Miło mi, że lubisz moje marudzenie
Czy teoria, którą zapodałem jest naciągana? Chyba jednak nie.
To prawda, że karty z PPC i (chwilę później) mostki PCI powstały w czasie zdecydowanego schyłku Amigi. Ale jednak powstały SPECJALNIE DLA AMIGI, pod kątem jej możliwości zostały zaprojektowane i wyprodukowane. Gdyby karty z PPC pojawiły się na rynku (i były ciut tańsze, niż były) dwa lata wcześniej, to los Amigi byłby zapewne inny, znacznie ciekawszy i lepszy.
Karty z PPC dostaliśmy w czasie, gdy przy Amidze trwała tak twardo jedynie mizerna grupka zapaleńców. Sam, po kilku tygodniach zabawy, odsprzedałem kartę z PPC, bo ten koszmarnie drogi koprocesor niczego ciekawego mi nie oferował. Nie podnosił jakości mojego codziennego dłubania w dziedzinie "Desktop Video". Trochę dosypałem z chudego portfela i kupiłem peceta ze Speed Razorem i Makowkę osprzętowaną i oprogramowaną pod kątem DTV.
Owszem, gdyby te programy, których używałem, np. Scala, ClariSSA, Main Actor. Monument Designer, Broadcast Titler i kilka innych - dostawały speeda pod PPC, to zupełnie inna rozmowa. Ale skoro szansa na pojawienie się ich wersji optymalizowanych pod PPC była praktycznie zerowa, to na co miałem czekać?
Co do twardych dysków - Amiga "od zawsze" teoretycznie pracowała z nimi, I to dumnie pracowała, bo przecież produkowano te A2500, A2500UX, które firmowo miały zainstalowane hadeki.
SCSI to wówczas było COŚ, szybkie napędy dla profesjonalistów. Jednak w praktyce - rok 1990, może 1991 - dorwanie "twardziela" do A2000 wymagało niezłego kombinowania.
Przeklęta firma Commodore uprawiała dziwaczną politykę - produkowała Amigi, które POTENCJALNIE miały zajefajne możliwości, ale pełne wykorzystanie tego POTENCJAŁU wymagało oślej upartości i - przede wszystkim - worka pieniędzy.
Generalnie Amiga i HD to był bolesny temat. Nie każdy twardziel chciał współpracować, częstą bolączką były "padnięcia" twardzieli, bo problemy z walidacją i tak dalej. Kaprysiła pod tym względem Amiga, I do dziś kaprysi, twardziel w Klasyku nie jest taką "oczywistą oczywistością", jak w PC czy Maku, że bierzemy pierwszego z brzegu hadeka i mamy pewność, że nam będzie banglał w Ami Klasycznej bez masy łatek i kombinowania niczym koń pod górę.
Ja jestem z tego pokolenia Amigowców, dla którego HD nie był chlebem powszednim. Się leciało na dyskietkach i się szczęśliwym było, gdy się dorwało zewnętrzną stację FDD. A taki "drobiazg" jak skaner - przed epoką aparatów cyfrowych rzecz bardzo potrzebna... Marzenie ściętej głowy, w Polsce. we wczesnych latach dziewięćdziesiątych.
Jasne, że potem był taki moment "wznoszący" - A4000, A1200, karty graficzne, karty dźwiękowe (wyżej Toccaty nie sięgnąłem), planowałem Delfinę z DSP, ale na planowaniu się skończyło, marzyło się o Draco, ale... Ale jak raz pecety ostro ruszyły w kwestii DTV, zaś Ami zaczęła okopywać się na pozycji bardzo drogiego, elitarnego komputera dla hobbystów, prace zawodowe, zarobkowe przejął tańszy i mniej problemowy PC. Chciałem kupić Casablance, ale jak testowo pobawiłem się nią kilka dni - porażka. A owszem, jak na ówczesne czasy bardzo dobra jakość obrazu na wyjściu, bardzo ciekawe efekty, obsługa maszynki niebywale przyjazna. Tyle, że wolne to było jak kulawy ślimak. A ja musiałem montować "gorące" materiały, dwa dwugodzinne programy dziennie. Wesela, chrzciny, imieniny cioci - jak najbardziej. Ale codzienny program informacyjny - zdecydowanie nie. Tu się sprawdzał zestaw zbudowany z trzech magnetowidów, Amigi 1200, miksera Arizona, genlocka, digitizera.
Serdecznie pozdrawiam
Des
Ps. Jak się przekopię przez stertę czasopism zabytkowych, to może znajdę numer Magazynu Amiga, ze swoim tekstem -"Trudno było cię pokochać, Amigo". Lekko go odświeżę i gdzieś tu zapodam
SSD i cielewizora LCD bym nie porównywał. Boć przecie każdy cielewizor LCD, o ile ma wejście EURO pracuje z Ami. Obecnie jako monitora używam cielewizora LCD 32 cale Toshiba Regza i jestem szczęśliwy, bo pięknie to działa. A nie jestem przekonany, czy moja Ami by łyknęła pierwszy lepszy SSD.
Pps. Strasznie się rozpaplalem nie do końca na temat. Przepraszam, przy wciąganiu ósmego piwa i trzeciego blanta staję się sentymentalnie marudny i mało konkretny. Zboczenia zawodowe - jak się żyje z pisania felietonów, to się musi być gadułą.