• Wywiad z Marcinem Marzęckim - członkiem redakcji Amiga Computer Studio

12.05.2016 21:39, autor artykułu: Konrad 'recedent' Czuba
odsłon: 3013, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Kontynuujemy serię wywiadów z tuzami "Amiga Computer Studio". Dziś na celowniku Marcin 'Suicide' Marzęcki - niestrudzony recenzent gier oraz główny (jedyny) prowadzący dział RPG.

Konrad Czuba: Proszę przedstaw się i opowiedz coś o sobie.

Marcin Marzęcki: Cześć, jestem Marcin Marzęcki - od prawie 20 lat związany z branżą gier. Moją pierwszą miłością była Amiga, na którą zarobiłem, pracując przez część wakacji. Brakujące pieniądze dołożyli mi rodzice (wielkie dzięki, Kochani!), tak więc pozostałą część wakacji spędziłem w zaciemnionym pokoju grając wraz z bratem ;). Obecnie jestem właścicielem agencji Kool Things, specjalizującej się w promocji branży gier oraz współwłaścicielem indie developera Kool2Play. Prywatnie kieruję się filozofią, że proces tworzenia i kreowania jest jednym z najprzyjemniejszych stanów, w jakim może być człowiek. Dlatego stale coś tworzę i poprawiam albo biorę w udział w różnych wydarzeniach. Jestem też szczęśliwym mężem i ojcem 4-letniego Antka, a już wkrótce (25 maja) kolejnego łobuziaka.

K.C.: Kiedy dałeś się wciągnąć w świat komputerów?

M.M.: Oj, to było bardzo, bardzo dawno temu, mniej więcej na początku lat 90. Zrywałem się wówczas z Romkiem Wawrzyniakiem z lekcji, po to żeby odwiedzać kumpla, który posiadał ówczesny cud technologii gamingowej - ZX Spectrum. Już wtedy zakochałem się i wiedziałem, że gry to jest coś z czym chcę się związać na dłużej, choć jeszcze nie wiedziałem w jaki sposób i że będzie to trwało aż tak długo. To cudowny okres, w którym grafika gier zmieniała się od prymitywnej pixelozy 2D do teksturowanych obiektów 3D. Branża składała się prawie w 100% z geeków, kolesi którzy jarali się grami i technologią. To byli pasjonujący ludzie, którzy potrafili zarazić swoim entuzjazmem. Ten wir wessał również nas - do tego stopnia, że z moim bratem Michałem zaczęliśmy tworzyć naszą pierwszą grę - "Abaddon". Z różnych przyczyn nie skończyliśmy jej, ale kto wie, może wskrzesimy ją pod sztandarem Kool2Play? :)

K.C.: Jaka była Twoja pierwsza Amiga, a jaka ostatnia? A może jeszcze ją masz?

M.M.: Pierwsza to A600, potem A1200. Niestety nie mam już żadnej z nich, buuu...

K.C.: Wspomniałeś o grze "Abaddon", którą tworzyłeś z bratem. Zostały Ci z niej jakieś materiały, którymi chciałbyś się podzielić, czy może wszystko zniknęło w pomroce dziejów?

M.M.: Niestety wszystko gdzieś poginęło, ale im bardziej o to pytasz, tym bardziej mam chęć przywrócić ją do życia :). Jeśli tak się stanie obiecuję oddać w niej hołd Amidze.

K.C.: W jaki sposób rozpocząłeś swoją współpracę z wydawnictwem CGS?

M.M.: Jak większość sytuacji w życiu każdego człowieka, stało się to przez przypadek. Wraz z Romkiem jaraliśmy się strasznie grami i z pasją czytaliśmy wszystkie ówczesne gazety gierkowe. Wówczas obaj byliśmy już posiadaczami i fanatycznymi followerami Amigi, a CGS wydawało pismo Amiga Computer Studio, poświęcone głównie grom na ten komputer. Któregoś dnia napisaliśmy kilka próbnych recenzji, które wysłaliśmy do redakcji. Recenzowanie gier, to - w naszym przekonaniu - było coś najfajniejszego co można robić w życiu. Grasz we wszystkie nowości, piszesz i jeszcze dostajesz za to kasę! Nasz styl bardzo się spodobał szefostwu, rozpoczęliśmy więc stałą współpracę.

K.C.: Recenzje gier pisaliście często wspólnie z Romualdem 'Jagd52' Wawrzyniakiem. Jak wyglądało pisanie takiej recenzji? Siadaliście obaj do klawiatury? A może jeden dyktował drugiemu, a ten w locie dodawał coś od siebie?

M.M.: Jeden z nas pisał recenzję od początku do końca, a potem drugi czytał ją i dodawał swoje kawałki lub modyfikował tekst. To trochę dziwna metoda tworzenia recenzji, ale nam jakoś fajnie wyszła. :)

K.C.: Z Jagdem52 mieliście czasem zakręcone podpisy, w stylu "niemoralny duet najemników". Natchnienie chwili, czy konsekwentnie budowany i głęboko przemyślany image artystyczny?

M.M.: To, co było najfajniejsze w naszych tekstach, to zero pozy i kalkulacji. Czysty freestyle i zabawa słowami, która sprawiała nam przyjemność. Nie mieliśmy jakieś konkretnej wizji: musimy wypaść tak i tak, ludzie muszą pomyśleć to i to, po przeczytaniu naszych tekstów. To był po prostu czysty, niczym nieskrępowany przekaz, reprezentujący nasze myśli i poglądy na różne tematy.

K.C.: Kto wymyślił działy "RPG" i "Strategia"? Czy miałeś dowolność w redagowaniu działu "RPG"?

M.M.: Działy te zasugerowaliśmy wraz z Romkiem w redakcji, ponieważ byliśmy fanami tych gatunków. Redakcja się zgodziła, bo w tamtych czasach były to jedne z najpopularniejszych gatunków gier. Mieliśmy pełną swobodę w redagowaniu tekstów.

K.C.: W dziale "RPG" w górnym prawym rogu strony widniało zdjęcie muskularnego kata w czarnym kapturze, podpisanego "Suicide". To Twój wygląd faktyczny, czy trochę wyidealizowana wersja?

M.M.: Kurczę, tutaj mnie zaskoczyłeś. Wydawało mi się, że było tam zawsze moje zdjęcie! Na pewno jest tak, że w erpegach - do dnia dzisiejszego zresztą - wybieram różnego typu fizoli z mieczem lub toporem. Wojowników, berserków, dzikusów etc. – wszystko, co nie czaruje jest dla mnie git, czary zasysają. Prawdopodobnie więc wspomniana grafika związana jest bardziej z tą kwestią. Pewnie psycholog miałby więcej na ten temat do powiedzenia. Hej, chyba nie jesteś psychologiem?

K.C.: Nie, skądże znowu! Mam tu zresztą pod ręką list od matki, w którym wspomina, że nie jestem psychologiem, a matkę - jak wiesz - nie sposób oszukać. Zmieńmy może temat - kiedy uznałeś, że pora zakończyć współpracę z Amiga Computer Studio?

M.M.: Jak zwykle był to przypadek. Redakcja ACS współpracowała z początkującą wówczas na rynku - a obecnie jedną z największych w branży - firmą CD Projekt. Współwłaściciel, Michał Kiciński, zaproponował mi pracę w dziale marketingu, a przy okazji pozdro Michał! :). W ten sposób w 1999 zacząłem zajmować się promocją gier - tak mi zostało do dzisiaj.

K.C.: Jak wspominasz lata, które poświęciłeś pracy w wydawnictwie CGS? Czy utrzymujesz znajomości/kontakty z ludźmi, których tam poznałeś?

M.M.: Bez wątpienia były to jedne z najfajniejszych lat mojego życia, które zbudowały podwaliny pod mój dalszy rozwój. To właśnie w CGS moja pasja przekształciła się w pracę. Gdy rozmawiam ze znajomymi, to z zaskoczeniem stwierdzam, że to coś, co zdarza się ludziom raczej rzadko. Większość z nich męczy się w pracach, których po prostu nie lubi. A ja miałem tego niesłychanego farta! Te czasy były piękne i zawsze będę je wspominał ciepło głównie dzięki ludziom, na których miałem szczęście trafić. Mam na myśli Marka Suchockiego, Darka Kazika i Rafała Belke. Fantastyczni ludzie, z tego miejsca serdecznie im dziękuję za to, że byli zawsze w porządku w stosunku do nas i wiele nas nauczyli. Niestety, z chłopakami widujemy się rzadko, zazwyczaj na różnych eventach branżowych i wtedy zawsze jest to wspaniałe spotkanie po latach. :)

K.C.: Co najbardziej zapadło Ci w pamięć z pracy w ACS? Momenty radosne, wzruszające, epickie? A może podzielisz się jakąś anegdotą z redakcji?

M.M.: Moment który najbardziej zapadł mi w pamięć, to bez wątpienia chwila, w której ujrzałem naszą pierwszą publikację w ACS. Nie pamiętam tytułu gry, którą recenzowaliśmy, ale pamiętam że pojechaliśmy tę grę mocno, w swoim uszczypliwo-ironicznym stylu i byliśmy dumni z tego, że tak dobry, jajcarski tekst ujrzał światło dzienne. Pamiętam też, że w CGS była zawsze dobra atmosfera - Marek i Darek często robili sobie z nami jaja. Reszta ekipy też nieustająco kręciła z czegoś bekę. Takie rozmowy jak ta: Adam Barczyński: "Chłopaki, przeszkadza Wam radio?", my: "Nie", Adam: "A jak jest włączone?" były na porządku dziennym. Atmosfera CGS zawsze były podszyta montypythonowskim humorem. :)

K.C.: Czy interesujesz się obecną sytuacją Amigi, czy to dla Ciebie zamknięty rozdział?

M.M.: Jak dla mnie to bardziej rozdział otwarty niż zamknięty. Chętnie do niego wrócę, jeśli tylko zacznie się dziać coś ciekawego wokół tej kultowej marki.

K.C.: Na powrót Amigi do mainstreamu szans nie ma, ale istnieje prężnie rozwijające się (w kilku kierunkach) podziemie, a ostatnio "opcja klasyczna" rośnie w siłę na fali mody na "retrocomputing". Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej - zapraszam na portal.

M.M.: Dzięki za zaproszenie, na pewno skorzystam i postaram się śledzić losy tej - kultowej dla mnie - marki. Co do przywrócenia Amigi do mainstreamu, to zgodzę się, że nie ma szans na jej powrót we wcieleniu "sprzęt do grania". Na tym rynku nie ma już miejsca na nową platformę. Widzę jednak możliwości rozwoju w innych kierunkach: Virtual Reality albo software na różne platformy. Zauważ, że Atari funkcjonuje do dzisiaj jako publisher gier. Z kolei VR to na razie cały czas niezaorane pole, na które może wejść każdy. Myślę, że gdy tylko powstanie bardziej doskonały hardware, VR może być kolejnym milowym krokiem w dziedzinie gamingu. Jak na razie jednak hardware do VR jest krępująco crapowy. No i najważniejsze - trudno powiedzieć w czyich rękach w przyszłości pozostaną prawa do marki Amiga, a to klucz do jej przyszłości.

K.C.: Dałbyś się namówić na wizytę na którymś z (coraz liczniejszych ostatnio) Ami-zlotów?

M.M.: Oczywiście :)

K.C.: Czy chciałbyś coś przekazać czytelnikom PPA na koniec wywiadu? Dobre rady, napomnienia, przepowiednie... A może chciałbyś kogoś pozdrowić?

M.M.: Róbcie wszystko, żeby połączyć życie zawodowe z tym co Was kręci. Praca to spory kawał naszego życia, a robienie rzeczy, których się nie lubi, nie różni się niczym od wieloletniej odsiadki w ponurej pace w Birmie z naczelnikiem sadystą. Moi rodzice zawsze chcieli żebym został prawnikiem, studiowałem informatykę, a gdy zacząłem pisać do ACS mówili mi, że z tego chleba nie będzie. Niezrażony pisałem dalej, świetnie się bawiłem i zarabiałem na tym pieniądze. Ponieważ to moja pasja, robiłem to dobrze. To z kolei zaprowadziło mnie do CD Projekt, a ten do Kool Things i Kool2Play, moich obecnych firm. Wszystko to związane z grami - w opinii sporej części ludzi, głupiej zabawy dla niedojrzałych chłopców. No cóż, na szczęście zawsze miałem gdzieś opinie sporej części ludzi, dlatego dzisiaj jestem spełnionym człowiekiem. Patrzę na swoje życie zawodowe jak na zarąbistą przygodę, w której mogłem spotkać i nadal spotykam masę świetnych ludzi (nie pozdrawiam nikogo z imienia tylko dlatego, że ta lista jest tak długa, że byłoby to nudne dla Czytelników). Jestem spełniony duchowo i materialnie - cholera, czego można chcieć więcej od życia? J A w ramach realizacji marzeń, muszę powiedzieć, że od dawna chodzi mi po głowie powrót do pisania, które dotąd sprawia mi przyjemność (nawet w przypadku pism urzędowych ;). Co, gdzie, jak i kiedy - o tym więcej gdy przyjdzie na to odpowiednia chwila...

K.C.: Dziękuję za rozmowę.

komentarzy: 3ostatni: 19.05.2016 08:47
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem