Ludzie często mylą abandonware (oprogramowanie, z którego własciciel praw ZREZYGNOWAŁ) i potocznie zwane oldies ("starocie"), które jednak nie są abandonware, gdyż ich właściciel się praw do nich nie zrzekł.
Ale to typowe zachowanie jak u psa ogrodnika. Właśnie cały problem w tym, że po jakimś czasie od upadku sprzętu i braku prowadzenia sprzedaży, dystrybucji i zajmowania się tematem, tego typu oprogramowanie powinno stawać się ogólnodostępną częścią kulturalną danego środowiska.
W przeciwnym przypadku dochodzi właśnie do takich absurdów, że jedna przeciętna gierka pośród setek innych rozwala komuś biznes. Ktoś powie, że wydawca miał obowiązek sprawdzenia czy gra jest wolna od praw. Umówmy się, gdyby wiedzieli, że ktoś będzie na tyle wyrafinowany aby szukać haraczu w sytuacji gdy ta gra stanowi jakiś promil całego przedsięwzięcia, to by ją olali, a tak naprawdę, to obecność tej gry pośród innych stanowi niejako darmową reklamę dla Cope-Com.
Obrońcom praw autorskich przypominam, że Amigi nie sprzedaje się od nastu lat a poszukiwanie wszystkich producentów gier, czy też właścicieli praw do danego tytułu było by na tyle karkołomnym czasem zadaniem, że rozwaliło by każdy tego rodzaju projekt.
Jakoś dalej mam wrażenie że ludzie z Cope-Com jakoś bardziej się napracowali nad grą niż firma na M nad składanką.
A ja mam wrażenie, że to typowe zachowanie cwaniaka który wyrzuca na śmietnik stary mebel, maszynę, radio, (amigę?), bo nie widzi w tym zysku, nie inwestuje w to itd, i ktoś podchodzi, chce to wziąć i wyrywa mu się fraza "panie to ja to wezmę bo można zarobić" i w tym momencie cwaniakowi zapala się żaróweczka i mówi "zaraz zaraz!" to ja chce za to stówę. Gościu się zgadza nawet w takiej sytuacji, ale zgadza się za szybko więc gościu mówi "zaraz, nie stówę tylko trzy stówy" itd. itd.
Ludzie z Cope-Com się napracowali, ale co mieli na tym zarobić już zarobili, bo Amigi już dawno nie ma. Firma M nad składanką się nie napracowała może, ale gra Cope-Com to jakiś mało istotny tytuł będący promilem całej inwestycji, a rzeczą nad którą napracowało się M jest wspomniany Joystick np. Gry są dodatkiem.
Wracamy do konkluzji, pazerność nie zna granic i dlatego czasami łatwiej doszukać się moralnej misji wśród piratów uważanych za złodziei co jest tematem o wiele szerszym niż stare gry komputerowe naturalnie.
Ostatnio jakiś pan wydawca muzyki był strasznie oburzony słowami Tomasza Majewskiego, że ten kupuje tylko płyty swoich ulubionych artystów a resztę ściąga z sieci. No jak on mógł przecież okradać pana artystę/wydawcę. Otóż wiadomo, że jeżeli ta muzyka jest w hierarchii Majewskiego na samym dole to i tak by jej nie kupił, a żeby nawet kupić tak marną muzykę choćby dla kolekcji musiał by widzieć stosowną cenę za tę płytę. Niestety polscy wydawcy jeszcze nie zrozumieli, że większe zyski materialne i artystyczne przynosi obniżenie ceny do realnej wartości i sprzedaż na ilość egzemplarzy a nie na wysokość ich ceny, więc wolą sprzedać mało, albo nic niż sprzedać w ogóle czy więcej za jakimkolwiek zyskiem. A przecież cenę powinien weryfikować popyt.
Ostatnia aktualizacja: 26.08.2012 14:44:33 przez Duracel