Dzisiaj z kumplem postanowilem odpalic jego stara A1200. Komp jest juz sfatygowany mocno, ale czemu mialby nie dzialac. No wiec podlaczamy dysk, karte turbo, interfejs klawiatury pc (bo w amigowskiej tasma sie urwala), monitor power on... i cisza. No okej, cos nie laczy. Podciskalismy wszystko power on...to samo. No kurde co jest. Odlaczamy Ami podpinamy sam dysk...nie startuje. No to zasilacz poszedl sie gryzc. Zorganizowalismy nastepny piecowy zasilator, przewod do Ami zklecony power on...o ciemnosc. Czy ktos moze miec pojecie co sie dzieje? Raz sie zdazylo ze ekran migal na czerwono, ale po wylaczeniu i docisnieciu karty turbo juz nic nie bylo, tylko szary ekran. Z objawow: dysk sie rozkreca, ale potem nie "trzepie" glowica po prostu kreca sie talerze i nic. Stacja dyskow znaku zycia nie daje. Prewencyjnie poprawilem lutowania przy gniezdzie zasilania i takie tam...bez efektu. Plyta byla juz latana i drutowana czy mozliwe ze jej zywot dobiegl konca? Jezeli tak to ile moze kosztowac plyta glowna do A1200 (bez rom)??
Pozdrawiam