[#26]
Re: Marek Pampuch (23 listopada 2006)
@amikot,
post #25
Nie dziwi mnie ani zniechęcenie pana Marka, ani Benedykta, ani wszystkich tych którzy są troszke rozczarowani "wyparciem się wiary" ostatniej ikony wszystkich nostalgicznych Amigowców.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w historii spraw ważnych i rzeczy wielkich (a taką sprawą w pewnym segmencie świata techniki, zabawy i jednoczenia ludzi była Amiga) zawsze biorą udział udzie ważni dla pewnych idei, ich napędzania i krzewienia siły i nadziei wśród "wyznawców i żołnierzy". Wiadomo, że jedną z takich osób/ikon był pan Marek. Wiadomo też, że w sumie jedno co zostało ludziom takim jak ja, to wiara, że to co było było piękne, ważne i że ludzie tacy jak pan Marek poświęcili wiele i dawali przykład, że warto dla tego "sprzętu z duszą" robić coś ponad przeciętną.
I dzisiaj patrząc na człowieka zmęczonego, który nie mówi jednego ciepłego słowa o Amidze i o "podziemiu", przetrwaniu, nadziei... czlowieka, który nie wykazuje żadnego zainteresowania Amigą... serce troche ściska wszystkich tych, dla których był uosobieniem wytrwałości i walki do końca. To podcina troche skrzydła i każe wszystkim porzucić złudzenia i co więcej podważa sens całej tej wytrwałości i zaangażowania, bo kto chce być w imie idei, w przyszłości cieniem samego siebie, odwzorowaniem człowieka który przywodzi na myśl żołnierza z Vietnamu na wózku inwalidzkim, albo kury domowej, robola, rzemieślnika, który był wielki a dzisiaj, dzisiaj wtopił sie w tłum.
Dobro powinno zawsze zwyciężać... a jeżeli nie zwycięża...
...to powinno po latach się dorodzić, zdjąć rękawice zawieszone na kołku i podjąć wyzwanie jeszcze raz, bo nadzieja jest bardzo ważna, a świadomość odpowiedzialności za tych którzy patrzą i którzy z czerpią z nas siłę powinna być duża i pan Marek powinien o tym wiedzieć.
Z drugiej strony, może pan Marek jednak doszedł do wniosku, że co mógł to zrobił, a ludzka podłość z którą trzeba się zmierzyć, a której pewnie doznał nie jest warta takich poświęceń, wysiłku i narażania rodziny.
Moja ocena, może sunąć po krawędzi fantastki, bo nie znam dokładnie motywów, przesłanek i dokładnego przebiegu wydarzeń, ale staram się patrzeć na postawe, oczekiwania, pragnienia i odczucia każdej ze stron pod kątem psychologicznym.
Każdemu człowiekowi trudno pogodzić się z porażką, a jeszcze trudniej pogodzić się z sytuacją gdy samemu chce się wciąż walczyć i pielęgnować wspomnienie dumy i glorii, a ważne dla niego "ikony" które były inspiracją ukazują się jako zrezygnowani i odarci z muskułów, pasji, waleczności i munduru.
pozdrawiam wszystkich