Tylko najpierw trzeba ustalić kto ma prawa do czego i w jakim zakresie. I z tym jest kłopot.
O ile by to miało faktycznie wyjść, to od strony prawnej widzę tu cztery scenariusze.
1. Opcja legalistyczna. Powiedzmy, że mają świadomość skomplikowanej sprawy praw i fakt, że sądy z pewnością tego szybko nie rozstrzygną, więc sami wkraczają do akcji, by zapewnić sobie spokój. Mogliby np. podpłacić jedną ze stron w zamian za to, że odpuści i za klauzulę, że w razie czego nie będzie wnosić pozwów, a od drugiej już formalnie kupić licencję. Taką teorię mogłaby tłumaczyć zaskakująca rezygnacja Hyperionu z walki o prawa do marki w USA. Mogłoby, ale nie tłumaczy, gdyż sprawdziłem, że ta firma, która chce zrobić tę Amigę Mini ma siedzibę w UK i jak sami o osobie piszą, działają globalnie, więc samo wyczyszczenie sprawy za oceanem nic by nie dało (no chyba, że w przyszłości doczekamy się newsów o rezygnacji z walki Bena w innych rejonach świata).
2. Opcja legalistyczna inaczej. Czyli by zrobić szum i zainteresowanie medialne do ostatniego momentu ogłaszamy Amiga Mini. Po czym chwilę przed premierą przechodzimy na AROSa, zmieniamy nazwę np. na AroMini, i stosujemy jak że bliską Tobie i Twoim kolegom taktykę w stylu
"Ludzie kupujcie to dalej ta nasza prawdziwa Amiga, a przecież naklejka nie ma żadnego znaczenia".
3. Opcja siły. Jeśli faktycznie są dużą firmą zgarniającą miliony za sprzęt w marketach, może stwierdzili, że nie ma co przejmować się maluczkimi. Ich prawnicy z pewnością znajdą jakiś kruczek, typu, że
"Skoro uzyskaliśmy licencję na komputery Commodore to naszym zdaniem obejmuje ona wszystkie modele produkowane przez tę firmę, w tym również Amigę". Podstawa może być wątła, ale mamy kasę, zasoby i wymęczonych kilkuletnią bratobójczą walką przeciwników, z pewnością,
"nawet jeśli nie uda się całkowicie wygrać, to jak ich trochę pociśniemy uzyskamy satysfakcjonującą ugodę."
4. Opcja piracka, czyli scenariusz rodem z Apollo Team.
"Wiemy, że piracimy, ale co tam najważniejsze, że kasa się zgadza i nikt się na razie nie czepia, będziemy się martwić jak policja zapuka do naszych drzwi".
Przy czym, jeśli to rzeczywiście poważna firma, to opcję numer cztery biorę za najmniej prawdopodobną, zaraz po niej opcję numer jeden. Zapewne, jeśli to miałoby dojść do skutku, to w scenariuszu numer 2 lub 3.