• Czerstwa babcia

07.01.2018 08:45, autor artykułu: Dariusz "SOE" Gawerski
odsłon: 1147, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Proza życia dopadła mnie do tego stopnia, że na czytanie PPA mam czas dosłownie od święta. A tu taki prezent pod choinkę, "Pozwólcie jej odejść"! Nic z tego, Amiga to bardzo czerstwa staruszka i jeszcze długo pożyje. Niedawno oglądałem kabaret, w którym klient chce rozbudować swój komputer. "Jaki?" - pyta sprzedawca. "Amiga" - odpowiada klient. "Ostatni Mohikanin! Pójdzie pan na całość i kupi mysz bez kabla?" To chyba o mnie mowa, bo używam wyłącznie Amigi. Gdy miałem nieograniczony dostęp do peceta brata, siadałem przy nim głównie dla kolejnych wersji "Settlersów". Używanie w innym celu bardzo mnie męczyło, nie mogłem przyzwyczaić się do filozofii stojącej za okienkami. Gdy skończyłem ostatnią wówczas dostępną stwierdziłem, że najgiercowniejsze były "Setllers I". Peceta nie używałem od kilkunastu lat z prostego powodu - kto chciałby ciągle chodzić z kamieniem w bucie?

Historia

Gdy zaczynałem swoją przygodę z A600, pecety zaczęły zyskiwać dystans nad Amigami. Ale wygoda jaka stoi za tym kompem tak mnie zauroczyła, że nigdy nie czułem się jak "ostatni Mohikanin" co używa starego grata z sentymentu lub biedy. Nic z tego, bardzo długo mój sprzęt był bardziej funkcjonalny od przeciętnego peceta. Nawet wspomniana A600, która szybko dorobiła się twardego dysku, a jak pojawiła się CD32 zsieciowałem te dwa kompy zyskując dostęp do płyt CD. Było to w czasach, gdy kompaktu podłączonego do PC można było ze świecą szukać. Miałem jedną z pierwszych w okolicy nagrywarek, szybko uzyskałem możliwość edycji różnych filmów, także w oryginalnej jakości ściągniętych z satki via D-Box... Rozbudowana A1200 podłączona do monitora multisync, gdzie mogłem łatwo przełączyć obraz z karty graficznej na AGA, zapewniała wystarczającą wygodę i dostęp do wszystkich programów jakie wyszły na ami. Co prawda świat nam mocno uciekał, ale do pełni szczęścia poza szybkością brakowało mi tylko kilku programów.

NG

I wtedy pojawiły się Pegasosy. Nawet mocno niedoskonały przedpremierowy egzemplarz jaki na kilka dni wpadł w moje ręce zrobił na mnie dobre wrażenie. Gdy tylko pojawił się Pegasos II, natychmiast go kupiłem i od tej pory większość ograniczeń zniknęła jak ręką odjął. Owszem, niektóre programy były niedopracowane, trochę brakowało szybkości, ale ten sprzęt pozwala na dalszy rozwój, tym razem bez kombinowania znanego ze starej Amigi. Wiem, że dla wielu to nie jest Amiga, ale jak długo mogę na niej używać podstawowych programów jakie znam od czasów A600 i jak długo mam amigową wygodę systemu operacyjnego, tak długo będę mówił o Amidze. Emulatory nie dają szans na rozwój, a różne nakładki a'la Workbench nie dają takiej kompatybilności w dół jakiej oczekuję. MorphOS to doskonały kompromis: z jednej strony szybkość, z drugiej datatypy i inne elementy, jakie zachwyciły mnie w klasycznym AmigaOS, a z trzeciej mogę uruchamiać programy, których często używałem na A600 i A1200. Wiele z nich to typowe "pchełki", może znalazłbym odpowiedniki na PC, ale po co tracić czas na szukanie i skazywać się na niewygodę? Niestety Pegasos po kilkunastu latach służby odmówił posłuszeństwa i musiałem poszukać czegoś nowego. Wybór padł na Maca Mini, oczywiście z MorphOS-em, który spełnia wszystkie moje oczekiwana. Nie mam żadnych problemów z przeglądaniem netu, czytaniem znalezionych tam PDF-ów itp. A jak "Ucho Prezesa" puszczone online chodzi zbyt wolno, to jest proste wyjście, wystarczy zgrać na dysk i użyć MPlayera. Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim zaangażowanym w ten projekt - doskonała robota!

Implanty

Używając A600 i następnie A1200 ciągle należało kombinować. A to tak, by podłączyć kompa do monitora lub kartę graficzną do TV. A to szukać przelotki do HDD czy wykonać interface by podłączyć pecetowe FDD. I tylko z tym punktem artykułu "Pozwólcie jej odejść" się zgadzam - bez nich nie można utrzymać przy życiu klasycznej Amigi. Ale operacje na otwartym organizmie skończyły się wraz z nadejściem NG i co jeszcze ważniejsze rozwojem techniki niezwiązanej z Amigą. Nawet klasycy z A500 mają większy wybór niż "mysz z kablem czy pójść na całość i kupić bez". Tym, co coraz mocniej gra na naszą korzyść (o ile są gdzieś inni Mohikanie używający wyłącznie Amigi), to ciągły rozwój elektroniki i coraz szerszy asortyment. Mac Mini to najbardziej ograniczona "Amiga" jaką można sobie wyobrazić, na poziomie A600, a może nawet CD32. Jednak wystarczy kilka drobnych i co ważne powszechnie dostępnych elementów i nawet tak okrojony sprzęt dostaje skrzydeł. Od czasu gdy używałem A1200 zsieciowanej z D-Boxem, przyzwyczaiłem się do swobodnego dostępu do filmów z TV-Sat. Po pojawieniu się Pegasosa zacząłem używać go w roli nagrywarki, a teraz to niepotrzebne, bo mam satkę z dyskiem. Jednak (tradycyjnie) zsieciowaną z Amigą i przy okazji urządzenia mają dostęp do netu. Równie proste było podłączenie całego amigowego "muzeum" do jednego nowoczesnego monitora. Wystarczyło trochę poszukać w necie, by trafić na Samsunga z taką masą złączek + tuner DVB-T by wszystko stało się wygodne jak nigdy wcześniej. Eurozłącze do A1200, composite do A600 i HDMI do MacMini oraz TV-Sat. Gdzie te czasy by do uzyskania dostępu do monitorów trzeba było używać scandoublerów? Niestety PIP ma ograniczenia i można łączyć jedynie obrazy cyfrowe z analogowymi (czyli odpada podgląd na A1200 i A600 jednocześnie), ale i tak swoboda niewiarygodna. W ten prosty sposób mogłem połączyć stare i nowe w jednym punkcie, a na tym nie kończą się możliwości sprzętu dostępnego w sklepie za rogiem. Np. nowe Amigi, tunery i monitor posiadają gniazda USB, co pozwala na dowolną wymianę danych pomiędzy nimi i przy okazji niwelują ograniczenia Amigi. Ściągnięte z netu filmy w HD tną się na sprzęcie? Nie ma problemu, klik i film trafia na Flash Drive, ten ląduje w złączu monitora/TV i mogę cieszyć się doskonałym obrazem dekodowanym sprzętowo, bez szumu wentylatorów w tle.

Przyszłość

Jako futurolog amator chciałbym, aby cały świat miał taką przyszłość jak Amiga. To oczywiście żart, lecz (niestety) czarny. Obecnie znajdujemy się na szczycie kolejnego cyklu koniunkturalnego, a właściwie od ok. 8 lat z niego spadamy. To sprawia, że świat w każdej chwili może być bardzo niestabilny na każdym polu, od gospodarki zaczynając na... cyberprzestrzeni kończąc. I w tym momencie ta wada w postaci niszowego systemu operacyjnego działającego na niszowym procesorze staje się zaletą, "nasza chata z kraja". Na palcach ręki można policzyć zagrożenia z cyberprzestrzeni, które mogą nas dotknąć, oberwiemy co najwyżej rykoszetem. Tzw. prawo Moora już dawno przestało działać i między bajki można włożyć to, co czytamy o grafenie i innych. Cały postęp oprze się nie na podbijaniu taktowania, lecz mnożeniu różnego rodzaju dodatków (rdzenie, układy specjalizowane itp), a nawet to ma swoje granice. Czyli Amiga NG nie będzie zostawała tak bardzo z tyłu, jak to było z Amigami klasycznymi. Nawet zakładając, że dojdzie do jakiegoś przełomu (wątpliwe), to ciągle mamy otwarte "okna na świat" w postaci USB, HDMI itp., bo ich zastąpienie wymagałoby bardzo kosztownego wypracowania nowych standardów. To nie te czasy gdy monitory należało wymieniać co rok, bo po Herkulesach były CGA, EGA następnie VGA, a ich rozdzielczość rosła jak na drożdżach. Od strony softu też widać stagnację, np. OWB ciągle daje radę z 99% stron, jakie odwiedzam. Ten 1% albo jest nieistotny, albo da się odpalić pod MacOS, gdy go uruchamiam szybko przypominam sobie, za co uwielbiam AmigaOS. Jeżeli zrealizuje się optymistyczny scenariusz dla przyszłości świata, to czeka nas bardzo długa stagnacja (a raczej stagflacja, już są wyraźne sygnały). Oznaczałoby to, że świat przez pokolenie rozwiązywałby znacznie ważniejsze, problemy zamiast kręcić popyt na coraz nowsze komputery czy bajeranckie systemy operacyjne. Kluczowe będą 2-3 najbliższe lata i warto wykorzystać ten czas choćby do obniżenia kosztów życia, a nawet jak "końca świata" nie będzie to zawsze się opłaci (vide zakład Pascala, tu działa identyczny mechanizm). Amigowcy mają przewagę nad resztą bo... całe życie kombinowali jak dotrzymać kroku zmieniającemu się światu. Może mylę się jak kiedyś Fukuyama i świat rozwinie się do czegoś a'la Star Trek. Ale nawet w takim top-technologicznym świecie jest miejsce na łyk historii i nostalgię. A z pewnością będzie popyt na wiedzę zdobytą wraz z wiekiem i czerstwa babcia, jaką jest Amiga, może być jej doskonałym źródłem. Co by nie było doświadczenie jest więcej warte niż inne dobra; nie poddaje się tak łatwo entropii, której wzrost zdaniem fizyków jest pewniejszy od śmierci i podatków. Warto je zdobywać dosłownie na każdym kroku, nigdy nie wiadomo co i kiedy się przyda.

 głosów: 7   
1 komentarzostatni: 07.01.2018 19:01
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem