[#1] Retro gry, odczucia
Ostatnio czytajac pewien wywiad, bardzo spodobaly mi sie pewne slowa:
"Mam gro miłych wspomnień z klasycznych produkcji, wydaje się, że starsze, prostsze produkcje mogą przynosić radość przez wiele lat, podczas gdy wiele współczesnych gier stawia na licencje i zaawansowaną grafikę, by dostarczyć tymczasowych i łatwych do zapomnienia doświadczeń. Oczywiście nie wszystkie stare gry są klasykami, ale wiele z nich to naprawdę ponadczasowe produkcje."

Kiedys szukalem w sobie podobnej definicji, ludzie patrzyli sie na mnie jak na frika. Co mozna widziec w kilku pixelkach? Co za fenomen starych gier? Mysle ze to fajny temat do dyskusji.

Drugi fajny tekst:
"Klasyczne produkcje zawsze przypominają mi moje dzieciństwo i wspaniałe chwile, jakie wtedy z nimi przeżyłem, wymianę doświadczeń z kolegami i organizowanie zawodów. Kiedy wiele rzeczy w moim życiu było nieprzyjemnych, zawsze szukałem nowych gier do przetestowania bądź ponownie uruchamiałem moją ulubioną."



Ostatnia modyfikacja: 26.11.2010 09:12:46
[#2] Re: Retro gry, odczucia

@Koyot1222, post #1

Interesujący temat. Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej gry - Boulder Dasha (przynajmniej pierwszej na własnym komputerze Commodore 64). Inną przełomową dla mnie produkcją był "Tiberian Sun" dzięki któremu rozkochałem się w RTSach. Obecne gry pecetowe mnie po prostu nie interesują w takim stopniu, kupuję z rzadka co ciekawsze RTSy na peceta. Ostatnim zakupem z gatunku gier jest StarCraft 2, z którego jestem dość zadowolony. Ale większość to wałkowanie tego samego tematu (szczególnie kolejne Command & Conquer).

Myślę sobie, że człowiek jak się rozwija to wiele doświadczeń ma dla niego kolosalne znaczenie. Granie w młodym wieku, bądź w okresie dojrzewania ma niebagatelny wpływ na psychikę młodego człowieka. Gry w które grał wywierają na niego ogromny wpływ, najczęściej są to miłe wspomnienia. Dlatego kontakt z tymi grami wspominany jest tak dobrze. Technika idzie do przodu, ale pamięć i wspomnienia ludzkie są niezawodne. Myślę, że w tym wieku w którym jestem spotka mnie jeszcze wiele ciekawych doświadczeń, ale gry już tak nie zapadają mi w pamięć. Już nie ma tej burzy hormonów.

[#3] Re: Retro gry, odczucia

@Minniat, post #2

Moją pierwszą grą jaką widziałem na oczy oraz w jaka kilka dni później zagrałem był Jumping Jack na ZX Spectrum. :D
Gra prosta jak cep, zajmująca bodajże 8kB ale co za emocje! OK
Do dzisiaj lubię sobie pyknąć w "Skocznego Jacka".
"Gry pikselowe" coś w sobie mają, to fakt.
[#4] Re: Retro gry, odczucia

@Koyot1222, post #1

Moim zdaniem prawda jest taka, że nowe gry to tylko grafika. Co z tego że jedną można się bawić przez długie godziny, bo niby ma wspaniałą i rozbudowaną fabułę, jeśli przejdziesz raz i ponownie już nie zagrasz, bo wszystko widziałeś i zwyczajnie ci się nie chce. Żywotność starych gier polegała na zupełnie czymś innym niż sztuczne przeciąganie rozgrywki na siłę. Tam mieliśmy do czynienia z szybką partyjką: gdzieś się dochodziło, ginęło, po czym zabawę trzeba było zaczynać od nowa. Z każdym kolejnym podejściem docierało się coraz dalej, jednocześnie ćwicząc pierwsze etapy. To budowało jakąś taką nieuchwytną więź z grą. W końcu znało się dany tytuł na wylot, doskonale wiedząc co i gdzie się wydarzy, co dostarczało dodatkowej frajdy.
Od siebie dodam jeszcze tyle, że absolutnie nie podoba mi się grafika 3D. Zalatuje mi sztucznością i sterylnością. O wiele bardziej wolę popatrzeć nawet na bardzo pixlowatą grafikę z pierwszych gier, bo widzę w niej ludzkie uczucia i emocje, w przeciwieństwie do zdehumanizowanych renderów generowanych przez maszynę w czasie rzeczywistym. Dlatego moje zainteresowania grami nie sięgają dalej niż czasy pierwszego PSX-a. Z rzadka sięgam po cokolwiek wydanego po 2000 roku, a jeśli już, to i tak prawie zawsze jest to gra 2D.

[#5] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #4

Idź to powiedz gościom z forum onet.gry, to Cię zjadą aż miło...

[#6] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #4

Przyrównywanie nowszsych gier z tymi pikselowatymi sprzed ~20 lat jest z deka bez sensu, bo oba typy mają zgoła inne założenia. To tak jakby porównywać Space Invaders z automatu z np. jakimiś Simsami.
Dzisiaj o atrakcyjności gier stanowi m.in. mnogość możliwości rozwoju fabuły i jej nieliniowość. Stąd też stwierdzenie "przejdziesz raz i ponownie już nie zagrasz, bo wszystko widziałeś i zwyczajnie ci się nie chce*" raczej mija się z prawdą. Zresztą przecież to właśnie w tych starszych grach po ukończeniu tytułu zazwyczaj widziało się w danej grze wszystko, a w każdym razie większość - czy przez to traci się chęć, by za jakiś czas zasiąść do gry ponownie?
Kiedyś gry były fajne, ale czy to znaczy, że dziś nie są? Dziś też potrafią być fajne, problem tylko w tym, że teraz do doznania całej radochy z zabawy trzeba mieć:
a) kasę - i na grę, i na sprzęt, który ją udźwignie
b) czas
c) najlepiej jeszcze mieć kilku kumpli do gry multiplayer.

Zresztą... Nie ma się co oszukiwać - ten sam problem będzie roztrząsany przez każde kolejne pokolenie. Już parokrotnie zdarzyło mi się natrafić na dyskusję, w której ktoś wspominał z podobną nostalgią np. Duke Nukem 3D czy NFS2 - gry z lat swej młodości - a miejsce 8-bitowców z naszego podwórka zajmował Pentium II.

A w ogóle to może ktoś by skrobnął artek na ten temat do gazety (chociaż wykraczałoby to raczej poza tematykę pisma - o Amigę co najwyżej można by zahaczyć)?

[#7] Re: Retro gry, odczucia

@Koyot1222, post #1

Moim pierwszym komputerem było Commodore 64, zanurzając się jeszcze wcześniej - posiadałem najpierw konsolę Atari 2600. Potem nadeszła era Amigi i wiem, że jest to forum amigowe, jednakże pomijając fakt, że do dziś nie gram w ogóle na PC zaś na Amidze nie powiem - bo lubię - chciałbym jednak wspomnieć o erze ośmiobitowców. One chyba najmocniej zryły beretki tym szczęściarzom, którzy urodzili się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie ;).

Na pewno bardzo duży wpływ na to miał fakt, iż w okresie dzieciństwa/dorastania właśnie otaczaliśmy się grami z lat 80/90. Wtedy kształtował się nasz świat. Pamiętam, gdy namiętnie chodziłem grać do kumpla na Atarynce i on vice-versa na moim C64. Oczywiście mój kommodorek był lepszy, a kolega twierdził odwrotnie - co nie przeszkadzało nam założyć nieformalny klub 8-bitowca ;). I już wtedy wchodziły pecety, wspaniałe gry fps, Doom, Nukem, etc. My jednak graliśmy w Action Bike, Kikstart, cięliśmy w Microprose Soccer, Super Sprint, Klątwę czy Harrier Attack, Hat Trick, Storm Warrior, Raid On Bungeling Bay czy niemiłosierny Mouse Trap, Firetrap, Mr. Robot czy Lasermania, Psycho Pig UXB etc. - w erze bez internetu. Co najśmieszniejsze, wypisuję teraz te wszystkie tytuły z pamięci. Spotykaliśmy się by pograć i pogadać, popróbować coś napisać w basicu, etc.

Teraz niejeden i niejedna siedzi przy emulatorach, nie zdobywa tych tytułów tak jak dawniej - nie ma takiej potrzeby. Nie ma tego wyczekiwania gier, uzbieranych pieniędzy na nowy zestaw "oryginalnych" kaset. Każdy staje się ich posiadaczem w przeciągu paru sekund. Na gry na pc czy konsole oczywiście też trzeba czekać, i w kwestii finansowej i sprzętowej - jak wspomniał słusznie przedmówca - jednakże ja osobiście mam nieodparte wrażenie, że to masówka. Że gry te - a pare tytułów łyknąłem na różnej maści konsoli - nie są w stanie mnie tak naprawdę zainspirować czy wciągnąć na maxa.

Zniknęła gdzieś ta magiczna więź między komputerem a człowiekiem, a narodziła się "multimedialność", natłok informacji, w którym się gubimy, nie ogarniamy tego i wszystko przetwarzamy mniej lub bardziej po łebkach. Oczywiście z nostalgią podchodzi się do tego co było w okresie młodości. Jednakże gry pisane ówcześnie - powstawały w małym zespole bądź pisane były przez jedną osobę. Dzięki temu wizja autora była wyraźna, klarowna. Obecnie marketing rozwinął się do tego stopnia, iż nie ma mowy o indywidualności w projektach. Czuję często podświadomie chyba, że gdzieś brakuje tego "bakcyla". O ile pomysły mogą się jeszcze różnić od siebie - to już grafika, wykonanie - to wszystko zlewa się w jedną całość. I na tych aspektach opiera się produkcja gier, a nie na nałożeniu nacisku na elementy scenariusza czy innowacyjnych pomysłów. Dawniej gry przechodziło się tygodniami bądź wcale się ich nie kończyło, teraz przeważnie grę kończy się w ciągu paru godzin lub dni, a do niebywałych zalet należy granie po 40h czy 100. Zadanie domowe: ile czasu potrzeba na przejście w spokojny sposób Final Fantasy (część pierwsza) a ile na Grandię II na przykład.

Może z grą dzieje się podobnie jak z książką. Wkraczamy w świat, gdzie nasz umysł pracuje na innym zakresie. Jeżeli grafika zdaje się być "ułomna", skromna - nasz mózg pracuje nad ukształtowaniem tego w całość, zmusza nas do większej kreatywności. Gdy zaś wszystko mamy podane na tacy wraz z przeważnie nudnymi filmami, sekwencjami, które męczą i postaciami, które mają przypominać ludzi a w rzeczywistości wychodzi to żałośnie (więc po co bawić się w takie naśladownictwo wyglądu i zachowania człowieka, jego mimiki) a na dodatek zdarza się, iż są niemalże kserokopią postaci pojawiających się w innych grach - nasz mózg wyłącza się w tryb uśpienia i naciska durne trzy klawisze przez pare godzin zerkając od czasu do czasu na auto-mapę. Coraz mniej gier ambitnych, silnie wciągających pomysłem i nastrojem. Gry na Commodore 64 na przykład - podobnie jak na Amstrad CPC czy Atarynkę, MSX - miały jeszcze jedną zaletę: dzięki (paradoksalnie) ubogiej palecie kolorów, świat przedstawiony już z automatu miał swój soczysty klimat: bądź to cukierkowy bądź po prostu mroczny, wręcz archaiczny.

Nowe gry mnie nużą. Zauważyłem to już na konsoli Dreamcast, gdzie co prawda jest naprawdę kilka mocnych tytułów, ale moje użytkowanie tej konsoli sprowadziło się w większości do emulacji SNES, Master Gear, GameBoya i pochodnych.

Coś urzeka w tych pikselach, w technice wykonania grafik, w muzyce SID. Ten nastrój i mi towarzyszy, stąd też wskakując w ubranie Piotrusia Pana lubię przenosić się do tego świata. Postanowiłem napisać także grę właśnie na C64, co sukcesywnie realizuję. I nie jest to moda na retrogaming, sentyment. Po prostu każdy robi to co lubi :).



Ostatnia modyfikacja: 27.11.2010 00:16:39



Ostatnia modyfikacja: 27.11.2010 00:19:20
[#8] Re: Retro gry, odczucia

@Koyot1222, post #1

Klasyczne produkcje zawsze przypominają mi moje dzieciństwo i wspaniałe chwile, jakie wtedy z nimi przeżyłem


Mogę się pod tym podpisać wszystkimi kończynami.

Kiedy przypomnę sobie te czasy..te wszystkie godziny spędzone przy tamtych grach, to aż łezka kręci się w oku.. To były dopiero gry..że po ponad 15 latach z przyjemnością je wspominam i jestem niesamowicie szczęśliwa, że mam możliwość do nich powrócić i cieszyć się nimi jak wtedy gdy byłam dzieckiem. To niesamowite przeżycie..

Tamte gry miały to coś..miały duszę..człowiek się emocjonalnie przywiązywał do nich, do tego stopnia, że nie można było się od nich oderwać. Dla mnie grafika nie musiała być niewiadomo jaka, ważniejsza była grywalność i to ona dawała tym grom duszę. Tak samo muzyka, która była cudowna na tyle, by jeszcze bardziej wciągnąć w jej świat i dodatkowo podkreślić atmosferę.

Czegoś takiego nie widzę w dzisiejszych grach..chociaż są wyjątki, co bardzo mnie cieszy. Owe wyjątki potrafiąmnie jescze zauroczyć, sprawić że czujęto "coś"...tę magię..duszę...choć wiadomo, że już w mniejszym stopniu niż tak jak kiedyś.

I również nie przepadam za 3D, które mam wrażenie pchana jest wszędzie gdzie się tylko da, a grafika wyjebana w kosmos używana jest jako "zapchajdziura" na braki w fabule. Oczywiście nie twierdzę, że wszędzie jest to praktykowane, ale twórcy gier niestety lubią iść na łatwiznę..przykre to..ale cóż..

Cieszę się, że miałam możliwość poznania tamtych gier, zagłębienia się w historiach, które sobą przekazywały i docenienia ich.

Mówi się, że coś jest genialne w swojej prostocie. I właśnie tak mogę opisać te gry.


Jednakże gry pisane ówcześnie - powstawały w małym zespole bądź pisane były przez jedną osobę. Dzięki temu wizja autora była wyraźna, klarowna.


Dokładnie, zapomniałam o tym wspomnieć. Wystarczy spojrzeć na Another World.



Ostatnia modyfikacja: 27.11.2010 00:37:18
[#9] Re: Retro gry, odczucia

@OSH, post #5

Dlatego nie gadam z zaślepionymi debilami z onetu, tylko tutaj z wami.

Przyrównywanie nowszsych gier z tymi pikselowatymi sprzed ~20 lat jest z deka bez sensu, bo oba typy mają zgoła inne założenia. To tak jakby porównywać Space Invaders z automatu z np. jakimiś Simsami.

Tu bym się zgodził. Można je za to rozgraniczyć. I robiąc to stwierdzam, że starocie są dla mnie super grywalne, podczas gdy 99% nowości (przy czym dla mnie nowością jest gra wydana po 2000 roku) nie ruszę kijem.

Dzisiaj o atrakcyjności gier stanowi m.in. mnogość możliwości rozwoju fabuły i jej nieliniowość. Stąd też stwierdzenie "przejdziesz raz i ponownie już nie zagrasz, bo wszystko widziałeś i zwyczajnie ci się nie chce*" raczej mija się z prawdą.

Bo ja wiem... Ilekolwiek tych rozgałęzień fabularnych nie będzie, to w końcu obejrzysz już wszystkie filmiki. Wyobraź sobie Dizzy w 3D. Za pierwszym przejściem okaże się atrakcyjny, bo użyciu każdego przedmiotu będzie towarzyszył adekwatny 10-minutowy filmik. Ale czy za drugim będzie równie atrakcyjny? Filmiki widziałeś, rozwiązanie zagadek znasz, jaki sens grać ponownie? A teraz przypomnij sobie klasycznego Dizzy'ego. Co miałeś po użyciu przedmiotu? Dwuzdaniową informację o efekcie jego działania. I koniec, resztę musiałeś sobie dopowiedzieć przy pomocy wyobraźni. Dodaj do tego ostre elementy zręcznościowe i masz gierkę, do której chce się wracać raz po raz. Choćby po to, żeby się sprawdzić czy za drugim razem też uda się przejść (będzie o tym poniżej).

Zresztą przecież to właśnie w tych starszych grach po ukończeniu tytułu zazwyczaj widziało się w danej grze wszystko, a w każdym razie większość - czy przez to traci się chęć, by za jakiś czas zasiąść do gry ponownie?

Za jakiś czas? W Contrę grywam prawie codziennie - przechodzi się ją w 15 minut, a taka partyjka doskonale odpręża po stresującym dniu.
Poza tym nie wiem jak ty, ale kiedyś gdy udawało mi się po iluśtam podejściach (nawet z cheatami) ukończyć jakąś trudną gierkę, to ona stawała się hiciorem na najbliższy miesiąc. Codziennie przechodziło się raz jeszcze, aby poćwiczyć i udowodnić sobie, że nadal potrafi się ją przejść. W ten sposób tytuły takie jak np. Draconus czy Switchblade na C=64 pokończyłem spokojnie z 50 razy. Wyobrażasz sobie przechodzenie dowolnego Metal Geara czy Final Fantasy tyle razy? No ale tutaj oczywiście mamy to o czym napisałeś na początku - nie ma sensu porównywać tych gier. Żywotność starych polegała na ich krótkości, co niosło ze sobą możliwość częstego przechodzenia po raz kolejny. Zaś dziś grasz raz, ale za to intensywnie - odblokowujesz różne bajery, cośtam nabijasz. Od siebie dodam tylko tyle, że o wiele bardziej podoba mi się ten pierwszy model. Ja się szybko nudzę, nie wyobrażam sobie grania w jedną grę przez dwa miesiące. Wolę kilka szybkich partyjek w kilka różnych gier.

Kiedyś gry były fajne, ale czy to znaczy, że dziś nie są? Dziś też potrafią być fajne,

Potrafią. Ale trzeba się ich naszukać.

Teraz niejeden i niejedna siedzi przy emulatorach, nie zdobywa tych tytułów tak jak dawniej - nie ma takiej potrzeby. Nie ma tego wyczekiwania gier, uzbieranych pieniędzy na nowy zestaw "oryginalnych" kaset.

Wiesz, ma to swoje plusy. Dzięki temu mogę wreszcie pograć sobie w kulturalne pełne dyskowe wersje gier, które będąc pocięte na kasety nie dawały się pokończyć (np. Last Ninja).

Każdy staje się ich posiadaczem w przeciągu paru sekund. Na gry na pc czy konsole oczywiście też trzeba czekać, i w kwestii finansowej i sprzętowej - jak wspomniał słusznie przedmówca - jednakże ja osobiście mam nieodparte wrażenie, że to masówka. Że gry te - a pare tytułów łyknąłem na różnej maści konsoli - nie są w stanie mnie tak naprawdę zainspirować czy wciągnąć na maxa.

Podobnie jak i mnie.

Może z grą dzieje się podobnie jak z książką. Wkraczamy w świat, gdzie nasz umysł pracuje na innym zakresie. Jeżeli grafika zdaje się być "ułomna", skromna - nasz mózg pracuje nad ukształtowaniem tego w całość, zmusza nas do większej kreatywności.

I o to mi właśnie chodzi! Nowe gry kompletnie zabijają wyobraźnię. "Perfekcyjna" grafika, widzisz dokładnie jak wygląda postać, tło, nie ma absolutnie nic do wyobrażania sobie. Po krótkiej chwili patrzenia na coś takiego mózg mi się wyłącza. Gdzie tu do emocji z grania w komodową konwersję Turbo Outrun, podczas której aż czacha mi kipiała z ciekawości jak też będzie wyglądać kolejna trasa (w sensie tło). Albo ileż godzin zastanawiałem się jak by wyglądali Rick Dangerous czy Gianna, gdyby istnieli w realnym świecie. A dziś już nie muszę się zastanawiać nad takimi rzeczami - patrzę na te wynaturzone rendery nieudolnie usiłujące imitować ludzi i już wiem jak bym NIE chciał, żeby wyglądali Rick i Gianna.

Gdy zaś wszystko mamy podane na tacy wraz z przeważnie nudnymi filmami, sekwencjami, które męczą i postaciami, które mają przypominać ludzi a w rzeczywistości wychodzi to żałośnie (więc po co bawić się w takie naśladownictwo wyglądu i zachowania człowieka, jego mimiki)

O tym jest powyżej. Też uważam, że o wiele lepiej byłoby zatrudnić aktorów.
Zresztą o czym my tu w ogóle mówimy. Jak dla mnie gra ma być ucieczką od szarej rzeczywistości, od otaczających nas ludzi. A tymczasem gry starają się coraz bardziej tę rzeczywistość naśladować. Jest to dla mnie jakiś chory paradoks - gdybym chciał rzeczywistość, to... wyłączam kompa/konsolę i wychodzę z domu. Najbardziej rzeczywistą i najlepszą grą z mnóstwem ścieżek fabularnych jest samo życie.

Jak to napisałeś, co kto lubi. Dzisiejsi gracze absolutnie nie interesują się śmiesznymi dla nich grami 2D. Są też i tacy, którzy szli razem z postępem i dziś paralaxa rodem z Shadow of the Beast wywołałaby u nich pusty śmiech, bo oni liczą ilość poligonów na sekundę. A są też i tacy jak ja, którzy w tym rozwoju technologicznym zatrzymali się na pewnym poziomie, bo nie podobał im się kierunek w którym to wszystko poszło, a nie lubią niczego wkręcać sobie na siłę. I dopóki jedni nie wchodzą drugim w paradę, to wszystko jest moim zdaniem w porządku. Wolnoć Tomku w swoim domku. Niech sobie łosie z onetu grają w Prince of Persia 44 1/3, a ja przejdę sobie wersję na Segę CD, bo ma zupełnie inaczej narysowaną grafikę niż apple'owy oryginał, co już kwalifikuje ją do dołączenia do mojej retro kolekcji (zbieram wersje tej samej gry na rozmaite platformy, jeżeli czymś się rzeczywiście różnią).



Ostatnia modyfikacja: 27.11.2010 22:33:10
[#10] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #9

Slowa ktore przytoczylem to wyrwane zdania czempiona tetris z nintendo cup z 1990 roku. Wydaje mi sie ze zle sie stalo ze rynek gier komercyjnych tak bardzo sie rozrosl. Teraz gry nie sa zle, po prostu sa bardziej wyspecjalizowane.
Ktos przytoczyl fajna sentencje ze przypominaja coraz bardziej rzeczywistosc od ktorej klasyczny gracz zawsze chcial uciec. Moze to oznaka ze nowi gracze powoli traca kontakt ze zdrowa rzeczywistoscia?
Smiesznie bo skojarzylo mi sie na tej fali tych wszystkich kinetikow, eytoyow itp ze moze doczekamy sie jeszcze symulacji trzepaka, na ktorym bedzie mozna porobic rozne ewolucje lub spotkac jakiegos wirtualnego kumpla?

Druga sprawa, nie wydaje mi sie ze gry klasyczne umarly. Winny moze byc jedynie marketing ktory pokazuje ze "fe" jest to czego juz nie da sie sprzedac. mam 4 letnia corke i 5 letniego syna. Zebyscie widzieli z jakimi wypoekami siadaja do gier video ktore maja czasem po 15 - 17 lat. Tak samo jak ja kiedys, te czasy nie przeminely. A nowoczesna marketingowa rzeczywistosc nie tylko 3D jest tylko wirtualna.

[#11] Re: Retro gry, odczucia

@Koyot1222, post #10

Co masz na myśli mówiąc że gry są bardziej wyspecjalizowane? Chodzi ci o gatunkowość? Ja osobiście zauważam coraz więcej dziwnych hybryd gatunkowych. Weźmy chociażby takie Valkyria Chronicles, w którym dowodzimy sobie plutonem żołnierzy niczym w X-Com albo Laser Squad, ale sama walka to czyste TPP z elementami strzelaniny, tyle że nasz ruch ograniczają action points rodem ze wspominanych tytułów. Podobnież jest w najnowszych częściach Final Fantasy - zamiast turowej walki mamy czysto zręcznościową naparzankę. Trochę mnie to wkurza, bo osobiście preferuję czystość gatunkową. W RPG nie życzę sobie latać z mieczem po całym polu walki, tylko stać choćby przez 2 godziny i jedząc obiad cierpliwie wykminić jaką kombinacją możliwych ataków wykosić wroga (jeśli mowa o RPG robionych na japońską modłę). Zaś w strzelaninie nie potrzebuję taktycznych wstawek z rozstawianiem żołnierzy czy wydawaniem im rozkazów. No cóż, jest to kolejny chwyt marketingowy - gra łącząca w sobie kilka gatunków ma szansę trafić do większej ilości graczy i przez to lepiej się sprzedać.
To cieszy że wychowujesz dzieci we właściwym duchu. Rozwój i znajomość współczesnej popkultury niewątpliwie jest ważny, bo kto nie idzie do przodu, ten się (rzekomo) cofa. Ale moim zdaniem to pójście do przodu nie powinno odbywać się poprzez odcinanie grubą krechą tego co było kiedyś. Starocie też są istotną częścią popkultury - gdyby nie one, to dziś nie byłoby tego na co młodzi gracze tak się ślinią. I właśnie dlatego nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy wyrzekają się swoich korzeni, bez żalu plując teraz na gry, w które zagrywali się te naście lat temu. Stare filmy jakoś wszyscy oglądają, a przecież kinematografia też poszła do przodu. Starej muzyki wciąż się słucha, choć przemysł muzyczny wciąż wypluwa z siebie masę nowych utworów. Czy z grami nie może być podobnie?

[#12] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #11

Ale moim zdaniem to pójście do przodu nie powinno odbywać się poprzez odcinanie grubą krechą tego co było kiedyś. Starocie też są istotną częścią popkultury - gdyby nie one, to dziś nie byłoby tego na co młodzi gracze tak się ślinią. I właśnie dlatego nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy wyrzekają się swoich korzeni, bez żalu plując teraz na gry, w które zagrywali się te naście lat temu.


Dokładnie. Niesamowicie irytuje mnie takie podejście. Gdyby nie te gry sprzed 20 i więcej lat to g*wno by mieli.cenzura

Tak samo kiedyś na jakimś konwencie przysłuchiwałam się dwóm kolesiom, dyskutującym o Final Fantasy. Jeden z nich stwierdził, że nie zagra w żadną część poniżej siódemki. No to ja się wtrąciłam i spytałam dlaczego. Spojrzał na mnie dziwnie i powiedział, że nie są w 3D. No ręce opadają. głową w mur

[#13] Re: Retro gry, odczucia

@Katiria, post #12

Bo my się wychowaliśmy na 2D. A tak w ogóle, to co Ty tu robisz o tej godzinie? Czemu nie śpisz jeszcze? Łóżko już pościeliłem dawno.
[#14] Re: Retro gry, odczucia

@Katiria, post #12

Szkoda tylko że nie widzą, że to pierwsze 3D w którym było FFVII czy inne hiciory takie jak np. Toshinden czy inny Virtua Fighter, mogło swoją kanciastością powykłuwać im oczy. Już wtedy kompletnie nie rozumiałem co w tym jest takiego, że gracze z całego świata kremują majtki na widok tych koszmarków. Nie czarujmy się, pierwsze 3D było okropne, już wtedy mi się nie podobało. A już zupełnie nie mieściło mi się w pale, jak można toto przedkładać nad perfekcyjnie prześliczną grafikę 2D, taką jaką pokazywały np. automatowe Metal Slugi czy inne Street Fightery Alpha. Dopiero od niedawna da się na to patrzeć bez odruchów wymiotnych. Ale 3D wciąż bardzo nieudolnie imituje realny świat, o czym było tu już mówione.



Ostatnia modyfikacja: 29.11.2010 00:34:24
[#15] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #14

rok 1988 i Konsola Atari VCS 2600 Jr.

To chyba był mój początek. Zagrywałem w samoloty, łowienie rybek, poscig za złodziejem kasy, western i mase innych!

ale to dopiero C= 600 wprowadziła niesamowity zamęt w moim dzieciństwie/latach młodzieńczych.

Nie znałem jeszcze wtedy angielskiego, jedynie niemiecki (mając już ~8lat gadałem jak szwab) i dlatego grał brat 90% czasu, a ja z umiłowaniem patrzyłem jak pocina w gry, przeważnie przygodówki. Z czasem zacząłem sam w to wszystko grać, ze słownikiem pod ręką. I nie wiedząc kiedy angielski był już na wysokim poziomie. Do roku 1994 miałem praktycznie każdą wydaną na Amigę grę (dzięki wujkowi z Niemiec). A będąc w 6 klasie podstawówki dostawałem same 6 z angola
Dlatego też mam taki szacunek dla tej maszyny. Bez niej na pewno byłoby dla mnie o wiele trudniej w życiu.

Do dziś leży ode mnie z 20cm dalej ta sama 600, dzięki której mam tyle miłych wspomnień.

Jednak kolorowo nie było. Wychowywałem się po 5 roku życia na wsi, gdzie pierwsze komputery zagościły "domownie" gdzieś około 99roku dopiero. Zazdrość była niestety niesamowita przez co miałem przegibane w szkole wśród rówieśników i nie tylko.

dziś? smarkacz jeden z drugim smieje się że ktoś się pasjonuje jakims gównem pod nazwą Amiga, mając w pamięci swoją 1 gre ujrzaną np. Quake itp itd. Smutne to troche i niewytłumaczalne. Bo ja to nie śmiałem się z kolegów którzy mieli 10 letnie sprzety, które potrafiły wyświetlić co najwyżej 2 kolory (na tamte czasy).
______________________________________

Czar był wtedy tych wszystkich gier...
...ale najlepsze jest to że nie prysł OK


[#16] Re: Retro gry, odczucia

@bombermax, post #15

O, przy okazji poruszasz inny ciekawy temat: znajomość języków wśród dzisiejszej młodzieży. Obecnie wszystko na siłę się spolszcza, tłumaczy, dubbinguje filmy zamiast nałożyć napisy i pozwolić rozkoszować się oryginalną ścieżką dźwiękową... I z jednej strony niby mamy nacisk na naukę języków, a z drugiej takie podawanie gotowca na tacy kompletnie go przekreśla. Bo żadna szkoła i wkuwanie regułek na pamięć nie da ci tego, co bezpośredni kontakt z "żywym", codziennym językiem. Osobiście jestem bardzo zadowolony, że za tamtych czasów tego nie było. Granie w gry po angielsku (czy oglądanie anime z nałożonymi napisami) pozwoliło mi wyszlifować czytany angielski do perfekcji. Kolejny powód przez który ciepło myślę o tych wszystkich retro gierach.
No ale nie ma co zagłębiać się w temat, jako że to offtop.

[#17] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #16

E tam starzejecie się wszyscy po prostu

Ja tam aktualnie w piwnicy konstruuję automat arcade i będę z uporem maniaka ciupal w gierki typu Final Fight, Cadillacs & Dinosaurs czy Punisher, bo wychowywałem się właśnie w salonie gier, ale z drugiej strony nie widzę nic zdrożnego w tym żeby popyrać sobie na przykład w Assassins Creed czy Bioshocka nie mówiąc już o genialnej w mojej ocenie serii Mass Effect. Fakt, to prawda, że gry teraz w większej części są kierowane do mainstreamu i głównym celem ich powstania jest zarobienie góry kasy, ale zdarzają się gry bardzo dobre albo wybitne, których nie można od razu przekreślać tylko dlatego, że są zrobione w 3D ;)


Pozdrawiam rotfl

[#18] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #17

Nikt nie powiedział, że wszystkie gry w 3D są do dupy

[#19] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #17

Koniecznie na finishu pochwal się zatem swoim dziełem! bo będzie co podziwiać ;)

[#20] Re: Retro gry, odczucia

@bombermax, post #19

Albo też nie ;)
[#21] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #17

Żebyś kurde wiedział z tym starzeniem się. Kiedyś potrafiłem ciupać 18 godzin a dobę, a dziś po 2 muszę sobie zrobić przerwę. A co do gier 3D, wiesz - dla wspomnianej wyżej Valkyrii chętnie zakupiłbym PS3. Ale nie zmienia to faktu, że zawsze będę przedkładał 2D ponad 3D. Denerwuje mnie fakt że dla mainstreamu nie robi się już gier 2D. No, może poza Japonią i doujinówkami typu Touhou.

[#22] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #21

Może nikt nie powiedział, że wszystkie gry w 3D są do dupy, ale tak można zinterpretować Wasze wypowiedzi. W każdym razie to chyba tak już jest, że z wiekiem lubi się czasem powiedzieć "a w moich czasach to ...". Nasi rodzice też uważają, że w ich młodości muzyka była inna, lepsza, a teraz to tylko wycie i szarpanie drutów ;)


Jeżeli wyjdzie z tego automatu coś ładnego to oczywiście, że się pochwalę :) na razie jestem na etapie składania budy i malowania jej. Przede mną najgorsza sprawa, zamówienie całego "oprzyrządowania" w postaci gał, przycisków i innych kilometrów kabli, które do najtańszych nie należą, więc będę musiał wstrzymać prace do czasu gdy "ryntka" wpłynie na konto ;) Ale mam nadzieję, że do świąt uda mi się to skończyć. O ile paczka z Anglii (niestety w Polsce ciężko kupić takie rzeczy) nie zaginie gdzieś po drodze ;)


Odnośnie ciupania po 18 godzin to ja nigdy nie potrafiłem tyle wysiedzieć. Moim rekordem było chyba 12 godzin przy Xenogears. Albo weekendowy maraton z kumplem w God of War 2, ale to było zaledwie jakieś 3 czy 4 lata temu, więc już nie za dzieciaka. Wtedy zaczęliśmy grać w piątek po pracy, a skończyliśmy w niedzielę wieczorem, oczywiście z małymi przerwami na sen. Jednak w dalszym ciągu jeśli zdarzy mi się mieć jakiś urlop i grę z gatunku tych wybitnych to 8 godzin bez problemu.
W tym wypadku to może nie tyle starzenie się co brak czasu. Człowiekowi szkoda marnować wolnego dnia, których nie ma się zbyt wiele, na siedzenie przy gierkach. Do tego więcej obowiązków i rzeczy do zrobienia. Zawsze znajdzie się coś ważniejszego niż siedzenie przy grach.


Pozdrawiam rotfl

EDIT: Ja rozważam kupno PS3 raczej jako odtwarzacza BluRay, no i może jeszcze God of War 3. Do grania mam Xboxa i tylko tego właśnie wspomnianego BluRay mi w nim brakuje.

Niestety gry 2D są zbyt pracochłonne. Nie można wziąć gotowego silnika i tylko dołożyć swoje tekstury i dźwięki, dlatego rośnie koszt i czas produkcji, a biznesie nastawionym tylko na zarabianie pieniędzy nie ma miejsca na takie rzeczy. Za to proponuję zapoznać się z usługą xbox live arcade, można tam znaleźć oprócz klasycznych gier, typu prince of persia czy street fighter 2 dostosowanych do rozdzielczości HD, gry tworzone przez niezależnych producentów, robione właśnie w 2D ale na miarę naszych czasów. Na przykład coś takiego http://www.youtube.com/watch?v=Xy5GttfoYEY



Ostatnia modyfikacja: 30.11.2010 17:49:21
[#23] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #22

Człowiekowi szkoda marnować wolnego dnia, których nie ma się zbyt wiele, na siedzenie przy gierkach.

Wręcz przeciwnie. Ja raczej marzę o dniu, który w całości mógłbym poświęcić na ciupanie (choćby i z tymi moimi przerwami). Niestety ostatnio nawet w weekendy bywam ciutkę zajęty.

Do tego więcej obowiązków i rzeczy do zrobienia. Zawsze znajdzie się coś ważniejszego niż siedzenie przy grach.

...albo też i inne przyjemne zajęcie - mam kilka hobby.

Co do propozycji z samego końca - musiałbym zakupić XBoxa. A niby do czego mi on potrzebny? W nowe gry raczej bym na nim nie grał, zaś do staroci o których wspominasz mam emulatory. A co do tych gierek od niezależnych producentów, byłyby niezłą propozycją, gdybym już kompletnie nie miał w co grać. A ja tymczasem bawię się emulatorami chyba każdej platformy jaka powstała do roku 2000 i nadawała się do gier. Ściągam pełne ROMsety (czasem po kilkaset do ponad tysiąca gier) i przechodzę je wszystkie od A do Z (no, te które mi się podobają albo są w niezrozumiałym języku sobie odpuszczam). Bawię się tak od 4 lat, i choć sporo już zrobiłem, to przypuszczam że przemłócenie reszty zejdzie mi kolejne 10-lecie. Zwłaszcza jak wejdę w SNES-a i PSX-a - tony eRPeGów, które do krótkich raczej nie należą.

[#24] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #23

W sumie racja kupowanie klocka tylko dla kilku gier i to jeszcze tych nie będących sednem sprawy mija się z celem, ale jeśli masz jakiegoś znajomego z xboxem to zawsze można się zapoznać. Tymbardziej, że wersje demo można pobierać za darmo :) a starocie, owszem są emulowane, ale wspomniany prince of persia dla XLA wygląda na przykład w ten sposób http://www.youtube.com/watch?v=-G0H9b9L0nA Ktoś wspominał, że kolekcjonuje wszystkie wersje tej samej gry na różne platformy jeśli się od siebie różnią. Ta różni się bardzo :)

Jeśli chodzi o emulację to ja też jestem jak najbardziej w temacie. Bawię się tym od ładnych kilku lat, jednak ja raczej bawię się wszystkim od 16 bitów w górę z naciskiem na SNES i automaty arcade właśnie. 10-lecie może Ci nie wystarczyć, SNES posiada taką ilość tytułów z gatunku RPG, że konkurować z nim może chyba tylko właśnie PSX. Z resztą masa znanych serii z PSX'a zaczynała na SNES'ie, jak choćby breath of fire czy star ocean (final fantasy zaczynało jeszcze na NES'ie) No i chyba najlepszy RPG na SNES'a, chrono trigger.


Pozdrawiam rotfl

[#25] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #24

No tak, ale znowu wracamy do punktu wyjścia - musiałbym kupić konsolę, żeby mieć grę. Pisząc że zbieram różne wersje miałem oczywiście na myśli wszystkie na dostępne mi (emulowane) platformy.
W mojej pogoni za znajomością większości gier kiedykolwiek wydanych na jakiekolwiek platformy początkowo miałem zamiar przejrzeć absolutnie wszystko. Ale podarowałem sobie np. Spectruma czy Amstrada, PC-88, Atari ST. Powody były różne: Spectrum ma nieco zbyt archaiczną grafikę i gry nawet jak na moje standardy (najniższym poziomem jaki trawię jest Atari 800, zresztą sporo na nim grałem u kumpla za młodu); amstradowe gry są jakieś takie sztywniackie; PC-88 to samo co spektrak; Atari ST, cóż - nie ma sensu dublować z Amigą, albo przesiewać tony gierek dla znalezienia kilku ciekawych i oryginalnych.
MAME mam już calutki przejrzany, na czysto zostało mi coś ponad 1300 gier (oczywiście we wszystkie sporo grałem i prawie wszystkie pokończyłem). W sumie z 8-bitowców (mowa o tych które wciąż przede mną, bo np. Segę Master System mam już zrobioną) pałam sporą miłością do NES-a, gdyż posiadałem jego klona i wiem że jest na to sporo świetnych gierek (no i trzeba zaliczyć na ten przykład oryginalne pierwsze trzy FF o których wspominasz, a nie jakieś popaprane lamersko poułatwiane Originsy). No a na C=64 się wychowywałem, więc jak mógłbym odpuścić sobie te wszystkie wspomnienia. Zresztą pod koniec jego żywota gierki na niego pisane były naprawdę rewelacyjne, że wymienię tytuły choćby takie jak Mayhem in Monsterland, Nobby the Aardvark czy Lions of the Universe. Szkoda że większość ludzi zachwycająca się tym sprzętem utknęła gdzieś pod koniec lat 80-tych i nie ma nawet pojęcia, jakie wypasy wychodziły na niego jeszcze w połowie lat 90-tych.
Wiem że masa RPG ze SNES-a jest kontynuowana na PSX-ie, zresztą we wspomniany Breath of Fire usiłowałem grać jeszcze na MySNES-ie na Amidze. Niestety po pierwszym bossie gra się zawieszała.
Zaś o masę RPG nie martwię się - jestem bardzo wybredny i na 10 tytułów podobają mi się zazwyczaj 2. Już prędzej utonę w strzelankach, które zbieram niemalże bezrozumnie - nawet w największej kile potrafię znaleźć jakieś dobre strony i zagrywać się do upadłego.
I nie martwię się o brak czasu - umierać jeszcze nie mam zamiaru. Niech mi z tym zejdzie nawet do emerytury, to wtedy na spokojnie zasiądę sobie do uporządkowanej kolekcji i zacznę przechodzić wszystko od zera.

P.S. W moim poprzednim poście oczywiście miało być, że odpuszczam sobie te gry które mi się NIE podobają.



Ostatnia modyfikacja: 01.12.2010 23:23:01
[#26] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #25

Hehe prawdę mówiąc nawet nie zauważyłem tego brakującego "nie".

W każdym razie widzę, że postawiłeś sobie ambitny cel. Też kiedyś o tym myślałem, ale po namyśle stwierdziłem, że jednak nie jestem w stanie wszystkiego przerobić. Chciałem tylko odnieść się do tego, że ukończyłeś większość gier w MAME. Dałeś rady ukończyć je wszystkie na jednym kredycie? Jeśli tak, to może byłbyś zainteresowany dorzuceniem swoich "3 groszy" do stronki, którą kiedyś z nudów założyłem? Zawiera zapisy wideo (filmiki znaczy się ;) ) z przechodzenia gier na jednym kredycie.


Pozdrawiam rotfl

[#27] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #26

Niestety przykro mi że cię rozczaruję, ale masochistą nie jestem. Na jednym credsie potrafię ukończyć tylko Contrę (na jednym życiu), Stridera, U.N. Squadron i Ghouls 'n' Ghosts. A to i tak po wielu ćwiczeniach. W innych gierach wrzucam ile wlezie. :D

[#28] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #27

Oj tam od razu rozczarować. Nie każdy spędził większość dzieciństwa w "wozie Drzymały" szumnie nazywanym salonem gier ;) W każdym razie urok tych gier polegał na tym, żeby nauczyć się ich na pamięć (jak już z resztą było wspominane) i potem przykozaczyć zdobywając w ten sposób szacun kolegów i nie tylko ;) Fajnie było patrzeć jak wraz z kolejnymi poziomami w grze, przy automacie zbiera się coraz większy tłumek ludzi.


Pozdrawiam rotfl

[#29] Re: Retro gry, odczucia

@Ciapo, post #28

Wiesz, jakby złożyć do kupy czas który tam spędzałem, to może nawet wyszedłby z rok albo i lepiej. Ale raz że byłem wtedy totalnym szczylem bez grosza (podstawówka), a dwa że nawet jak się już udało jakoś zagrać w tego Double Dragona czy inne Shinobi, to syndrom "drewnianych rąk" nie pozwalał dojść zbyt daleko. Dziś niby mam je wszystkie w domu i mogę grać do woli, ale z kolei szkoda mi na razie czasu na rozpracowywanie po kolei każdej jednej z nich. Może kiedyś, gdy już złożę moją perfekcyjną kolekcję.
Anyway, może właśnie przedkładam gry zręcznościowe nad wszystkie inne - bo automatówki to były pierwsze gry z jakimi kiedykolwiek się zetknąłem.

[#30] Re: Retro gry, odczucia

@cpt. Misumaru Tenchi, post #29

Pierwsza gra z jaką się zetknąłem to było Inter Karate na C=64. Miałem wtedy może 6 lat i myślałem, że komputer to telewizor (ruski rubin, czy elektron ;) ). Pamiętam jeszcze, że podłączony był do niego trackball. Pierwsza gra w salonie gier to było niedługo później nad morzem, dokładnie w Łazach, był to niesamowity Moon Patrol. uwielbiałem to w jaki sposób poruszały się kółka tego pojazdu ;) W każdym razie dużo później w moim miasteczku na kawałku niezagospodarowanego pola między blokami pojawiły się tajemnicze wozy. Na początku myśleliśmy, że to karuzela, ale kiedy po tygodniu nie dojechało nic więcej zaczęliśmy się zastanawiać co to takiego. Okazało się, że to właśnie salon gier, no i tak się zaczęła moja przygoda z salonami gier. Spędzałem tam każdą wolną chwilę, no i oczywiście zawsze było gdzie iść na wagary ;) Przepuszczałem tam wszystkie pieniądze "na lody" wysępione od rodziców, a na Mortal Kombat 2 wyczynialiśmy z kumplem takie kosmosy, że ludzie sami nam kupowali żetony żeby to zobaczyć :) Właśnie dlatego do gier arcade zawsze będę miał sentyment i słabość.


Pozdrawiam rotfl

Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem