• Sukcesy i porażki "Przyjaciółki" z Escomu

06.10.2025 09:22, autor artykułu: Rafał "Mufa" Chyła
odsłon: 514, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

29 kwietnia 1994 to data, która na zawsze zapisze się w smutnej historii Amigi. Tego dnia firma Commodore ogłasza bankructwo. Niektórzy wieszczą ostateczny koniec "Przyjaciółki", inni wypatrują nadziei na lepszą przyszłość pod rządami nowego, prężnego właściciela. Przepychanki o prawa do schedy po Commodore trwały rok. Przez ten czas aż huczało od różnych spekulacji i niepotwierdzonych plotek. Na karuzeli potencjalnych nowych nabywców pojawiały się między innymi takie firmy jak Philips, Samsung, Amstrad, IBM czy nawet podmioty z Polski. Na poważnie liczyło się jednak tylko trzech graczy. Pierwszym z nich był brytyjski oddział Commodore, który zdecydowanie robił najwięcej "szumu". Zapowiedziami o świetlanej przyszłości Amigi pod swoimi rządami rozpalał największe nadzieje i sympatię wśród społeczności amigowej. Niestety nie dysponował wystarczającymi środkami na zakup praw po firmie matce, nie wspominając nawet o funduszach na przyszły rozwój. Co prawda spekuluje się, że zebrali nieco pieniędzy od lokalnych inwestorów, jednak to było wciąż za mało. David Pleasance, szef Commodore UK, znalazł ostatecznie partnera w Chinach. Była to firma New Star Electronics (producent podróbek japońskich konsol), który, ze względu na coraz większe naciski czynników rządowych, chciał zmienić profil swojej działalności na coś bardziej legalnego. W grę wchodziło licencjonowanie Amigi z przeznaczeniem na rynek azjatycki. Ostatecznie jednak Chińczycy wycofali się ze współfinansowania próby przejęcia aktywów byłego Commodore.

Zupełnie inna sytuacja była w przypadku konsorcjum CEI (Creative Equipment International), wspieranego przez największego producenta pecetów - firmę Dell. Tutaj pieniądze były, ale prawdopodobnie zabrakło dynamiki w podejmowaniu decyzji oraz dbałości o zawiązanie odpowiednich sojuszy. Pieniądze oraz ważnego sojusznika miał za to Escom. Był nim Petro Tyschtschenko - były dyrektor Commodore do spraw logistyki na Europę, z którym szefostwo niemieckiej firmy utrzymywało osobiste kontakty. Zatem to właśnie niemiecka firma ostatecznie wygrała całą tę batalię.

Założyciel firmy Escom, Manfred Schmitt, był znanym niemieckim pianistą i zarazem obrotnym przedsiębiorcą. Już w wieku 23 lat prowadził sieć pięciu sklepów zajmujących się sprzedażą instrumentów muzycznych, był także właścicielem 10 szkół muzycznych, do których uczęszczało prawie 2500 uczniów. Szybko jednak zauważył potencjał w branży komputerowej, czego efektem było przekształcenie firmy w dystrybutora sprzętu komputerowego. Od 1986 roku Escom był dystrybutorem Commodore 64 na rynku niemieckim. Po zjednoczeniu Niemiec firma skupiła się na produkcji klonów IBM PC. Przedsiębiorstwo Schmitta rozwijało się bardzo dynamicznie. Już w 1992 roku mogło się pochwalić łączną sprzedażą 180 tysięcy pecetów, natomiast w 1994 roku rozdystrybuowało 410 tysięcy komputerów na rynku niemieckim. W ten sposób Escom stał się największym sprzedawcą komputerów PC za naszą zachodnią granicą. Warto przy tym zauważyć, że rynek niemiecki był tylko częścią ich działalności - dynamiczny rozwój Escomu spowodował ekspansję na inne kraje starego kontynentu. Dla przykładu, aby opanować rynek brytyjski, firma wydała, lekką ręką, 50 milionów funtów na zakup sieci sklepów Rumbelows oraz Silica. Liczba "placówek" Escomu była imponująca - 168 sklepów na Wyspach, 140 w Niemczech, 36 w Holandii. Salony sprzedaży były również w Polsce. Wszystko to razem pozwoliło firmie uzyskać pozycję drugiego co do wielkości producenta komputerów PC w Europie.

Biurowiec Escomu

Escom i Amiga Pierwotnym celem Escomu był zakup samej marki Commodore, jednak ostatecznie zdecydowano się nabyć w pakiecie całość, razem z Amigą. Właściciele bardzo szybko zadbali o formalny rozdział obu marek, tworząc dwie spółki: Commodore B.V. w Holandii i Amiga Technologies, na której czele stanął Petro Tyschtschenko. Praktycznie zaraz po przejęciu aktywów rozpoczął się festiwal deklaracji i obietnic.

Jeszcze w dniu zakończenia postępowania sądowego doszło do pierwszej konferencji prasowej za pośrednictwem sieci Internet. Przedstawiciel Escomu zapowiadał między innymi wznowienie produkcji C64 (dla którego nadal widział przyszłość na chłonnym rynku chińskim). Wspomniano też z jednej strony o produkcji Amigi na bazie procesora PPC, a z drugiej o wznowieniu dystrybucji Amigi 600. Padło też kilka innych deklaracji, których nigdy nie udało im się zrealizować. Pojawiły się też takie, które doczekały się szczęśliwej finalizacji. Przede wszystkim chodziło o wznowienie produkcji Amigi 1200 i Amigi 4000. Trzeba przyznać, że wywiązanie się z tej obietnicy nie było zadaniem łatwym. Wszak Escom nie otrzymał żadnych commodorowskich fabryk, a dotychczasowi dostawcy części też nie czekali przez ten rok z założonymi rękami. Walcząc o przetrwanie, musieli przestawić się na produkcję komponentów dla innych odbiorców. Dlatego też uruchomienie produkcji Amigi 1200 już 12 września 1995 roku w fabryce pod Bordeaux we Francji należy uznać za jeden z największych (jeśli nie największy) sukces "Przyjaciółki" pod rządami Escomu. Amiga 4000 w wersji Tower pojawiła się niewiele później, bo pod koniec 1995 roku.

Sukcesów nie było natomiast na polu sprzedaży. Zresztą trudno było się takowego spodziewać wobec strategii serwowania sprzętu z roku 1992 na przełomie lat 1995/1996. W czerwcu, na konferencji we Frankfurcie, przedstawiono plany na resztę 1995 roku.

Wynikało z nich, że firma zamierza dostarczyć na rynek 120 tysięcy Amig 1200 i 25 tysięcy Amig 4000 (w tym 10 tysięcy na rynek USA). We wrześniu rzecznik prasowy Amiga Technologies - Giles Bourdin - potwierdził poniekąd podobne liczby mówiąc, że 100 tysięcy A1200 oraz 20 tysięcy A4000T jest już w zasadzie zakontraktowanych i sprzedanych. Pojawiła się też informacja, że zamówienia na całą planowaną produkcję Amigi 4000T zostały wykorzystane w ciągu zaledwie dwóch pierwszych godzin. Z perspektywy czasu wydaje się, że był to tylko zabieg marketingowy, mający podkręcić zainteresowanie produktem. 2 listopada 1995 roku na Video Toaster Expo w USA jednoznacznie potwierdzono to, o czym plotkowano od dawna. Sercem nowej generacji Amigi ma być procesor PPC. Jednocześnie premierę pierwszej "Power Amigi" zapowiedziano na początek 1997 roku.

Z pierwszych danych rzeczywistej sprzedaży Amig "postcommodorowych", opublikowanych przez Petro Tyschtschenko w listopadzie 1995 roku, wynikało, że do rąk klientów trafiło 30 tysięcy "przyjaciółek" z Escomu. Całkiem nieźle jak na parametry sprzętu, jego cenę i fakt, że produkcję wznowiono zaledwie półtora miesiąca wcześniej. Ale plany z pewnością były bardziej ambitne, o czym mogli przekonać się czytelnicy "Magazynu Amiga" w wywiadzie przeprowadzonym przez Marka Pampucha z przedstawicielem Escomu. Wynikało z niego, że według stanu na połowę listopada 1995 roku, firma zrealizowała plan sprzedaży w 40% na świecie, a w Polsce jedynie w 29%.

Oficjalny plakat A1200 Oficjalny plakat A4000

Amiga "made by Escom" nad Wisłą

Niestety poza wywiadem dla "Magazynu Amiga" oraz zanotowaną w ówczesnej prasie deklaracją jednego z marketingowców, iż firma zakłada sprzedaż 30 tysięcy sztuk Amigi 1200 na rynku niemiecko-polskim, tak naprawdę trudno jest dotrzeć do jakichkolwiek wiarygodnych danych na temat sukcesów bądź porażek "Przyjaciółek z Escomu" nad Wisłą. Siłą rzeczy muszę oprzeć się na obserwacjach osobistych. Z moich doświadczeń wynika, że sprzedaż w Polsce ruszyła na poważnie dopiero w 1996 roku. Sam kupiłem swoją A1200 jeszcze w starej (wysokiej) cenie 1500 zł. To był koniec lutego 1996 roku i z grona moich znajomych nie znam nikogo, kto kupiłby ten sprzęt przede mną. Znam za to kilka osób, które zrobiły to kilka miesięcy później, gdy cena A1200 spadła do poziomu ok. 1300 zł. Z pewnością społeczność amigowa w Polsce była w tamtym okresie dosyć spora. Sam Marek Pampuch pisał publicznie, że liczbę wszystkich użytkowników Amigi w naszym kraju szacuje na jakieś 120 tysięcy osób. Ciekawych danych, być może nawet nieco zaskakujących, dostarcza ankieta magazynu "Amiga Computer Studio". Wynikało z niej, że 40% czytelników posiadało Amigę 1200 a 15% CD32 (były też pojedyncze przypadki Amigi 4000). 120 tysięcy amigowców w Polsce, z których ponad połowa dysponuje maszynami wyposażonymi w układy AGA… To brzmi pięknie, ale chyba nie do końca prawdziwie. Sama redakcja ACS przypuszczała zresztą, że w ankiecie wzięli udział przede wszystkim najaktywniejsi użytkownicy, a Ci zazwyczaj dysponują lepszymi konfiguracjami. Bez względu na to, jaka była rzeczywistość, z dość dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, iż działalność Escomu jedynie w niewielkim stopniu przyczyniła się do poprawy konfiguracji sprzętowych rodzimych amigowców. Znowu odwołam się do osobistych wspomnień - spośród ogólnej liczby około trzydziestu posiadaczy A1200, z którymi utrzymywałem wówczas bliższy bądź dalszy kontakt, jedynie 20% (może 25%) dysponowało nowym sprzętem. Zdecydowana większość działała jeszcze na komputerach wyprodukowanych przez śp. Commodore.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że sprzedaż Amigi 4000T w naszym kraju kulała. Trudno się dziwić, skoro według danych GUS przeciętne wynagrodzenie brutto w 1995 roku wynosiło w Polsce 702 zł, a w pierwszych tygodniach od ponownej premiery "czterytysiączka" była sprzedawana w cenie 7999 zł. To nie mogło się udać, co chyba dosyć szybko zauważyli amigowi dealerzy. Po kilkunastu miesiącach ceny tego sprzętu kształtowały się już na poziomie 4800 zł. Widać więc, że robiono naprawdę sporo, aby pozbyć się mało chodliwego towaru.

Indyjski wątek

Oczywiście Polska nie była wyjątkiem i na Zachodzie również panowała opinia, że modele Amigi proponowane przez Escom są zbyt drogie i przestarzałe. Co za tym idzie, po nasyceniu rynku fanów marki (którzy nie zdążyli załapać się na sprzęt od Commodore), sprzedaż szła opornie. Tu mała dygresja - nowe Amigi 1200 można było nabyć w Europie jeszcze na przełomie wieków! Ostatnie 15 tysięcy sztuk, których jeszcze długo po "śmierci" Escomu nie sposób było już sprzedać na rynkach rozwiniętych, postanowiono upchnąć na rynku indyjskim. Tam lokalni dealerzy z lepszym lub gorszym skutkiem rozprowadzali te maszyny przez kolejne 10 lat. Ostatnie "ocalałe" sztuki wróciły do Europy w 2013 roku za sprawą Petro Tyschtschenko, ku niewątpliwej radości fanów retro oraz handlarzy. Ci ostatni, opowiadając niestworzone historie o "nietrafionych prezentach komunijnych, które nieotwierane przeleżały w szafie naście lat", mogli odsprzedawać towar na internetowych aukcjach z dużym przebiciem.

Daleka za peletonem

Tak w zasadzie kończy się historia zrealizowanych projektów Amiga Technologies, jednak być może ciekawsze były te niezrealizowane. Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się tutaj Amiga Walker - jedyny komputer, który doczekał się fazy prototypu. Przy czym ciekawość, jak i niemałe kontrowersje, wzbudzała głównie nietypowa obudowa przypominająca skrzyżowanie hełmu Lorda Vadera z odkurzaczem. Same możliwości techniczne skutecznie ostudziły jednak rozbudzoną ciekawość. W obudowie znajdowała się bowiem zmodyfikowana płyta Amigi 1200 z 5 MB pamięci RAM, z czego tylko 1 MB pamięci typu CHIP (później przedstawiciele AT uspokajali, że na pewno będzie co najmniej 2 MB). Komputer zawierał procesor Motorola 68030 taktowany częstotliwością 40 MHz, twardy dysk i napęd optyczny. Parametry z pewnością mogłyby wzbudzić ekscytację na początku dekady, jednak nie w 1996 roku. Wtedy już na rynku konsumenckim za minimum uchodziły pecety z procesorem Intel 486 DX i taktowaniem na poziomie 100 MHz (a coraz mocniej rozpychał się Intel Pentium). Do dziś trwają dyskusje, czy to dobrze czy źle, że Walker ostatecznie nie został wprowadzony na sklepowe półki. Osobiście uważam, że nie ma czego żałować.

Walker, jak w soczewce, pokazuje mizerię, w jakiej przyszło działać Amiga Technologies. Niestety, firma praktycznie od początku funkcjonowała w warunkach potężnego kryzysu finansowego w Escomie. Nie było funduszy na rozwój czy promocję. Na jednej z konferencji przedstawiciel Amiga Technologies przyznał nawet publicznie, że na reklamę modelu A4000T w USA przeznaczono zawrotną sumę… 0 dolarów! W efekcie AT starało się "zrobić coś z niczego", do tego minimalnym kosztem. Przykładem niech będzie pakiet oprogramowania startowego Amiga 1200 Magic czy próba wskoczenia do rozpędzającego się właśnie pociągu z napisem "Internet" za sprawą pakietu Amiga 1200 Surfer. Te działania z pewnością należy zaliczyć na plus, jednak nie zmienia to faktu, że wciąż opierano się na przestarzałym komputerze z 1992 roku, a firma nie była w stanie dokończyć nawet tak mało rewolucyjnego projektu, jakim był Amiga Walker. Co warto podkreślić, Amigi nie udało się również przywrócić tam, gdzie dominowała przez wiele lat, czyli na rynku gier. Oczywiście, przy coraz większej popularności takich rozwiązań jak konsola PlayStation, było to ekstremalnie trudne zadanie. Niestety nie poczyniono niemal żadnych kroków mających na celu wprowadzenie Amigi w świat gier 3D, a bez tego nie można było mówić o choćby drobnej szansie na sukces. Jedynym wyjątkiem były okulary VR i-glasses, na których dystrybucję w Europie wyłączność miała jedna ze spółek zależnych od Escomu. Niestety brak funduszy, które mogłyby zachęcić deweloperów do uwzględnienia tych mało popularnych i dość drogich (395 dolarów) okularów w swoich produkcjach spowodował, że finalnie na Amidze obsługiwały je zaledwie dwie gry.

Akcja ratunkowa

Romans Amigi z Escomem nie trwał długo. Mieszanka chorobliwej wręcz manii wielkości z szeregiem błędnych decyzji doprowadziła do tego, że finanse niemieckiej firmy zaczęły raptownie topnieć. Jedną z poważnych pomyłek było podpisanie umowy z IBM na instalowanie egzotycznego systemu OS/2 w komputerach sygnowanych logotypem Escom (i to w zasadzie w przeddzień premiery systemu Windows 95). Kolejnym błędem było kupowanie wielu różnych podmiotów w przekonaniu, że stale rosnący rynek pecetów pozwoli je bezpiecznie sfinansować. Rynek rzeczywiście rósł, ale w 1995 roku komputer nie był już postrzegany jako "nietykalne" urządzenie rodem z kosmosu. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać małe sklepiki, gdzie świeżo upieczeni "fachowcy" oferowali klientom "składaki", z którymi cenowo Escom nie był w stanie konkurować. W efekcie Escom zanotował 700 milionów marek strat za 1995 rok. Warto przy okazji obalić pojawiający się w niektórych dyskusjach mit, jakoby Escom "padł" za sprawą Amigi. Fakty są takie, że straty samej Amiga Technologies to "jedynie" 5 milionów marek. To wszystko razem wzięte stawiało firmę w bardzo trudnej sytuacji. Do tego cierpliwość akcjonariuszy powoli się kończyła, a to kosztowało "głowę" Manfreda Schmitta, który przestał być szefem założonej przez siebie firmy z końcem marca 1996 roku. Jego miejsce zajął Helmut Jost, członek rady nadzorczej w latach 1993-1995 i kierownik działu sprzedaży oraz marketingu w Escom. Jedną z pierwszych decyzji Josta była sprzedaż Amiga Technologies wraz z patentami i znakami towarowymi firmie VIScorp. W połowie kwietnia 1996 roku strony uzgodniły, że Amiga Technologies zmieni właściciela za okrągłą sumę 40 milionów dolarów. Firma VIScorp planowała wykorzystać technologię "Przyjaciółki" tworząc tzw. set-top boxy. Pomysł nie był odkrywczy, gdyż niewielką serię przystawek telewizyjnych na bazie licencjonowanej płyty głównej Amigi o nazwie Wonder TV A6000 skonstruowała już chińska firma Regent Electronics. Finalnie VIScorp nie wywiązał się z umowy przejęcia Amigi, a całe to zamieszanie okazało się tylko niepotrzebną stratą kilku miesięcy cennego czasu. W międzyczasie Escom próbował utrzymać się na powierzchni zamykając dziesiątki swoich sklepów w Europie. Doszło też do drastycznej redukcji zatrudnienia. Pracę straciło 1900 osób z ogólnej liczby 4400 pracowników firmy. Ostatecznie zdało się to na nic - 15 lipca 1996 roku Escom ogłasza upadłość. Podobnie jak w przypadku Commodore jeszcze przez kilkanaście miesięcy funkcjonował oddział Escomu w Holandii, a Amiga… po falstarcie z VIScorpem wpadła w ręce kolejnego, jeszcze mniej dbającego o swój nowy nabytek producenta pecetów - firmę Gateway 2000. Ale to już temat na inny artykuł...

Oryginalnie artykuł został opublikowany w Amiga Friendship #3.

    tagi: Escom
dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem