"
Jak to kurde jest, że kiedyś człowiek oglądał ciekawe rzeczy w TV, a teraz same telenowele lecą"...
Ano, owszem. Jednak weź poprawkę na fakt, iż w owym mitycznym "kiedyś" nie było Internetu. Internet przejął i przejmuje w coraz większym stopniu, to wszystko, co ciekawe, niszowe, wartościowe. A telewizja... Cóż - nastawiona jest na zarabianie pieniędzy, więc stara się przyciągać jak najmniej wymagającego, masowego odbiorcę. Na produkcji typu - legendarna już - "Sonda" się kasy nie natłucze, za to na kolejnym idiotycznym "reality show" - owszem. Jako stary dziad pamiętam, jak kiedyś, całe lata temu wyglądała MTV. Było na czym oko i ucho zawiesić. A teraz... W trosce o swe szare komórki należy MTV i pokrewnej jej podstacje omijać duuuuuuuuużym łukiem. Pauperyzacja duchowa, intelektualna postępuje w tempie wręcz zatrważającym. To jest prawdziwy "koniec Świata" - nie chore bajdurzenie o "zagładzie 2012", ale masowe kretynienie społeczeństw Zachodu. W którejś (tytułu nie pomnę) powieści genialnego Kira Bułyczowa, telewizja wygląda tak - wiegachny, na całą ścianę ekran, na którym wyświetlane są migoczące, kolorowe plamy. A ludziska siedzą i się na to gapią szklanym wzrokiem, zahipnotyzowani. I - jak mniemam - się ta wizja spełni, niestety. I to niedługo.
Świat nie skończy się wielkim hukiem, ale cichym skowytem.
Jeśli chodzi o ciekawe programy - polecam zdecydowanie Viasat History i Planete. N VH jakiś czas temu oglądałem bardzo ciekawy dokument o historii gier video. W ogóle dużo tam dobrego.
Co do tematu wątku - no fajnie, bardzo fajnie i miło, że co i raz gdzieś się wspomina o Amidze, oddaje się jej sprawiedliwość - że to nie tylko maszynka do gier była, że potrafiła to i owo, że możliwości takie a takie... Ale - czy coś z tego niby wyniknie? Nie, zdecydowanie nie. To błyskawicznie niknie w natłoku medialnego szumu, dziś na stronie głównej jakiegoś portalu jest Amiga, jutro będą majtki (lub ich brak) Britnej Spirs, albo ciąża Soni Bohosiewicz, albo nowy samochód Kuby Wojewódzkiego.
To smutne - ale takie fakty, no... Podejmowanie prób walki z tym - zacne jest, szlachetne. Ale z gory skazane na niepowodzenie. Trzeba znaleźć swoją niszę, jaskinię, zaszyć się w niej i izolować - na tyle, na ile to możliwe, od tego całego zgiełku. Robić swoje, póki się da. Ja uciekłem w prowadzenie (od wielu, wielu lat) największego polskiego vortalu literackiego (gdzie co i raz staram się nawijać ludziom o Amidze, patrzą z tego powodu na mnie, jak na nieszkodliwego wariata, no ale kto tam podskoczy OberAdminowi rozdającemu konfitury)
Pozdrawiam serdecznie
Des