@tukinem,
post #26
W epoce strasznego podniecania się płytami winylowymi, kasetami, szpulami itd. mówienie o ograniczeniach jest jak krzyknięcie "PC rulez!" albo "Atari Rulez!" na forum PPA. :)
Dźwięk płyty analogowej nie jest tak wierny jak w przypadku płyty CD. W dodatku płyta gramofonowa obraca się ze stałą prędkością, w przeciwieństwie do płyty CD, tak więc im bliżej środka płyty, tym upakowanie rowków większe i jakość spada - i to jest na tyle słyszalne, że podobno nawet nagrywało się lepsze utwory na początku płyt, a gorsze zostawiało na koniec. Ja to słyszę nawet na dobrej płycie i dobrym sprzęcie (oczywiście niekoniecznie w przypadku jungle lub podobnej muzy). Gdyby igła dochodziła do samego środka, to pewnie w ogóle przestałaby grać, bo ile drgań można zapisać przy prędkości liniowej pół centymetra na sekundę?
To, że jakaś grupa hipsterów, którzy uważają, że drewnane podstawki pod kable głośnikowe poprawiają jakość dźwięku, podnieca się gramofonami, nie oznacza, że ja mam udawać, że świat nie poszedł do przodu. Przez wiele lat ludzie dążyli do jak najwierniejszej reprodukcji dźwięku. Studyjne magnetofony szpulowe nadawały się do tego bardzo dobrze, ale kosztowały majątek. Domowe szpulaki też nie były zbyt wygodne. Kaseta magnetofonowa dawała wygodę, ale pdrzy prędkości przesuwu 4,75 cm/s i gorszej separacji kanałów, nie zachwycała dźwiękiem. Płyta gramofonowa była więc rozwiązaniem pośrednim - wygodna w składowaniu i użytkowaniu, o odpowiedniej trwałości i jakości, będąca kompromisem między jakością a ceną. Aż w końcu powstała płyta CD i jakość zwaliła ludzi z nóg. Pełne pasmo, brak zniekształceń, brak zakłóceń itd. I musiało upłynąć X lat, żeby znaleźli się fanatycy retro mówiący, że "płyty gramofonowe są takie przyjemne". Czekam na to, aż wrócą płyty mono 78 obr/min., które były w ogóle takie "cieplutkie i milutkie", bo słuchaliśmy ich u prababci.