Wątek zamknięty
[#31] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #29

A więc krótko - ja nie mylę dekomunizacji z polowaniem na czarownice, ja się tylko obawiam że taka dekomunizacja w polskim wykonaniu STAŁABY SIĘ sie polowaniem na czarownice. (patrz makkartyzm w USA - to była właśnie dekomunizacja z której szybko zostało tylko polowanie na czarownice).
Obawiam się że większość z tych "volksdeutschów komunizmu" ma dziś sporo ponad 60 lat (obecni czynni działacze SLD o PZPRowskim pochodzeniu to partyjna młodzież schyłku PRL).
Sądzisz że lustratorzy mają mniej niż 16 lat (bo tyle musieliby mieć aby narodzić się po PRL)? To by mi wiele tłumaczyło w materii naszych dotychczasowych działań rzeczonych lustratorów.
Wygląda na to, że problemy związane z rzekomą agenturalną przeszłością mają przede wszystkim ludzie z Solidarnościowym rodowodem. Dlaczego? Patrz mój post wcześniej. A ludziom z SLD nikt jakoś problemów nie robi - wszyscy wiedzą że byli w PZPR, część aktywnie walczyła z ówczesną opozycją, no ale im widać wolno. Widać jedna ekstrema przyciąga drugą. Zresztą lustratorzy wiedzą, że dla elektoratu SLD przynależność do PZPR była chyba nawet zaletą, a im zależy tylko na dostaniu swojego miejsca przy korytku - najprościej zaatakować środowiska postsolidarnościowe.
A tak ogólnie, to myślę że sprawa wygląda następująco:
- w latach 80 PRL zawalił się ostatecznie (głównie na skutek niewydolności gospodarczej, ale również tego iż społeczeństwo zaczęło sobie zdawać sprawę z zepsucia ludzi PZPR), co wykorzystała ówczesna Solidarność dokonując tranformacji ustrojowej
- lata 90 to okres stabilizacji demokracji w III RP, urządzania się nowo powstałej elity politycznej
- początek XXI w. - "młode wilki" (czyli ci co w momencie upadku PRL byli zbyt młodzi by z demontażu PRL mieć jakiś profit) oraz grupa sfrustrowanych działaczy anty PRL klasy D (czyli przez analogię do filmów klasy D, to ci, którzy zajmowali się w czasach PRL rzeczonymi bufetowymi z nadwagą, i nie udało im się w latach 90 odkroić wystarczającej ilości tortu dla siebie) usiłuje wykoleić "pierwsze pokolenie" anty-PRL. Idealną bronią jest lustracja, gdyż na każdgo można znaleźć jakiś kwit, a jak nie ma, to nietrudno coś stworzyć. Bardziej otumaniona część społeczeństwa myli to z walką o sprawiedliwość i inne szczytne idee, oddając na nich głos. Młode wilki i klasa D jest oczywiście bezpieczna (przynajmniej tak im się wydaje), gdyż ci pierwsi w okresie PRL zajmowali się głównie układaniem klocków na podłodze, a ci drudzy jak już wspomniałem, bufetowymi i tanimi trunkami - co sprawia, że zarówno pierwszymi jak i drugimi nie interesowała się bezpieka, teczek nie mają.
Ostatnia sprawa - wszystkie poprzednie ekipy rządzące łączyło jedno - wiara że korupcja i afery to była domena poprzedników, a oni są kryształowo czyści i przyszli tu posprzątać. Niestety, człowiek pozostaje tylko człowiekiem i w końcu pojawiają się ci, których kuszą publiczne pieniądze i inne nielegalne profity wynikające z władzy. Śledząc kampanię wyborczą odnoszę wrażenie, iż obecna prawica szczególnie obarczona jest tym rodzajem arogancji... "wszystko co złe to nie my". Nikt mi nie wmówi, że oto znalazła się grupa, bardziej od innych uczciwa. Przed korupcją i tego rodzaju patologiami ochronią nas tylko sprawna demokracja, wolna prasa i udział społeczeństwa w zyciu kraju.
Pozatym dyskusja ta nie jest chyba idealna na forum PPA - może pojawiłbyś się na Amizaduszkach w Krakowie (nieoficjalnie zdradzę iż odbędzie się ta impreza 5 listopada br), to omówimy sobie tę ciekawe sprawy bardziej bezpośrednio.
A tak w ogólę to zostawiam szanownemu przedmówcy walkę z agentami i dekomunizację. Ja idę spać - późno dziś z pracy wróciłem, jakoś w okolicy chyba nie ma agentów, spokojnie (chociaż zlustruję moją córkę - w wieku 6 lat w przedszkolu różne niebezpieczne idee mogły się narodzić ).
[#32] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@wali7, post #31

A więc krótko - ja nie mylę dekomunizacji z polowaniem na czarownice, ja się tylko obawiam że taka dekomunizacja w polskim wykonaniu STAŁABY SIĘ sie polowaniem na czarownice

Znowu zapominasz o ofiarach represji... im się nic nie należy ? Nawet namiastka sprawiedliwości ? Po prostu nie masz zaufania do demokratycznych instytucji...

Obawiam się że większość z tych "volksdeutschów komunizmu" ma dziś sporo ponad 60 lat (obecni czynni działacze SLD o PZPRowskim pochodzeniu to partyjna młodzież schyłku PRL).

I co z tego ? Zwalnia to ich z odpowiedzialności ? Co nieco zresztą w sprawie np. ubeckich zbrodni się dzieje... z tego co zauważyłem parę osób zostało skazanych....

- początek XXI w. - "młode wilki" (czyli ci co w momencie upadku PRL byli zbyt młodzi by z demontażu PRL mieć jakiś profit) oraz grupa sfrustrowanych działaczy anty PRL klasy D

Opozycja do ustaleń okrągłostołowych istniała czas... była zbyt słaba by się wyartykułować... zresztą po okrągłym stole większość była zadowolona z obrotu rzeczy... na ten czas (sąsiedztwo innych komunistycznych krajów, obecność wojsk radzieckich w Polsce) ustępstwo komunistów w Polsce wydawało się wprost olbrzymim osiągnięciem...


Idealną bronią jest lustracja, gdyż na każdgo można znaleźć jakiś kwit, a jak nie ma, to nietrudno coś stworzyć. Bardziej otumaniona część społeczeństwa myli to z walką o sprawiedliwość i inne szczytne idee, oddając na nich głos.

To nie żadna idealna broń ale po prostu sprawiedliwość dla pokrzywdzonych i usunięcie od władzy osób o komunistycznym rodowodzie...

może pojawiłbyś się na Amizaduszkach w Krakowie (nieoficjalnie zdradzę iż odbędzie się ta impreza 5 listopada br), to omówimy sobie tę ciekawe sprawy bardziej bezpośrednio.

Za jakieś 10 dni mam planowany wyjazd do pracy na dłuższy czas... Amizaduszki (?) odpadają... poza tym mieszkam nieco daleko od Krakowa...

[#33] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@MinisterQ, post #18

Bo mamy demokrację, a demokracja jest bardzo złym systemem, ale ponoć
lepszego na razie nie wymyślili... W demokracji rację ma większość, a
większość to idioci...

[#34] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@wali7, post #31





Ostatnia modyfikacja: 18.10.05 19:29
[#35] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@wali7, post #31





Ostatnia modyfikacja: 18.10.05 19:30
[#36] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@piter144, post #26

Miały szanse, ale populiści typu lepper czy inne SLD wmówiło, że
wszystko co zrobili zrobili źle. Moim zdaniem było tam trochę a nawet
może troszkę za dużo - niestety jak politycy przestają słuchać
fachowców, a w ustawie znajdują się słowa, które dobrze brzmią ale
same sobie przeczą.... SLD tych błędow już nie popełnił, bo po za
kilkoma idiotycznymi zmianami na początku (np zmiana kas chorych na
NFZ) później już zajmowali się wyłącznie aferami...

[#37] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #32

Zdefiniuj "osoby o komunistycznym rodowodzie" - tak aby dało się w sposób jednoznaczny kogoś tak zakwalifikować. Bo proponujesz chyba sprawę poważną: "odsunięcie od władzy" - czyli zamierzasz im odebrać bierne prawo wyborcze? Rozumiem że zamierzasz podzielić społeczeństwo na dwie grupy o różnych prawach obywatelskich.... (bo jak inaczej zabronisz zakładać im partię, a ludziom głosować na nich) A jak zamierzasz pogodzić to z regułami demokracji? Demokracja jak kij - ma dwa końce, nie można wybrać tylko tych lepszych, jak rodzynek z ciasta.
W końcu piszesz o braku mojego zaufania wobec instytucji demokratycznych, ale pisząc takie rzeczy sam dowodzisz kompletej nieznajomości rzeczy. Ja nie ufam nie tyle instytucjom, co niektórym ludziom, którzy swoimi działaniami dowiedli już iż interesuje ich tylko wykorzystanie tych demokratycznych reguł i instytucji do własnych, prywatnych celów. Państwo demokratyczne nie jest represyjne z definicji, kiedy w państwie demokratycznym zaczynają dominować represyjne tony, to stacza się ono w stronę dyktatury. Nie przypadkiem państwo niemieckie po I wojnie światowej zaczęło się jako demokracja, NSDAP przejęła władzę właściwie demokratycznie. Ich głównym hasłem też była sprawiedliwość i rozliczanie winnych.... a jak się to skończyło? Pinochet też szukał sprawiedliwości, podobnie jak Lenin. Tego chcesz? Nie można dowolnie nagiąć reguł demokracji - jak do zupy dosypiesz za dużo soli to stanie się niejadalna.
Sądzisz że wszystkim skrzywdzonym zrobi się lepiej jak paru tetryków wsadzisz za kratki?
A czy nie przypadkiem każda kolejna władza wsadzała swoich przeciwników do więzień w imię "sprawiedliwości"? Niepodległe władze II RP sądziły kapusiów z okresu zaborów, tzw. "władza ludowa" łapała "kułaków i inne elementy reakcyjne", a teraz mamy szukać tych "agentów"?
Ja nie neguję winy, większość z nich zapewne była winna jakiś przęstepstw, pewnie kogoś tam skrzywdzili, zapewne jakoś należało ich ukarać... ale pisanie że ma to coś wspólnego ze sprawiedliwością jest hipokryzją czystej (a może właśnie właśnie mętnej) wody. Sądzisz że wszyscy pokrzywdzeni na to czekają? Będzie im od tego lepiej?
I ostatnia sprawa, nie wyciągaj moich zdań z kontekstu i odpowiadaj na nie, bo i ja mogę tak zacząć pisać. Nie sądzę że zyskuje na tym jakość dyskusji.
[#38] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Kaczus, post #36

SLD tych błędow już nie popełnił, bo po za
kilkoma idiotycznymi zmianami na początku (np zmiana kas chorych na
NFZ) później już zajmowali się wyłącznie aferami...


Czyżbyś był czytelnikiem "Faktu"? ;] Nie chcę bronić SLD, ale jakieś tam (jak na polskie warunki) osiągnięcia mieli. Tylko na codzień w prasie i TV się o tym nie słyszy. Cała polityka to w Najjaśniejszej czysta manipulacja mediów; najdoskonalszy przykład - sprawa Cimoszki. Zresztą - odsyłam do znakomitego artykułu pt. "Dlaczego Polacy kupili kota w worku", Przegląd z 2 października. Kawałek pięknej publicystyki.
[#39] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@piter144, post #26

A gdyby rządzili cały czas dobrzy ludzie z SLD mielibyśmy pewno Drugą Polską Rzeczpospolitą Ludową

[#40] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #19

Dopuser napisał(a):

> Bezrobocie?
>
> Nieuniknione... tylko chyba w komuniźmie nie ma bezrobocia...
> zapomniałeś że już to przerabialiśmy przez kilkadziesiąt lat ?
> Przypomnij sobie efekty...
>
Przyrost naturalny na poziomie 10 % ?
Bezpieczenio kosztem wolnosc jest jak najbardziej ok.

> Bezdomnych? Byli, są i będą... z czego większość na
> własne życzenie...
>
Porownaj ilosc. ok ?

> Ludzi bez perspektyw?
>
> Kiedy jak kiedy ale w obecnej chwili masz szanse i perspektywy
> jakich nie było chyba jeszcze w dziejach od momentu odzyskania
> państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej...
>
Jaaaasnneee. Zapominasz iz za wszystko trzeba placic. i to slono
Za PRL (przynajmniej dla dzieci i mlodziezy - to pamietam) wszystko bylo
za symboliczna oplate czlonkowka.

> Młodzież wyjeżdżającą z kraju, i nie myślącą tu wracać?
>
> Doceń możliwość że masz w ogóle możliwości wyjazdu i
> możliwości podjęcia legalnej, dobrze płatnej pracy za
> granicą... kiedyś to była sfera marzeń... poza tym spójrz dalej
> poza polski grajdoł... praca za granicą to nic nadzwyczajnego w
> obecnym śiwecie...
>
Bylem w wiekszosci krajow europy zachodniej i wybacz nie uwazam to
co cos z czego nie moge zrezygnowac, rownie dobrze moge sobie discovery travel obejrzec. Poza tym uwazam iz kazdy powinien pracowac w miejscu urodzenia, a nie przyjedza holota nocuje w kolchozie i psuje rynek pracujac za 1/10 stawki.

Chcialbym zauwazyc iz w wiezienach siedzieli tylko ci co sie stawiali.


pozdrawiam

Marek Borowski
[#41] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@KAM_, post #38

Nie czytałem, za to studiowałem w trakcie przemian i wyliczyliśmy sami
np, że gdyby niezbędną reformę emerytalną zrobili o kadencję wcześniej
- to ze względu na sytuację gospodarczą Polski i świata koszty dla
budżetu byłyby prawie o połowe niższe... Niestety SLD-PSL nie zrobiło
nic w tym kierunku, a z każdym rokiem koszty te rosną wykładniczo
(biorąc pod uwagę spadek przyrostu naturalnego). No niestety
krytykujące wtedy SLD prowadziło politykę zaniechań, podobnie jak
prezydent, dzięki którego wetom płacimy cały czas większe podatki i
będziemy płacić duże odszkodowania np. Zaburzanom.. No cóż, ale to w
imię "sprawiedliwości społecznej" Po prostu, ci ludzie robią wszystko
"pod publiczkę".

[#42] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Malin, post #24

Skoro prawica jest taka "be", to komu podziękujesz za usunięcie 4 kilometrowych kolejek z przed sklepów?

Prawicy nie.
Podziekowac trzeba Papieżowi, "Solidarnosci" i bohaterom ktorzy oddali zycie (np. w Stoczni Gadanskiej i na "Wujku"). Podziekowac trzeba zwyklym ludziom. Niestety oddalismy wladze politykom, ktorzy dalej robia burdel. Po jednej jak i drugiej stronie.
A ogolnie uwazam, ze idei socjalizmu nie mozna porownywac z bandyckim okupantem radzieckim. Komunizm radziecki to byla pewna odmiana faszyzmu. Pozatym porownywac socjalizm do komunizmu, to oszczerstwo dla tego pierwszego.

A tak powaznie, to olac system i kierowac sie wlasnymi zasadami.
[#43] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@wali7, post #37

Zdefiniuj "osoby o komunistycznym rodowodzie" - tak aby dało się w sposób jednoznaczny kogoś tak zakwalifikować. Bo proponujesz chyba sprawę poważną: "odsunięcie od władzy" - czyli zamierzasz im odebrać bierne prawo wyborcze? Rozumiem że zamierzasz podzielić społeczeństwo na dwie grupy o różnych prawach obywatelskich.... (bo jak inaczej zabronisz zakładać im partię, a ludziom głosować na nich) A jak zamierzasz pogodzić to z regułami demokracji?

Rzucę cytatami:
Dekomunizacja miała oznaczać systemowe zerwanie z komunistyczną przeszłością poprzez rozliczenie polityczne, historyczne i prawne dawnych przywódców, czy ustawowy zakaz sprawowania funkcji publicznych (posłów, sędziów itp.) przez członków partii komunistycznych.

Nie przypadkiem państwo niemieckie po I wojnie światowej zaczęło się jako demokracja, NSDAP przejęła władzę właściwie demokratycznie. Ich głównym hasłem też była sprawiedliwość i rozliczanie winnych.... a jak się to skończyło?

Lustracja i dekomunizacja są niezbędnym instrumentem pokojowej wymiany elit i pozbycia się z administracji państwowej i życia publicznego ludzi dawnego ustroju, ich powiązań, metod działania itp. W Niemczech temu celowi służyła po wojnie denazyfikacja. Jeżeli dziś pytamy o celowość lub słuszność pozostawiania funkcjonariuszy starego systemu w służbach publicznych i na stanowiskach politycznych, zadajmy sobie pytanie, czy chcielibyśmy, aby szefowie gestapo i NSDAP wychowywali młodzież niemiecką, wydawali wyroki sądowe, czuwali nad przestrzeganiem prawa, reprezentowali wyborców w parlamencie, kierowali ministerstwami, kształtowali opinię publiczną posiadając monopol w środkach masowej informacji itp. To samo pytanie dotyczy funkcjonariuszy komunizmu.

Sądzisz że wszyscy pokrzywdzeni na to czekają? Będzie im od tego lepiej?

IMHO nie chodzi tylko o wyrównanie krzywd fizycznych ale i napiętnowanie postaw i systemu jako takiego... trzeba jasno powiedzieć że system komunistyczny był systemem zbrodniczym... nie można dawać przyzwolenia na akceptację exkomunistów w polityce i mówienie że ktoś kto był elitą PZPR w sumie to taki fajny gość... dopóki to nie nastąpi dopóty wszyscy wychwalacze PRLu nie będą widzieli w tym nic złego że ktoś był szefem MSW za czasów gdy mordowano księży...

nie wyciągaj moich zdań z kontekstu i odpowiadaj na nie

Wolę w ten sposób... nie jestem zwolennikiem przydługaśnych wypowiedzi gubiących w potoku słów zasadniczy cel wypowiedzi :)

[#44] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Marek, post #40

Cóż po za wyjątkami to te kraje europy zachodniej to kolosy na
glinianych nogach... Już zaczynają płacić za zbyt duże przywileje
socjalne stworzone na sposób socjalistyczny. No albo gospodarka
nakozowa, mi się kojarzy to z kołchozem (tu o Danii piszę....) Mając
tam sklep to nie ty decydujesz kiedy go otworzysz, ale ty go MUSISZ
mieć otwartego w wyznaczonych przez państwo godzinach... Fajnie nie...
W sumie nie musisz tam należeć do związów zawodowych, no ale jak
spróbujesz to te związki troszczą się byś za długo nie popracował.
Podstawowa stawka podatku to 40%... Bezrobotny nie dostaje pieniędzy z
budżetu tylko od związków zawodowych, którym musi miesięcznie płacić
bardzo dużą składkę... Sorry, ale czym ty się zachwycasz? Co do 1/10
stawki to popatrz jak psują rynek pracy u nas zachodni przedsiębiorcy
- polecam np artykuł w Dużym Formacie z poniedziałkowej Wyborczej...

[#45] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Andrzej Drozd, post #42

No fakt chyba troszku przesadziłem z tą prawicą :D Ale mieli chyba w tym większy udział niż panowie z lewej strony ;)

[#46] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Malin, post #45

Wszystko zależy co rozumiemy jako prawica a co jako lewica... PIS to
partia lewicowa na ten przykład, choć u nas nazywa się ją prawicową,
no ale u nas jest jeszcze podział ze względu na tzw "korzenie". I nie
wiem jak to jest ale partie socjalistyczne (sld, lpr, samoobrona,
pis...) karmią się głównie populizmem...

[#47] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Kaczus, post #46

Ja przez pojęcie prawica postrzegam ludzi z Solidarności, w byłym AWS też troche tego było no i PO (choć nie wiem czy jakies "odłamki" tam też nie rezydują ;) ) PiS jest jakiś troszku nie teges, nie wiem jak to określić. Kaczyński niby był w Solidarności, to też jest przykładem że Solidarność jest do końca "prawa" ;)

[#48] Re: NOCNA ZMIANA ^92

@] SKOLMAN_MWS ˇ agrEssOr [, post #1

XVID - http://tinyurl.com/ct7op 196MB

[#49] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Malin, post #47

No właśnie dzielisz ze względu na korzenie, a tu trzeba dzielić ze
względu na program... W sumie lepper się trochę myli, zarzuca PO, że
to AWS-Bis.... W sumie koalicja PO-PiS może być kontynuacją AWS-UW,
ale ze względu na program to nie PO a PIS można nazwać AWS-em bis, PO
to raczej UW - bis...

[#50] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #43

Denazyfikacja nie polegała na ograniczeniu praw obywatelskich byłych członków NSDAP....
Skoro lustracji nie przeprowadzono w ciągu 16 lat, a teraz stała sie ona elementem walki politycznej, to lepiej sobie ją podarować.
Wszystko to pieknie brzmi, "napiętnować system"... tylko w praktyce nie da sie tego przeprowadzić, pokusa wykorzystania dekomunizacji do własnych celów jest zbyt silna.
Zresztą podstawowa różnica dzieląca obecną Polskę od powojennych Niemiec, polega na tym, że w czasie denazyfikacji nie działała tam demokracja, nie było wyborów - cały kraj był pod zarządem 3 mocarstw (trzech, bo na dobrą sprawę w strefie radzieckiej prawdziwej denazyfikacji nie przeprowadzono). Pozatym działo się to od razu po wojnie, a nie 16 lat później.
Ja na dobrą sprawę mam tylko jedno, za to jak dla mnie uniemożliwiające sprawiedliwą dekomunizację, zastrzeżenie. Chodzi o niezwykłą łatwość z jaką dotychczas w imię dekomunizacji znieważano całkiem niewinne osoby (a w każdym razie ich winy nikt nigdy przekonująco nie potwierdził), i nie ma żadnych gwarancji że tak nie będzie w przyszłości.
Przykład udanej transformacji, przejścia od zbrodniczego systemu - RPA. I to powinno być dla nas wzorcem.
[#51] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Malin, post #47

Solidarnośc wcale nie była ruchem prawicowym - jako związek zawodowy była lewicą, tyle że lewicą alternatywną wobec "oficjalnej lewicy".
Po transformacji w 1999 okazało się że nie jest wcale taka jednorodna, i powstało z niej sporo ugrupowań, o rozmaitej orientacji.
Jak na dziś, według programów wyborczych powstałych na fali wyborów, mamy z grubsza (prawica<>lewica kategoryzuję głównie na podstawie programów gospodarczych):
- PIS - lewica o lekko nacjonalistycznym zabarwieniu
- LPR - lewica o b. silnie nacjonalistycznym zabarwieniu
- Samoobrona - w sumie lewica, wątki nacjonalistyczne, ogólnie taki bigos w programie jakby to napisał któryś z bohaterów Witkacego
- SLD - lewica, mało wątków nacjonalistycznych z uwagi na komunistyczne korzenie (komunizm głosił internacjonalizm, chociaż mutował czasem w nacjonalizmy - choćby była Jugosławia)
- PO - prawica, brak nacjonalizmu
- Demokraci - centrum, brak nacjonalizmu
- tzw. Borówki ;) - mniej populistyczna wersja SLD
- PSL - raczej lewica, wątki nacjonalistyczne
Ogólnie u nas na scenie politycznej nie ma klasycznej prawicy, czyli gospodarczo antypracowniczej, przy tym nacjonalistycznej. Klasycznej lewicy także, modelową partią tego typu była dawna brytyjska Labour Party. Ogólnie to mamy bigos - polska specjalność. Mnie martwi duża ilość populistów (w naszym wydaniu łączenie nacjonalizmu z lewicowością gospodarczą).
[#52] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@wali7, post #51

W sumie wiesz.... Nacjonalny socjalizm, nie kojarzy ci się to z czymś
z przeszłości?)

[#53] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Kaczus, post #52

masz rację, chociaż klasyczny socjalizm i komunizm zaczynały jako ruchy internacjonalistyczne, w wielu przypadkach (w zasadzie po objęciu władzy w jakimś kraju stawało się to regułą) przedryfowały w stronę nacjonalizmów
[#54] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #13

Nie dostrzegasz związku między jakością rządu/elit politycznych a jakością stanowionego prawa?

A wiesz kolego, że owa jakość nie bierze się z niczego? Mały cytat bodaj z kabaretu KLIKA - "nie jest winą osła, że go wybrano na posła".

Kto odpowiada za choćby ostatnie 4 lata?

Nooo, jeżeli chesz to widzieć w ten sposób... no to my wszyscy - patrz powyższy cytat; i nie ograniczałbym się tylko do 4 lat.

A sprawa gazociągu omijającego Polskę?

Tia... Oczywiście fakt, że na psucie wszystkiego, co można w stosunkach z Rosją zepsuć, nasi dzielni wszelkiej maści wodzowie pracują od lat, nie ma na to żadnego wpływu, prawda?

PS. Tak mnie to zaciekawiło - owo Copyright (c) to dotyczy właściwie czego? Pytam, bo nie teraz nie jestem pewien, czy cytując Twoje posty nie podpadnę pod jakiś paragraf.
PPS. Do wszystkich. Panowie, ale o co chodzi? Wystarczy zostawić Was na jeden dzień, i proszę co się porobiło. Choć i tak poziom dyskusji jest wyższy niż w jakimkolwiek programie publicystycznym - inna sprawa, że to żadne osiągnięcie :D A tak poważnie, nie sądziłem, że ktokolwiek temat pociągnie - ech, i teraz głupio mi, bo w tak podeszłym wieku nie powinienem być taki naiwny.



Ostatnia modyfikacja: 19.10.05 10:26
[#55] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #29

Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji

Jesteś pewien, że to rozwinięcie skrótu PZPR nie jest objęte żadnym (c)?
Nieważne. Chciałbym Ci tylko przypomnieć, lub poinformować, jeżeli o tym nie wiesz, że autor tych słów sam był w PZPR.... Paru kolegów ojca nawet miało okazję wysłuchiwać jego niewątpliwie fascynujących wykładów w (było kiedyś coś takiego) Wojskowej Akademii Politycznej...

Dla mnie to są kolaboranci z okupantem... utożsamiali okupację sowiecką i ją legitymizowalii...

O la, la... Strzał z grubej rury... I rozrzut też niczego sobie... wiesz, jak tak się zastanowić, to tych "kolaborantów" mogło być nawet coś ze 30 milionów... Co do tej tzw. okupacji (jakiej? "sowieckiej"? - to po polsku nie umiesz napisać?), to legitymizowało (co za słowo... ) ją przede wszystkim porozumienie trójki panów - chcesz nazwiska?

[#56] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #30

No cóż PIS widać zaczął dziś tworzyć koalicję z Samoobroną i PSL-em...

[#57] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@LeMan, post #55

jak tak się zastanowić, to tych "kolaborantów" mogło być nawet coś ze 30 milionów... Co do tej tzw. okupacji (jakiej? [i]"sowieckiej"? - to po polsku nie umiesz napisać?), to legitymizowało (co za słowo... [/i]

Forma sowiecki była używana powszechnie przed II wojną światową, a następnie w prasie emigracyjnej oraz publikacjach drugiego obiegu. Spolszczona forma radziecki, która w dawnej Polsce była używana w odniesieniu do rad miejskich, była stosowana w okresie PRL przez oficjalne publikacje, natomiast forma sowiecki była wtedy traktowana jako niepoprawna politycznie. Użycie tej formy sygnalizowało dystans lub wrogość wobec ZSRR i w okresie stalinowskim mogło być przyczyną uwięzienia. Obecnie obie synonimiczne formy są uważane za poprawne.


LEGITYMIZACJA WLADZY (dosłownie: upoważnienie do działania), uprawomocnienie władzy oparte na społecznej akceptacji, posłuszeństwo wobec władzy nie jest wymuszone. W państwach demokratycznych najbardziej rozpowszechniona forma legitymacji władzy są wolne wybory, łączy się to z przekonaniem, że źródłem władzy jest naród. Z kolei siły rządzące, nie wyłonione w drodze legalnych wyborów, szukają poparcia społecznego, powołując się najczęściej na: glos ludu, sprawiedliwość dziejową, potrzebę zaprowadzenia porządku w państwie czy też zagrożony interes narodowy.

Googluj, stary, googluj... to nie boli... a na naukę nigdy nie jest za późno...a co do 30 mln kolaborantów to jesteś w błędzie... w najlepszym okresie było ok. 3 mln członków PZPR AFAIR... byli też ludzie którzy się nie sprzedawali za talon na samochód czy możliwości awansu... a o np. ruchu Wolność i Pokój czy Solidarność Walcząca słyszałeś ?



Ostatnia modyfikacja: 19.10.05 18:27
[#58] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@Dopuser, post #57

To weź i wyłap te 3 miliony ludzi... postaw przed sądem i ukaraj, tak aby wywiezionym na Sybir, zakatowanym w kazamatach bezpieki, czy zwyczajnie prześladowanym było lepiej. Oj, nie wątpię, że jak tylu pójdzie do ciupy, to zrobi im sie od razu lepiej, uśmiechy od pachy do pachy...
Festiwal, orgia radości
[#59] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@wali7, post #58

To weź i wyłap te 3 miliony ludzi... postaw przed sądem i ukaraj

Jakie 3 miliony do ukarania ? Przecież to nie o to chodzi... karać należy winnych np. za Grudzień 70 czy Kopalnię Wujek...
sadystycznych ubeków czy dyspozycyjnych - wbrew prawu - prokuratorów... a propos Kopalni Wujek: czytałeś o plutonie ZOMO który tam "robił porządek" ? Jak np. postępowali z bronią ? Wg Ciebie ich nie należy karać ? Powiedz to rodzinom zastrzelonych górników... a przecież ci zomowcy to po prostu zalegalizowana przez MSW grupa morderców, a nieukarani do tej pory przez niedoskonałość obowiązującego jeszcze prawa... twierdzenie że należy ukarać wszystkich członków PZPR to nic innego jak stwarzanie atmosferu strachu mające na celu uniemożliwienie zwykłego dochodzenia sprawiedliwości...

[#60] Re: WYBORY 2005 - NOCNA ZMIANA ^92

@] SKOLMAN_MWS ˇ agrEssOr [, post #2

DivX - http://67.18.141.194/~xpandus/nocna.zmiana.avi - 262MB

XviD (encodowane z DivX) - http://tinyurl.com/ct7op - 196MB


Cytuję:


Przedwyborcza gra o wszystko

Czytelnikom nie trzeba specjalnie przypominać, jak dramatyczna jest obecna społeczno-gospodarcza sytuacja Polski. Płacimy ogromnie wysoką cenę za skutki rządów postkomunistycznych i liberalnych lumpenelit, swą antynarodową polityką spychających Polskę coraz wyraźniej na drogę katastrofy na miarę kryzysu argentyńskiego. W tej sytuacji Polskę mógłby uratować tylko gruntowny przełom, nader radykalne działania naprawcze, połączone z "rewolucją moralną", postulowaną przez Prawo i Sprawiedliwość.

Jednym z najważniejszych elementów zmian powinno być jak najszybsze usunięcie ze stanowisk i przykładne ukaranie wielkiej części osób obciążonych nadużyciami oligarchicznych pseudoelit. Stwarza ku temu dużą szansę tak znacząca porażka postkomunistów, niebywale skompromitowanych w ciągu ostatniego czterolecia. Inną podstawową sprawą staje się dziś dążenie do ukształtowania prawdziwie suwerennej polskiej polityki zagranicznej zamiast ciągłego czołobitnego czapkowania przy boku niemieckiego sąsiada, co może nam zapewnić tylko rolę trwałego "popychadła Europy".
Występują jednak również ważne, bardzo istotne czynniki, które mogą zahamować tak potrzebne ozdrowieńcze zmiany. Najważniejszym z tych czynników jest duży sukces wyborczy Platformy Obywatelskiej - mimo porażki, tzn. przegranej z PiS - stanowiącej jedną z dwóch największych sił nowego Sejmu. Platforma jest partią szczególnie mocno wspieraną przez bogatą oligarchię. Do innych czynników, które mają dominującym elitom pomóc w zahamowaniu zmian, zalicza się najbardziej wpływowe media, zdominowane przez siły lewicowe i liberalne, Trybunał Konstytucyjny, i co najważniejsze - ewentualnego hamulcowego na stanowisku prezydenta. Stąd tak wielkie znaczenie obecnej walki o prezydenturę. Wszystko zależy od tego, czy na czele państwa stanie człowiek pragnący dokonać radykalnych zmian, czy przeciwnie, ktoś dążący do ich przyhamowania za wszelką cenę. Ktoś, kto swoimi wetami będzie maksymalnie wspierać politykę prowadzoną według zasad "tak zmieniać, aby nic nie zmienić".

Tusk w roli głównego hamulcowego
Rolę głównego hamulcowego ma spełniać przywódca PO Donald Tusk. Wszystko wskazuje na to, że został bardzo dobrze wybrany na główną postać oligarchicznego obozu antyreformatorskiego.
Jego ogromna agresywność i skłonność do zadawania ciosów poniżej pasa w czasie kampanii dowodzą, że Tusk nie ma dosłownie żadnych skrupułów w działaniach dla zdobycia władzy. Równocześnie zaś jest politykiem nadzwyczaj giętkim w zmianach poglądów, człowiekiem bez właściwości. Jego atutem jest ogromne wyspecjalizowanie w mimikrze, udawaniu, zależnie od sytuacji, nowe wcielenie na pokaz. Potrafi nagle niespodziewanie kreować się na gorliwego patriotę, gorliwego katolika, gorliwego obrońcę bezrobotnych, prezentować się jako główna nadzieja młodych na przyspieszenie awansu cywilizacyjnego Polski. A wszystko w imieniu tych samych liberałów, którzy tylekroć w przeszłości realizowali najbardziej antynarodowe cele.
Przywódca partii broniącej interesów najbogatszych warstw potrafi gładkimi słowami ogólnikowych obietnic zaskarbiać sobie życzliwość nawet tak kiwanych przez jego partię najuboższych środowisk społecznych. Do perfekcji doprowadził manipulację niektórymi określeniami, np. stawianie rzekomego znaku równości pomiędzy liberalizmem a wolnością. Tym samym liberalizmem gospodarczym, który przez tyle lat po 1989 roku działał na szkodę milionów Polaków, zapewniając wolność okradania większej części obywateli przez gromady cwaniaków.
Tusk deklaruje, że państwo nie powinno odpowiadać za obywateli. I mówi to w czasie, gdy ponad 700 tys. polskich pracowników w poniżeniu czeka przez wiele miesięcy na wypłatę zaległych płac przez nieuczciwych pracodawców. Przy całkowitej bierności państwa! "To kraj niewolników" - konstatował niedawno jeden z ekonomistów. I takiej właśnie wybiórczej wolności tylko dla bogatych stara się przeciwdziałać PiS, apelując o umocnienie Polski solidarnej wbrew Polsce liberalnej. Tusk natomiast stawia na symbiozę interesów nowobogackich z oligarchii wspierającej PO z interesami ludzi starej postkomunistycznej nomenklatury. Nieprzypadkowo w I turze wyborów prezydenckich poparło Tuska aż 41,9 procent wyborców Kwaśniewskiego z wyborów 2000 r. Nieprzypadkowo też główny kandydat postkomunistów M. Borowski stanowczo wystąpił przeciwko L. Kaczyńskiemu i zapowiedział warunkowe poparcie D. Tuska. Postkomuniści widzą w PO i Tusku najlepszą obecnie gwarancję zabezpieczenia swych fortun przed ewentualnymi radykalnymi zmianami, prawdziwym rządem przełomu.
Przywódca PO, który już dał dowody ogromnej układności z Niemcami i Brukselą, może też z góry liczyć na wsparcie odpowiednich zewnętrznych czynników spoza Polski, zainteresowanych uzależnieniem nas na trwałe. Wszak nasi balcerowiczowscy liberałowie od dawna mają swoich cichych, skutecznych zagranicznych protektorów.

Na bakier z polskością i Kościołem
Donald Tusk jest tym skuteczniejszy w nagłaśnianiu swych nowych przebrań ideowych, że nie ma żadnych zahamowań w kolejnych radykalnych zwrotach swych poglądów. Popatrzmy tylko, jak dziś peroruje o swojej dumie z Polski i polskości, starannie przemilczając, jak kiedyś wyszydzał tę polskość jako "nienormalność". Jak dziś akcentuje swoją rzekomą żarliwość w obronie interesów narodowych, choć przez lata tak zawzięcie działał przeciw tym interesom. Mam szczególnie duże prawa do obnażania całej hucpiarskiej hipokryzji Tuska, bo wypowiadałem o nim na piśmie kategoryczne krytyczne sądy na długo przedtem, zanim stał się głównym idolem obozu antyreformatorskiego i całej warstwy oligarchicznych cwaniaków. Przypomnę tu choćby dwa jakże charakterystyczne fragmenty z mojej wydanej ponad siedem lat temu książki "Zagrożenia dla Polski i polskości" (Warszawa 1998). Otóż już wtedy "wyróżniłem" Tuska jako jednego z najniebezpieczniejszych przeciwników polskości i polskich interesów narodowych. I tak np. na s. 103 pierwszego tomu wspomnianej książki krytykowałem zamieszczone w "Znaku" z 1987 r. wypowiedzi w ankiecie "Czym jest polskość?", pisząc: "Co najsmutniejsze, większość tekstów miała akcenty podważające polskość i wyrażające różne formy narodowego masochizmu. Ton nadawały oceny w stylu Donalda Tuska 'Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość - to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu". Jak widzimy, niegdyś dla Tuska polskość to była nienormalność i niechciany temat. Dziś deklaruje, że Polska jest jakoby jego pasją. Dziś zapewne bardzo chciałby zapomnieć o swym dawniejszym szczerym tekście, zamiast bić się za niego w piersi i przeprosić Polaków.
W innym fragmencie pierwszego tomu "Zagrożeń dla Polski i polskości" (na s. 121) pisałem: "Sztucznie wywindowani do góry przez Wałęsę trzeciorzędni politycy z Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD) wyróżniali się głównie skrajnym zapatrzeniem na Zachód i lekceważeniem własnych polskich szans rozwojowych. Tak jak jeden z czołowych przywódców KLD Donald Tusk, który nie ukrywał absolutnej pogardy dla możliwości polskiego przemysłu, dając do zrozumienia, że cały nasz przemysł jest jakoby tylko kupą bezwartościowego złomu. W wystąpieniu na spotkaniu z wyborcami w Starachowicach w sierpniu 1993 r., Tusk deklarował: 'Mogę stanąć nago na głowie na szczycie Pałacu Kultury i powtarzać, że prywatyzacja już przyniosła Polsce biliony złotych, że polskie przedsiębiorstwa są mało albo nic nie warte i dlatego są tanio sprzedawane'" (Z. Nowak, Tusk nagi, "Gazeta Wyborcza", 14-15 sierpnia 1993). Można by długo wyliczać przykłady najnowocześniejszych polskich zakładów sprzedanych w ręce zachodnich przedsiębiorców za bezcen, po cenie kilkakrotnie niższej od ich rzeczywistej wartości. Tak jak np. największą i najnowocześniejszą w Europie celulozownię i papiernię w Kwidzyniu sprzedaną za zaledwie 120 mln dolarów, choć warta była 600 mln dolarów. Dość przypomnieć, jak pysznił się swym kwidzyńskim zakupem amerykański dyrektor C. Cato Ealy, mówiąc w wywiadzie dla "Journal of Business Strategy" (March-April 1993): "Wierzymy, że zarobimy bardzo atrakcyjny dochód na tej inwestycji (...) Polski rząd wydał prawdopodobnie trzy do czterech razy tyle na zbudowanie tej fabryki i dzisiaj byłaby ona w zasadzie nie do kupienia za nawet zbliżoną cenę nigdzie indziej w świecie". Nigdzie indziej w świecie, poza Polską, dzięki "wielkoduszności" liberałów gospodarczych takich jak Janusz Lewandowski czy Donald Tusk!
Osobny temat stanowi to, jak wiele polskich zakładów zostało sprzedanych przez różnych liberałów gospodarczych w sposób wręcz przestępczy. Znamienne, co dziś pisze o tym nawet "Gazeta Wyborcza", skądinąd tak sympatyzująca z liberalizmem i przez lata tak popularyzująca polityków Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD), którzy weszli do Unii Wolności. Otóż w numerze "Gazety Wyborczej" z 15-16 października 2005 r. w końcu przyznano: "Wielu działaczy KLD kończy później na ławie oskarżonych. Najbardziej spektakularny był przypadek lidera liberałów w Warszawie Andrzeja Machalskiego, który został skazany za narażenie KGHM na milionowe straty (por. R. Kalukin, "Donald Tusk: kariera brata łaty". "GW", 15-16 października 2005).
Pisałem już, jak to Donald Tusk z wyszydzacza historii nagle awansował do roli jej pasjonata. Dość podobnie wygląda jego nagłaśniana ostatnio afirmacja katolicyzmu, aktywny udział w uroczystościach religijnych, nawet pokazywanie się z hierarchami. A dawniej? Według cytowanego już tekstu "Gazety Wyborczej" z 15-16 października 2005 r.: "Przed laty Tusk otwarcie przyznawał, że nie uczestniczy w praktykach religijnych, a w ogóle to trudno mu określić, czy jest osobą wierzącą". Nawet w czasie wyborów do Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego przegrał kiedyś głównie dlatego, że zarzucono mu brak przywiązania do religii. Jeszcze w 1994 r. Tusk akcentował, że gdyby to od niego zależało, to nie podpisałby konkordatu. Były przywódca prawego skrzydła Kongresu Liberralno-Demokratycznego Lech Mażewski oskarżał Tuska jako jedną z osób szczególnie odpowiedzialnych za "swoistą barbaryzację KLD", jego odejście od pierwotnych nawiązań do tradycji etyki chrześcijańskiej i pojawienie się antyklerykalizmu. Jak pisał Mażewski w "Ładzie" z 17 kwietnia 1994 r., pod koniec 1992 r. czołowi przywódcy (D. Tusk czy J. Lewandowski) "zaczęli krążyć po Polsce z kagankiem oświaty seksualnej, twierdząc, że bez nieograniczonego prawa do aborcji nie ma prawdziwej demokracji, a jedynie zakamuflowana dyktatura Kościoła". Dziś, zgodnie z wymogami realiów politycznych, ten sam Tusk deklaruje, że jako prezydent zawetowałby ustawę legalizującą aborcję. Pomimo aktualnego pokazowego manifestowania sympatii do Kościoła parę miesięcy temu Tuskowi wymknęło się nieopatrznie powiedzenie w starym antykościelnym stylu. Zaakcentował, że widzi PO jako siłę sterującą między "czerwonymi" a "czarnymi", czyli między postkomunistami a Kościołem. Ten styl przeciwstawienia zarówno "czerwonym, jak i "czarnym" był najlepszym dowodem, jak bardzo koniunkturalne jest to obecne manifestowanie przez Tuska sympatii do Kościoła.
Faktem jest, że Tusk wielokrotnie pokazywał niebywałą giętkość poglądów, ogromną skłonność do popierania akurat tego, co jest najpopularniejsze w danym czasie, tego, co może najskuteczniej zapewnić awans na szczyty. Sam nazywa to "odpowiedzialnym populizmem". Na przykład jeszcze w grudniu 2000 r. wyrażał się z lekceważeniem o projekcie okręgów jednomandatowych, określał go jako sprawę drugorzędną. Dziś, widząc rosnącą popularność tego projektu, obnosi się z nim jako z jednym ze swoich sztandarowych postulatów. Donald Tusk umie bardzo szybko iść za tym, co modne, nie zdobywając się na żadną oryginalność poglądów. Jeden z jego dawnych współpracowników z Unii Wolności powiedział o nim: "To miły człowiek, ale nie powiedział w życiu interesującego zdania. I zdaje sobie z tego sprawę". ("Gazeta Wyborcza", 15-16 października 2005).

Donald Kłamliwy
Istnieje poważne zagrożenie, że po Aleksandrze Kłamliwym będziemy mieli prezydenta Donalda Kłamliwego. Mamy już bowiem coraz więcej wymownych przykładów krętactw Tuska, począwszy od ostatnio obnażonego jego mijania się z prawdą na temat historii własnej rodziny. W książce "Był sobie Gdańsk" Tusk pisał, że brat jego dziadka służył w Wehrmachcie, a szwagier zginął od polskiej kuli (szkoda tylko, że nie wyjaśnił, w jakich okolicznościach). O swoim dziadku - Józefie Tusku, napisał, że spędził on wojnę w obozach koncentracyjnych. I właśnie na temat tegoż dziadka niedawno pojawiło się twierdzenie J. Kurskiego, że służył on w Wehrmachcie. Zarzut Kurskiego wywołał gwałtowne protesty ze strony Tuska i szefa jego sztabu J. Protasiewicza. Tusk gwałtownie napiętnował twierdzenie Kurskiego o służbie swego dziadka w Wehrmachcie jako oszczerstwo, twierdząc, że obaj jego dziadkowie przebywali w obozach koncentracyjnych. Natychmiast ostro zaatakował z tego powodu również L. Kaczyńskiego, obwiniając go za wystąpienie Kurskiego. Stwierdził wprost: "Lecha Kaczyńskiego zaślepiła żądza władzy, nie poznaję go" ("Gazeta Wyborcza", 12 października 2005). Tusk zaakcentował również, że cała sprawa dowodzi, iż: "Mój konkurent nie zasługuje na prezydenturę (...). Jeśli ktoś nie potrafi zapanować nad swoimi ludźmi, nie powinien być prezydentem. Nie chcę prezydenta, który nie odpowiada za swoich ludzi" ("Rzeczpospolita", 12 października 2005).
Pełne oburzenia wystąpienia Tuska i szefa jego sztabu Protasiewicza poskutkowały. Lech Kaczyński publicznie przeprosił Tuska, a wkrótce potem Kurskiego usunięto z PiS. Nie przeszkodziło to w rozpętywaniu dalszej ogromnej kampanii potępień przeciwko Kaczyńskiemu i PiS. Sprawa Kurskiego stała się głównym celem ataków przeciwko kandydaturze Kaczyńskiego na prezydenta. I nagle 14 października 2005 r. doszło do nieoczekiwanej, szokującej wolty. Okazało się, że dziadek Donald Tuska - Józef Tusk - jednak służył w Wehrmachcie w 1944 r. Potwierdził to niemiecki dokument (Kurski odnalazł go z pomocą niemieckiej kancelarii). Zaszokowany odkryciem dokumentu potwierdzającego służbę J. Tuska w Wehrmachcie Donald Tusk swą "niewiedzę" na ten temat tłumaczył, że jakoby nie było nigdy o tym mowy w przekazach rodzinnych. Nasuwa się pytanie, czy naprawdę w rodzinie Tuska nic nie wiedziano o tak ważnej sprawie? Jak to się stało, że "historyk" Tusk nie dowiedział się wcześniej o sprawie tak istotnej dla historii jego rodziny? Coraz powszechniejsze staje się przypuszczenie, że Donald Tusk świadomie kłamał, nie sądząc, że uda się zdobyć dowód służby jego dziadka w Wehrmachcie. Dodajmy, że jedno z kolejnych gorączkowych tłumaczeń Tuska głosiło: "Wojna w moim domu właściwie nigdy nie była tematem rozmowy. Może dlatego, że wśród Polaków z Wolnego Miasta Gdańska to były zawsze trudne tematy". Niesamowite. Ktoś z zacięciem historycznym, tak jak Tusk, wspominający o historii swej rodziny w książce "Był sobie Gdańsk", rzekomo nie interesował się tym, co dokładnie robili członkowie jego rodziny przez cały czas wojny. Czy można w to uwierzyć?
Nawet skądinąd wielce sprzyjająca Tuskowi "Rzeczpospolita" przyznała w numerze z 15-16 października 2005 r.: "Kandydat PO i jego sztab znaleźli się w trudnym położeniu. Jeszcze dwa dni temu sztabowcy Tuska pokazywali dziennikarzom dokumenty, dowodzące kłamstwa Jacka Kurskiego o akcesie dziadka kandydata do Wehrmachtu. Używali przy tym mocnych słów wobec polityka PiS, następnego dnia wykluczonego z partii. Tymczasem okazało się, że Jacek Kurski wiedział, co mówi. (...) Politycy PiS nie wierzą, że Tusk nie wiedział o służbie swojego dziadka w Wehrmachcie. Badał przecież dzieje rodziny dokładnie - argumentują".
Już jednak dzień później początkowo skonsternowany Tusk powrócił do postawy pełnej arogancji, mówiąc, że to Kaczyński powinien przeprosić Polaków za całą sprawę. Jak gdyby nic się w międzyczasie nie stało...
Przypuszczenie co do świadomego krętactwa Donalda Tuska w powyższej sprawie nasuwa się tym mocniej w sytuacji, gdy widzimy inne liczne przykłady świadomego rozmijania się z prawdą ze strony Tuska. By przypomnieć choćby kłamstwo, jakiego dopuścił się w reklamującym go filmiku telewizyjnym. Przedstawiono tam Tuska jako rzekomo wykonującego prace fizyczne na wielkiej wysokości. (Były kolega Tuska publicznie obnażył to kłamstwo, wyjaśniając, że zdjęcie pokazywało jego brata, a nie D. Tuska). Zadziwia ciągłe upieranie się lidera PO przy podtrzymywaniu oszczerstwa H. Gronkiewicz-Waltz na temat warszawskich hospicjów zamiast przeproszenia za to Lecha Kaczyńskiego, jak zrobiłby to ktoś prawdziwie rzetelny. Donald Tusk zresztą kręci przy byle okazji, tak jakby to robił z chorobliwego nawyku. Nawet w lewicowym "Przeglądzie", skądinąd preferującym Tuska w przeciwieństwie do antykomunisty Kaczyńskiego, ostro zareagowano na jedno z najnowszych kłamstw kandydata PO. Oto, co napisano tam w numerze z 16 października o "hipokryzji Tuska": "Donald Tusk zabiega o głosy studentów, przemawiając publicznie, że jest za dostępem młodzieży z ubogich rodzin do bezpłatnej edukacji. Tymczasem w poniedziałek nie chciał podpisać petycji 'Nie dla płatnych studiów', którą podczas wizyty na inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie Gdańskim podsunęli mu działacze Młodych Socjalistów. Co oczywiście nie przeszkodziło Tuskowi zapewnić zebranych studentów: 'Musimy zrobić wszystko, aby tysiące studentów z ubogich rodzin miało dostęp do bezpłatnych studiów'. Studenci to poważny elektorat. Potem im to 'jakoś' Tusk wytłumaczy".
Przypomnijmy inny wymowny przykład nieszczerości zapewnień kandydata PO. Wielokrotnie powtarzał on, że jeśli tylko zostanie sformułowany jakiś poważny zarzut przeciw któremuś z jego bliskich współpracowników, to natychmiast zażąda zawieszenia go w pełnieniu funkcji aż do czasu wyjaśnienia całej sprawy. I oto miesiąc temu padły na łamach "Newsweeka" bardzo poważne zarzuty pod adresem szczególnie bliskiego współpracownika Tuska - sekretarza generalnego PP Grzegorza Schetyny. A Tusk? Nie zrobił nic dla zawieszenia Schetyny w funkcji do czasu wyjaśnienia jego sprawy. Inny przykład. Nawet w "Wyborczej" zarzucono Donaldowi Tuskowi, że wyraźnie manipuluje przy przedstawianiu swojej biografii: "Często myli tropy, jedne fakty uwypukla, a inne całkowicie pomija". ("GW" z 15-16 października 2005).
Ciekawe, że pomimo wieloletniej wprawy w krętactwach Tusk jeszcze dotąd ma kłopoty z mimiką, która wbrew jego wysiłkom nierzadko zdradza, że polityk ten znowu kręci. Najlepiej scharakteryzował tę cechę wystąpień Tuska dziennikarz "Najwyższego Czasu" Krzysztof Mazur, pisząc w numerze z 15 października 2005 r.: "(...) doświadczenie podpowiada, że Tusk jest jak partia, co jak mówi, że da, to mówi. Za kandydata Tuska więcej niż jego usta mówi mimika twarzy, ręce, które jakby się podnoszą w geście niby triumfu, to tak jakby ważyły po półtorej tony każda, i niepewny wzrok".
Trzeba przyznać, że Tusk posiada niezwykłą giętkość w elastycznym dostosowywaniu swoich poglądów do nowej sytuacji, nie bacząc na ich jaskrawą sprzeczność ze swymi innymi poglądami z przeszłości. Szczególnie smakowitą lekturę pod tym względem stanowi dziś tekst wywiadu Donalda Tuska dla "Rzeczpospolitej" z 2 października 2000 r. Tusk, już w kilka miesięcy potem wchodzący wraz z Olechowskim do przywódczego grona "trzech tenorów" tworzących PO, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" dokładał Olechowskiemu, ile wlezie. Mówił, m.in. w związku z kandydaturą Olechowskiego na prezydenta RP: "Głosując na Andrzeja Olechowskiego, kwestionowałbym wysiłek tysięcy ludzi, także swój własny: włożyłbym w ironiczny cudzysłów dwadzieścia najważniejszych lat mojego życia. Nie odpowiada mi żadna wersja polityki, której istotnym elementem jest unieważnienie przeszłości. (...) Jeśli coś mnie niepokoi w tym, co prezentują tacy kandydaci jak Kwaśniewski czy Olechowski, to próba deformacji przeszłości. (...) Życiowe wybory takich ludzi jak Olechowski, którzy decydowali się na współpracę z wywiadem, pozwalały im uzyskać paszport, awans, mieć dostatnie życie, robić karierę etc". Zaledwie trzy miesiące później ten sam Tusk, nie bacząc już ani trochę na nieciekawą przeszłość Olechowskiego, w styczniu 2001 r. wraz z nim współtworzy Platformę Obywatelską. Zapytany przez dziennikarkę "Gazety Wyborczej" z 17 lipca 2001 r. "jak mogło dojść do tak radykalnej zmiany jego poglądów", Tusk odpowiedział: "Nie zmieniłem swojej oceny przeszłości o moje dwie rozmowy z Olechowskim - zanim spotkaliśmy się w trójkę - dotyczyły właśnie przeszłości. To były trudne rozmowy". Jak widać, te "trudne rozmowy" ani na trochę nie przeszkodziły mu w gorącej współpracy z byłym agentem.
Trzeba dodać, że tak radykalna zmiana poglądów Tuska na temat Olechowskiego była aż nadto typowa dla różnych metamorfoz Tuskowych poglądów. Już 23 listopada 1991 r. Tuskowi przypomniano na łamach "Tygodnika Solidarność": "Zofia Kuratowska i Piotr Nowina-Konopka stwierdzili, że pan przynajmniej dwa razy dziennie zmienia opinię". Mówili to działacze z kręgu Unii Demokratycznej, a więc partii, w której parę lat później, po jej połączeniu z liberałami (jako Unii Wolności) sam Tusk miał stać się wielce prominentnym działaczem.

"Chłoptaś z KLD"
Ciekawe, że nawet były protektor gdańskich liberałów: J.K. Bieleckiego i D. Tuska - Bronisław Geremek, uważał gdańskich liberałów za "chłoptasi, którym gdzieś tam przy Wałęsie nogi urosły, i że powinni nadal się taplać w gdańskim bajorku, a nie brać do poważnej polityki". Tak to przynajmniej wspomina w swej książce Jan M. Rokita (por. "Alfabet Rokity", Kraków 2004, s. 103). Dziś, gdy media uparcie próbują kreować mit wielce stanowczego i zapracowanego Tuska, dziwnie zapomina się, że przez wiele lat uchodził za typ lenia i sybaryty. Sam zresztą kiedyś wcale nie ukrywał u siebie tego typu skłonności. W wywiadzie udzielonym w 1991 r. mówił: "Bardzo cenię sobie luz. (...) Tak w ogóle to lubię poleniuchować, nie mam manii prześladowczej, że ciągle muszę coś robić. Na przykład lubię leżeć w łóżku i patrzeć bezmyślnie w sufit." (cyt. za "GW" z 15-16 października 2005). Jeszcze w styczniu 1997 r. szczerze wyznał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", pytany z jakiego powodu najczęściej gryzie go sumienie: "Z powodu lenistwa". Mówił to ten sam człowiek, który w jednym z wywiadów ostro pomstował na polską "próżniaczą klasę polityczną". Przypomniano mu to w czasie wywiadu dla "Gazety Wyborczej" z 17 lipca 2001 r., pytając: "Czy jednak Pan sam nie jest przedstawicielem klasy próżniaczej? (...) Przyznaje się Pan, że nie potrafi się przebić ze swoimi pomysłami, a zatem nic Pan nie wytwarzał. W wywiadach prasowych chwalił się Pan zamiłowaniem do drogich garniturów, kupowanych za senacką dietę. Czy to nie jest klasyczny przykład członka klasy próżniaczej?" W tym samym wywiadzie z Tuskiem dla "Gazety Wyborczej" pytano: "W wywiadzie dla 'Echa Dnia' tak Pan tłumaczył swoje odejście z Unii [Wolności - wyj. JRN]: 'Nie chciałem żyć w tym politycznym ciepełku, którego głównym sensem jest pobieranie wynagrodzenia. Mam niewiele ponad 40 lat i jeszcze chcę mi się coś robić'. To dlaczego tak długo tkwił Pan w tym ciepełku i nie chciało się Panu czegoś zrobić?" Dawny współpracownik Tuska w Unii Wolności oceniał dzisiejszego kandydata PO na prezydenta z bezwzględną szczerością: "Mały gracz, którego polityka interesowała tylko jako gra. Nie chciał podjąć poważnych obowiązków. Traktował wszystko jak piłkę nożną" (cyt. za "GW" z 15-16 października 2005).
Ciekawe, że główny obok Tuska lider PO Jan M. Rokita był pytany przez rozmówców (M. Karnowskiego i P. Zarembę), "skąd wywodzi się stereotyp Donalda Tuska jako nieco leniwego birbanta". Rokita odpowiedział, że: "Ten stereotyp wywodzi się z radosnej, nieco ludycznej atmosfery dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Sam Tusk wzmocnił go cokolwiek nieostrożnymi wywiadami, w których mówił na przykład o tym, że kupuje drogie garnitury". Rokita tłumaczył zarzuty leniuchowania padające pod adresem Tuska nawet z szeregów Unii Wolności tym, że Tusk jako "dysydent w Unii Wolności został zahibernowany na całe cztery lata na stanowisku marszałka Senatu. [Był wicemarszałkiem - wyj. JRN]. To była funkcja demoralizująca. Marszałek Senatu nie robi nic. Wicemarszałek Senatu nie robi podwójnie nic". ("Alfabet Rokity", s. 285). Warto przypomnieć tę ocenę Rokity tym wszystkim, którzy akcentują rolę Tuska jako wicemarszałka Senatu jako dowód jego rzekomego wielkiego doświadczenia politycznego. Jeśli jest to wielkie doświadczenie w nic nie robieniu, to już można sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała prezydentura tak "doświadczonego" polityka.
Niezbyt obfitujący w dokonania był również kolejny występ Tuska w roli wicemarszałka, tym razem Sejmu. Jego wystąpienia sejmowe "można było policzyć na palcach jednej ręki" (wg "GW" z 15-16 października 2005).
Z kolei jako "specjalista od historii" magister Tusk raczej się zbytnio nie wyróżnił. Opublikował kilka albumów, z których najgłośniejszy "Był sobie Gdańsk" robił wrażenie bardzo powierzchownego opracowania tematu. Zarzucano mu - z uzasadnieniem - że nie pokazał należycie związków Gdańska z Polską w przeszłości. Jak z tego widać, Donald Tusk nie ma w swym dorobku żadnych większych dokonań, a już w szczególności na niwie państwowej.
W jednym tylko wykazał rzeczywiście wielką wprawę - w prowadzeniu gierek i intryg politycznych. Dał temu wyraz już w czerwcu 1992 r., odgrywając bardzo aktywną rolę w zakulisowych przygotowaniach do obalenia rządu J. Olszewskiego. Pokazał to aż nadto wyraźnie film "Nocna zmiana". Widzieliśmy tam Tuska jak m.in. gorączkowo wyliczał szanse przewrócenia rządu Olszewskiego, akcentując nadzieję, że również i postkomunistyczna SLD odpowiednio wesprze to działanie.
Magister historii Donald Tusk, bez dorobku w dziedzinie instytucjonalnej, zawodowy macher polityczny, rywalizuje o prezydenturę z profesorem prawa Lechem Kaczyńskim, człowiekiem z latami doświadczeń w zarządzaniu instytucjami państwowymi. Kaczyński wyróżnił się już jako szef NIK, z której musiał odejść pod presją postkomunistów, gdyż okazał się zbyt dociekliwy. Był jedynym jak dotąd ministrem sprawiedliwości z prawdziwego zdarzenia. Odszedł stamtąd właśnie z powodu swej aktywności, bo nonkonformizmem naraził się premierowi Buzkowi. Od ponad trzech lat pełni funkcję prezydenta Warszawy. Dodajmy, że w przeciwieństwie do Tuska, maksymalnie związanego z elitami okrągłostołowymi i grubokreskowiczami, agresywnymi przeciwnikami lustracji i dekomunizacji, w pierwszej połowie lat 90. Lech Kaczyński i jego brat Jarosław należeli do czołowych przedstawicieli nurtu dekomunizacyjnego. Dlatego tak ostro zderzyli się już wówczas najpierw z ekipą Mazowieckiego, a później z osławionym "kapciowym" ministrem Wałęsy M. Wachowskim. Dziś też dążą do autentycznego przełomu.
W kontekście postaci Tuska warto jeszcze przypomnieć zacytowany w "Naszej Polsce" z 1 października 2005 r. miniportrecik lidera PO na jednym z portali internetowych. Tusk to "fatalny kandydat na prezydenta - ze względu na swoje korzenie, pogmatwaną przeszłość, jego niechętny stosunek do polskości, udawaną pobożność, powiązania ze środowiskami okrągłostołowców i manipulantami z 'Wyborczej', brak zainteresowania i zrozumienia dla polskiej racji stanu. Tuskowi najbardziej zależy na ludziach z grubymi portfelami i pokaźnymi kontami, ponieważ oni są gwarantami jego dobrobytu" (Fox). Dodajmy do tego portreciku jeszcze jeden passus, zawierający aż nadto szczere wyznanie Tuska z przeszłości: "Główną motywacją mojej aktywności politycznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno..." (cyt. za "GW" z 15-16 października 2005).
Czy Polacy mają być skazani (jak sugerują sondaże) na wybór prezydenta kłamliwego, leniwego i próżnego, konsekwentnego wyraziciela interesów bogatej oligarchii, spadkobiercę najgorszych "tradycji" KLD, Unii Demokratycznej i Unii Wolności? Pamiętajmy: każdy głos na Tuska, to głos przeciw Polsce sprawiedliwej, przeciw Polsce prawdy i Polsce autentycznego, nieudawanego patriotyzmu. To głos za pokornym schylaniem się przed Angelą Merkel i innymi niemieckimi politykami.
prof. Jerzy Robert Nowak

Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem