• CD32

26.12.2012 16:37, autor artykułu: Radosław "strim" Kujawa, Łukasz "Vegeta" Jeglorz, Krzysztof "Koyot1222" Matys
odsłon: 6911, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

CD32 W całej historii konsolowego światka chyba nie ma przypadku, kiedy to startująca maszyna od samego początku swojego istnienia, musiała borykać się z tak wielkimi problemami na rynku, jak ostatnie w kolejności dziecko firmy Commodore - wizjonerska konstrukcja oparta o 32-bitową architekturę i napęd CD-ROM. Spadkobierca rozwiązań popularnych w latach 80-tych komputerów domowych spod znaku wielkiego C=, w obliczu uciekających deweloperów, niczym szczury w popłochu opuszczające tonący okręt, poniosła sromotną porażkę, poddając się azjatyckim konstrukcjom spod znaku Sony, Segi i Nintendo. Jako zwykły użytkownik, mimo tych wszystkich przeciwności, w krótkim czasie po tym jak nabyłem swój upragniony egzemplarz, pokochałem tę platformę na tyle mocno, aby w przyszłości patrzeć na wszystkie "nowomodne" rozwiązania konkurencji przez pryzmat użytkowania właśnie tego sprzętu.

Jak to wygląda?

Konsola wykonaniem nie zachwyca, ale też nie odpycha - szare, kanciaste pudełko z wywietrznikiem po prawej stronie obudowy i wypukłym napędem po lewej. Wzornictwo przywodzi na myśl konsolę Sega Megadrive typ I połączoną z tradycyjnym, kanciastym, desktopowym wyglądem Amigi 500 lub 1200 - podobieństwo do tych ostatnich sugerują kolorowe diody wskazujące aktywność urządzenia i odczyt danych z nośnika. Mnie osobiście bardzo przypadła do gustu - pomimo fatalnie umiejscowionych wyjść i wejść na peryferia. Jak dotąd jedynym mankamentem wykrytym przez ponad 17 lat użytkowania była pęknięta sprężyna dociskająca pokrywę napędu, która jak okazuje się, po wyjęciu jej z mechanizmu zamykającego, nie była niezbędna. Przez te wszystkie lata obudowa urządzenia nie zblakła ani nie pożółkła w odróżnieniu od jej starszych koleżanek. Siedmioprzyciskowy pad zachęcał i odstraszał jednocześnie. Bardzo wygodny, jednak ktoś nie pomyślał przy projektowaniu manipulatora kierunkowego. W krótkim czasie intensywna eksploatacja powoduje wyłamanie małych ząbków, w skutek czego „krzyżak” zaczyna się obracać, skutecznie uniemożliwiając granie. Podobnie dzieje się w przypadku gumowej nakładki manipulatora, która ma tendencję do odklejania się w najbardziej nieodpowiednim momencie rozgrywki.

Z czym to się je?

Wbrew wielu opiniom "ekspertów", konsola sama w sobie potrafi pokazać wiele. Napędzana jest przez praktycznie ten sam chipset, co jej większa siostra Amiga 1200. Posiada nowoczesny, 32-bitowy procesor Motoroli z serii 68k, czyli 680EC020 taktowany prawie 15 MHz - względnie tani procesor o wymiernych możliwościach, sprawdzony, z w miarę niewielkim poborem prądu, a co za tym idzie praktycznie znikomym wydzielaniem ciepła. Do tego chipset AGA mogący razić pełnym, 256-kolorowym obrazem, układ Paula, generujący ładny i przyjemny dla ucha czterokanałowy dźwięk o jakości znanej od lat wielu użytkownikom innych modeli spod znaku wielkiego C=. Dobrym rozwiązaniem było zastosowanie wewnątrz urządzenia pamięci podtrzymywanej "bateryjnie" - od tej chwili stany dłuższych gier mogły być zapisywane bezpośrednio, trwale, w przeznaczonym do tego celu układzie konsoli - dużo wygodniejsze rozwiązanie od wpisywania powszechnie używanych haseł i kodów. Z dodatkowych dobrodziejstw można wspomnieć o układzie zwanym AKIKO, który jest równie enigmatyczny, jak sama nazwa. Jedni mówią, że jest to chip wspomagający konwersję obrazu w formacie chunky do formatu planarnego, a inni upatrują w nim urządzenie sterujące CD-ROM-em. Trzeba wspomnieć, że w całkiem bogatej kolekcji tytułów wydanych na tę konsolę dosłownie jeden wymaga do uruchomienia właśnie tego wyspecjalizowanego układu. Na skutek powyższego istnienie tego "ustrojstwa" jest lekko zbędne, gdyż nie wspomaga on żadnego innego oprogramowania, o ile nie było pisane bezpośrednio pod niego. Co odróżnia tę konsolę od reszty dzieci wielkiego C= to brak stacji dyskietek! Zamiast niej wmontowany jest standardowy, całkiem niezłej jakości, jak na tamte czasy, napęd optyczny. Płytę urządzenia "wyzwolono" od wszelkich gniazd peryferyjnych Amigi 1200 dorzucając, obok złączy audiowizualnych, gniazdo o bardzo dobrych parametrach obrazu, czyli S-Video.

Upadek wielkiego brata

Wydaje mi się, że CD32 było deską ostatniego ratunku, jakiej chciało chwycić się chylące się ku upadkowi prosto na twarz, słynne Commodore. Przemawiać za taką tezą powinno to, że konstrukcja CD32 nie jest czymś nowym. Powstała na bazie istniejącej już architektury Amigi 1200 wskutek okrojenia płyty ze wszystkich części, czyniących z niej komputer domowy. Cięcie kosztów wymusiło zastosowanie starszego procesora masowo produkowanego dla siostry. CD32 korzysta także z tego samego, bootującego oprogramowania wzbogaconego jedynie o obsługę optycznego napędu. Innowacją miała być tajna broń - kość wspomagająca obliczenia. Obliczenia, które kosztowały Segę wprowadzenie przystawki 32X i dodatkowej stacji dokującej z napędem CD-ROM - kości specjalizowanej ładowanej do koszmarnie drogich kartów wielkiego "N" z serii FX. W CD32 mieliśmy to już na starcie. Możliwości 2D ówczesnych konsol 16-bitowych plus, w zamyśle konstruktorów, nowoczesne, 32-bitowe rozwiązanie w połączeniu z wygodnym odtwarzaniem animacji i muzyki prosto z nowomodnej płyty kompaktowej. Dodatkową opcją, niestety dostępną tylko dla wąskiej grupy posiadaczy CD32, było kupno trudno dostępnej, niezwykle drogiej przystawki wkładanej z tyłu urządzenia i zmieniającej komputer w rewolucyjny, domowy odtwarzacz filmów zapisanych w olśniewającej, jak na tamte czasy, technice cyfrowej formatu MPEG. Moduł jest jednym z produktów Commodore, który nie został należycie rozreklamowany. Dzięki temu rozszerzeniu konsola CD32 zamieniała się w pełnoprawny odtwarzacz filmów Video CD. Karta została oparta na układzie C-Cube CL450, potrafiącym dekodować w czasie rzeczywistym strumień MPEG (rozdzielczość 352x240 @ 30 Hz lub 352x288 @ 25 Hz) oraz wykonywać skalowanie zdekodowanego obrazu do rozdzielczości PAL lub NTSC. Z powodu wysokiej ceny i niewielkiej ilości sprzedanych egzemplarzy dziś jest to niezwykły i w dalszym ciągu kosztowny rarytas kolekcjonerski.

Konsola miała być chyba najtańszym rozwiązaniem, jaki sensownie było wypuścić na rynek w tym czasie. Ogromna ilość produkcji 16-bitowych działająca na maszynkach Commodore wymagała właśnie takiej architektury - dodatkowa pamięć, szybszy procesor i dodatkowe peryferia wydawały się być zbędnym i kosztownym wydatkiem. Może było to świadomym posunięciem w obawie przed niekompatybilnością klasycznego oprogramowania? Jak się okazało niebawem, nie było to do końca dobre, bo dużo konsumentów względnie szybko zaczęło narzekać na wtórność tytułów na platformie CD32 w porównaniu ze starszymi siostrami. Niestety marketing firm tworzących oprogramowanie działał trochę opacznie - bezmyślnie i głupio wydawano te same gry tylko na innym nośniku, bez dodatkowych wprowadzeń, animacji o muzyce odgrywanej ze ścieżek audio nie wspomnę. Sporadycznie zdarzały się nawet kuriozalne wersje okrojone. Ostatecznie, w ramach rekompensaty, wyeliminowanie z architektury stacji mało pojemnych nośników magnetycznych, dało rezultat wymierny w postaci wygodnego korzystania z oprogramowania podczas wesołego grania w domowych pieleszach.

CD32 Nowa konsola wytyczała też nową drogę, którą produkcja miała kroczyć w dziedzinie nowych projektów, którymi Commodore zamierzało zaatakować konsolowy rynek. Wymienić można tu projekt bardzo zgrabnej CD1200. Już na starcie miała być wyposażona we wszystkie dobrodziejstwa CD32 i być mniejszą gabarytowo o połowę od konsoli przystawką, umożliwiającą korzystanie z CD-ROM-u przez Amigę 1200, jak również dedykowanego tylko dla niej ekskluzywnego oprogramowania.

Brak oprogramowania

Drugą stroną medalu było to, że upadłe, w krótkim czasie po premierze CD32, Commodore nie zostawiło żadnego zabezpieczenia rynkowego dla ich najmłodszego dziecka. W efekcie bezlitosny marketing wymusił zamknięcie projektów dla sprzętu, który właśnie zaczął się całkiem dobrze sprzedawać. Niepewni swojego bytu, wystraszeni, ba - sterroryzowani faktem bankructwa firmy wiodącej od lat prym w produkcji (tak, celowo użyłem tego określenia, bo mistrzem sprzedaży sprzętu C= to nie było, oj nie...) nowoczesnych, domowych maszyn komputerowych, producenci masowo kończyli pracę nad grami lub jak najmniejszym kosztem wprowadzali swoje ostatnie produkcje na szybko pustoszejącym rynku. Sytuacja ta napędziła niezłego stracha użytkownikom, którzy w obawie przed zamknięciem się na dopływ nowych produkcji, przesiadali się, na co popadnie - a raczej, na co było jeszcze kogo stać. Niektórzy zainteresowali się Megadrive, kolejni Super Nintendo, a następni poczekali i kupili Sony Playstation.

Poszerzanie horyzontów

Konsola doczekała się kilku ciekawych (dosyć egzotycznych) urządzeń rozszerzających jej możliwości, co okazało się działaniem niestety krótkotrwałym, bo najlepsze i najdroższe opcje balansowały na poziomie średniej dopalonej mocy oferowanej w tym czasie przez starsze, szybko taniejące siostry. W gruncie rzeczy, za ogromne pieniądze, dostawaliśmy niewiele więcej niż gołą Amiga 1200.

Płyta Amigi CD32 została wyposażona w 182-pinowy slot rozszerzeń. Choć była to przede wszystkim konsola, to jeszcze za życia Commodore prowadzone były prace nad kartą turbo przeznaczoną do tego slotu pod nazwą "CD/Game 030" (zachował się jedynie jej wczesny prototyp). Szczęściem w nieszczęściu było wprowadzenie na rynek, już po upadku Commodore, kilku przystawek produkowanych przez inne firmy. Najbardziej popularnym w naszym kraju rozszerzeniem było Elsat ProModule. Firma Elsat w momencie jej premiery była już znana jako producent akcesoriów do Amigi. Moduł ten rozszerza CD32 o brakujące elementy A1200, dzięki czemu konsola staje się pełnoprawnym komputerem. Firmie Microbotics udało się opracować rozszerzenie Microbotics SX1 - funkcjonalnie bardzo podobne do ProModule. Popularność tego modułu przyczyniła się do tego, że w późniejszym okresie rozszerzenia SX-1 były produkowane przez firmy Paravision oraz Hi-Tech. Również produkty firmy DCE były oceniane bardzo wysoko. Dwa rozszerzenia do CD32 stanowią tego doskonały przykład: DCE SX32 i wersja Pro. SX-32 Pro jest najbardziej poszukiwaną przystawką a właściwie kartą turbo do CD32. Dzięki niej możliwe jest rozszerzenie konsoli o procesor 68030 oraz wszystkie dobrodziejstwa, które daje uboższa wersja SX-32. Wersja Pro dostępna była z procesorem taktowanym 40 MHz (bez MMU) oraz 50 MHz (z MMU). Dla Amigi CD32 pojawiło się również kilka mniejszych sprzętowych gadżetów, w których produkcji specjalizowała się warszawska firma Toms. Były to między innymi: rozdzielacz do gniazda AUX - NET FOR CD32 (umożliwiający komunikację pomiędzy CD32 a inną Amigą za pośrednictwem złącz AUX i Serial), interfejs klawiatury, dzięki któremu można było podłączyć tanią i ogólnodostępną klawiaturę od PC. Konsolę można także wyposażyć w scandoubler Indivision AGA - jest to najlepsze rozszerzenie graficzne do CD32 oferujące możliwość podłączenia konsoli do nowoczesnych monitorów LCD, krystaliczną jakość obrazu oraz wsparcie dla trybów HighGFX (co pozwala m. in. na używanie rozdzielczości 1024x768). W przeciwieństwie do opisywanych wcześniej rozszerzeń, nie jest on podłączany do slotu z tyłu CD32, lecz nakładany podstawką PLCC na układ Lisa. Niestety jest on dość trudno osiągalny. Model przeznaczony do A4000D i CD32 został aktualnie wyprodukowany tylko w niewielkiej serii, która bardzo szybko się rozeszła.

Osobiście zawsze ciekawił mnie fakt braku zainteresowania rozszerzaniem sprzętowym możliwości płyty CD32 równocześnie z postępem prac nad „dopałkami” modelu A1200. Płyta ciemnoszarej przyjaciółki była przecież dużo młodszą konstrukcją - gabarytowo mniejszą, opcjonalnie tańszą alternatywą. Pomimo popularności i dosyć dobrej pozycji na terenie Wielkiej Brytanii, dziwi mocno fakt całkowitego braku zainteresowania podtrzymaniem projektu CD32 przez kolejnych właścicieli przejmujących prawa do maszyn i oprogramowania wielkiego C=. Dzięki temu bytność konsoli rozpływa się we mgle w ciągu 3-4 lat - niczym yeti w gęstwinie lasu. Zastanawiające jest też, że w niedługim czasie rozwiązania bliźniaczo podobne, czasem lekko ulepszone, jako rewolucyjne, znajdują zastosowanie w maszynach nowszej generacji i wywołają szeroki poklask.

Biblioteka oprogramowania

Dla Amigi pojawiło się wiele wspaniałych kompilacji wydanych na płytach CD - zbiory ciekawych zdjęć, produkcji scenowych, muzyki, modułów, wszelakiej maści programy. Niestety większość z nich do odpalenia potrzebowała systemu, którego na CD32 bez rozszerzenia ciężko było szukać. Na ratunek przyszła nam m. in. popularna kompilacja pod nazwą "NETWORK CD". Wystarczyło włożyć płytkę do konsoli, aby po chwili pojawił się znany nam Workbench. Bardzo ważnym i istotnym dodatkiem było wyłączenie funkcji reset związanej z otwieraniem czytnika. Dzięki temu rozwiązaniu właściciele nierozbudowanych konsol mogli korzystać ze wszystkich płyt wychodzących na Amigi i potrzebujących do odpalenia systemu, ponieważ bezproblemowo można było zamieniać płyty, a system z NETWORK CD odczytywał zawartość z innych krążków.

Jednym z najciekawszych, a zarazem nielicznych programów dedykowanych wyłącznie CD32 jest "Video Creator" niezwykle zasłużonej i nieodżałowanej firmy Almathera. Program pozwala tworzyć prezentacje multimedialne podobne do tych, które można tworzyć na znanej wszystkim amigowcom Scali. Można śmiało powiedzieć, że ostatnie dziecko Commodore doczekało się swojej wersji Scali, która oprócz standardowych efektów poznanych w innych tego typu programach, miała wiele własnych i nowoczesnych, jak na tamte lata, rozwiązań. Na przykład efekt overlay pozwalający na łączenie kilku obrazków ze sobą bez względu na to czy są one ruchome, dwu- czy trójwymiarowe. Program może być sterowany za pomocą pada lub myszki - mamy też możliwość korzystania z muzyki odtwarzanej z kompaktu i długich animacji.

CD32 posiada liczną bibliotekę gier. „Znawcy” tematu zazwyczaj wskazują tylko kilka z nich, jako tych godnych uwagi. Resztę krytykuje się za wtórność z wersjami dyskietkowymi. Opuścimy na to zasłonę milczenia i zajmiemy się całościowo zbiorem wszystkich wydanych na tę platformę produkcji podzielonych na kilka kategorii.

Doceniona dopiero po latach

Przegrany, pokonany czy może raczej niedoceniony gracz? To ostatnie raczej. Na skutek wszystkich wydarzeń związanych z upadkiem Commodore, konsola na wiele lat popadła w niełaskę, ale czy słusznie? Chyba nie. CD32 to wciąż łakomy kąsek dla każdego wielbiciela gier wideo i konsolowej rozrywki. Okazuje się, że nadal do dużej części klasycznych gier na maszyny Commodore wcale nie potrzeba "wypasionych" konfiguracji.

Małe, niepozorne, szare pudełko i wiele kolorowych gier - sporo osób błędnie zarzuca mu niewielkie możliwości. Goła konsola już na starcie oferuje wszystko, co niezbędne do sensownego odpalenia 90% oprogramowania aktualnie dostępnego w chwili jej wypuszczenia na rynek. W prostej linii tanim kosztem można było zalewać rynek odświeżonymi, 16-bitowymi tytułami, które zdobyły już status klasycznych lub kultowych. Możliwości obliczeniowe na to w zupełności pozwalały. Układ Akiko mógł z powodzeniem uciągnąć królujące w tym czasie gry na innych platformach, takich jak Sega 32X czy Nintendo SNES z chipem FX. W perspektywie opracowanego już na starcie rozszerzenia z potężniejszym procesorem, kto wie czy sprzęt nie mógłby konkurować później ze słynnym Saturnem lub PSX. Zastosowane złącze S-Video znalazło uznanie dopiero wiele lat później! To wskazuje, jak wizjonerskie było jego zastosowanie. Po dziś dzień znane są zabiegi, kiedy to demontuje się ten cały układ z płyty CD32, by przylutować go do bebechów Amigi 1200 w celu uzyskania wysokiej jakości obrazu generowanego przez zastosowane w obydwu modelach układy graficzne AGA!

Napęd optyczny i nośnik CD-ROM przez wiele lat był najtańszym i powszechnie używanym standardem. Kolejne generacje płyty CD wskazują na to, że jeszcze przez wiele lat "kompakt" będzie najpopularniejszym nośnikiem w obiegu. Rosnące wciąż zainteresowanie klasycznymi grami, unikalnym sprzętem lat 90-tych sprawiło, że konsola staje się niezłym i niestety coraz droższym kąskiem kolekcjonerskim. Sprawne zestawy wraz z oryginalnymi manipulatorami i choć niewielkim zestawem oryginalnych gier, należą do kosztownej rzadkości. Dużym plusem sprzętu jest całkowicie otwarta architektura konsoli, pozwalająca na uruchamianie na niej przygotowanych przez siebie, domowym sposobem, płyt CD. Za pomocą prostych kompilacji setki gier, które nigdy nie zdążyły ukazać się na CD32 uruchamiają się i nadal dają wiele radości!

Malejąca dostępność nośników magnetycznych i powolne starzenie się aktualnie używanych, spowodowało chęć stworzenia pakietów przenoszących nawet trudne do zainstalowania na twardym dysku gry i programy. Nagranie wszystkiego na samobootującej się płycie zaczęło mieć sens. Napęd optyczny oferuje sporo miejsca. Dostęp do danych jest względnie szybki - wystarczy, jak przed laty, włożyć nośnik do napędu i już po chwili można cieszyć się wspaniałymi kolorowymi grami, tym co pozostało po wspaniałych firmach, programistach, grafikach i muzykach działających blisko dwie dekady temu!

Artykuł oryginalnie pojawił się w siódmym numerze Polskiego Pisma Amigowego.

 głosów: 2   tagi: CD32, komputery
dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem