Takie party z odgrzewanymi kotletami byłoby (dla mnie przynajmniej) średnio ekscytujące.
I chyba dla innych też - zobacz, że „twoje stare demo” compo, znane choćby z RW czy Decruncha, bardzo szybko się ludziom znudziło... Wydaje mi się też, że możliwość wystawiania produkcji już wcześniej wypuszczonych podziałałoby na autorów demotywująco – bo po co poświęcać czas na robienie czegoś nowego, skoro można wystawić swoje intro/grafikę/moduł sprzed 20 lat?
To autor decyduje jaki i kiedy utwór wystawia do konkursu.
A ja tam wolę stosować się do regulaminu, żeby nie skończyć jak, nie przymierzając, intro Nah Kolor :)
Natomiast co do nagłośnienia to muszę przyznać, że byłem bardzo zadowolony. W porównaniu do edycji poprzedniej różnica dramatyczna. Pamiętam jak w trakcie music compo na LE15 wyszedłem na chwilę z sali, a kiedy wróciłem leciał akurat mój moduł, ale dźwięk był tak przebasowany, ze dopiero po dłuższej chwili połapałem się, że to mój kawałek! Byłem zaskoczony tegoroczną jakością dźwięku i dopiero później się okazało, że to zasługa XTD, który niczym „niewidzialna ręka” pilnował, żeby było dobrze. Drobne ruchy heblami miksera sprawiły, że całość zabrzmiała w miarę spójnie – wszystkie kawałki zagrały na podobnym poziomie głośności, a jeśli górka czy dół sprawiały ból to były delikatnie korygowane. Delikatnie! Najwyżej o kilka db. Też jestem za tym, żeby wszystko było „na zero”, ale nie można tego traktować dosłownie, bo czasami jednak trzeba wyrównać głośność poszczególnych utworów albo ściąć trochę wysokie tony. I to już nawet nie z szacunku dla autorów, co przez wzgląd na słuchających. Wiadomo, że komórki słuchowe się nie regenerują, a na sali były też dzieci. Zresztą nawet na koncertach też jest zawsze pan akustyk, który cały czas, na bieżąco dokonuje korekt (i to nawet jak gra 1 wykonawca), a nie włącza sprzęt i wychodzi na piwo. Nie jestem pewien, ale mam wrażenie, że np. na Revision jest podobnie.
A co do samej głośności – dla mnie było okej. W sumie na party leciały 4 moje kawałki i tylko do jednego mam uwagi, o czym napiszę dalej. W trakcie compotów dało się rozmawiać, co jak dla mnie dowodzi, że głośność nie była za duża. Poza tym na nagraniach dokonywanych za pomocą budżetowych kamerek też nie słychać przesteru… Nie wiem, może Ci, co narzekają, po prostu dawno nie byli na żadnym koncercie? :) Jedyne, co wg mnie było dużo głośniej to dżingiel, który zresztą szedł zupełnie innym torem audio niż maszyny konkursowe. Jako autor trochę nad tym ubolewam. Na początku chciałem nawet zaprotestować, ale później pomyślałem, że być może organizatorzy chcą, żeby pełnił on funkcję „przywołującą” ludzi z innych sal i dlatego jest głośno.