[#207]
Re: Czym jest Amiga? - polemika
@KJB,
post #206
Widzę że temat rozmowy poszedł w kierunku stabilności systemów to dodam swoje 3 grosze. ;)
Amigę 1200 z 030, HDD i WB3.0 używałem głównie w latach 1996 do 2002. Goły WB był strasznie siermiężny, wyglądał szarzej niż blokowiska za komuny, a jedynym ułatwieniem wygody była możliwość wyciągnięcia na pulpit ikonek często używanych programów. Miałem kolegów co mieli tak podbajerowany pulpit że po dłuuuuugim butowaniu zajmował im ze 2 MB fastu i z pół MB chipu. Ekran zawalony ikonkami i wskaźnikami, a okienka ledwo chodziły, zwłaszcza tym co słabe turbo mieli. Długo się musiałem wpatrywać w ten oczopląs zanim znalazłem ikonki znanych mi programów. Stabilność trudno mi oceniać bo nigdy nie wytrzymywałem z nimi dłużej niż parę minut.
Mój miał łatkę by widział CD, Fat16, xpk i rozpoznawał popularne pliki. Menu z ulubionymi programami, gustowną tapetkę i kilka kolorowszych ikonek tych które na wierzchu były, bo w głąb zwykle i tak nie zaglądałem. Zawsze wygodniejszy wydawał mi się Filemaster3 niż dłubanie się w okienkach. I jeszcze sysihack co zmienia rameczki okien na mniej retro. Całość butowała się w parę sekund i zajmowała mniej niż pół MB fastu.
Oczywiście to czego się często gęsto używało było sprawdzone, stabilne i nie gryzło się ani nie wieszało mimo nastu godzin działania. Ale przeglądanie płytek z gazet a zwłaszcza demek powodowało liczne zwiechy lub samoistne restarty. Jedynie sprawdzone demka chodziły grzecznie, choć po niektórych trzeba było resetować albo butować bez startupu, by je odpalić. Również spora część gier z czasów A500 mimo działania z twardego wymagała resetu na do widzenia. Dlatego nie zostawiało się nie zapisanej pracy w tle przy takich zabawach i uważałem to za normalne w sytuacji gdy reset był lekarstwem na wszystko. Przez 6 lat instalowałem system 2 razy, oba po zakupie nowego twardziela, choć za drugim razem wpierw przegrałem całość eksperymentalnie i kopia działała. :) Chyba się nudziłem, a może chciałem sobie przypomnieć jak to się robi, że po tym jednak od zera go ustawiałem. ;) WB wraz z odtwarzajkami i paroma użytkami, po paru latach zajmował mi ze 6 czy 7 MB. Nigdy nie używałem antywirusa, a raz gdy złapałem coś po czym się wieszał bez powodu, to wyświetliłem sobie startup i skopiowałem te kilka użytych tam pliczków z dyskietki z WB, problem zniknął. :) A goszczących u mnie PeCetowców najbardziej dziwiło to że wskaźnik myszki się nie ciął w żadnym momencie nawet jak czytał ze CD, oraz to że nie trzeba zamykać systemu tylko się wyłączało prąd. :D
W tych samych czasach, skromniejsi PeCetowcy nadal używali Nortona, ale większość męczyła się z Win95/98. Zwykle jak jakiegoś odwiedzałem to albo narzekał że coś mu się w systemie chrzani i że niedługo będzie musiał go reinstalować, albo był w trakcie reinstalacji więc sobie tylko pogadaliśmy, albo był świeżo po niej i mówił że parę rzeczy jeszcze nie poustawiał i mu nie chodzi, więc nie raz robił to przy mnie byśmy mogli tego użyć. Goła Winda ważyła wtedy ok 120 MB. Średnio robili taki porządek co 2 miesiące, a rekordziści co nie instalowali byle czego co pół roku. Zwiechy może nie były częstsze niż na Amie w trakcie eksperymentalnego uruchamiania nowości, tyle że następowały nawet jak się nic dziwnego nie robiło, bez wyraźnej przyczyny. Patrzyłem na to z mieszanymi uczuciami, z jednej strony współczułem, a z drugiej zazdrościłem że jednak mimo tych zwiech mieli dość mocy by oglądać sobie AVIki. Gier nie zazdrościłem bo wolałem PSX z mniejszą rozdziałką, ale za to z płynniejszą animacją i bez kombinowania jak to zainstalować i z jakimi sterownikami ruszy.
XP miał większe wymagania i początkowo głównie wśród tych co tych wymagań nie spełniali więc go nie widzieli, miał opinię gorszego bo wolniejszego i że część gier na nim nie chodzi. Przesiadłem się na PC z XP gdy rekordziści mieli go już od pół roku i chwalili stabilność. Ładny był i grzeczny. Na początku zainstalował mi go kolega i w ciągu 4 lat użytkowania reinstalowałem go tylko raz, po tym jak kolega informatyk namówił mnie był sprawdził system antywirusem, który tak mi poszatkował system że już się nie odpalił nawet w trybie awaryjnym. :( Nigdy więcej nie używałem antywirusów. Gry jak się okazało chodzą tyle że wymagały innych sterowników a nie tych starych, albo przełączenia loadera na kompatybilność z Win95. Wiedziałem że lepiej nic w kompie nie robić w tle gdy wypala płytkę, aby nie zwiększać szans że ją skopie. I nabrałem nawyku zapisywania pisanego tekstu co parę linijek. Ale generalnie XP nie stresował i nie męczył, tyle że zajmował aż 1,5 GB. :)
Vista była znacznie obszerniejsza 13 GB i nieco wolniejsza. Po wyłączeniu głupich pytań przy każdej operacji dyskowej oraz zbędnego i strasznie wolnego skanowania katalogów. Drażniła już tylko włączaniem i wyłączaniem się AERO. Co prawda można było przełączyć wygląd na taki jak w Win95, by przyspieszyć, ale to było taaakie brzydkie. Na stabilność nie mogłem narzekać, jednak jakiś diablik mnie kusił by w niej grzebać w nadziei że znajdę co ją spowalnia. Zachęcony tym że sama się naprawiała jak coś w niej skopałem, grzebałem coraz śmielej. Aż po roku takich eksperymentów padła nieodwołalnie, a że nie zrobiłem zawczasu płyt instalacyjnych, wróciłem do XP. Tyle że to nie było takie hop siup. Pół roku mi zajęło znalezienie działającego sterownika grafiki i dźwięku, bo producent nalegał by w tych lapkach używać Vistę. Jednak nigdy nie znalazłem np sterownika oszczędzania baterii i pewnie przez to strasznie się grzał. Płyta główna wytrzymała to 2 lata.
Kolejny lapek miał Win7. Wyłączyłem wielgachne ikony na dolnym pasku i gadżety które służą do niczego. I z nadzieją czytałem newsy że Google planuje podbić rynek PC ChromeOS tak samo jak podbił smartfony Androidem. Nawet zacząłem się oswajać z ich przeglądarką. Nie doczekałem się, za to polubiłem Win7. :) To najstabilniejszy system z jakim miałem do czynienia. Nawet go nie wyłączam tylko usypiam, a z raz na parę tygodni restartuję, przypuszczam że to skrypty Javy zostawiają procesach jakieś śmieci, przez co z czasem zwalnia. A działa pięknie już 2,5 roku, stabilny i grzeczny. A dzięki baterii nie boję się nawet awarii prądu, więc przestałem save-ować co chwilę to co piszę. :)