Był chłodny, listopadowy poranek. Oddziały VII Armii Konnej generała MOS-a zajęły zalesione wzgórza wokół Krakowa, gdzie ufortyfikowane pozycje obsadzone przez... nie, nie to
nie ta bajka... Był całkiem gorący, majowy poranek, konkretnie 28 maja 2005 roku. Mimo zupełnie niesprzyjających okoliczności (zapowiedziana wizyta hydraulików, spiłowane dwa dni temu jedynki celem nałożenia koron i przemiły udar słoneczny dzień wcześniej) postanowiłem jednak udać się na zapowiedzianą Amimajówkę. W końcu byłem jednym z organizatorów... Po zapakowaniu sprzętu do bagażnika (jak ten Pegasos i ekspres do kawy mogą zajmować aż tyle miejsca?) dojechałem do IFR PAN, gdzie ujrzałem już krążącego nerwowo Rafała, najwyraźniej usiłującego znaleźć alternatywne wejście do budynku. Po krótkiej perswazji, portier z sąsiedztwa wydał nam klucze do budynku, wnieśliśmy sprzęt i zabraliśmy się za rozkładanie kabelków. Odpaliliśmy wszystko i została nam
nawet chwila czasu na zastanowienie się, czy aby nie będziemy jedynymi uczestnikami Amimajówki. Jednak o godzinie 10:15 nasze dywagacje zostały przerwane pojawieniem się pierwszych gości. W ciągu kolejnej godziny sala powoli wypełniała się, coraz bardziej
Pegazowiała (gdyż do naszych dwóch dołączyło wkrótce całkiem pokaźne stadko, było to jednak w pełni przewidywalne)... nagle stała się rzecz niezwykła - na sali pojawiła się ekipa z pięknymi plakietkami eXec dumnie przypiętymi do piersi. Na ekipę
tę składali się Szaman, ZaP i Amig_OS, przywieźli też ze sobą najnowszą wunderwaffe ekipy: MicroA1.
Po ochłonięciu z pierwszego wrażenia i dojściu do wniosku, że chyba nikt już nowy się nie pojawi, nastąpiła część główna imprezy, czyli Wielka Improwizacja. Na początek rzutnik dostał się w ręce Szamana i nastąpiła chyba dwugodzina demonstracja
MicroA1 i ktorejś prerelease AmigaOS 4.0. Zobaczyliśmy sam system, ustawienia, demonstrację "jak z OS4 zrobić OS3.1", kilka gier i sporo emulatorów na koniec. Maag^da nie przepuścił nawet okazji i pogłaskał Szamanową Amigę twierdząc, że jest aksamitna w dotyku... (
MiniQ otrzymał również od stony'ego słynne piwo (czy za AmiGG? - nie wiem), z którego to egzemplarzem w dłoni można go było podziwiać na zdjęciach. Z innych ciekawostek, mieliśmy przywiezioną przez stony'ego kamerkę internetową, z której obraz był wrzucany do sieci za pośrednictwem Pegasosa. Kamerce wkrótce przytrafił się przykry wypadek w postaci odłamania nóżki statywu, jednak szybko znalazł się statyw zastępczy w postaci puszki po Harnasiu. Polak potrafi... Harnaś ogólnie nie był złym pomysłem (nie dla wszystkich, ja przyjechałem samochodem) - w sali było bowiem dość gorąco, tylko trzy kawy znalazły chętnych, za to wodę wypito prawie całą.
Na koniec, około godziny 18, rozdzwoniły się komórki, to żony pytały "dlaczego tak długo?". Imprezę czas było kończyć. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie, sprzątanie sali, zamykanie budynku... koniec. Wracam do domu - "do jasnej cholery" - hydraulicy jednak uznali, że wolą długi weekend. Jednak Amimajówka była super.... Może coś podobnego zorganizować na jesieni?
Na koniec - podziękowania dla wszystkich, którzy pomogli w zorganizowaniu imprezy (szczególnie Marian Guc - Maag^da, Rafał Zabdyr - Rafael), dla przybyłych gości, a także dla mojego szefa (prof. Franciszek Dubert), który nieodpłatnie użyczył sali. Pragnę też przypomnieć o kolegach OS4-owcach, którzy mogli czuć że jadą do jaskini lwa, ale nie było chyba tak źle, pokaz wypadł całkiem nieźle.
Dla potomności swoje wrażenia spisał Piotr (wali7) Waligórski.
Zdjęcia wykonał Stony.