@Ciapo,
post #36
A tak - kiedyś z kumplem na podobnej zasadzie rozpracowaliśmy Bomb Jacka. Trzeba ci bowiem wiedzieć, że u nas maszynki były ciekawie usprawnione przez właściciela salonu. Zamontował w nich diody plus jakiś układzik elektroniczny. Co kilka minutek dioda zaczynała mrugotać i wtedy albo wrzuciło się kolejny żeton (choćby się miało 100 żyć), albo po chwili blokowało się sterowanie. Więc nawet jeśli gierę znałeś na pamięć, to i tak potrzebowałeś na jej przejście kieszeni żetonów. Ale było kilka maszyn bez diody, np. Green Beret czy właśnie Bomb Jack. No to wpadaliśmy rano (to były wakacje) zaraz po otwarciu budy, wrzucaliśmy JEDEN żeton i na nim jechaliśmy aż do popołudnia w kółko, działając wybitnie na nerwy właścicielowi. Potem braliśmy jakiegoś leszcza z tłumu żeby grał za nas, a sami szliśmy na obiad. Gdy wracaliśmy, zazwyczaj gościu wciąż jeszcze nie dał rady stracić wszystkich pozaekranowych żyć jakie nastukaliśmy, no to przejmowaliśmy i jechaliśmy do wieczora. Potem właściciel się wycwanił i pozmieniał ustawienia na najtrudniejsze, ale i z tym sobie poradziliśmy. W końcu zamienił ten automat na Donkey Konga.