Amiga 500 z 1MB RAM i monitorem C-1084S w latach osiemdziesiątych dla przeciętnego Polaka była bardzo droga. Przecież to kosztowało kilka pensji. Zresztą nawet
10 lat później, gdy ja kupowałem A500 też nie było zbyt wesoło z ceną. Ja z mocno używaną Amigę 500 dałem 4,5 mln zł. Do tego używany monitor za 4 mln zł. W sumie 8,5 mln zł. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 1994 roku
wynosiło 5,3 mln zł. Czyli mocno używany komplet kosztował prawie 2 pensje, a nowy mocno ponad 2 pensje. Popatrzmy też co to są za pensje. Według podlinkowanej tabeli dzisiaj przeciętne to 3700 zł. Wobec tego to tak jakby dzisiaj jakieś 7000 zł. Pomimo tego, że czasy się zupełnie zmieniły, sprzęt ma zupełnie inną wartość to akurat cena Amigi jest porównywalna.
Ale olejmy te śmieszne gadki o cenie, bo tu zupełnie nie o to chodzi. To akurat jest jedno z mniej kosztownych hobby jakie znam. Nawet głupie palenie papierosów czy utrzymywanie przy życiu jakiegoś popierdółkowanego diesela jest droższe. :) Jedna dwutygodniowa wycieczka z rodziną do Egiptu to większy wydatek. A raz na jaki czas się taką Amigę wymienia? Ja Pegasosa I/G3 używałem ze 2-3 lata, potem Pegasosa II/G4 jakieś 8 lat. Teraz PowerBooka G4 od roku czy trochę dłużej.
Nam zależy na zupełnie innych kawałkach tej Amigi. Nie powinniśmy się kłócić, bo obiekty naszych westchnień są
zupełnie inne i zupełnie ze sobą nie kolidują. Ty mi tu ciągle o sprzęcie piszesz, a ja sprzęt mam serdecznie w d****. I to nie teraz tylko od jakichś ponad 15 lat. Już w 2000 roku się wkurzałem, że amigowy sprzęt ogranicza rozwój systemu operacyjnego. Dobijała mnie Paula, AGA, wąskie gardła. To właśnie przez sprzęt miałem pod koniec XX wieku ochotę kopnąć tę całą Amigę i z bólem serca się przesiąść na coś innego. Przy Amidze utrzymał mnie tylko fakt, że wtedy właśnie wypuszczono BlizzardPPC+060 i BVision3D, które pozwoliły mi realizować najważniejsze pasje mojego życia. To dzięki temu zestawowi i oprogramowaniu dla niego wreszcie odważyłem się nieśmiało dotknąć C i OpenGL. Można było za małą fortunkę (zdobytą w moim przypadku strasznymi metodami) sobie dozbroić A1200. No bo rozbudowanie A4000 to już były 4 fortuny.
Już 15 lat temu na IRCu głosiłem hasła, że bardzo chętnie wylutowałbym ze swojej Amigi AGAtę, Paulę i wyrzucił płytę główną A1200. Nie lubię sprzętu, nie lubię się nim zajmować, nie znam się na nim i znać się nie chcę. Za to kocham filozofię AmigaOS i zawsze mnie szlag trafiał gdy amigowe produkcje z czasów świetności Amigi bardzo często nie tylko nie wykorzystywały tego niezwykłego systemu ale wręcz robiły wszystko żeby go ominąć, wyłączyć. I pozwoliliśmy w ten sposób rozwinąć się potworkom pokroju dzisiejszego Windowsa.
Lubię nostalgię, lubię powspominać. Ale ile można grać w tego SuperFroga i robić gradienty w DeluxePaint? Mnie to po prostu nudzi. Zdecydowanie bardziej wolę sobie coś podłubać na maszynie popędzanej jedną z gałęzi owego systemu amigowego. Tego którego akurat uważam za najlepszy dla mnie.
Ostatnia aktualizacja: 07.08.2015 21:23:54 przez MDW