• Wywiad z Marcinem 'Little Horrorem' Jaskólskim - członkiem redakcji Amiga Computer Studio

30.11.2016 10:00, autor artykułu: Konrad "recedent" Czuba
odsłon: 2742, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Panie i panowie, oto gwóźdź dzisiejszego wieczoru: W czerwonym narożniku jak zwykle Wasz Konrad 'recedent' Czuba, a w niebieskim - Maaaarcin 'Little Horroooor'... Jaaaskólskiiii!

Konrad Czuba: Kim jest Marcin Jaskólski i czym się zajmuje?

Marcin Jaskólski: Fanem nowych technologii i dziennikarzem IT. Aktualnie pracuję w redakcji portalu benchmark.pl, a zaczynałem oczywiście za czasów Amigi. Moja pierwsza publikacja (z której jestem do dziś bardzo dumny!) miała miejsce w 1991 w Amigowcu (kiedy był jeszcze kserowanym fan-zinem sprzedawanym na giełdzie), gdzie opisałem program do animacji Fantavision. Pisywałem do Bajtka (ale tego już rebrandowanego w 95 roku - tym niemniej, załapałem się) i wielu innych magazynów i portali, zanim wylądowałem tam gdzie jestem.

Bawię się też trochę w tworzenie filmów na YouTube. Mój kanał jest raczej przeznaczony dla nerdów zainteresowanych testami wydajności w grach różnego sprzętu (zwłaszcza zintegrowanych grafik), czy tematyką VR i mobile. Jak ktoś chce zerknąć to zapraszam – https://www.youtube.com/user/lithorror

Swego czasu nawet myślałem, żeby odpalić na kanale retro-dział o Amidze, ale za każdym razem gdy chcę kupić tanio jakąś A500 z pudłem dyskietek, to mój plan się wali w gruzy.

K.C.: Z tym faktycznie ostatnio nie jest lekko, klasyczne Amigi mocno nabrały wartości. Powiedz mi proszę - skąd pomysł na ksywę 'Little Horror'? Lubiłeś za pędraka czytywać Stephena Kinga?

M.J.: Nick pochodzi jeszcze z czasów ZX Spectrum. Była tam gra, w której chodziłeś małym łobuzem, a gdy osiągnąłeś poziom 100% "niegrzeczności", pojawiał się napis "Little Horror" ;-). Tytuł wyleciał mi z głowy, starość nie radość.

K.C.: Kiedy i w jaki sposób dołączyłeś do redakcji ACS?

M.J.: Pisywałem solucje gier ("Ishar III" czy "Robinson's Requiem") do innych magazynów wydawnictwa CGS, czyli Gier Komputerowych i CGS Wydanie Specjalnie. Potem płynnie przeskoczyłem na Amiga Computer Studio i wpadłem pod opiekuńcze skrzydła Rafała Belke ;-).

K.C.: Jakie było Twoje zadanie w redakcji?

M.J.: Generalnie miałem całkowicie wolną rękę. Mogłem pisać o grach, sofcie i hardware. Rafał Belke był świetnym szefem i cierpliwie znosił moją radosną twórczość (chociaż raz, czy dwa oberwałem burę za jakieś tam wyskoki - ale on SERIO był MEGA cierpliwy ;-).

Patrząc z perspektywy czasu, było tam mnóstwo wygłupów, a mniej konkretów, ale mam nadzieję, że moja pisanina kogoś faktycznie interesowała.

K.C.: Czy za pisaniem artykułów do ogólnopolskiej gazety stała jakaś (choćby lokalna) sława, czy uznanie ze strony "kobiet płci przeciwnej"?

M.J.: Heh, nie, bez przesady. Nie spotkałem się z sytuacją gdy gorące laski na wiadomość, że jestem redaktorem ACS wieszały mi się na szyi. A szkoda ;-).

K.C.: Jakie masz wspomnienia z redakcji? Podzielisz się z nami jakąś anegdotą?

M.J.: Muszę Cię rozczarować. Byłem redaktorem zdalnym, więc siłą rzeczy rzadko bywałem w redakcji. Oczywiście znałem osobiście Marka i Rafała, ale nigdy nie pracowałem na miejscu. Współpraca zawsze układała się świetnie. To było niewielkie wydawnictwo, nikt tam nie próbował wprowadzać "kultury pracy" korpo. Czasy zresztą były inne.

K.C.: Kiedy i jak wkroczyłeś w świat komputerów? Jaka była Twoja pierwsza Amiga?

M.J.: Moim pierwszym kompem był Timex 2048, czyli taki klon ZX Spectrum. Potem - zapewne jak wielu innych amigowców - zobaczyłem Amigę 500 w akcji na giełdzie komputerowej. Pamiętacie to - intro do "Shadow Of The Beast II", "Walker Demo", "Battle Squadron" itp. Zostałem zmiażdżony jej możliwościami i stwierdziłem, że muszę mieć tę maszynkę.

Traf chciał, że w moim bloku mieszkał inny amigowiec - Darek Zwierzyński. Pokazał mi legendarnego dziś amigowego zina "Kebab". Razem zafascynowaliśmy się sceną i szybko podłapaliśmy robotę w zinie "Zig-Zag", wtedy jeszcze grupy Action Direct. Używałem ksywy Little Horror, a Darek - Animal.

On szybko stał się jednym z bardziej rozpoznawalnych grafików na polskiej scenie, a ja skupiłem się na pisaniu do zinów, zarówno do "Zig-Zaga" (potem pod banderą Union), jak i do naszego własnego zina "Poczytaj Mi Mamo" (później Ladybird Design).

Obskoczyłem też kilka innych grup jak Suspect, czy zwariowane DNA. Stare dobre czasy, świetne scenowe imprezy, poznałem mnóstwo wspaniałych i co najważniejsze kreatywnych ludzi, którzy pokazali mi, że giercowanie to nie wszystko. Jak ktoś mnie jeszcze pamięta to serdecznie pozdrawiam ;-)

K.C.: Co do "PMM" to mamy go tutaj - żadnego numeru nie brakuje?

M.J.: Jestem pod wrażeniem, chyba są wszystkie! Aż boję się tam zajrzeć, za młodości mogłem wypisywać różne farmazony ;-).

K.C.: Jaka była Twoja ostatnia Amiga? Czy jeszcze ją masz?

M.J.: Moją ostatnią Amigą była 1200 z kartą turbo 040 33 MHz podkręconą do 40 MHz (moje pierwsze udane OC!). Był tam jakiś niewielki HDD i trochę więcej RAM, ale szczerze to już dokładnie nie pamiętam.

Przez dłuższy czas nakręcałem się na zakup PPC, ale ceny dodatków do Ami były tak wariackie, że ostatecznie nic z tego nie wyszło i przeskoczyłem na peceta. Tam wsiąkłem mocniej w tematykę hardware i tak już mi zostało do dziś, chociaż mobile i VR również leży w sferze moich zainteresowań.

K.C.: Rozumiem, że już jej nie masz - oddałeś potrzebującym, upłynniłeś na Giełdzie, czy rozbiłeś na milion kawałków w przypływie frustracji?

M.J.: Z bólem serca sprzedałem ją przed zakupem pierwszego PC. Nie była to łatwa decyzja. Może jeszcze komuś służy po dziś dzień!

K.C.: Wielu amigowców skończyło swoją przygodę z tym komputerem na 040 z FASTem (czyli przyzwoite rozszerzenie za w miarę normalne pieniądze). Potem było nieoprogramowane i drogie PPC, potem dość długo nic i (rozwijane do dziś) projekty MorphOS (ten załapał się jeszcze na recenzję w jednym z ostatnich ACSów) i AmigaOS 4. Wiesz coś o nich?

M.J.: Tylko tyle co wyczytałem w ostatnich numerach takich magazynów jak ACS i czy Magazyn Amiga. Byłem w tamtym czasie już mocno zniechęcony całą sytuacją. Mam wrażenie, że wiele systemów operacyjnych bardziej zaszkodziło sytuacji Amigi, niż pomogło. Każdy promował własne pomysły, brakowało jednego spójnego rozwiązania, a ludzie nie wiedzieli w którą stronę mają iść.

K.C.: Co najczęściej robiłeś na Amidze? Grałeś, używałeś programów użytkowych, czy może pisałeś teksty do zinów/pracy?

M.J.: Większość czasu zajmowały mi tematy związane ze sceną. Próbowałem też swoich sił jako grafik, ale bogowie poskąpili mi talentu - chociaż było tam chyba parę "dzieł", zdaje się w Poczytaj Mi Mamo, a nawet jakieś obleśne logosy w którymś demie WFMH.

Byłem też zapalonym graczem, ale to źródełko na Amidze schło w zastraszającym tempie. Amigowcy patrząc na to co dzieje się na rynku PC zgrzytali zębami z zazdrości. Ratowanie się emulatorami Maca, czy jakimiś nielicznymi portami pecetowych gier nie załatwiało sprawy.

K.C.: Pierwsze wydanie ACS to rok 1994 - upadek Commodore, po którym Amiga tak naprawdę już się nie podźwignęła. Czy jako członek redakcji miałeś poczucie jakiejś straceńczej misji na tonącym statku? Co się wtedy mówiło o przyszłości Amigi?

M.J.: Długo wierzyłem, że Amiga się dźwignie z tej sytuacji i nawet jeśli nie zastąpi PC, to pozostanie niszowym, ale cenionym komputerem dla entuzjastów. Nie było mowy o straceńczej misji, raczej chciałem pokazywać, że na Amidze da się zrobić naprawdę dużo.

Dziś patrząc chłodno na całą sytuację można powiedzieć, że już w czasie premiery A1200/A4000 były sprzętem przestarzałym i pozbawionym odpowiedniego wsparcia - zarówno marketingowego, softwarowego jak i hardwarowego. Entuzjastom nie przeszkadzało to jednak z wyciskaniu z niej wszystkiego co się da. Do czasu...

K.C.: Kiedy ostatecznie rozstałeś się z wydawnictwem CGS i jak do tego doszło?

M.J.: Z tego co pamiętam, to ACS powoli gasł. Przez pewien czas pracowałem równocześnie w PC World i CGS (walczyłem nawet z portalem Gier Komputerowych - ale moja ówczesna wiedza na temat SEO i podobnych tematów była znikoma, więc większych sukcesów nie osiągnąłem).

Potem skończyło się finansowanie tych projektów i rozstaliśmy się z Markiem Suchockim w przyjaźni. To jeden z najlepszych szefów jakich kiedykolwiek miałem.

K.C.: Ten wątek przewija się we wszystkich chyba wywiadach z członkami redakcji ACS - Rafał Belke to "mega spokojny, wyluzowany gość", a Marek Suchocki - "świetny szef". Chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy. Ale co konkretnie znaczy "świetny szef"?

M.J.: Rzeczowy, uczciwy, podchodzący z szacunkiem do współpracownika, nawet jeśli ten był nieopierzonym dziennikarskim pisklakiem. Zawsze dało się z nim dogadać.

K.C.: Czy znasz nasz portal? A może masz konto na PPA?

M.J.: Znam i czasem tu zaglądam, ale nie mam konta. Mój kontakt z amigową bracią i przyjaciółkowymi nowinkami jest sporadyczny. Czasem obejrzę sobie jakieś stare amigowe demo na YT (Enigma, czy Hardwired) i uronię łezkę wzruszenia. Czasem jakiś kumpel ze sceny napisze parę słów na fejsie, czy podeśle jakieś odnalezione fotki z dawnych imprez scenowych.

K.C.: Czy orientujesz się w obecnej, skomplikowanej sytuacji Amigi? Jeśli tak to jakie masz przemyślenia z nią związane?

M.J.: Nie śledzę sytuacji na bieżąco i myślę, że nie powiem w tej materii nic odkrywczego. Podziwiam wszystkich, którzy do dziś są wierni Amidze i starają się działać na rzecz jej rozwoju.

K.C.: Jak zapatrujesz się na wizję spotkania z pozostałymi ludźmi z redakcji ACS na którymś z (coraz częstszych ostatnio) Ami-zlotów?

M.J.: Ten rozdział mojego życia jest już zamknięty. Mam sporo innych pasji, na które z trudem znajduję czas.

K.C.: Jak z perspektywy czasu oceniasz pracę w Amiga Computer Studio? Strata czasu, bezcenne doświadczenie, czy radosne lata na zawsze utraconej młodości? A może coś jeszcze?

M.J.: Bezcenne doświadczenie w przyszłej pracy dziennikarza. Radosne lata również. Tak samo jak radosna twórczość ;-).

K.C.: Czy chciałbyś coś przekazać amigowcom na koniec wywiadu? A może chciałbyś kogoś pozdrowić?

M.J.: Nie objawię żadnego przełomowego życiowego credo ;-). Chciałbym po prostu pozdrowić wszystkich moich znajomych z dawnej amigowej sceny (nie będę ich wymieniał, bo lista byłaby długa), no i oczywiście byłą redakcję ACS.

K.C.: Dziękuję za rozmowę.

komentarzy: 2ostatni: 01.12.2016 13:32
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem