• Amigowa maszyna wyobraźni - wywiad z Krzysztofem Dumką - część 1

28.03.2021 17:27, autor artykułu: Marek "MarX" Hać
odsłon: 2480, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Jest rok 2021 - Amiga żyje. Gdybym zobaczył taki napis na ścianie pobliskiego bloku, wcale by mnie to nie zdziwiło. Amiga, z roku na rok nabiera tłuszczyku "kultowości" i "legendarności". Fala sentymentu jest coraz wyższa i jak tsunami uderza o brzegi naszej (dotychczas) bardzo hermetycznej społeczności amigowej. Jedni wracają, aby pokazać swoim dzieciom nieśmiertelnego "Superfroga", innych zwiódł zapach mamony, jeszcze inni wracają bo... chcą tworzyć na Amidze muzykę. Jedną z tego typu osób jest Krzysztof Dumka, który wraz z Romualdem Łuszczem tworzy grupę muzyczną "Maszyna Wyobraźni". Nagrania zespołu można było usłyszeć na antenie radiowej "Trójki" w ramach audycji Studio-EL Muzyki. Dla zainteresowanych, zapis audycji dostępny jest tutaj.

Temat od razu wydał mi się ważki, więc szybko umówiłem się na spotkanie z Krzysztofem Dumką, aby porozmawiać o tworzeniu muzyki na naszym ulubionym komputerze. W tzw. międzyczasie okazało się, że Krzysztof pracował dla Łódzkiego studia filmowego SE-MA-FOR, gdzie tworzył reklamy telewizyjne na swojej Amidze 4000. Krótko mówiąc, torpeda goni torpedę. Ostatecznie nasza rozmowa dostarczyła tak dużą ilość materiału, że wywiad postanowiłem podzielić na dwie części. Pierwsza z nich dotyczy początków przygody Krzysztofa z Amigą oraz jego pracy w SE-MA-FORze. W drugiej poruszymy tematy muzyczne. Będzie się działo, więc zaczynajmy.

Powiedz proszę parę słów o sobie. Gdzie mieszkasz, czym się aktualnie zajmujesz?

Mieszkam w Pabianicach. Pracuję obecnie w Gminnym Domu Kultury z Biblioteką w Ksawerowie. Zajmuję się realizacją telewizyjną, montażem. Moje pasje to: malarstwo, grafika, fotografia, muzyka.

Co takiego się stało, że po wielu latach postanowiłeś wrócić do Amigi?

Dwa lata temu (kiedy właśnie już tak na dobrą sprawę zapomniałem o Amidze) w Pabianicach odbywał się festiwal filmowy. Otwarto przy tej okazji Muzeum Komputerów. Pomyślałem, że może wpadnę i rozejrzę się. W muzeum spotkałem człowieka z Wrocławia, który zajmuje się ratowaniem retrosprzętów. Zgadaliśmy się odnośnie mojej Amigi 4000 (która przeleżała wiele lat w walizce na strychu u moich rodziców). Gość się zadeklarował, że wymieni w niej kondensatory. Nie wiem jak to się stało, że mu w ciemno dałem swoją Amigę. Znałem człowieka niecałe 3 minuty, a przekazałem mu do odświeżenia cały osprzęt amigowy, który pierwotnie był przeznaczony do wywalenia. W zamian dałem mu 3 dopalacze do Amigi 1200 i płytę główną, nie znając wówczas "czarnorynkowej" wartości tego sprzętu. Wymieniał mi te kondensatory bardzo długo i przyznam, że byłem tym dość mocno zaniepokojony, szczególnie kiedy zorientowałem się, że te dopalacze kosztują po 1500 zł sztuka! Na szczęście cała historia zakończyła się szczęśliwie, a ja odzyskałem swoją Amigę z wymienionymi kondensatorami.

Masz więc "odświeżoną" Amigę po recap'ie, do czego jej używasz?

Podczas mojej wizyty w Muzeum Komputerów zadałem podobne pytanie grupce kręcących się tam ludzi. Jeden z obecnych tam Panów odpowiedział - "do niczego!", przesuwając przy tym peciora w ustach ;). Jednak coś mnie tchnęło, że przecież ta stara Amiga ma fajne oprogramowanie muzyczne np. Music-X. I tak się zaczęło.

Czyli Music-X był tą odpowiedzią na pytanie "do czego użyć Amigi"?

Tak, pomyślałem, że jeśli do czegoś może służyć, to właśnie do muzyki. Nie gram w gry, jakoś nigdy mnie nie fascynowały. Z resztą nie po to kupiłem Amigę 4000 ;)

No właśnie, kiedy ją kupiłeś?

Amigę 4000 kupiłem na przełomie 1992/1993 roku w Łodzi. Miałem wtedy 25 lat. Amiga pochodziła z Niemiec, co także wynikało z niemieckiego układu klawiatury. Musiałem dodatkowo dopłacić za dysk twardy o pojemności 120 MB (standardowo Amiga miała 80 MB). W środku siedział procesor w wersji EC30, który z czasem wymieniłem na 040.

Pamiętasz chwilę "unboxingu" swojej nowej Amigi 4000 i odpalenia nowoczesnego Workbencha 3.0? :)

Pamiętam, pamiętam :). Zobaczyłem goły system w języku niemieckim! :) Na szczęście dało się to zmienić na język angielski. Ale rzeczywiście to było COŚ! Oczywiście na drugi czy trzeci dzień musiałem pobiec do sklepu komputerowego i kupić jakieś oprogramowanie. Miałem taki ulubiony sklep w Łodzi, w bramie na ul. Piotrkowskiej. W tamtych czasach nikt nie myślał, żeby sprzedawać np. oryginalnego Deluxe Painta w pudełku. Sprzedawca odpalał XCopy i w chwilę znikało całe pudełko Verbatimów ;).

Amiga 4000 w tamtym czasie musiała być strasznie droga, szczególnie jak na nasze, polskie warunki. Którą nerkę sprzedałeś aby mieć fundusze na tak wypasiony sprzęt? :)

Nerki nie sprzedałem :). Zadłużyłem się w banku, ale większość pieniędzy pochodziło od mojej rodziny. To była taka rodzinna ściepa :). Ściepa utalentowanego, młodego człowieka, który sobie wymyślił, żeby robić w życiu coś ciekawego. Marzyłem o tworzeniu animacji i tego typu historiach, więc Amiga była naturalnym wyborem. Sprzęt był rzeczywiście bardzo drogi. Dlatego kupiłem wersję uboższą, ze słabszym procesorem, bo był zwyczajnie tańszy.

Mówisz, że to był naturalny wybór. Dlaczego?

Po pierwsze, informacje w prasie. Jadąc kiedyś pociągiem, czytałem sobie drugi numer Magazynu Amiga. I stamtąd dowiedziałem się wielu ciekawych informacji nt. grafiki i w ogólnie komputerów Amiga. Zacząłem systematycznie kupować ten magazyn (tak swoją drogą, mam prawie wszystkie numery). Druga rzecz, która popchnęła mnie do zakupu Amigi to środowisko. Tzn. kiedy pracowałem w studio filmowym SE-MA-FOR zetknąłem się z wieloma ludźmi, którzy pracowali już wtedy na Amigach i robili na niej bardzo ciekawe rzeczy. Dla przykładu TTC Studio Autorskie, miało w swoim arsenale Amigę i to chyba nie jedną. Zajmowali się dźwiękiem i animacją. Robili w latach 90 program dla dzieci o tytule "Tut Turu". Ci ludzie przychodzili do SE-MA-FORa, bo tam był zestaw montażowy, więc miałem świadomość jakie są możliwości tego komputera.

Ale nie było to chyba Twoje pierwsze zetknięcie z Amigą?

Nie. W 1988 roku byłem w wojsku, gdzie oddelegowano mnie do telewizji w Szczecinie. Tam pierwszy raz zetknąłem się z Amigą 2000. I w momencie gdy zobaczyłem Deluxe Painta oraz jakieś demo z "kieliszkami" byłem oszołomiony. To było pierwsze spotkanie z Amigą, kolejne już w SE-MA-FORze. Tak więc dylematów co do kierunku zakupu komputera już nie miałem :). Wiedziałem co mam kupić, a wtedy akurat pojawiły się Amigi 4000 i 1200. Rozważałem czy by nie wybrać jednak "tysiąc dwusetki" (była tańsza), jednak koledzy z SE-MA-FORa skutecznie wybili mi ten pomysł z głowy. Nie da się jej po prostu rozbudować o karty rozszerzeń potrzebne w moim fachu.

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze studiem filmowym SE-MA-FOR?

To ciekawe pytanie. W tamtym czasie miałem jakąś strasznie odmóżdżającą pracę i ciągle marzyłem o rysunku oraz animacji. Znalazłem telefon. Zabrałem swoje prace - grafika, malarstwo oraz fotografie i... przyjęto mnie na asystenta reżysera do filmu "Siedmiomilowe Trampki" w reżyserii Krzysztofa Rynkiewicza. I tak już poszło...

W jaki sposób Amigi pojawiły się w studiu filmowym SE-MA-FOR?

W SE-MA-FORze byłem jedynym pracownikiem, który posiadał Amigę 4000, natomiast SE-MA-FOR współpracował z różnymi firmami, m.in. ze wspomnianym TTC. Oni przynosili ze sobą te Amigi jak laptopy, poprzerabiane, z dodatkowymi wentylatorami, żeby chłodzić te wszystkie rozszerzenia, które zamontowali w środku. Widziałem jak Amiga fajnie działa, jak to ciekawie wygląda i co można osiągnąć dzięki temu sprzętowi.

Ale chyba nie mówisz o grafice 3D?

Nie. Dość powiedzieć, że zainstalowałem sobie kiedyś program do raytracingu. Jak mi to zaczęło liczyć 3 dni jedną klatkę w jakiejś lepszej rozdzielczości, to się trochę przeraziłem ;). Zdałem sobie sprawę, że to nie do końca powinno tak wyglądać. Trzeba wielkich urządzeń obliczeniowych, żeby to wyrenderować. Co gorsza, moja Amiga była wówczas wyposażona "tylko" w procesor EC030, a więc nawet bez koprocesora arytmetycznego. Potem sobie go dokupiłem i jakiś gość w Łodzi dolutował mi go na specjalnej płytce. Trochę to przyśpieszyło, ale tak na serio to dopiero po wymianie procesora na 040 dało się odczuć różnicę. Tak czy owak, praca z grafiką 3D to był na Amidze jakiś koszmar.

Skoro Amigi nie nadawały się do grafiki 3D, to do czego w zasadzie służyły firmom współpracującym ze studiem SE-MA-FOR?

Amiga nadawała się do grafiki 3D, ale bardziej w formie pojedynczych obrazków. To sekwencje klatek (animacje) były bardziej problematyczne. Pamiętajmy, że na jedną sekundę animacji składało się 25 klatek! Jeśli chodzi o Studio autorskie TTC, to Pan Marek Szak (taka xywa) używał Amigi z kartą Sunrise 516 i robił na niej muzykę. Jego koledzy robili animację, ale nie na Deluxe Paint, tylko w programie Brillance. Animacja była zapisywana w postaci Anim5. Dla nich też robiłem animacje 2D. Do tego typu rzeczy Amiga się świetnie nadawała. Poza tym na szeroką skalę funkcjonował program Scala. Za jego pomocą te wszystkie elementy układanki (grafika/muzyka/animacja) można było pospinać i zaprezentować. Scala chodziła u nas non-stop :). Jeden człowiek, którego nazwiska już nie pamiętam, używał programu Imagine do grafiki 3D. Co ciekawe on nie korzystał tylko z jednej Amigi, miał ich kilka, na których renderował kolejne zakresy klatek. Później sklejał to w całość. Miał takie urządzenie o nazwie Nucleus. Zdarzało się, że pożyczałem ten sprzęt (za jakieś ciężkie pieniądze). Urządzenie to przypominało trochę kabelek od MIDI. W środku był układ scalony z przetartymi oznaczeniami i program sterujący betą.

Betą?

Beta to system profesjonalnego zapisu wideo Betacam SP.

Dlaczego używano Amigi a nie pecetów?

Amiga generowała obraz w systemie PAL. Kanał zerowy był kanałem alfa, można było podłożyć jakikolwiek kolor, który był przezroczysty i genlockować obraz w bardzo prosty sposób. Wyświetlaliśmy w ten sposób wszelkiego rodzaju napisy. Do karty Impact Vision 24 istniało rozszerzenie o nazwie "Tarantulla" (czarna puszka ze złączami wideo). Były to dwa kable podpięte do Amigi. Z jednej strony wchodził sygnał "betowski" (który modyfikowaliśmy na Amidze). Na wyjściu zaś otrzymywaliśmy sygnał betowski (Y/UV). Zatem wszelkiego rodzaju napisy, znaczki i inne duperele można było robić w czasie rzeczywistym na Amidze. To było wielką zaletą.

Jakie inne firmy w Łodzi korzystały z Amigi?

M.in. Shoptronik używał Amigi (A1200) i programu "Take 2". Do tzw. line testu, czyli testowania animacji. Też się z tym komputerem nic nie działo, a działał godzinami bez absolutnie żadnego problemu. Kojarzę też jakąś kobietę, która miała Amigę 4000. Sprzęt wyglądał jakby wyjęty psu z gardła, miałem wrażenie, że ta kobieta ciągnęła tę Amigę za samochodem, Amiga wyglądała jak nieszczęście ;). Kobieta ta miała jakąś kartę dźwiękową w owej Amidze i robiła jakieś muzyczne rzeczy. Ale nie pamiętam szczegółów.

Jak wyglądał proces generowania animacji na potrzeby telewizji na Amidze?

Nie tyle generowania, a zapisu na taśmie. Kiedy chcieliśmy zapisać animację, musieliśmy mieć kartę graficzną wyświetlającą 24 bitowy obrazek (np. Impact Vision 24). To się odbywało tak, że w buforze pojawiała się klatka, beta się cofała (preroll), następował zapis. Pojawiała się następna klatka (a w przypadku Impact Vision nie było to takie szybkie), beta znowu się cofała, znowu następował zapis i tak... przez całą noc zapisywała się jakaś reklama :)

No właśnie, podobno brałeś udział w tworzeniu "kultowych" reklam firmy ATLAS z Łodzi?

Jeśli chodzi o "Krzyżaków", to zrobiłem ją na zlecenie pewnej firmy reklamowej (nie pamiętam już nazwy). Krzysztof Rynkiewicz był odpowiedzialny za reżyserię. Ogólnie było to dość dziwne, że mnie zaproszono do tego projektu. Zdjęcia do reklamy były robione w Łagiewnikach tuż za Łodzią. To był luty, była kupowana trawa, byli jacyś ludzie poprzebierani w zbroje. Było tam kilku "krzyżaków". Po sfilmowaniu, cały ten materiał pojechał do Berlina, gdzie na mokro został przepisany jako obrazki cyfrowe.

Co oznacza że materiał został przepisany "na mokro"?

To rodzaj transferu z taśmy światłoczułej 35mm na obrazki (skanowanie) w rozdzielczości 768x576 px (pełen PAL). Na mokro, aby nie było paprochów przy skanowaniu, negatyw był zanurzony w specjalnym płynie.

I co dalej z tymi "Krzyżakami"?

Ja dostałem JPEG-i i tu zaczęły się schody. Trzeba było zmultiplikować postacie (tych krzyżaków było raptem kilku, a miała być cała armia). Tylko jak to zrobić na Amidze? Wpadłem na pomysł, żeby wykorzystać do tego celu maski obrazu. Oczywiście użyłem do tego Deluxe Painta. Maski były ruchome. Był moment w jakimś ujęciu gdzie użyłem funkcji morphingu z programu ADPro. Tę maskę "wmorphowałem". Efekty mojej mrówczej pracy mogłem podejrzeć za pomocą Impact Vision 24. Był to 24 bitowy, nieruchomy obrazek (pojedyncza klatka w buforze na Impact Vision 24). Aby wprawić to w ruch, musiałem zamienić całość na format Anim5. Dzięki temu miałem podgląd animacji w 16 kolorach, żeby zorientować się w ogóle jak to wszystko się porusza. Na końcu łączyłem to wszystko w całość programem Sequencer (i wbrew nazwie nie był to program do muzyki ;). Działało to tak: mamy warstwę 1, mamy warstwę maski, warstwę 2 i możemy przesuwać je w czasie. W efekcie Ci sami wojowie krzyżaccy szli sobie w jakimś kierunku, ale gdy następowało przesunięte z maską to robiła się z ich cała masa :). Na tym polegał cały trick. Trzeba było sobie jakoś radzić :)

Była jeszcze jedna reklama tej firmy, z kultowym już z hasłem: "Żołnierze - najważniejsza k#$%! jest zaprawa!". Brałeś udział w realizacji tej reklamy?

Tak :) I tutaj sytuacja była podobna, tylko krzyżaków zastąpili szwoleżerowie powietrzni :). Tym razem nie byłem jednak obecny na planie filmowym. Otrzymałem już tylko zeskanowane materiały z taśmy filmowej 35 mm. W przypadku tej reklamy wyzwaniem była multiplikacja helikopterów. Na jednym z ujęć widać trzy helikoptery. Tak naprawdę był to tylko jeden helikopter, z którego wyskakiwali żołnierze. Przesunięcie w czasie plus maska, pozwoliła na multiplikację tego śmigłowca. Podobnie było z innymi ujęciami. Dlaczego tak? Oczywiście ograniczało to koszty wynajęcia sprzętu i żołnierzy. Najtrudniejsze było chyba ujęcie przejścia z chodzącego po łące bociana na lecące w powietrzu helikoptery. Tutaj niezastąpiony okazał się Sequencer oraz ImageFX :)

Jak długo zajmowała praca nad pojedynczą reklamą?

Niejedną noc :). Było przy tym sporo problemów. Coś nie wychodziło, maska się "nie spasowała". Składanie obrazków do kupy też nie było łatwym zadaniem. Tak jak wspomniałem mogłem sobie wygenerować podgląd animacji w 16 kolorach w formacie Anim5. Dopiero gdy pojechałem do montażowni, to zobaczyłem efekt końcowy w rzeczywistych kolorach. Ale już wtedy widziałem, że koledzy na jakimś PC z 486 są w stanie robić tego typu efekty dużo sprawniej. Wtedy i ja zacząłem poważnie myśleć o zmianie komputera.

Druga połowa lat 90, to był czas kiedy Amiga powoli odchodziła do lamusa. Z tego co wiem, w podobnym czasie studio SE-MA-FOR kończyło swoją działalność?

Tak. Myślę, że już w roku 1997 było wiadomo, że jeśli SE-MA-FOR czegoś nie zrobi, to będzie klapa. To był taki przełom związany z transformacją ustrojową w Polsce. SE-MA-FOR nie mógł sobie poradzić w nowych realiach. Wszystko zniknęło, w tym wytwórnia filmów fabularnych oraz dokumentalnych. Wiele firm zajmujących się reklamą przeniosło się do Warszawy, po prostu wyparowało. Ja ostatecznie znalazłem pracę w Pabianicach. Upadek SE-MA-FORa to dla mnie osobiście bardzo przykra sprawa. W końcu zostawiło się tam kawałek serca...

Ciąg dalszy nastąpi...

komentarzy: 21ostatni: 11.04.2021 08:40
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem