Po przeczytaniu wątku "Homoseksualizm, leczyc, tepic czy akceptowac" załamałem się... Amigowcy (a przynajmniej ogromna ich większość), czyli ludzie, którzy teoretycznie powinni być wyczuleni na inność i brak akceptacji ze strony "normalnego" świata są najzwyczajniej w świecie... ksenofobami (sic!). A do tego co chwila obrażają przedstawicieli "nienormalnych" ich zdaniem, czyli robią mniej więcej to samo, co wyczyniają przedstawiciele świata "pecetowego" obrażając "innowierców". Sądziłem, że Amigowcy to grupa światłych ludzi, a wychodzi tutaj ciemnota, hipokryzja i przywiązanie do "jedynie słusznej" katolickiej ideologii. Czyli wszystko idzie w parze (niestety).
Jak to według niektórych "Polak = katolik", "związek = on + ona", a "człowiek = heteroseksualny". Wszystko to jest wierutną bzdurą, bo wiadomo, że Polak jak każdy człowiek na świecie może mieć (i ma!) różne wizje związku, rodziny, różną orientacje seksualną, poglądy, przekonania czy wyznanie, a także sposób na życie. I jest to jego niezbywalne prawo.
Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?
Nie jestem osobą homoseksualną, ale nie mogę zgodzić się na takie traktowanie gejów i lesbijek, szczególnie w kontekście wszelkich innych zachować nietypowych, czy chodzi o komputery czy życie. Nie chodzi mi o Wasze poglądy - każdy ma prawo do swoich i szanuję to - ale o to, że obrażacie ludzi pisząc o normalnych i nienormalnych, a jednocześnie domagacie się szacunku dla siebie i własnych przekonań. A co gdyby odwrócić sytuację? Troche empatii koledzy i koleżanki.
Nie ma ludzi "normalnych" i "nienormalnych" tak samo jak nie ma "lepszych" i "gorszych". Ludzie po prostu są różni, nie wolno tego wartościować po części dlatego, że tylko czas może zweryfkować nasze poglądy i nasze poczynania. A monopolu na mądrość nie ma nikt.
Czy naprawdę w Waszym otoczeniu nie ma ludzi, którzy np. są heteroseksualni, a zdecydowali się na życie bez dzieci lub w wolnych związkach? Nie spotkaliście się nigdy z ludźmi dorosłymi 30-, 40-, 50-letnimi, którzy mieszkają osobno (z różnych przyczyn), a jednak wiąże ich więź emocjonalna? Czemu ciągle przypisujecie tego typu sposobom (innym niż typowe) na życie etykietkę "nienormalności", "homoseksualizmu" i "patologii"? Strasznie ciężko mi to pisać, ale to zwykła hipokryzja, żeby nie nazwać tego dosadniej.
Nie mogę zgodzić się z większością wypowiadanych w omawianym wątku twierdzeń, ponadto wiele z nich odnosi się do najważniejszych dla mnie wartości, które uważacie za "niewłaściwe" i "nienormalne". Dlatego nie mogę być członkiem Waszej społeczności. Postanowiłem zatem pożegnać Was, nie chcę i nie mogę należeć do takiej grupy ludzi, przykro mi. Oczywiście Amigę nadal mam i nie zamierzam jej sprzedawać, bo daje mi wiele radości.
Życzę wszystkim szczęścia.