@mailman,
post #6
Ukończyłem dziś "Waxworks". Gra jest bardzo dobra i wciągająca. Przed rozgrywką koniecznie trzeba przeczytać dołączone do gry opowiadanie - jest ciekawie napisane i przedstawia historię klątwy ciążącej nad rodziną.
Na podstawie "Waxworks" mógłby powstać niezły film złożony z czterech nowel. Co prawda istnieje film pod takim tytułem (ma nawet sequel), ale nie ma związku z grą.
Podczas gry zdziwiły mnie trzy rzeczy. Pierwsza to walka z zombie na cmentarzu. Żeby je pokonać trzeba odciąć im ręce, a potem głowę. Jeżeli najpierw obetniemy zombiakowi łeb, to wciąż nas atakuje łapami. Trochę dziwne, bo klasyczny sposób na zombie znany z horrorów to zniszczenie/pozbawienie głowy.
Druga rzecz to początek gry w kopalni. Zaczynamy stojąc w windzie, więc jest to zapewne winda, którą zjechaliśmy przed chwilą do kopalni. Tymczasem w windzie leży już ranny człowiek, który dodatkowo uszkodził jej panel sterujący. Człowieka tego nie znamy, bo dopiero w rozmowie dowiadujemy się kim jest. Skąd się zatem wziął w windzie? Wyglądałoby to sensowniej gdyby ranny leżał przy wejściu do windy i na naszych oczach zniszczył panel.
Trzecia dziwna rzecz też dotyczy kopalni, a dokładniej walki z mutantami. Jeżeli mamy rozpylacz ze środkiem chemicznym mutanci są bez szans. Ale jeśli jego zapas się wyczerpie, a do punktu "tankowania" mamy daleko musimy walczyć wręcz. Jako broni możemy użyć śrubokrętu, metalowego prętu, łopaty lub kilofu. Dwie ostatnie wydają się najlepsze, bo są długie i powinny trzymać wrogów na dystans. W praktyce są one zupełnie nieprzydatne, a do walki najlepszy jest śrubokręt.