"
O ile duże pecetopodobne pudło o nazwie "Amiga One" czy "Pegasos" uważałem i uważam za drogę donikąd, o tyle mały zgrabny netbook z AOS 4.1 uważam za coś całkiem fajnego".
Heh, a niech sobie to pudło będzie nawet i koszmarnie brzydkie... Jesteśmy na takim etapie, w takim - patetycznie polecę - punkcie historii, że design obudowy to kwestia totalnie nieistotna. Ważne są bebechy w to pudło wciśnięte. Jeśli sprzęt będzie miał moc, jeśli będzie nań sensowny soft, to i użytkowników znajdzie się tylu, iż za jakiś czas Szanowni Producenci może będą mogli część uwagi skupić na wyglądzie. Jak dla mnie - bebechy mogą siedzieć w obudowie chińskiego odkurzacza, albo opiekacza do grzanek.
"Mały, zgrabny netbook z AOS 4.x"? Mnie to kompletnie nie kręci. Netbooki/tablety/wszelka przenośka - to ciekawe rozwiązania dla systemów służących do konkretnych, profesjonalnych zastosowań. Cała przecież idea miniaturyzacji sprzętu bierze się z tego, by moc pracować "w terenie" - w warunkach takich, gdzie można przymknąć oko na zdecydowaną niedogodność, którą przecie jest ślepienie się w miniaturowy wyświetlacz, gdzie można przymknąć oko na niezbyt imponującą wydajność sprzętu.
AOS 4.x - jakby nie patrzeć - nie jest systemem dedykowanym dla zastosowań profesjonalnych. Znacznie ciekawie, lepiej, wygodniej jest bawić się na porządnym monitorze, gdzie wszystko dobrze widoczne, gdzie się spokojnie myszką manewruje. Miniaturyzacja, mobilność - to ma służyć czemuś konkretnemu, nie jest podstawową wartością samą dla siebie.
Ostatnia rzecz, której bym sobie życzył, to mój Klasyk A1200 upchany w laptopa/note/netbooka.
Nie jestem wrogo nastawiony do AOS 4.x, nie jestem "fanatykiem MorphOS" (dopiero za jakiś czas, jak już przetestuję "w praniu", zdecyduję się - albo nie - na zakup sprzętu odpowiedniego i systemu MOS).
Przeciwnie wręcz - na AOS 4.x patrzę z sympatią. Irytuje mnie tylko (choć w zasadzie winno mi to być obojętne) ten dziwny, niepojęty hurraoptymizm - że oto będziemy mieli netbooka, i że ten netbook będzie tani, i że będzie jakąś "nową jakością". I spadajcie na drzewo Klasykowcy, MOSowcy - bo my mamy plastikową zabawkę, z którą będzie można uciec przed rozzłoszczoną małżonką do garażu/piwnicy/na strych.
To ślepa uliczka. Nie wierzę w to, iż współcześnie produkowany sprzęt może być jednocześnie tani i dobry. Albo albo.
Aha - ja ani po nikim, ani po niczym "nie jadę". Mnie jest smutno, że te chore podziały wśród niszowej grupki hobbystów są aż tak boleśnie żywe. Bo przecie... Pies drapał, czy mocno klasyczny 3.1 z masą łatek, czy MOS, czy AOS 4.x, czy nawet AROS - grunt, by IDEA żywą była.
Ale - jak widać - szlachetne nasze hobby w dziewięćdziesięciu procentach sprowadza się do walki z "obcym", do młócenia się o to, kto ma prawo do nazwy "Amiga" i przyklejonego do obudowy boing balla.
Luzik... Mam swoje Klasyki, wracam do nich i do szukania dobrze utrzymanego Commodore 128 za przyzwoite pieniądze. Nie ma nic lepszego, niż cichy, spokojny wieczór, odpalona A1200 pracująca nad scenką w Cinema 4D, odpalona A500 (to cudne cykanie stacji, mniam!) i wiadro dyskietek z demami i modułami

. A jak kto chce, to niech sobie walczy o Złote Kalesony. Ja sobie będę pixelował w DPaint i mało mnie będzie obchodził świat zewnętrzny. Tak, eskapistyczna postawa, ale o to właśnie, o ten eskapizm chodzi.
Dla mnie Amigowanie, to dające wytchnienie, możliwość ucieczki od zapie*******cego do nikąd świata hobby. Wehikuł czasu. Ot co.
Pozdrawiam serdecznie bez wyjątku WSZYSTKICH
Des