[#121] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #120

Wszystko pieknie, ale jest jedno ale...
Pisalismy o kims na utrzymaniu rodzicow, czyli byl to zapewne student, ew uczen, wiec praca dorywcza w tym wypadku jest jak najbardziej na miejscu. Po wtore znam rowniez wiele osob z wyksztalceniem srednim zawodowym, ktore znalazly prace bez problemu. Co do administracji panstwowej o ktorej piszesz, to wyksztalcenie srednie jest to troszke za malo. Fakt sa zatrudniane osoby z takim wlasnie wyksztalceniem, ale to dzieki wlasnie koneksjom itp. Co do referenta itd to obecnie wlasnie trzeba miec wyzsze wyksztalcenie a do kolejnych awansow panstwowe certyfikaty z jezykow obcych - taka jest droga oficjalna, o nieoficjalnej wspomnac nie bede, bo obecnie rzadzaca partia popsula reforme w administracji publicznej. Co do kiepskiego rynku pracy - to sie zgadza - puki co niestety nie jest on u nas jeszcze zbyt cywilizowany i glownie pracodawcy staraja sie rzeczywiscie to wykorzystywac. No ale przeciez nie mozna siedziec z zalozonymi rekami i czekac na lepsze czasy. A znam takich co majac wyksztalcenie zawodowe zaledwie, gdy znajda nawet nienajgorsza prace, pare dni po zatrudnieniu sie ida na kilkumiesieczne chorobowe. Zrozumialbym, gdyby to zdazylo sie raz - ktos rzeczywiscie sie rozchorowal, ale zaczynajac kolejna prace - majac kolejna szanse, sytuacja sie powtarza.... wiec - zaraz zaraz o co tu chodzi? Nie mowie, ze wszyscy bezrobotni sa tacy. Niektorym rzeczywiscie trzeba pomoc, ale nie mozna tez generalizowac, ze wszyscy bezrobotni sa biedni i wogole... Gro z nich jest bezrobotnymi na wlasne zyczenie.

[#122] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@Kaczus, post #121

Kaczus napisał(a):

> Wszystko pieknie, ale jest jedno ale...
> Pisalismy o kims na utrzymaniu rodzicow, czyli byl to zapewne
> student, ew uczen, wiec praca dorywcza w tym wypadku jest jak

Jest więcej niż jedno ale...
"Pisaliśmy" zupełnie coś innego, że w Polsce nie ma bezrobocia, a Polacy to lenie i nieroby.

> najbardziej na miejscu. Po wtore znam rowniez wiele osob z
> wyksztalceniem srednim zawodowym, ktore znalazly prace bez
> problemu. Co do administracji panstwowej o ktorej piszesz, to

Ja znam za to wiele wiele osób, które ostatnimi czasy (4 lata) straciły pracę i jej nie znalazły, bo takie właśnie zmiany na rynku pracy nastąpiły. Te zmiany nie są poddawane w wątpliwość nawet w oficjalnych dokumentach.

> wyksztalcenie srednie jest to troszke za malo. Fakt sa

Troszkę za mało by żyć.. No trudno, to ja idę umrzeć..

> zatrudniane osoby z takim wlasnie wyksztalceniem, ale to dzieki
> wlasnie koneksjom itp. Co do referenta itd to obecnie wlasnie
> trzeba miec wyzsze wyksztalcenie a do kolejnych awansow
> panstwowe certyfikaty z jezykow obcych - taka jest droga
> oficjalna, o nieoficjalnej wspomnac nie bede, bo obecnie
> rzadzaca partia popsula reforme w administracji publicznej. Co

Obecnie rzadząca to klasa właśnie klasa biurokratów, a partie zmieniające się u władzy przez ostanie 15 lat to jedni przyjaciele z okrągłego stołu - sami najlepsi fachowcy, zresztą właśnie montują nową partię gdzie znajdą wspólną nową-starą drogę, Wałęsiaki z Balcerowiczami Hausnerami Belkami i Frasyniukami. Totalny mishmash, nie? Nieeee to tylko okrogłostołowy układzik.
Naiwni ludzie dobrej woli zagłosują na kolejne kolorowe plakaty, baloniki i uśmiechnięte ryje (te same co zwykle pod innym szyldem)...

> do kiepskiego rynku pracy - to sie zgadza - puki co niestety

Ups... a żeby walnąć takiego byka to ile lat trzeba się uczyć i jakie studia skończyć Mister Kaczuś? Może jakies certyfikaty, albo coś inszego... Dzieci w drugiej klasie podstawówki obowiązane są nauczyć się: Chór, córka, czółno, dopóki, góra, jaskółka, Józef... itp - muszą to wbić na blachę, więc może miast prawić mi że moje wykształcenie to śmiech na sali, nieco podszlifowałbyś swoje, przynajmniej na poziomie II klasy szkoły podstawowej...

> nie jest on u nas jeszcze zbyt cywilizowany i glownie
> pracodawcy staraja sie rzeczywiscie to wykorzystywac. No ale
> przeciez nie mozna siedziec z zalozonymi rekami i czekac na
> lepsze czasy. A znam takich co majac wyksztalcenie zawodowe
> zaledwie, gdy znajda nawet nienajgorsza prace, pare dni po
> zatrudnieniu sie ida na kilkumiesieczne chorobowe.

Ale łobuzerka, co? Ciekawa rzecz że parę dni po zatrudnieniu mają oni przywilej bycia na garnuszku w ZUS, bo w oresie próbnym "wylata się" z pracy jak tylko... Eeee nie, nie będę tego komentował, wymyśl barwnieszą i bardziej realną hstoryjkę, proszę...

> Zrozumialbym, gdyby to zdazylo sie raz - ktos rzeczywiscie sie
> rozchorowal, ale zaczynajac kolejna prace - majac kolejna
> szanse, sytuacja sie powtarza.... wiec - zaraz zaraz o co tu
> chodzi? Nie mowie, ze wszyscy bezrobotni sa tacy. Niektorym
> rzeczywiscie trzeba pomoc, ale nie mozna tez generalizowac, ze
> wszyscy bezrobotni sa biedni i wogole... Gro z nich jest
> bezrobotnymi na wlasne zyczenie.


Aj waj i co to będzie? Kaczuś na ministra, albo prezydenta i wtedy wszyscy będą mieli pracę...Co ja pied* przeca już mają, tylko nie chca jej podjąć..Brawo gościu pokazałeś klase, nie ma co..


[#123] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #122

Przepraszam, ale chyba zle zrozumiales...
1) Nikt nie pisze, ze Polacy to nieroby i lenie itd, tylko, ze w wielu
przypadkach brak pracy zawiniony jest przez bezrobotnego. Nie zawsze,
ale tak sie zdarza i to czesto. Na pocieszenie mozna powiedziec, ze w
innych krajach lepiej nie jest, jest jedynie roznica w ilosci
bezrobotnych, ale lenie i nieroby sa wszedzie.
2) Nie chcialem Cie atakowac, tylko pokazac, iz zmienilo sie troszke w
administracji przez ten czas jesli chodzi o zatrudnienie. Oczywiscie,
mozna znalezc tam prace bez wyzszego wyksztalcenia, ale kariery sie
nie zrobi. Choc moze co innego rozumiesz jako kariera, tego nie wiem,
ale dla mnie kariera w administracji publicznej to moim zdaniem
zaczyna sie po mianowaniu, a urzednik mianowany obecnie musi miec
wyzsze wyksztalcenie i certyfikat z jezyka obcego.
3) Jesli chodzi o historyjke, jest ona autentyczna. Znam osobiscie
osobe tak robiaca, tlumaczy sie tym, ze praca mu sie nie podobala...
Moze bym to zrozumial, gdyby zle tam mial placone, ale naprawdę udalo
mu sie znalezc dobrzeplatne prace, niektorzy zazdrosciliby mu takich
prac.
4) nie wiem co to znaczy (i w jakim jezyku jest) 'Aj waj' ale po
prostu mowie to, ze nic nie robiac tylko czekajac na zmiany ciezko
jest cos zdzialac, a i same zmiany wtedy sa mniej pewne...

[#124] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@Kaczus, post #123

Kaczus napisał(a):

> Przepraszam, ale chyba zle zrozumiales...
> 1) Nikt nie pisze, ze Polacy to nieroby i lenie itd, tylko, ze
> w wielu
> przypadkach brak pracy zawiniony jest przez bezrobotnego. Nie
> zawsze,
> ale tak sie zdarza i to czesto. Na pocieszenie mozna
> powiedziec, ze w
> innych krajach lepiej nie jest, jest jedynie roznica w ilosci
> bezrobotnych, ale lenie i nieroby sa wszedzie.


Bla bla bla bla bla "Nie napsałem tego co napisaem, napisałem co innego niż napisałem" Taki jest mniej więcej sens, a raczej bezsens tego co piszesz... Poczytaj ten konktretny wątek od początku. Chyba wszystko co było do napisania zostało już napisane.

> 2) Nie chcialem Cie atakowac, tylko pokazac, iz zmienilo sie
> troszke w
> administracji przez ten czas jesli chodzi o zatrudnienie.
> Oczywiscie,
> mozna znalezc tam prace bez wyzszego wyksztalcenia, ale kariery
> sie
> nie zrobi. Choc moze co innego rozumiesz jako kariera, tego nie
> wiem,
> ale dla mnie kariera w administracji publicznej to moim zdaniem
> zaczyna sie po mianowaniu, a urzednik mianowany obecnie musi
> miec
> wyzsze wyksztalcenie i certyfikat z jezyka obcego.

Widzisz, nie musisz mnie wyprowadzać z błogiej nieświadomości, ponieważ ja doświadczam na własnej skórze na czym polegają zmiany.
Co do niechcenia atakowania, już mnie zaatakowałeś przy czym skompromitowałeś się. Ja się pytałem jakie to cetryfikaty i wykształcenie posiadasz jako autor słowa "puki" bo to mnie naprawdę co raz bardziej intryguje.

> 3) Jesli chodzi o historyjke, jest ona autentyczna. Znam
> osobiscie
> osobe tak robiaca, tlumaczy sie tym, ze praca mu sie nie
> podobala...
> Moze bym to zrozumial, gdyby zle tam mial placone, ale na
> prawde udalo
> mu sie znalezc dobrzeplatne prace, niektorzy zazdrosciliby mu
> takich
> prac.

Ja znam więcej autentycznych historyjek, ale przez szacunek dla czytających te forum nie będe tu ich przytaczał. Jeszcze się taki nie urodził który by poszedł na chorobowe "po kilku dniach pracy" i dostał jakiekolwiek pieniądze.
Żyjemy obaj w Polsce, tylko okazuje się że Ty żyjesz w jakiejś innej -wirtualnej Polsce, gdzie każdy chętny znajduje pracę, ogólnie nie jest źle, a nawet można by rzec że jest całkiem dobrze. Nie chcę Cie też wyprowadzać z tego błogostanu, tkwij sobie w nim i niech Ci ziemia lekką będzie.

> 4) nie wiem co to znaczy (i w jakim jezyku jest) 'Aj waj' ale
> po
> prostu mowie to, ze nic nie robiac tylko czekajac na zmiany
> ciezko
> jest cos zdzialac, a i same zmiany wtedy sa mniej pewne...


Wiesz co, wstydziłbyś się tak mówić jako Łodzianin, nie wiesz co znaczy "aj waj" i w jakim to języku. Okiej. Kaczuś, chowaj się za swoje certyfikaty, gdyż z Tobą jako osobą cytującą na żywo Gaaazetę Koszerną skończyłem polemizować na tematy społeczno-polityczne. To poprostu strata czasu. Historie jakie opowiadzasz to rodzaj Science Fiction z przewagą Fiction...
A'propos, dla takich zuchów jak Ty jest praca w Agora S.A. Nie trzeba mieć wykształcenia i cetryfikatów (viede Mikołaj Lizut), trzeba być tylko dyspozycyjnym prężnym młodym zadowolonym z życia człowiekiem, nadasz się, zarobki podobno przednie... Tam takie naginanie rzeczywistoci do poprawności politycznej jest wysoko honorowane.
[#125] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #124

STOP.
[#126] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@Kaczus, post #102

Nie wiem czy ciebie będzie na to stać :) to było coś ponad 100zł. Minęło już spokojnie pięć lat. Dolicz sobie odsetki i otrzymasz wynik. Mi już to wisi, bo już jestem na swoim, ale samo chociaż przepraszam w liście by się przydało. W końcu starczyło by na kartke i znaczek.
[#127] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #124

Wiesz co? Bzdury piszesz.
Kiedyś było takie powiedzenie "nie chciało się do szkoły nosić teczki, trzeba nosić dziś woreczki". Czy ja odpowiadam za to że ktoś się gorzej uczył ode mnie? Czy ja powinienem dostawać gorsze stopnie aby było Ci lepiej?
Uważasz że wszyscy powinni mieć po równo? A dlaczego?
Jest trochę inaczej - Polska nie jest krajem mlekiem i miodem płynacym. Z pustego i Salomon nie naleje. U nas nie będzie opieki zdrowotnej i społecznej jak w Skandynawii, nakładów na naukę jak w USA, czy zarobków jak w Danii - po prostu jesteśmy biednym krajem. Fakt że istnieją u nas rozmaici Kulczykowie, dowodzi tylko tej tezy - duża dysproporcja dochodów świadczy o kiepskim rozwoju gospodarczym kraju (spójrz na Ukrainę, czy do Afganistanu). Po prostu trzeba pracować, a nie biadolić, że układ zły, że kręgi polityczne złe, ... 50 lat w "sprawiedliwym" ustroju gospodarczym jeszcze długo będą się za nami ciągnęły. Jak Ci się to nie podoba - głosuj na partię która Ci odpowiada, nie odpowiada Ci żadna - załóż własną - po to masz demokrację.
Owszem, nie jest sprawiedliwie - jako doktorant, po 8 latach podstawówki, 4 liceum, 5 studiów i 4 studiów doktoranckich nie zarabiam nawet połowy średniej krajowej. W Danii, gdzie byłem na stypendium, dostawałem 10x tyle co w Polsce (to i tak niedużo na ich warunki) - ale jeżeli będę biadolił i narzekał, to nic nie zmienię.
[#128] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@Dziadziomiecio, post #109



Sprawa przykra. A powiedz, czy na przestrzeni tych pęciu lat próbowałeś jakoś sprawę wyjaśnić, czy interweniowałeś?

Bo jeśli nie, no to naprawdę nie powinno się odgrzewać takich pasztetów. Tzn nie można mieć pretensji że ktoś kto stracił pieniądze w taki sposób jest rozgoryczony tym faktem itp.
Tylko że jest kilka aspektów, jeden to ten że na rynku wydawniczym takie historie zdarzają się. Generalnie nie powinno być tak, że jednemu wydawnictwo zwraca całą kwotę, a innemu wcale. Już raczej powinni wszyscy dostać pewną część kwoty, jeśli nie może to być całość. A już na pewno Ci co wpłacili powinni otrzymać jakiś list z przeprosinami itp.
Z drugiej jednak strony, dziś jest jednak troszkę za późno żeby rozrapywać stare rany. Chciaż jeszcze z innej strony nikt nie powinien zamykać Ci z tego powodu ust.

Tak się kończą niestety hece, gdzie nad rozsądkiem biorą górę uczucia. MA ukazywał się zbyt długo czego dowodem jest ta historia.
Pragnę jednak zwrócić uwagę że podjąłeś świadomie pewne ryzyko finansowe, zamawiając prenumeratę pisma które już wcześniej borykało się z poważnymi problemami finansowymi. Nie to żebym miał być cyniczny, ale to zdarzenie powninno być lekcją dla ludzi a traktującą o pewnych zjawiskach rynkowych i ryzyku lokowania pieniędzy - bardzo tania ta lekcja.
Eh, niezbyt to przyjemna kwestia.

:S
[#129] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@wali7, post #127



Jeszcze mniej zmienisz udając jak kol K. że jest nieźle, a nawet dobrze, że propaganda sukcesu robiona w mediach odzwierciedla stan faktyczny, to o to chodziło.

Dołaczanie się osób prywatnych do tej propagandy jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Przeważnie okazuje się że nie są to osoby prywatne za jakie się uważają, a wspótwórcy tego zabójczego dla ludzi systemu. Tylko o to mi chodziło.
[#130] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #124

1) Przeczytaj sobie jeszcze raz watek i ochlon chlopie, bo naprawdęś
się rozgorączkował...
2) Nie muszę się swoimi certyfikatami chwalić, jak byś był dociekliwy
łatwo byś to znalazł.
3) Sorry, ale ja Ciebie naprawdę nie chcę atakować, nie taki jest mój
zamiar - zresztą przeczytaj raz jeszcze caly watek...

[#131] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #128

Interweniowałem, ale za każdym razem mi mówiono, że mam czekać bo już ja miesiąc wyjdzie następny numer MACD. Dostałem nawet nowe numery telefonów go redakcji MA. A po jakimś czasie grobowa cisza. Już z nikim nie mogłem się skontaktować. Podobne problemy mieli moi znajomi ze studiów. Obecnie kontakt mi się z nimi urwał (ludzie rozjechali się po świecie) i nie wiem jak oni dochodzili informacji o swoich pieniążkach. Mi już sama kasa obecnie wisi. Wiem że jej nie odzyskam. Ale tu chodzi o coś innego. Już to kiedyś pisałem na liście AmigaMA : grzeczność nakazuje poinformować chociaż prenumerata, że jego kasa przepadła i niech się nie łudzi ma MACD nr16.
[#132] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #129

Krytykować zawsze łatwo. Problem w tym, że za bardzo nie ma alternatywy. Poprzedni system był do chrzanu - to co jest dziś, jest właśnie konsekwencją przeszłości. Zepsuć dużo łatwiej niż naprawić. Możliwy jest tylko powolny wzrost w górę (o innych alternatywach wolę nie wspominać), szybko nic nie osiągniemy. Lepsza propaganda sukcesu niż chore czarnowidzctwo, bo to ostatnie lubi przyjmować charakter samospełniających się przepowiedni. Znasz lepszą elternatywę?
Nie wiem ile masz lat (20 czy 50? skąd mam wiedzieć...), ja mam 31 i pamiętam schyłkowe lata PRL - to był chory świat, rozpadające się domy, ulice, brud, i kartki żywnościowe. Teraz jest dużo lepiej - widzę to.
Wtedy średnia pensja przeliczona po czarnorynkowym kursie dolara (bo w NBP walutę mogłeś tylko sprzedać) to było 30 dolarów. Więc dzisiejsze rozmowy internetowe nie byłyby możliwe w tamtych realiach - moglibyśmy sobie co najwyżej kupić kalulator Bolek (wystany dwa dni w kolejce).
Znajoma ojca z Ukrainy nie mogła się nadziwić:
"co wam się w Polsce nie podoba - płace macie, pracę też znajdziecie, Policja działa, eh - pomieszkalibyście na Ukrainie"
tyle tytułem zakończenia...
[#133] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@baderman, post #103

Jeśli nie wykupiłeś prenumeraty, to nie masz ostatnich MACD (Magazyn Amiga tylko na CD). Czyli nie kupowałeś ich do końca jak ja. A zacząłem od "zerowego".
[#134] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #105

Ja to wszystko rozumiem. Tylko dlaczego nie powiedzieli tego od razu. Nawet razem z płytka MACD nr15, tylko zbywali do końca, dawali nadzieję, a to akcja ratunkowa MA (liczyły się właśnie prenumeraty). Wystarczyło na koniec wszystkim prenumeratorom podzękować. A tak o "śmierci" MA dowiedziałem się od "trzeciej" osoby chyba w połowie 2001r.
[#135] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@baderman, post #118

baderman napisał(a):


> chwycili by się do tokarki/wiertarki, i mogli to robić. Nie ma
> chęci i wykształcenia, a płaca jest wysoka jak na stanowisko
> fizyczne, bo na opolszczyźnie za pracę fizyczną dostawać między
> 1500-1800 zł to dużo, więc, od tego momentu bezrobocie dla mnie
> to bez-chęcie, albo bez-talencie. Reszta, to naprawdę
> przypadki, które niewątpliwie są, ale większość bezrobotnych...


Popatrz jaki los bywa okrutny, mam także papier "operator obrabiarek skrawających" a u mnie takiej roboty nie uświadczysz, że o pieniądzach nie wspomnę. Są zakłady PZO, PZL, ale ostatnio przyjmowały do pracy kilka lat temu, i to za 700zł, wiem bo sam sprawdzałem (w 1996r). Dużo ludzi z tej branży jest na bezrobociu po tym jak wykończyli FSO.. Smutne to historie.. :(
[#136] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@baderman, post #110

Zgoda, ale mi niesmak zostanie. Człowiek honoru się tak nie zachowuje.
[#137] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@wali7, post #106

Daj spokój, to nie o to chodzi. To że te sto czy więcej złotych przepadło już mi wisi. Mi chodzi o coś innego o czym pisałem wyżej. Ciekawe jest to, że na całym PPA chyba tylko ja wpłaciłem na prenumeratę. Może dlatego MA padło. Wstydźcie się :)
[#138] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@wali7, post #132



Widzisz, powiem krótko, nie można tolerować sytuacji takiej w której w kraju jest 20% bezrobocia i 50% ludzi bez pracy w wieku produkcyjnym, właśnie dlatego, że grozi to wybuchem rewolucji komunistycznej (przy odrobinie szczęścia innej niż komunistyczna, ale to też ryzyko).
Poprostu ludzie którzy prowadzą nas po tej równi pochyłej, powtarzając że wszystko jest na dobrej drodze i o to właśnie chodzi. Że oto przyspieszmy w postępie itp, a jednocześnie pogłębiają się obszary, już nie biedy, ale nędzy. Takie sytuacje w linii prostej prowadzą do wojny.
Co do demokracji, no cóż, jaka to demokracja każdy widzi. W demokracji nie jest możliwe to, co u nas jest możliwe, a wiec..
[#139] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@htn, post #119

> to po jakiego &(*&^%* ją inwestowaliście w MA?!?!

Ja wtedy nie inwestowałem w MA papierowy, tylko w MA na CD, który dobrze się rozwijał i zapowiadał. A to już nie te koszty co magazyn papierowy. Widać nie byłeś z Magazynem Amiga do końca.
[#140] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@kmilota, post #133




Zerowy był wkładką do Enter'a.
[#141] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #140

Dlatego kupiłem ten numer Entera :) Wcześniej czytałem niemiecki Magazyn Amiga.
[#142] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #138

no tak, ale nadal nie podałeś alternatywy. stwierdzenie że jest źle nic nie wyjaśnia, jeśli potrafisz podać sposobów wyjścia z obecnej sytuacji, to narzekanie dla samego narzekania wydaje się niepotrzebne
[#143] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@wali7, post #142



Podpowiem Ci tak:

Napisz że wybaczasz i puszczas od teraz w zapomnienie ten fakt, a być może dowiesz się o okolicznościach które się złożyły na taki a nie inny scenariusz.

Można się domyślać różnych przyczyn, ale jak to w życiu, może zadecydował jakiś przypadek losowy?

[#144] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #143

to nie jest kwestia związków przyczynowo-skutkowych (tu optowałbym za stoicyzmem), raczej filozofii życia, stosunku do rzeczywistości i samego siebie. albo zakładasz że jesteś biedną jednostką miotaną przez różne deterministyczno-stochastyczne ciemne siły (siedmiu mędrców w Tybecie), albo sam kreujesz przynajmniej część rzeczywistości. najwięcej pretensji zawsze najlepiej mieć do siebie, a ulepszanie świata zacząć także od siebie.
[#145] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@wali7, post #144


Ale kto powiedział że ograniczam swe narzekania do swojej osoby? Ja mam na myśli 54% narodu!
[#146] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #145

skąd tak dokładne dane?
[#147] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@wali7, post #146


wali7 napisał(a):

> skąd tak dokładne dane?


GUS
[#148] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #147

czy te 54 % to zawartość tłuszczu w serze Camembert?
[#149] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@kmilota, post #137

Ja prenumerowalem wg zalecen po 2 i na #15 numerze skonczyla mi sie
prenumerata (chyba - kto by pamietal, czy mialem do #16 czy do #15
numeru dzis - po tylu latach).

[#150] Re: Co sie stal/o z Markiem P.?

@serwisant, post #120

Kompletną bzdurą jest twierdzenie że wśród młodych osób (także świeżo upieczonych absolwentów, ale nie tylko) jest niższy odsetek bezrobotnych. Jest dokładnie na odwrót. Pisanie że bezrobocie dot. głównie osób po 40tce to prawda obiektywna z przed ok 5-8 lat. Mamy obecnie wyż demograficzny pododujący że choć pracodawcy chętnie zatrudniają osoby z tego przedziału wiekowego, to ich liczba powoduje szereg niekorzystnych zjawisk na rynku pracy.

dziwne, wszyscy moi znajomi którzy niedawno skończyli moją politechnikę (śląską) na moim kierunku (automatyka) poza jednym, którego rozłożyła kobieta, znaleźli pracę, o dziwo, w zawodzie, o dziwo, za przyzwoite pieniądze, o dziwo, nie narzekają, toż paskudna propaganda, ludziom mózgi wyprała! (poznajesz styl?tak, to nie mój, nie gazety koszernej, nie aj wajów, lecz Twój)

Zjawiskiem ujawniającym się na skutek takich okoliczności jest zaniżanie do granic możliwości płac, a także obarczanie pracowników olbrzymią liczbą obowiązków. Pracownik taki szybko się "wypala", bo pracuje ponad siły za niegodziwe pieniądze, ale to nie stanowi dla pracodawców problemu gdyż na jego miejsce jest zawsze 100 innnych chętnych. Taki sposób wykorzystywania siły roboczej nazywa się "rotacją". I najłatwiej z w/w przyczyn pracę znaleźć w takich własnie firmach.

Jak pisałem wczesniej, nikt z nich nie narzeka, prace są naprawde przyzwoite, i co lepsze, rosną, wraz ze stażem, np. kolega poszedł 9 miesięcy temu do kopalni, i po 3 miechach miał pierwszą podwyżkę, owszem to jest motywacja do bardziej wytężonej pracy, ale nie narzekał, ba jest mu tam jak u Bozi za piecem. Może to zły przykład, bo "państwowy", więc podobnie ma kumpel, automatyk w cukrowni, należącej do niemieckiego holdingu, płacą za każde nadgodziny, duuuże pieniążki. Ale... ja wiem, to wina tych "japiszonów" co to mieli furę pieniędzy na studia.... cóż, Ten kolega z cukrowni pochodził z nienajbogatszej, mieszkającej pod Nysą rodziny, 3 dzieci, 2 po studiach, 3 kończy. Jak szedł na studia miał tylko jedno - talent - wszystko na temat.

Ktoś w inny tym wątku pisze mniej więcej tak: "Znam młodych którzy pracy średnio szukali pół roku, oczywiście z wyżyszym wykształceniem i z Krakowa", no tak bo oczywiście ci z słabszym niż oczywiście wyższe, to oczywiście nie zasługują wogóle by o nich wspominać przy okazji rozmowy o zatrudnieniu. Wiadomo liczy się wiedza. Reszta jest jak powietrze. Nie mieli kasy na studiowanie więc niech sobie robią teraz co chcą, tyko niech przypadkiem nie wyściubiają nosa i nie wygadują że pracy nie ma.

nie mieli kasy? są stypendia. nie mieli chęci? nie ułożyło się życie. Jedni mieli pecha, i współczuję im, szczerze, inni mieli inne plany, nie mieli chęci, etc, Ci teraz mają co chcieli, im niekoniecznie współczuję. A co do Twojego oburzenia, to chciałem zaznaczyć, że nikt CI nie wypominał Twojego niższego wykształcenia, więc nie wiem dlaczego się tak unosiłeś, Twoja wola...

No cóż. Młode studenciaki którymi w większości jesteście, albo świeżo upieczeni absolwenci politechniki macie właśnie takie a nie inne pojęcie o bożym świecie, za sprawą pewnych tricków które wpajane Wam są do głów. Domyślam się że mając np papier z polibudy o pracę jest 100x łatwiej niż np mając średnie zawodowe, o to się spierać nie będę.
Sęk w tym że nie każdy ma, czy będzie miał takie kwalifikacje. Bo nie każdemu jest dane być mądrym, pięknym czy inteligentym, nie każdemu jest dane mieć tzw dobry start w życiu gwarantowany pieniędzmi rodziców którzy postanowili Was kształcić. Zapominanie o reszcie świata to taki "japiszoński" zwyczaj zadowolonych z siebie ludzi tzw. ludzi sukcesu. Cóż, gratuluję Wam dobrego samopoczucia, jednak uprzedzam przed takim postrzeganiem świata. To karygodnie zaniedbanie niegodne ludzi światłych i inteligentnych jakimi jesteście.


Na ten temat częściowo wypowiedziałem się wyżej, dodam tylko że jestem młody, mam 23 lata, i lubie robić to co robię, i chcę z tego żyć, czy to złe? Co do wpajania, i jakiejś żydo-komunistycznej (jak to ujmujesz) propagandy, to w wypadku mojej uczelni, chyba jednak pomyłka ;). Co do zaniedbania to powtórzę, to co pisałem wcześniej: Ci którzy mieli pecha, przydarzyło się nieszczęście, fakt - tym współczuję, i rozumiem, że nie mieli równej szansy, natomiast trudno szukać usprawiedliwienia dla tych, którym się nie chciało. A przykładów takich, u mnie na podwórku, jest nie mało. Opolszczyzna to kopalnia leni, nierzadko bardzo zdolnych, ale od małego nastawionych, "jada do rajchu, zarobia kasa, przywioza se golfa", ja też mogłem jechać, ale nigdy z tego nie skorzystałem, w przeciwieństwie do wielu, taki stan rzeczy, też mnie utwierdza w tym co mówię, większość bezrobotnych to lenie.

Pozatym jest jeszcze szereg czynników. Np to że jeśli jesteś młody w wieku 18-25 lat to pracodawca owszem chętnie przyjmie Cię do pracy z różnych przyczyn. Głównie dlatego że młoda osoba da się wykorzystać w pracy w stopniu wyzszym niż taka która ma doświadczenia zawodowe. Problemem w dzisiejszych czasach jest to że doświadczeni pracownicy nie bardzo są z w/w potrzebni. Na nieszczęscie czas nieubłaganie płynie i człowiek szybko staje się mniej atrakcyjnym np wkraczając w wiek 30 lat i wyżej.

doświadczenie zawodowe i wiedza to więcej niż "piękno" i "młodość" - przykład: mój Ojciec, 3 zawody (ekonomista, budowlaniec, wojskowy), wykształcenie średnie techniczne. Niemal 60 lat, i nie ma problemów z pracą, sami dzwonią.

Nie będe ciskał w Waszym (piszących że tak naprawde nie jest źle, tylko to kraj leni, trutni, nierobów, pijaków itp) gromów, natomist postaram się Wam wyjaśnić gdzie popełniliście błąd.
Otórz warunki panujące na rynku pracy w Polsce to komplente nieporozumienie. Jesteśmy w tej chwili jakby w końcu 18tego czy na początku 19tego wieku jeśli chodzi o realia gospodarcze. Dowodem namacalnym jest np to, że na Śląsku funkcjonują tzw biedaszyby, czyli dzikie kopalnie prowadzone przez ludzi którzy nie mogli znaleźć pracy. Pracują oni bardzo bardzo ciężko i w okropnych warunkach, nie dlatego że takie mają widzimisię, albo że nie spodobał im się jakiś pracodawca proponujący im pracę. Oni pracują tam dlatego, że potrzebują pieniędzy na przeżycie, a nikt im nie jest w stanie zapewnić pracy za pieniądze. Bo rzeczywiście praca "za frajer" jest i można się zaciągnąć u takich czy innch bezwglednych sk* oszukujących zdesperowanych ludzi. Rzeczywiście jak się postarać to można pracę znaleźć, natomiast zdecydowanie trudniej zarobić pieniądze. Człowiek nie po to chodzi do pracy żeby się napracować, a następnie wrócić zdechły i obolały do domu i tam wypocząć z 30zł dniówki w kieszeni (bądź czasem nawet mniej).


Tutaj częściowo się zgodzę, bo fakt: ogromne zaniedbania "waaaadzy" w terenach likwidowanych zakładów, gdzie ludzi chętnych i potrzebujących pracy jest dużo więcej niż potencjalnych miejsc pracy doporowadziły do takich sytuacji. Widziałem nie takie rzeczy w Tarnowskich Górach, Bytomiu. Owszem, większa część z nich nie może, zdecydowanie mniejsza część z nich nie chce pracować, ale to są właśnie ludzie o których pisałem, że przydarzyło im się nieszczęście. Tu powinno (A nie robi tego) interweniować państwo.

Jeden z Was pisze tu o facecie chcącym zatrudnić dekarzy. Praca dekarza ma to do siebie że naprawdę niewielki odsetek ludzi jest w stanie tą pracę wykonywać. Problemem w tym przypadku jest to, że aby pracować na wysokości (na dachu) trzeba mieć specjalne ku temu predyspozycje. Pozatym człowiek ten który to pisze (zresztą jeśli to prawda co pisze jest zaprawionym w boju polskim pracownikiem pracującym najprawdopodobniej zbrew przepisom BHP, bez zezwolenia do prac na wysokości, do których formalnie trzeba mieć odpowiednie uprawnienia, zapewne też pracuje bez opowiednich zabezpieczeń, ale za wytrwałość należy mu się nagroda, bez ubezpieczenia, bez ZUS itp) opisuje tu sytuację pracodawcy który był tak dobry i chciał na dachu zatrudnić w chwili przypływu łaski żuli zpod budki z winem. To ciekawe, bo ja jako pracodawca do zrobienia komuś dachu nie ryzykowałbym zatrudnienia osób co do których można by mieć wątpliwości, no ale człowiek ten praktyczny chciał pewnie nieco zaoszczędzić na kosztach, aby wyjść na swoje. Stąd jego 6zl na godzinę (bez płacenia podatków i ZUS) i wspaniały pomysł zatrudnienia lumpen-proletaryatu. Jestem ciekaw kto wykonany przez takich fachowców dach byłby potem odebrał jako zrobioną robotę. Powstaje pytanie, gdzie w tej całej historii są prawdziwi dekarze? Bóg wie, nikt tu o nich nie wspomiał, dlaczego? No bo są zbyt drodzy, za dużo by chcieli za swą prace pieniędzy... Trudno poszukamy wśród żuli, też nie chcą? No to idziemy z tym na forum opisać jaka to chora polska społecznośc, człowiek che im dać pracę a oni mają go w dupie....
Pozatym tego typu prace, to tzw robota dorywcza. Taka praca jest za gównianie wynagrodzenie, bez ZUS, bez ubezpiecznia zdrowotnego gdzie w razie wypadku czeka cię bardzo bardzo kosztowne leczenie na własny koszt. Jeśli czujesz się z tym dobrze, to okej, pracuj sobie tak całe życie doryczo, ciekawym z czego będziesz żył gdy się zestarzejesz, emerytury nie powąchasz nawet, tak samo renty...


Tak, ja pisałem o facecie chcącym zatrudnić dekarzy, i widać, że opisałem za słabo sytuację. Czas doprecyzować: rzecz ma miejsce na opolszczyźnie, gdzie masa, masa ludzi (z nieco ponad miliona mieszkańców ok 65%) mniej lub bardziej regularnie wyjeżdża do pracy na zachód, w mojej okolicy jest nawet większy odsetek tych ludzi, szczególnie z wiosek. I są to ludzie albo douczani na zachodzie do pracy, albo znający fach dzięki rodzinie, albo ludzie którzy pokończyli bardzo popularne tutaj zawodówki. I oni to wykorzystując pochodzenie niemieckie, jadą na zachód pracować, powodują, że mimo iż w polskich statystykach opolskie wypada bardzo blado, jeżeli nie najbladziej, jeżeli chodzi o bezrobocie, jeżeli chodzi o wytworzony PKB, etc. A jednak są tu pieniądze. Tak czy inaczej, wracając do meritum, owy majster, który ma oficjalnie zarejestrowany zakład usług nie działa na lewo, ba jest to jedna z bardziej uczciwyszych osób jakie znam, i mimo czysto niemieckiego pochodzenia darzy kraj w którym przyszło mu żyć, mimo wszystko, sporą życzliwością. I właśnie wtedy kiedy jest największy popyt na prace dekarskie, latem, najtrudniej jest o pracownika, i nie szedł pod budę z piwem dlatego, że chciał tanich roboli, tylko dlatego że był zdesperowany, bo nie miał kto pomóc. A praca którą im oferował, nie była na dachu, bo od tego był on - majster, i jego wykształcony czeladnik, tylko na ziemi, żeby dociąć drzewo, przynieść pod wyciągarkę dachówkę, etc. Praca była na umowę-zlecenie, więc nie była nielegalna, jak sugerowałeś, ale, oczywiscie, Ty wiesz lepiej. Idąc dalej: ja miałem odpowiednie badania, i zaświadczenie, że mogę wykonywać pracę do jakiejś wysokości, i pracowałem również na umowę zlecenie. Na początku oczywiście nie na dachu, dopiero po ok 2 tyg przyuczania się zacząłem pracę na wysokości. Pracę bardzo ciężką, ale pracę, która mnie wiele nauczyła, i będę sobie ją zawsze chwalił. Pracowałem na dachu, ponieważ ów czeladnik lekko się rozpił, i był problem z nim kiedy przyszedł do pracy "wczorajszy". Nie wiem, przyznaję, do końca jak bylo z ubezpieczeniem mnie, bo zdaje się ze studentami jest jakoś inaczej. co zaś do tzw. "ryciek" czyli szelek zabezpieczających, były ich zawsze 3 komplety, ale zakładaliśmy je tylko w sytuacjach ekstremalnych, w stylu docięcie czegos na kraju dachu, w innych po prostu nie było sensu - praca w nich jest totalnie niewygodna, i zapytaj jakiegoś prawdziwego dekarza, co on o tym myśli, myślę że odpowiedź będzie podobna do mojej.
Idziemy dalej: ta praca dla mnie była dorywcza, ale pewna przez cały okres wakacji, zarabiałem nieźle, w stosunku do tego co oferowali inni, i na pewno nie narzekałem. Co więcej, ja pracowałem dorywczo, ale J. (A. wcześniej odszedł - rozpił się jak pisałem), czeladnik pracował na stałe, co więcej, kiedy tu (w Polsce) kończyła się praca, razem, jechali do rajchu i razem pracowali tam, gdzieś we wnętrzu, zajmując się najczęściej stolarką.


Zamiast mieć zdrowy krytyczny stosuek do otaczającej Was rzeczywistości, wolicie zbesztać najuboższą bezroborną część społeczeństwa. Niewydarzone to zachowanie jest żywcem przesniesione z róznych gazet promującech taki punk widzenia świata. Jeszcze inną grupą zawsze zadowoloną z działań państwa są ludzie zatrudnieni w administracji i innych placówkach państwowych. Ich nie dotyczą wysokie jak sk.syn stawki ZUS i podatki. Oni te stawki i podatki będą tak długo śrubować w górę aż to wszystko pierdyknie, co zapene nastąpi niebawem. Ilu z was pracuje w aministracji państwowej, proszę się przyznać bez bicia.

i poraz kolejny powtórzę, nie mam pretensji do tych, którym przytrafiło się autentyczne nieszczęście, tylko do tych którym się nigdy nie chce, i tak , tym spod budki z piwem też, i nigdy, nigdy im tego nie wybaczę, że wolą przepijać swoje życie na cudzy koszt, niż chwycić się do roboty. A co do administracji: nie pracuję, i mam nadzieję - nigdy nie będę, mam nadzieję pracować w zawodzie, i być z tego zadowolonym, co zresztą powoli czynię.


Jestem już zmęczony pisaniem tu rzeczy oczywistych i mniej oczywistych - jesli dalej chcecie ze mną dysktować proszę nie naświetlać włanych wizji, które są dla mnie już zupełnie jasne, natomiast proszę ustosunkować się do tego co napisałem. Najlepiej cytując i odpowiednio podspodem korygując. Dziękuję.

tak tez zrobiłem, i jak napisałem wyżej (i mam nadzieje uzasadniłem) nie wiele z tego co napisałeś w moim życiu znalazło uzasadnienie.


Aha, może żeby było łatwej dyskutować opiszę Wam kim jestem. Mam wykształcenie średnie zawodowe, jestem z zawodu referentem administracyjno-biurowym, a więc kandydatem na zadowolonego z siebie urzednika państwowego niższego szczebla. Jednak brzydze się kumoterswem i tym że w Polsce jest obecnie 3 x tyle urzedników niż było ich w PRL, włącznie ze szpiegującymi agentami bezpieki.
Niechciałbym bardzo pracować w takiej administracji.
Zawód wykonywany przezemnie to serwisant sprzętu komuterowego. Faktycznie kiedy pracowałem jeszcze w serwisie to lączyłem wiele funkcji w jedną, gdyż moimi obowiązakami było: składanie komputerów (pycyy) i naprawy gwarancyjne i pogwarancyjne sprzętu zamawianego przez sklep komputerowy, instalacje sieci, serwis nie tylko wartwy sprzętowej ale i progamowej, logistyka serwisu, szkolenie personelu, konwojowanie przesyłek, zapełnianie i opróżnianie magazynu (praca stricto fizyczna), dostarczanie towarów, i dziesiątki innych. Wynagrodzenie było nieszczególne, jednak człowiek miał stałą robotę i jako takie persektywy. Jednak "schładzanie gospodarki" autorstwa Balcerowicza spowodowało iż sklep w którym pracowałem wyrabia obecnie 1/40 (albo i mniej) obrótów jakie wyrabiał za czasów kiedy pracowałem. Z personelu 15 osób zostało 4, przyczym tak pracowite i fachowe osoby jak ja stały się kulą u nogi, bo moje oczekiwania zarobkowe stały się zbyt wygórowane. Na moje miejsce przyszli uczniowie z techników elektronicznych (domorośli półfachowcy) pracujący za darmo w ramach "warsztatów szkolnych".
Oczywiście miejsca pracy w tej firmie dla mnie nie ma i nie będzie. Nie będzie jej także w praktycznie żadnej innej firmie o tym profilu gdyż te również pozwalniały swoich pracowników, a "pozatrudniały" "starzytów". No ale to tylko takie moje doświadczenia, Wy macie inne, bardziej pozytywne.
Niestety, ja ostanio bardzo się cieszyłem gdy dostałem "pracę" na budowie jako blacharz. Pracując na wysokości (z lękiem wysokości) zarabiałem 40zł dziennie, przy czym 10zł pochłaniał dojazd. Żyć nie umierać? Nie. Żyć? Nie - umierać!


nie chciałeś administracji - rozumiem, serwis komputerowy - zgadza sie, kumpel po technikum tak samo opisywał swoje wspomnienia z praktyk, choć ja z doświadczenia wiem, że zwykle zakres wiedzy serwisantów jest znikomy, i jeszcze nie zdarzyło mi sie trafić na jakiegoś fachowca. Oj, przepraszam, trafiłem na jednego w pewnej Gliwickiej hurtowni, niestety, poza tym że sporo wiedział, był bardzo opryskliwy, co nie zachęcało do korzystania z tego serwisu.... smutna rzeczywistość.

z tego co widzę, jesteś bardzo sfurstrowany, nie wiem gdzie mieszkasz, i nie wiem jakie są tam realia, w każdym bądź razie, siedzenie, i rozmyślanie żyć czy umierać, mimo że strasznie dramatyczne w przyczynach, do niczego nie prowadzi, jeżeli mogę coś powiedzieć, to zawsze warto się podnieść i zebrać wszystkie siły by iść i szukać dalej. To szczere, choć nie wiem, jak przymiesz moje słowa.


Jest jeszcze jedna zasada. Ale na tę zasadę stać ludzi bogatych (z oczędnościami). Gdy towar który posiadamy (tu: praca rąk) trzyma zbyt słabą cenę, wtedy się go nie pozbywamy czekając aż uzyska cenę korzystniejszą (także po to by dalej nie psuć rynku). Może dlatego panowie z pod sklepu z winem trzymają fason i olewają ciepłym moczem takich "pracodawców" za 6 zł...

fason panów spod budki opisuje inna stara zasada: "pijak pije, pijak ma, pijakowi Pan Bóg da". Nie wiem, skąd mają na picie, bo za pracę sie nie chwytają, za nic na świecie, i zawsze, ale to zawsze, będe im na przeciw, bo wybierają codzienne złożenie broni, zamiast walki o siebie , i dla siebie. To nie komuna, gdzie walczyłeś dla innych za innych... może oni tego nie rozumieją? Nie jest lekko, i nigdzie tego nie twierdziłem, że jest super leciutko, i super różowo, ale trzeba mieć motywację i siłe, a oni jej nie mają. Tyle.

Aha zapomniałem wspomieć że ja również byłem pracodawcą kiedyś. Zatrudniałem espedientkę, bardzo miłą i obrotną panią. Była dobrym pracownikiem poprawiającym sprzedaż w stosunku do tego co ja portatrafiłem wypracować na jej miejscu. Dostawała godziwe wynagrodzenie i wiecie co? Ja na tym nie traciłem, gdyż zadowolony z płacy pracownik pracuje jeszcze lepiej, naprawdę...

moja Mama też ma sklep, w którym też miała kiedyś pracownicę, a musiała ją zwolnić, bo zus/us zabierały tyle pięniędzy, że mimo tego że pani G. była bardzo miła i była bardzo dobrą pracownicą, musiały się pożegnać.Mamie jest ciężej, ale wychodziło na to, że kiedy miała pracownicę, zysk był minimalny. Coś za coś.

(jeśli trafiły się jakieś błedy to przepraszam nie mam już sił na profesjionalną korektę tekstu)

nie ma sprawy, nie o to tu chodzi, więc za błędy chyba nikt nikogo nie będzie winił? i chyba nie ma co jechac po Kaczusiu, który jest dyslektykiem że nie potrafi napisać poprawnie jakiegoś słówka? Mam znajomego, niesamowicie uzdolniony elektronik, który robi masę błędów w tym co pisze, czy to coś zmienia? Może niektórych, po ogólniaku to kłuje w oko, ale jak dla mnie liczy się to co on potrafi zrobić, niż to jak potrafi zapisać jakieś słowa.



Wszystkie moje odpowiedzi, opierają się na moim własnym doświadczeniu, opisałem wyłącznie ludzi których znam, i mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem.
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem