Oczywiście codziennie musiałem się prosić o przelew, a on obiecywał że jutro, że pojutrze, że nie ma czasu bo praca, bo coś tam, albo nie odbierał telefonu, nie odpisywał i tego typu podobne historie. Jak zaczynałem straszyć negatywem to zaczął się odzywać, uspokajać ale bez efektu. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że kolega chce aby sprawa została przedawniona albo że sobie odpuszczę. Przelew mi zrobił...po tym jak otrzymał negatywny komentarz na allegro, nie wytrzymałem bo ile można czekać i prosić? Oczywiście miał do mnie pretensje, że "przecież się umawialiśmy" itd. itp.
Właściwie nie wiem, czy chcę, ale czuję, że powinienem wyrazić swoją opinię jako drugiej strony, bo nie lubię jak ktoś urządza sobie po mnie jazdę bo "tak myśli" czy "dochodzi do wniosku", nie znając faktów, a bazując na domysłach.
Z różnych względów osobistych przelew się przedłużył, za co przepraszałem kupującego. Nie było "codziennych próśb", lecz dwa lub trzy przypomnienia, na które reagowałem, kiedy tylko mogłem. Nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo z czasem u mnie jest dość krucho z różnych względów. Sprawa skończyła się tak, że po ustaleniu terminu na kolejny dzień wieczór i wykonaniu tego przelewu zastałem na skrzynce negatywa, co bardzo mnie zdziwiło, gdyż umawialiśmy się inaczej - kupujący miał czekać na potwierdzenie do wieczora, ale nie wytrzymał. Co więcej, podczas pierwszej rozmowy telefonicznej, sam przyznał, że w sumie "trochę niepotrzebnie zareagował pisząc post na ppa od razu". Mamy tutaj więc do czynienia z osobą, która być może zbyt gwałtownie reaguje na pewnego typu sytuacje (oczywiście bez urazy, NeckUno1, ale wiesz jak było).
W życiu nie przeszło mi przez myśl, że cokolwiek się przedawni czy ktoś komuś odpuści, ale - ja może myślę nieco inaczej, niż ktoś chciałby, żebym myślał - ale to jego sprawa. W każdym razie nie chciałbym, żeby ktokolwiek nazwał mnie kombinatorem, bo ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że tak nie jest, a Ci, którzy mnie nie znają i tak myślą, cóż, mają do tego prawo.
Sprawa skończyła się tak jak skończyła i pozostaje mi
przeprosić, że "tak szybko" chciałem sprzedać tę (podkreślę jeszcze raz - sprawną) Amigę i wynikło z tego to, co wynikło. A brak cierpliwości kupującego to inna sprawa.
Serdecznie pozdrawiam.