• Wywiad z Adamem "Freyem" Barczyńskim - członkiem redakcji Amiga Computer Studio

30.05.2016 17:27, autor artykułu: Konrad "recedent" Czuba
odsłon: 2080, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Dziś na tapecie kolejna gruba ryba redakcji "Amiga Computer Studio", człowiek rozlicznych talentów, redaktor, programista, webdesigner i kto wie co jeszcze - jedyny i niepowtarzalny Adam "Frey" Barczyński.

Konrad Czuba: Proszę przedstaw się tysiącom naszych czytelników i opowiedz coś o sobie.

Adam Barczyński: Uuu, nie wiedziałem, że będą takie trudne na początek... Tak szczerze, to już trochę mnie nużą te wszystkie wywiady, w których muszę się odnosić do skandali towarzyszących mojej osobie o narkotykach, prostytutkach, demolowaniu pokoi hotelowych, całonocnych orgiach z UFO, więc tym razem dla odmiany powiem prawdę - jak ja tam przyjechałem, to wszyscy już nie żyli! A moje odciski palców zostały tam podrzucone... Zresztą jak już wyjdę z więzienia, to udowodnię swoją niewinność.

A nudniejsza wersja - Adam Barczyński, programista z zawodu (i hobby), niestrudzony recenzent wszystkiego co popadnie i spełniony autor opowiadań, zresztą publikowanych głównie we własnej szufladzie i odrobinę na sieci. :) Zawodowo zajmuję się oprogramowaniem webowym, a prywatnie prowadzę kilka serwisów tematycznych (np. www.filmy-wojenne.info) i właśnie przygotowuję się do reaktywacji paru gier online (m. in. Football-o-Ramy, przeglądarkowego menadżera piłkarskiego). Generalnie staram się trzymać zasady "wybierz zawód, który jest twoim hobby, a nie przepracujesz ani jednego dnia". Hmm, a może to dlatego ciągle mnie zwalniają z różnych firm, że nie przepracowałem ani jednego dnia... Muszę to jeszcze przemyśleć :)

K.C.: Jak stałeś się posiadaczem Amigi i jaki to był model?

A.B.: W świat komputerów wciągnął mnie mój brat, Kamil, który dawno, dawno temu namówił naszych rodziców na zakup komputera o nazwie Lambda (kopia ZX-81), który był niesamowity - potrafił robić biiip i piiing. Co prawda nie miałem pojęcia po co to robił, ale i tak było to niesamowite, że można było spróbować cokolwiek programować. Nasza pierwsza Amiga to była oczywiście Amiga 500 kupiona w 1991 roku. W zestawie z nią były już "F/A-18 Interceptor", "Test Drive" czy "TV Sports Basketball" i przy nich już po prostu opadała szczęka (zwłaszcza w porównaniu z biiip i piiing). Potem była Amiga 500+, na koniec Amiga 1200 i krótki epizod z CD32.

K.C.: W jakich okolicznościach rozpocząłeś swoją współpracę z wydawnictwem CGS?

A.B.: Dawno temu przesłałem do Bajtka recenzje gier "Ace of Aces" i "Joe Blade", ale Bajtek z nich nie skorzystał. W pierwszym numerze Computer Studio (tym malutkim) był konkurs na recenzję, spróbowałem więc tutaj z opisem "F/A-18 Interceptor". Marek Suchocki skontaktował się ze mną i od 1992 roku zacząłem przesyłać teksty do kolejnych numerów.

K.C.: Jak to wyglądało od strony "technicznej"? Wystarczyło raz na jakiś czas przesłać tekst i raz w miesiącu zgłosić się po wypłatę?

A.B.: Na samym początku "przesłać" to znaczyło "przywieźć na dyskietce" :) Wcześniej było ustalane co idzie do numeru, przygotowywało się treści, a co do wypłaty to nie było tak wesoło - była wierszówka za opublikowane teksty, więc nie było to zajęcie etatowe. Jak opóźniał się numer, to opóźniały się też i pieniądze, ale w końcu pieniądze nie były w tym wszystkim najważniejsze.

K.C.: Jak wspominasz swoją współpracę z redakcją ACS?

A.B.: Fajni ludzie, zwykle mocno zakręceni, ale w pozytywnym sensie. Marek i Darek (właściciele CGS) na szczęście mieli zdrowe podejście do tematu i nie ingerowali w teksty, nie narzucali jakiejś swojej wizji świata, więc pisanie do ich gazet było bardzo fajnym przeżyciem.

K.C.: Podzielisz się z nami jakąś ciekawostką lub anegdotą? (Uprzedzam, że ta z radiem jest już zajęta)

A.B.: Hmm, wiele anegdot, które przychodzi mi do głowy raczej nie nadaje się do publikacji, bo w 100% męskim gronie dialogi były fajne, ale raczej niezbyt wyszukane. Zresztą dlatego jak Marek z Darkiem musieli zatrudnić w końcu sekretarkę, która wprowadziłaby tam jakiś porządek, to się zaczął ból, bo zauważyli słaby punkt tego planu - od tej pory trzeba będzie się hamować w czasie rozmów. Jedno, co pamiętam do dziś, to jak z Markiem Suchockim coś ustalałem do graficznego jakiegoś projektu, pokazałem mu to, co przygotowałem, a Marek się skrzywił i w swoim stylu zaczął ekspresyjnie szukać jakiegoś określenia.
- Nie, to się nie nadaje... To nie jest to... To jest takie... Taka wiocha to jest... Wiesz, takie za proste... Takie jak... No, taka wiocha no... Taki jarmark po prostu... Taka baba z jajami...
A przechodzący Darek ze śmiertelną powagą wtrącił:
- Marku, to się nazywa transwestyta. - I poszedł dalej.

K.C.: Kiedy uznałeś, że istniejące menadżery piłkarskie dla Amigi to za mało i trzeba zrobić coś lepszego?

A.B.: W CGS zawsze uchodziłem za marudę, któremu nic się nie podoba. Chociaż nie wiem dlaczego - tylko dlatego, że byłem niedocenianym talentem, a może dlatego, że warunki pracy były skandaliczne (czasami trzeba było pracować nawet do 3 albo 4 popołudniu)... Kiedyś, czytając w takich gazetach jak "Komputer" o pierwszych menadżerach, nie byłem w stanie pojąć jak to jest możliwe, że piłkarze mają takie detale jak ulubiona pozycja (chociaż nie rozumiałem wtedy dwuznaczności tego określenia) czy zmęczenie - przecież to tak, jakby te ludziki faktycznie istniały. :) Pierwszy "Championship Manager" to była super gra, przy której spędziłem dłuuuuugie godziny, dni i tygodnie. "Championship" przeskoczył wszystkich swoich konkurentów i w zasadzie do końca Amigi nie było równie dobrego menadżera (przynajmniej w mojej opinii).

Kiedy już dzięki Leszkowi Krowickiemu (kolejnemu fajnemu facetowi z CGS) poznałem chociaż podstawy programowania, to robiłem sobie wprawki w stylu generowania losowego jakichś wyników i sortowania tabeli (wyzwanie nie lada). A skoro już zrobiłem takie cuda, to zacząłem dokładać dalsze elementy i w końcu zrobił się z tego kolos znany później jako "PSV Manager". Kiedyś w CGS dostałem 3 gry do zrecenzowania dla dystrybutora zanim się zdecyduje je wydać, jedną z nich był menadżer żużla, był wtedy dostępny też "Mistrz Polski" i chociaż nie planowałem "PSV" jako produkcji na poważnie, to kiedy zobaczyłem, że konkurenci są niewiele ode mnie lepsi, a nawet miejscami nieco gorsi, to postanowiłem zrobić coś, co będzie lepsze od ich komercyjnych produkcji i w dodatku będzie darmowe. Kilka lat rozwijałem niektóre funkcje, tworzyłem różne zakamarki gry (pewnie nikt nie znalazł w "PSV" oferty wzięcia dopingu, która miała ciekawe zakończenie), różne tryby gry, dodatkowe opcje, itd.

Na jakimś wczesnym etapie przyszedł mi do głowy pomysł, żeby użyć 2-3 sampli do zwycięstwa albo porażki i tak się zaczęło szybkie rozrastanie się wymagań tej gry, gdzie docelowo było chyba kilkaset sampli. Gdyby nie mój brat, Kamil, pewnie "PSV" nie byłoby nawet zauważone - w końcu było wiele profesjonalnie zrobionych menadżerów, a ten był ewidentnie amatorski, ale on poświęcił wiele tygodni (jeżeli nie miesięcy) na wycinanie sampli z polskich i zagranicznych filmów, które to sample zdecydowały o tym, że później dostawaliśmy naprawdę super maile od użytkowników. Zresztą jeden pamiętam do dzisiaj - w menu głównym była pula sampli, które się odtwarzały, jeżeli użytkownik długo nic nie robił i jeden z graczy napisał nam coś w stylu "zrobiłem przerwę i jak usłyszałem za plecami ja wam pobiegam do latryny chować się przed robotą to ledwo trafiałem w muszlę klozetową" :) Na forum PPA też było kilka fajnych komentarzy o "PSV" i sam chętnie wracam do tej gry pod emulatorem. Nawet nie wspominając o tym, że niektóre sample z "PSV" już mi weszły w krew i nieświadomie ich używam w rozmowach :)

K.C.: Mi najbardziej zapadł w pamięć sampel odgrywany, gdy wyświetlany był napis, że gra powstała w języku AMOS Professional (z piosenki "Kobranocki": "I nikomu nie wolno się z tego śmiać"). W jaki sposób Kamil poradził sobie z samplowaniem? Odtwarzał film z VHS i po kablu samplował na Amidze?

A.B.: Na początku tak, potem też na pececie, ale to ci sam może lepiej wytłumaczyć. Generalnie brał taśmę, słuchał cały film, wycinał z niego sample, potem to, co on zrobił ja wrzucałem i szukaliśmy w jakim miejscu takie wyrwane z kontekstu zdanie może być fajne.

Pamiętam wiele fajnych sampli, które we właściwym miejscu dawały super efekt, np. jak już ktoś wpisał swoje imię, to na dzień dobry mógł usłyszeć "kto pan w ogóle jest!? i co pan robi z tymi nogami!?". Jeden jest świetny (przez dwuznaczność), ale nawet nie pamiętam gdzie go użyliśmy (jeżeli w ogóle): "o nie, Gargamel ma Papę Smurfa... i małego ptaszka!". Był też świetny sampel z Maklakiewicza, kiedy ktoś próbował grać w grę w środku nocy... ale to już każdy może sam sobie sprawdzić :)

K.C.: Decyzja o wydaniu "PSV Managera" na płycie CD była przełomowa. Słyszałem, że wielu amigowców specjalnie kupowało czytniki, żeby w nią pograć. Czułeś się trochę jak Steve Jobs, przecierając nowe szlaki w informatyce?

A.B.: O tak, używając mojej znikomej wiedzy o programowaniu i pracując na przestarzałym narzędziu, jakim był AMOS, zbudowałem coś do czego to narzędzie nie było przeznaczone i w dodatku efekt końcowy był tak duży, że nie mieścił się na żadnym innym nośniku niż CD :) Faktycznie czułem się jak wizjoner. Tak naprawdę to wydanie tego na CD było naszą jedyną opcją - przesłaliśmy "PSV" do Aminetu, ale zostało szybko usunięte ze względu na możliwe problemy z prawami autorskimi. Chociaż wtedy w polskich przepisach było to określone tak ogólnie, że chyba nie łamaliśmy prawa - był tylko przepis w stylu "używanie cytatów z cudzych dzieł jest dopuszczalne jeżeli" m. in. "ma to uzasadnienie artystyczne", a uzasadnieniem artystycznym da się prawie wszystko wytłumaczyć (z wyjątkiem włosów Donalda Trumpa, bo je można wytłumaczyć tylko czarną magią).

Po porażce z Aminetem zgłosiło się parę osób z Europy, które zamieściły wersję angielską na swoich serwerach (m. in. back2roots.org) czy też dodały na płytki, więc krąg odbiorców jeszcze się poszerzył tą drogą.

K.C.: Jakie były reakcje odbiorcy "zachodniego"? Czy ktoś specjalnie nauczył się naszego języka, żeby smakować absurdalny dowcip gry?

A.B.: Nie, wersja angielska miała sample angielskie, ale w tamtych czasach mieliśmy bardzo ograniczony dostęp do filmów w oryginale, więc ta wersja miała dużo skromniejszy bank sampli. Reakcje użytkowników też były fajne, ale dla nich tam już nie było takich klasycznych cytatów jak u nas z Barei. Były fajne z "Futuramy", "Wings", "Monty Pythona", "South Parku", ale trudno w niektórych miejscach było znaleźć coś, co odpowiadałoby polskim samplom.

K.C.: Chodziły słuchy o kolejnej grze Twojego autorstwa (a nawet całej serii), "European Round-Up", pierwszy miał być manager ligi czeskiej. Mamy nawet kilka screenshotów z gry (tutaj) Wa jakim stadium gra została porzucona? Masz jeszcze jakieś materiały z tej produkcji?

A.B.: Faktycznie zapomniałem już o "CZManie". Dzięki "PSV Manager" poznałem fajnego gościa z Czech, Boleslava Kristena, który trochę dla nas testował i miał różne pomysły, więc jak planowałem kolejną grę, to postanowiłem postawić na egzotykę... aż z Czech. Generalnie to miał być taki bardziej poukładany menadżer - w porównaniu z "PSV" miał być bardziej przyziemny, o wiele bardziej na poważnie. Co prawda przygotowana była struktura gry (mam jeszcze gruby notatnik z pomysłami i algorytmami), trochę grafiki, zbierałem już materiały do ligi norweskiej i holenderskiej, ale generalnie rynek amigowy już wtedy chylił się ku upadkowi, a ja zacząłem się uczyć rozwiązań sieciowych, więc wszystko stanęło na wczesnym etapie prac. W 2001 zacząłem "Football-o-Ramę", niedługo będzie jej powrót w uwspółcześnionej wersji, gdzie użyte jest wiele pomysłów z "CZMana" i trochę atmosfery z "PSV" (ale niestety nie sample - w dzisiejszych czasach nie dałoby się już tego zrobić).

K.C.: Kiedy ostatecznie pożegnałeś się z ACS?

A.B.: Uuu, trudne pytanie. Wydaje mi się, że w okolicach 1998/9.

K.C.: Jak do tego doszło? Redaktor naczelny krzyczał, tupał, rzucał różnymi rzeczami które trafiały w Ciebie? Czy może z pokorą przyjął Twoją rezygnację?

A.B.: Widać, że nigdy nie spotkałeś Rafała :) To jeden z najbardziej wyluzowanych ludzi, jakich znałem, więc nawet nie wyobrażam sobie go krzyczącego. Tak naprawdę to nie bardzo pamiętam jak to się skończyło - chyba po prostu zaczęła się tzw. proza życia i musiałem poszukać sobie etatu, który by mnie utrzymywał.

K.C.: Czy interesujesz się jeszcze światem (a raczej półświatkiem) Amigi? A może masz konto na PPA?

A.B.: Trzymam na serwerze stronkę "All Amiga Game Guide" (co prawda zaniedbaną, ale ciągle sobie powtarzam, że do niej wrócę), czasami chętnie wracam do starych gier, które lubiłem na Amidze (do tej pory nie znalazłem strategii, która dorównywałaby amigowemu "Brigade Commander"), ale na tym się kończy moja aktywność związana z Amigą (zresztą zawsze byłem raczej biernym uczestnikiem tego światka). Zaskoczył mnie ostatnio jeden z beta-testerów "Football-o-Ramy" pytaniem "ale czy będzie nadal działała na Amidze?" i takiego pytania się zdecydowanie nie spodziewałem w roku 2016. Poza tym został mi jeszcze mousepad z logiem Amigi, ale widać już na nim upływ czasu... Ale cóż, jak to mówią, dzisiejsza nostalgia to już nie to samo co kiedyś :)

K.C.: Czy chciałbyś coś przekazać czytelnikom PPA? Dobre rady zawsze w cenie...

A.B.: Nie rób nic na siłę, weź większy młotek! Zawsze to powtarzam. Chociaż nie wiem dlaczego. Może dlatego ludzie tak dziwnie na mnie patrzą...

K.C.: Dziękuję za rozmowę.

komentarzy: 3ostatni: 01.06.2016 15:23
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem