[#70]
Re: Dlaczego warto kupować oryginały gier sprzed 10 lat.
@Kaczus,
post #61
Czy ja nie pisałem, że to nie jest głos w dyskusji o aktualnym stanie
prawnym?
Gdyby nie istniała ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, to
nie mogę "zabrać prawa do sposobu rospowszechniania" posiadaczowi tego
prawa, bo bez tej ustawy nie istnieje pojęcie "posiadacza tego prawa".
:P
To jedna strona medalu, druga jest też taka, że mówimy o idei/pomysle,
co nieco utrudnia stosowanie podejścia typowego dla materialnej
własności. Dla przykładu, melodia, to na nasze potrzeby pomysł na
ułożenie dzwięków(to pewne uproszczenie). Dzwięków jest w zasadzie
12(to też uproszczenie, związane z kulturą, ale rówież mające odbicie
w rzeczywistości, tzn. aparat słuchu u mniej niż 5% ludzkości jest w
stanie "wyłapać" mniejsze różnice częstotliwości, dla 95% zatem
istnieje 12), przy czym ramy kulturowo-historyczne ograniczają nas do
użycia 5-8 w jednym utworze(again, tyle że tym razem to kolosalne
uproszczenie), łatwo zauważyć, że ilość kombinacji nie jest jakoś
strasznie duża. Robi się większa, gdy dodamy do tego kwestie różnic w
długościach tych dzwięków, ale mimo wszystko mozna powiedzieć, że
wszystko "już było".
I teraz w myśl praw autorskich, jeśli pan x
wymyśli pewien układ dzwięków y, to jeśli 100 lat póżniej pan j,
wymyśli ten sam układ dzwięków y, to niezależnie od tego, czy słyszał
kiedykolwiek utwór pana x czy nie i tak jest plagiatorem, a autorem
pozostaje pan x... Dodaj do tego, że akurat w muzyce uwarunkowania
kulturowe mają spore znaczenie, wzajemne cytowanie się jest na
porządku dziennym od tysięcy lat do tego stopnia, że czasem cięzko
jest powiedzieć, co jest orginalną ideą a co "derivative work" oraz
to, że muza puszczona w markecie może zapaść nam dość głęboko do
podświadomości i dochodzisz do wniosku, że cały pomysł na prawa
autorskie tworzy więcej problemów niż rozwiązuje, a jedyny powód dla
którego wszyscy muzycy nie "siedzą" za plagiaty, jest taki sam jak ten
dla którego oni sobie tego nie uświadamiają - nie pamiętanie, że "to
już się gdzieś słyszało"...
Do tego dochodzi to że "kto pierwszy ten lepszy" w sytuacji gdy nasz
przykładowy pan j nie miał żadnych szans na współzawodnictwo, bo
urodził się dużo póżniej jest też troszkę "nie halo"...
Dokładnie takie same problemy(choć w innej skali) występują w
literaturze czy filmie.
I ja doskonale rozumiem o co ci chodzi,jako społeczeństwo umówiliśmy
się tak a nie inaczej nie bez przyczyny, ale... W szczegóły wdawać się
nie będę, bo i tak za dużo czasu mi te posty zajęły, ale w
przeciwieństwie do wirtualnych pieniędzy, idea(nomen omen ;) )
wlasności pomysłu na nieco wyszym filozoficzno-etycznym poziomie
rozważań, jest po prostu nieco rozmyta - cała reszta, mniej lub
bardziej powiązanych rozważań, jest prostym wynikiem tego. I to jest
to, na co chciałem zwrócić uwagę, bo Krecik pisał tak, jakby wogóle
tego nie zauważał, a to rozmycie jednak istnieje. Natomiast nie było
moim celem(co podkreślałem) podważanie sensowności istniejących
przepisów. Ja może bym wprowadził pewne zmiany do rzeczonej ustawy,
ale większość z nich byłaby raczej drobnej natury, na pewno nie
podważających samej idei... Gdybym oczywiście miał takie możliwości.
;)