Witajcie.
Czytam forum od jakiegoś czasu, aż w końcu dzisiaj się zarejestrowałem. Wątek zakładam w hyde parku, bo technicznych dywagacji miał tu nie będę, ewentualnie luźne i mało.
Mam 35 lat i po głowie coraz częściej chodzi mi zakup Amigi, a żona puka się w czoło coraz mocniej. Jako ośmiolatek dostałem od rodziców C64. Ugrałem się na tym sprzęcie na potęgę, do zestawu doszła z czasem stacja dysków i myszka trumienka. Po dwóch, trzech latach, coś tam zacząłem w Basicu kombinować, choć bardziej to było przepisywanie i modyfikowanie gotowców niż pisanie od zera. W klasie mieliśmy kilka C64, kilka Atari (wojny były :P W końcu Atarowca wal z gumowca! :)), jakieś Pegazusy i była jedna, jedyna ona.... A500 kolegi z rozszerzeniem do 1MB. Cóż to był za sprzęt. Odwiedzając go, przechodziliśmy do innego świata, przesuwaliśmy się o epokę do przodu. Sprzęt był dla nas wręcz mistyczny. Za kieszonkowe kupowałem Top Secret albo C&A, grałem na C64 i... marzyłem o Amidze. Potem nadeszła 8 klasa, dostałem PC-ta i jakoś te marzenia przeminęły. W dorosłym życiu już zarabiając na siebie, podgoniłem sobie zaległości z konsolami PS One, PS2, potem na bieżąco PS3, PS4, Xbox One, znów PS4. W międzyczasie gdzieś w tych grach się zagubiłem i nie sprawiają mi one dzisiaj tyle radości. Zbyt dużo realizmu, zbyt dużo symulacji, zbyt dużo kombinowania, tylko jakoś coraz mniej fun'u z gry. A stare gry, to stare gry. Do dzisiaj mam pudełka na PC-ta z pierwszymi Settlersami, Populous, Powermonger, Cannon Fodder i gram na DOSBoxie. Na Amidze jest jeszcze moje ulubione North & South, więc pewnie zatopiłbym się w grach jak szaleniec. Emulator to nie to samo. Próbowałem WinUAE, podobnie jak emu na C64 - ori sprzęt to ori sprzęt. Jednak ciągnie mnie do tej Amigi od jakiegoś czasu. Albo to kryzys wieku średniego, albo ukryta podświadoma chęć spełnienia marzeń z dzieciństwa. Doszło do tego, że umówiłem się na wyjazd pod Kraków (240 km w jedną stronę), by oddać swoje PS4 za A600 z 2 joystickami, okablowaniem i kilkoma grami. Czy to jest normalne?

Czy może zamiast po Amigę powinienem udać się do psychologa?

W zasadzie zamiast zastanawiać się nad sensownością zakupu Amigi, zastanawiam się czy A600 to dobry wybór, czy lepiej A500, które ubóstwiałem jako młodzieniec. Do tego dochodzi aspekt rewelacyjnie żyjącej społeczności Amigowców, czego przykładem jest PPA. Uwielbiałem też demoscenę na początku przygody z PC-tem, a ta w przypadku Amigi żyje, jakby te komputery były produkowane cały czas. Chciałbym też po zakupie pozostawić sprzęt w oryginale, choć pewnie mody wciągają, więc wciągną i mnie.
Jakieś rady co do samego sprzętu? A może głos rozsądku szanownych forumowiczów?

W końcu wywalam 950 zł za stary sprzęt, a w zasadzie za chwilę nostalgii :)