była to „kryptoreklama” zespołu B52 w wykonaniu George’a Robbinsa ;). Zatem desperacka próba zatuszowania prawdziwej natury nowej Amigi i tak wcześniej czy później zostałaby odkryta przez ciekawskich użytkowników.


Chytry traci dwa razy

Z wprowadzeniem na rynek Amigi 600 (bo tak już będziemy nazywać „przefarbowaną” A300) wiąże się jeszcze jedna ciekawa historia. Firma GVP założona przez byłego pracownika Commodore – Gerarda Bucasa – była wówczas głównym producentem wszelkiego rodzaju rozszerzeń do Amigi 500. Od rozszerzeń pamięci, kart procesorowych po kontrolery twardych dysków. Nie był to jakiś wielki gracz w porównaniu do Commodore, jednak fakt, że czerpał korzyści z pola, które miało uprawiać tylko i wyłącznie Commodore, stał się solą w oku Mehdiego Ali. W spółce z Billem Sydnesem postanowił ukarać GVP i „uniekompatybilnić” nową Amigę z rozszerzeniami przeznaczonymi dla Amigi 500. Z tego powodu usunięto expansion port, a złącze rozszerzeń „pod klapką” pozbawiono wyprowadzeń sygnałów szyny procesora. Dodatkowo podjęto najgłupszą z możliwych decyzji – zaprzestano produkcji Amigi 500 oraz 500+. Miało to błyskawicznie odciąć GVP od ich głównego źródła dochodu. Obaj dżentelmeni nie przewidzieli jednak, że tym sposobem sami błyskawicznie odcinają Commodore od rwącego strumienia przychodów, generowanych przez przebojową „pięćsetkę”. W odróżnieniu od wysłużonego C64, A500 sprzedawała się wyśmienicie, a zabijanie na oczach tłumów kury znoszącej złote jaja, już wtedy wydawało się dość kontrowersyjnym posunięciem. Wkrótce Panowie przekonają się na własnej skórze, że nie mogą pogrywać aż tak odważnie na rynku komputerów domowych, zwłaszcza, jeśli nie mają w rękawie żadnego asa.

Cisza przed burzą

O niepewności i nerwowej atmosferze jaka panowała wokół Amigi 600 może świadczyć fakt, że mimo wcześniejszych zapowiedzi, komputer nie został zaprezentowany na targach CES w Las Vegas w styczniu 1992. Nie pokazano także żadnych gier, jakie miały ukazać się na kartach PCMCIA. Oficjalna premiera odbyła się dopiero w marcu na targach CeBIT w Hanowerze. Nowa Amiga zamiast entuzjazmu, wzbudziła raczej konsternację, która znalazła swoje odbicie w prasie komputerowej. Zachodni „Amiga Power” umieścił Amigę 600 na liście „największych pomyłek firmy Commodore”, plasując ją na pozycji numer 2. Przychylny marce magazyn „Amiga Format” ograniczył się jedynie do lakonicznej, krótkiej recenzji nowego komputera. Jednak prawdziwa fala krytyki miała się dopiero rozlać po pojawieniu się komputera na sklepowych półkach.


Adios 500-ka

W maju 1992, Amiga 600 trafia w dużych ilościach do oddziału Commodore UK. „Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, kiedy zamiast umówionej A300 dostaliśmy kontener z Amigami 600” – wspomina David Pleasance szef Commodore UK. Oddział brytyjski postanowił przyjąć rękawicę i sprzedawać ten „dziwny” komputer w cenie 399 funtów (kiedy jeszcze do niedawna A500 była dostępna za 299 funtów). Z kolei oddział niemiecki spanikował i odmówił dystrybucji „sześćsetki”, wysysając w popłochu pozostałe zapasy magazynowe A500/500+. W międzyczasie doszło do kolejnej kompromitacji. Okazało się, że napęd CD A570 (mający się lada chwila pojawić w sprzedaży) nie jest kompatybilny z nową Amigą! Po prostu projektowany był z myślą o A500 i wykorzystaniu expansion port, którego nowa Amiga nie posiadała.

Sprzedaż Amigi 600 okazała się wybitnie trudna z punktu widzenia marketingowego. Trudno było bowiem wypromować komputer, który nie był szybszy od A500, a na domiar złego posiadał ograniczone możliwości rozbudowy oraz naprawy. Nie pomogły nawet kłamstwa owinięte w piękne frazesy, wypowiadane przez dystrybutorów Commodore. Don Carter (odpowiedzialny za dystrybucję na Wyspach Brytyjskich) mówił: „A500+ jest w tej chwili komputerem, który nie spełnił nadziei. Chociaż zapasy w magazynach pozwalają na prowadzenie ciągłej sprzedaży jeszcze przez kilka tygodni, A500+ wygląda teraz jak komputer dnia wczorajszego.” Na końcu dodaje: „A500+ charakteryzowała się dużą sprzedażą, jednak A600 to przyszłość i wkrótce wejdzie do sprzedaży pełną parą. Sklepy sprzedające sprzęt Commodore zawsze były miejscami, gdzie żądano lepszych i szybszych udoskonaleń swojego sprzętu. Oczekiwanie to zostało spełnione. A600 reprezentuje nową technologię i wszystkie nowe produkty będą pod nią konstruowane.”


Niestety słupki sprzedaży mówiły coś zgoła odmiennego. Ludzie nie rzucili się do sklepów po nową Amigę. W samej Wielkiej Brytanii, od maja do sierpnia 1992 roku sprzedano zaledwie 65 000 sztuk „sześćsetki”. Nie napawało to optymizmem, szczególnie przy liczbie 300 000 nowych Amig 500, które znalazły swoich właścicieli w przeciągu całego poprzedniego roku. W aktualnościach „Magazynu Amiga”, Rafał Wiosna dał upust swojemu niezadowoleniu z powodu zaprzestania produkcji Amigi 500 i faworyzowania A600 przez firmę Commodore pisząc: „Wszyscy posiadacze A500 i A500+ stają się nagle posiadaczami maszyn bez przyszłości”. i przepowiadając jakby przyszłość: „Pozostawienie w A600 układu Motorola 68000 taktowanego zegarem 7,14 MHz w czasach kiedy „domowe” PC to co najmniej AT 286 lub 386 16 MHz, jest bardzo ryzykowne i może zaważyć na sprzedaży komputera”.


Polskie czasopisma amigowe w dość zróżnicowany sposób przedstawiały nowe dziecko firmy Commodore. Pierwsze wrażenia redaktorów magazynu „Commodore&Amiga” były całkiem pozytywne. Zwrócono uwagę na nowe tryby graficzne układu ECS oraz dobrze zapowiadający się port PCMCIA. Oczywiście uwadze nie uszedł brak expansion portu: „Użytkownicy nowej Amigi nie będą więc mogli stosować popularnych modułów i np. rozszerzenia Power PC Board, emulatora AT-once Plus, kart turbo czy też kart Anti-Flicker”.

W podobnym tonie wypowiadał się Tomasz Kulbacki w artykule „Amiga 600” opublikowanym na łamach „Amigowca”. Zwrócił jednocześnie uwagę na ewentualne problemy z naprawą komputera, którego płyta główna wyprodukowana została w technologii SMD. Bardziej dosadnie, problem ten nakreślono w artykule opublikowanym na łamach „Magazynu Amiga”: „Układy A600 są montowane technologią powierzchniową SMD. Odpada zatem zmora wszystkich posiadaczy A500, czyli niepewne kontakty. Ale… jak już się „sześćsetka” zepsuje, to raczej na „amen”. Nie widzę bowiem odważnego, który podjąłby się wymiany uszkodzonej kości”. Pamiętajmy, że rzecz dzieje się 30 lat temu, a technologia montażu powierzchniowego nie była wtedy jeszcze tak powszechnie stosowana w elektronice użytkowej jak obecnie. Artykuł kończy się dość cierpką konkluzją: „Współczuję zarówno serwisantom, którzy podejmą się ewentualnej naprawy tego komputera, jak i użytkownikom, którym przyjdzie za takie naprawy płacić. Wszystko to, w obecnych warunkach, nie wróży „sześćsetce” kariery na polskim rynku”.


I rzeczywiście, Amiga 600 sprzedawała się bardzo słabo, nie tylko w Polsce. Przez cały rok 1992, sprzedano na całym świecie zaledwie 200 000 egzemplarzy. Taką „normę” Amiga 500 wyrabiała w pół roku i to tylko w samej Wielkiej Brytanii!

Przegrane święta

Marne wyniki sprzedaży Amigi 600 uzmysławiają rozmiar katastrofy, jaka nastąpiła po zaprzestaniu produkcji Amigi 500. Wyniki te może byłyby nieco lepsze, gdyby Commodore utrzymało w tajemnicy informacje o nadchodzącej premierze Amigi 1200. Stało się jednak inaczej i w październiku 1992 roku firma podała do publicznej wiadomości pełną specyfikację „tysiącdwusetki”. Można się tylko domyślać, czym był spowodowany ten desperacki krok. Prawdopodobnie nikt już w Commodore nie wierzył, że Amiga 600 może jakoś znacząco wpłynąć na słupki sprzedaży podczas nadchodzącego sezonu świątecznego A.D. 1992. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Commodore tak naprawdę egzystowało „od świąt do świąt”. Przegrane święta to ogromne straty, które trudno byłoby już odrobić w dalszej części roku. Oczywiście i tym razem firma miała swój optymistyczny plan „uratowania świąt” poprzez szybkie wprowadzenie na rynek wspomnianej już Amigi 1200. Niestety z powodu problemów z dostępnością kości AGA, Commodore nie było w stanie wyprodukować wystarczającej liczby jednostek przed końcem 1992 roku. Podczas świątecznej gorączki zakupów miała więc miejsce przedziwna sytuacja – Amiga 1200 była praktycznie niedostępna, a zalegającej w magazynach Amigi 600 nikt nie chciał dotknąć nawet kijem. Niestety świąt nie dało się uratować.

Droga ku przepaści

Porażka Amigi 600 wpędziła Commodore w poważne tarapaty finansowe. Co gorsza, nie było już tratwy ratunkowej w postaci Amigi 500, za pomocą której firma mogłaby dopłynąć do kolejnego sezonu świątecznego. Commodore potrzebowało pieniędzy na rozkręcenie produkcji Amigi 1200 i jej promocję. Niestety pieniądze były utopione w setkach tysięcy niesprzedanych Amig 600. W połowie 1993 roku rozpoczęła się paniczna akcja ratunkowa. Dystrybutorzy sprzedawali „sześćsetkę” poniżej kosztów produkcji, praktycznie tylko po to, aby opróżnić magazyny. Dla przykładu, w Wielkiej Brytanii cena została obniżona z 399 do 199 funtów. Kiedy jednak okazało się, że nadal brakuje chętnych, cenę ścięto do poziomu 100 funtów. Niestety, zainteresowanie komputerem nadal było znikome. Konsumenci woleli Amigę 1200 albo PC.

Epilog

Jaki jest morał tej historii? Prawdopodobnie taki, że cały pomysł z produkcją nowej, niskobudżetowej Amigi powinien od razu powędrować do kosza. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby „wydojenie” do końca Amigi 500, tak jak to uczyniono w przypadku C64. Commodore nie wpakowałoby się w ogromne koszty związane z opracowaniem i produkcją Amigi 600. Zaoszczędzone środki mogłyby w odpowiednim momencie napędzić produkcję Amigi 1200, która ewidentnie miała szansę stać się hitem sprzedaży na przełomie 92/93 roku. A tak, Commodore jeszcze w momencie swojego bankructwa miało magazyny wypełnione niesprzedanymi Amigami 600.

Na koniec mała dygresja. Powszechnie twierdzi się, że Commodore zbankrutowało z powodu nadprodukcji pecetów, które nie przetrwały konfrontacji z dalekowschodnimi klonami. To prawda, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę produktem, od którego rozpoczęła się prawdziwa „spirala śmierci” była sympatyczna i jakże poszukiwana dzisiaj Amiga 600.

P.S. Jeśli obrzydziłem wam Amigę 600, to z góry przepraszam ;)

Artykuł powstał na podstawie materiałów z książek „Commodore – The Final Years” oraz „Commodore – The Inside Story”, a także na bazie artykułów z polskiej prasy amigowej. Po więcej ciekawych historii sięgnijcie do źródeł prawdy.

„Commodore – The Final Years”
http://variantpress.com/commodore-the-final-years/

„Commodore – The Inside Story”
https://davidpleasance.com/product/product-one/

Oryginalnie artykuł został opublikowany w Amiga Friendship #1.

 głosów: 2   tagi: Historia Amigi, Amiga 600, A600
komentarzy: 58ostatni: 26.04.2024 13:08
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem