Pierwszą Amigą jaką nabyłem była A600. Jeszcze dziś pamiętam, że sprzedający nazwał ją przeżytkiem, zamieniając ją wtedy na pc 486dx coś tam 100mhz

Skorzystałem z okazji i nabyłem to cudo. W pełni sprawny kompuer, z legalnym workbenchem i z mnóstwem legalnego softu. Przy pc-tach kosztujących 2.5-3 tys zł, wtedy tylko amisia przy cenie 450 zł była w moim zasięgu. Po przesiadce z c64+magn., to była zupełnie nowa jakość, która mnie urzekła od razu. Nowe gry, wyśmienita grafika, muzyka stereo z samplowanym głosem, jednym słowem bomba! Grałem we wszystko co było, rewelacja, nawet w stosunku do ówczesnych pc. Myślę, że amiga była wtedy zdecydowanie "najrozsądniejszym" komputerem (stosunek cena/jakość). Już wtedy wiedziałem, że to fenomen i zawsze żałowałem, że pc promowany przez ówczesnych "pseudo-informatyków" zaczynał zaglądać pod strzechy Kowalskich. Z drugiej strony nie przejmując się tym odkrywałem bogactwo amigowego oprogramowania - dpaint, ppaint, brillance, real, scala, protracker i wiele innych. Dopiero wtedy amiga rozwijała skrzydła - najlepszy moim zdaniem soft w ówczesnym czasie, długo nie pobity przez pctowe programy. Ponadto dema, grafiki - jednym słowem scena - to było coś. Koledzy mający pc bawili się kilkoma gierkami i jakimiś dziwnymi programami dosowymi oraz win3.1 -

i próbowali się wywyższać

he he, i tak wszyscy przychodzili do mnie jak trzeba było do vhs-a czołówkę i napisy zrobić. Wtedy to ja byłem górą - przełącznie między protrackerem a dpaintem trwające ułamek sekundy, bogactwo czcionek, grafik, sampli, efektów scali, intuicyjnej obsługi programów - nie mogli się nadziwić, że miałem nawet twardy dysk i szykowałem się do zakupu CD. Jak słyszeli słowo amiga, zawsze widziałem zazdrość

, że mając 8 czy 16 mega ramu mogli tylko pomarzyć o tym co ja robiłem. Niemal głos "im" drżał jak chcieli zaszpanować nową funkcją ich blaszaka - wiedzieli, że mam swoje rozwiązania i nie przypominam sobie żebym czegoś nie mógł zrobić wtedy :) Ponadto, przez moją wrogość do pc zaznałem się dobrze z jego architekturą i pomagałem moim kumplom w problemach z nimi, a było ich co niemiara. Pierwsze pctowe wirusy, które mieli, załatwiałem oprogramowaniem z poziomu amigi, już wtedy 1200 + blizz 1230/50 + 16 ram

he he !!! Jakoś nawet przyzwyczaiłem się do tych blaszaków trochę, cieszyło mnie, że wiem więcej

Z pomocą zawsze przychodził Magazyn Amiga, do dziś nie mogę zapomnieć ostatniego obrazka z okładki z taką siedzącą panią, który był powtórzony na końcu z takim dopiskiem "do zobaczenia"- już wiedziałem mimo swoich "klapek na oczach", że amiga schodzi do podziemia. To był dla mnie koniec pewnej ery, wtedy pomyślałem, że moje kilkuletnie inwestycje i boje z konfiguracją tysiącdwusety - przełożenie do pc towerki, lutowanie złącz pin po pinie, doposażenie w towerowskie cuda, nowy hdd, cd, nowy monitor philips (w gifcie za 600zł kupiony wtedy!!!) były bezsensowne. Ponadto firmy amigowe - wysysały ze mnie każdy ostatni grosz, szczególnie jedna taka z mojego miasta

Broniłem się do 3-go roku studiów przed kupnem pc, ale w końcu zmiękłem i ja, w sumie przez Turbo Calca, któremu coś tam brakowało w generowaniu wykresów i miałem dosyć biegania po kumplach w celu pisania programów na zaliczenia w Pascalu. Chociaż jeszcze przez kilka lat amiga stała obok, jednak nie zdecydowałem się na ppc, bvisiony i kanapkowanie 1200 - brak czasu. Sprzedałem wszystkie sprzęty amigowe (500 i 600 + full akcesoriów, joyów, gier, softu itp.), zostawiłem tylko 1200 z blizem i monitorem. Na dodatek przez jakieś przepięcie sprzęt padł, zabrawszy bezpowrotnie partycję z moimi pracami :(:(:(:( i to byłby koniec.....
.... gdyby nie urlop 2008 roku, kiedy to spotkałem kumpla z jakąś dziwną paczką przy śmietniku, który zastanawiał się czy można coś takiego wyrzucić. Zapytałem go co tam ma, otworzył pakunek, a tam A500!!! Jak na nią spojrzałem, od razu przypomniało mi się jak pierwszy raz zobaczyłem swoją A600. Powiedziałem koledze, że ja zajmę się utylizacją owegoż sprzętu, który wylądował u mnie i już po godzinie pracował z monitorem philips !!!! Następnego dnia zamawiałem w e-funzine nową płytę do uszkodzonej 1200

, która zaczyna być moim "oczkiem w głowie". Rozpocząłem nowe "amigowe" życie, po latach blaszanej tułaczki. Ponadto do kolekcji zdążyłem już dorzucić zdezelowaną 600-ke

Postanowiłem, że choćby nie wiem co, nie rozstanę się ze swoimi amigami....
Ale się rozpisałem {piątkowa wena / weekend}

, ale tym właśnie jest dla mnie AMIGA - moją młodością, czymś pięknym i niepowtarzalnym, niezastąpionym: godzinami spędzonymi pixlowaniem w deluxie, męczeniem sampli w protraku, robieniem czołówek do vhsa, słuchaniem pierwszych mptrójek w 22kHz, odpalaniem pierwszych gifów i jpgów na visage, poprawianiem startup-sequence w cedzie, robienie tapet pod magic wb, odpalaniem ShapeShiftera, PC-Taska (he he), dodawaniem buttonów do Toolmanagera, konfigurowaniem Opusa i Workbencha, pisaniem programów Amosie, graniem w miniarcanoid, dooma (na pececie nigdy nie odpalałem :)) , breathlessa, ab3dII, nemaca i wiele innych przyjemności - szczególnie ostatnio przypadły mi do gustu prace hardwarowe

a to tylko szczyt góry lodowej


AMIGA - to słowo, obok którego nigdy nie przejdę obojętnie, to coś co upiększa od kilkunastu lat moje szare życie, coś niewytłumaczalnego dla "zwykłych"

ludzi nie znających tematu, jakiś dziwny, nieokreślony fenomen wymyślony i stworzony przez wizjonera Jaya Minera, coś co trwa nadal mimo niekorzystnej próby czasu, błędnej polityki Commodore i następców, coś zagadkowego, enigmatycznego... po prostu AMIGA
POZDRAWIAM WSZYSTKICH AMIGOWCÓW (również morphosowców i arosowców) oraz wszystkich ludzi tworzących portal PPA - kawał porządnej roboty, tak trzymać. Życzę również, żeby "to coś" trwało jeszcze przez wiele wiele lat

