A ja się z Tobą nie zgadzam. Pamiętaj, że jak ludzie używali tego komputera od wczesnych lat 90-tych to on wtedy miał jak najbardziej w wielu dziedzinach potężną przewagą nad resztą i zainteresowali się nim zapewne z tegoż właśnie powodu. Z czasem sytuacja się zmieniła. Ale lduzie niekonicznie. Ciągnęli amigowanie z przyzwyczajeń, lenistwa przed zmianą sprzętu i przyzwyczajeń i (a być może byli też tacy, dla których zamiast "i" powinniśmy wstawić "a może przde wszystkim") z powodu ludzi zgromadzonych wokół tego komputerka.
I jako. że przewaga Amigi stopniała baaardzo dawno temu to przy tej Adzmie czy nazwijmy to około-Amidze trzymali znajomi i "klimat środowiska", w którym wielu doskonale się odnajdywało i czuło. Chociaż na początku przybyli szukając możliwości komputera to z czasem spoiwem stało się coś innego.
Teraz, gdy rozpad ami-światka to zniszczył to tacy ludzie najzwyczajniej odchodzą, choć często żałując takiego obrotu calej sprawy. I chyba o to chodziło autorowi. On odchodzi bo zmieniło się podejście do tematu wielu ludzi. Nioe dlatego, że nagle zauważył, że Amiga-like-solutions nie nadążają i coraz mniej można na nich realtywnie zdziałać.
Więc przestań jak zwykle jęczeć, że jest do niczeigo, ale musimy to wbrew wszystkiemu zaakceptować i ci co się na to godzą to jeszcze mogą się nazywać amigowcami, a inni nie. Ja uważam, że autor nie chciał tu specjalnie się przyglądać Amidze tylko właśnie środowisku. A to co tu dużo mówić uległo strasznej degredacji na przestrzenii ostatnich lat. Ilościowej ale i jakościowej (nie odbierając niczego wielu wspanialym ludziom, którzy "nadal są").
A jeszcze Ci powiem, że jak dla mnie amigowcami to były zawsze osoby, które wybierały lepsze. A nie specjalnie wybierały gorsze i się nim katowały nie czerpiąc z tego żadnej satysfakcji. Gdyby to byli tacy włąśnie ludzie to we wczesnych latach 90-tych nie wybraliby Amigi tylko jakiegoś 8-bitowca i tam przeżywali "upadek mocarstwa". Amigowcy to byli ludzie z wyobraźią. Poglądem i oglądem. A nie "cierpiące za miliony" ofiary. I jak dla mnie to takie Twoje teksty o tym, że jak chcesz być amigowcem to musisz się pogodzić, że codzin rano będziesz miał pod górkę to obraza tego co Amiga dla wielu przez spory szmat czasu symbolizowała.
Ale teraz wstępujemy na terene odwiecznego brednio-serialu "Czym jest dla Ciebie Amiga" więc może skończmy.
A więc podsumowując: Przestań doszukiwać się jakichś chorych usprawiedliwień odejścia ze środowiska tam gdzie ich nie ma. Dorośli ludzie potrafią podjać decyzję nie dzieląc się nią z całym światem (choć mi to przychodziło trudno, ale... :), szczególnie gdyby to miało jeszcze sprowadzić na nich krytykę "calego środowiska" (swoją drogą znowu widać, że Ty masz jakieś skłonności do samobiczowania we wszelkich formach

. Jak dla mnie art jest o środowisku amigowym i w tym aspekcie go rozpatrujmy. Co zaś do samej jego zawartości, to jak dla mnie kolejny raz wyważamy drzwi otwarte, ale może jest w tym jakiś sens i jak będziemy sobie ciągle powtarzać, że rozpad oznacza koniec, to w końcu wszyscy (łącznie ze mną, żeby nie było :) zaczniemy wyciągać z tego jakieś wnioski i zgodnie z nimi postępować.
To by było na tyle. Howgh!