• "Commodore: The Final Years" - recenzja. Dlaczego Commodore upadło?

08.02.2019 18:16, autor artykułu: Piotr "jubi" Zgodziński
odsłon: 2119, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

W recenzji poprzedniej części wspominałem, że powstaje książka, która definitywnie odpowie na pytanie, dlaczego Commodore nie przetrwało. Czy to zadanie spełniła? Poniekąd tak, ale odpowiedź jest dużo bardziej skomplikowana, niż się spodziewałem.

Swój egzemplarz w wersji preview dostałem przed oficjalną premierą i tradycyjnie zapisałem do późniejszego przeczytania. Z uśpienia obudził mnie Hrw, który najpierw skrobnął mi wiadomość, że czyta i że go wciągnęło, a zaraz później, że skończył. Zadałem więc szybkie pytanie "Zatem już wiesz, dlaczego Commodore upadło?" Na co Hrw szybko odpisał: "Teraz dziwię się, że upadli tak późno".

Rok 1987

"The Final Years" obejmuje okres od momentu po premierze A500 i A2000 w 1987 roku, do samego końca istnienia firmy. Zaczynamy w stabilnym momencie, gdy wszystko zostało posprzątane i naprawione przez Thomasa Rattigana, a strategia rozwoju Amigi przygotowana przez niego miała przynosić owoce przez następnych kilka lat. I niemal od razu wpadamy w chaos. Trudno powiedzieć czy to wina książki, że te lata są przedstawione tak chaotycznie, czy rzeczywiście takie były i inaczej się nie dało tego pokazać, ale trzeba przyznać, że czyta się to ciężko i trudno przebrnąć przez początkowe rozdziały. Dzieje się tyle różnych rzeczy jednocześnie, że zanim się poukłada w głowie jakiś ogólny ogląd sytuacji, ta głowa zaczyna boleć. Już w połowie książki widać, że jest to pozycja nieco słabsza niż poprzedni tom, może dlatego, że przedstawia czasy mniej inspirujące i przełomowe. Większość wydarzeń to trud i znój utrzymania tego co jest i szamotanina spowodowana brakiem wyraźnego kierunku, a nie tworzenie nowych, przełomowych rozwiązań. Natłok informacji przeraża i są to, w przeciwieństwie do poprzedniego tomu, w dużej części informacje negatywne. W około 2/3 książki atmosfera staje się tak gęsta, że czytelnik ma wrażenie, że wszystko zmierza ku upadkowi i nie ma już odwrotu. Czego by się Commodore nie dotknęło, może co najwyżej przedłużyć agonię.

Dzięki wieloletnim poszukiwaniom autora, który dotarł do niepublikowanych wcześniej źródeł, mamy wgląd w działanie całej machiny zwanej Commodore. Wyłania się z nich obraz firmy, która mocno opiera się na poprzednich sukcesach i rozpaczliwe szuka nowych źródeł dochodu. Co ciekawe, mamy nie tylko wgląd w technikalia i poziom inżynierski, ale wszystkie inne poziomy w górę - poprzez ludzi zarządzających projektami, middle management, aż do samego szczytu: CEO i rady nadzorczej. Regularnie relacjonowane są spotkania akcjonariuszy i raporty dochodów spółki, dzięki czemu mamy szerszy obraz sytuacji. Autor nie poprzestaje na podawaniu suchych liczb, stara się dociec, co się za nimi kryje, na ile są to prawdziwe wyniki, a na ile rezultat kreatywnej księgowości. Poznajemy na przykład patologiczne praktyki stosowane przez dział sprzedaży, którego roczne bonusy zależą od wolumenu tejże, więc np. przed konkretną datą pakowane są dziesiątki kontenerów, które następnie składowane są miesiącami na parkingu jako formalnie wysłane i sprzedane. To tylko jedna z technik pozwalająca ukryć prawdziwą kondycję finansową Commodore.

Mehdi Ali

Ostatni szef Commodore, Mehdi Ali, przedstawiany jest w innych publikacjach jako zło wcielone i przyczyna upadku. W "The Final Years" jest wiele przykładów jego skandalicznego zachowania i negatywnych cech charakteru. Są opisane napady szału, wystawne życie, podróże Concordem na koszt firmy, przegapione okazje itp. Ale w tym przypadku nie jest to portret jednostronny. Tam, gdzie to możliwe, relacjonowane są sytuacje, gdzie jego decyzje przyniosły pozytywne skutki. Na przykład to jego osobistej interwencji zawdzięczamy powstanie Amigi 1200, jednej z najlepszych maszyn ze stajni Commodore. Ali naciskał na inżynierów, aby powstał tani komputer z chipsetem AGA i nadał projektowi najwyższy priorytet, zmieniając decyzję szefa działu Amigi. Autor przytacza opinie inżynierów na temat tego komputera i są one powszechnie pozytywne:

"The A1200 was the perfect product to succeed the A500," says Gerard Bucas. "That was very sad because I think that the A1200 was a phenomenal machine both from a price point and a features point of view. It was good but by that time Commodore had no cash."

Mehdi Ali miał też pozytywny wpływ na wyplenienie korupcji w krajowych oddziałach Commodore. Po odejściu Jacka Tramiela brak było niezależnych audytów i szefowie oddziałów powoli przekształcali je w prywatne księstwa i dojne krowy dla siebie i swoich rodzin. Z przykładów podanych w książce najbardziej szokujące są sprawy szefów Commodore UK i Holandii. Ten pierwszy wybierał podwykonawców, którym płacił trzy razy więcej niż cena rynkowa, a różnicę dzielił z nimi pod stołem, otrzymując prywatnie bezzwrotne pożyczki, drogie samochody i domy. Jego matka otrzymywała od jednego z takich podwykonawców pensję 10 000 USD miesięcznie. Szef holenderskiej filii Commodore z kolei był tak bezczelny, że nawet nie krył się ze swoją rozrzutnością i na oficjalnych dokumentach wykazał np. 250 tys. dolarów wydane na prostytutki w najdroższym domu publicznym w Amsterdamie. W oddziale niemieckim stany magazynowe na papierze zupełnie nie zgadzały się z rzeczywistością, a w innym z oddziałów szef publicznie przechwalał się, że aby wyrobić wymagane wolumeny sprzedaży i otrzymać roczny bonus, sprzedaje na koniec roku fikcyjne komputery a później je odkupuje. Te wszystkie patologie trwały od wielu lat, na długo zanim Mehdi Ali zaczął rządzić w Commodore. Pozytywne jest to, że za jego rządów zostało przeprowadzone wewnętrzne śledztwo, te praktyki zostały ukrócone i wiele głów poleciało. Było już jednak za późno na uratowanie firmy.

Przyszłość AmigaOS

Książka skłania też do rozważań, co byłoby z Amigą, gdyby Commodore przetrwało. Wiele wskazuje na to, że ostatni rozwijany chipset czyli Hombre byłby gwoździem do trumny systemu AmigaOS. Ówczesny szef działu Amigi, Lew Eggebrecht, chciał użyć Windows NT i najprawdopodobniej porzucić amigowy system, ponieważ Commodore miało zbyt mało ludzi, aby go adekwatnie rozwijać. Przyszłościowa "Amiga" byłaby zatem komputerem z chipsetem Hombre i systemem Windows NT:

"A lot of Amiga people don't like to hear this, but we also had some guidelines from our management that said that whatever we picked had to be able to run Windows NT ," recalls Hepler. "Obviously for game kinds of systems, people wanted something like an Amiga. But if we were going to get third party software, it was pretty important to have an operating system that you could get things like MS Office—productivity packages as they were called back then." One of the key reasons management was taking a serious look at Windows NT is because Commodore lacked enough employees to continue to adequately update AmigaOS.

Powyższe burzy nieco złudzenia niektórych fanów Amigi, którzy uważają, że w przyszłości Commodore rozwijałoby dalej AmigaOS i umieszczało go na innych komputerach niż Amiga. Wiele wskazuje na to, że byłoby odwrotnie - AmigaOS zostałby zarzucony, a firma skupiłaby się na technologii chipsetów i grafiki. Świadczą o tym plany biznesowe Hombre, który miał być wydany w kilku wariantach: jako cały system high-end, low-end oraz jako karta graficzna wpinana w sloty PCI w dowolnym innym komputerze, obsługiwana przez dowolny system operacyjny.

Dlaczego Commodore upadło?

Po książce spodziewałem się prostej odpowiedzi na to pytanie. Jak się okazało, takiej odpowiedzi tam nie ma. Widać za to splot wielu czynników, z których można podkreślić kilka:

  • zbyt mały procent dochodów Commodore inwestowało w badania i rozwój, w porównaniu z innymi firmami
  • niedostateczne zasoby ludzkie - nad skomplikowanymi chipami pracowało zwykle dwóch inżynierów, gdy w innych firmach nawet sześciu, co przekładało się na bardzo powolne postępy w pracy
  • chaos - inżynierowie mieli zbyt dużą swobodę, nikt ich nie pilnował, mogli dodawać do produktów dowolne funkcje w nieskończoność, brak było deadlines, a kiedy to się zmieniło, było już za późno
  • zbyt dużo projektów prowadzonych było jednocześnie, przy zbyt małych zasobach ludzkich. Dopiero Mehdi Ali przeprowadził cięcia liczby projektów, jednak wtedy było już za późno
  • brak było w zarządzie osoby z wizją technologiczną, przeważali ludzie od finansów
  • Irving Gould, główny właściciel firmy, nie znał się na technologii i używał swoich udziałów głównie jako skarbonki do prowadzenia wystawnego życia
  • Irving Gould zbyt często zmieniał kierownictwo, nie dając ludziom wystarczającej ilości czasu na rozwinięcie skrzydeł
  • Mehdi Ali zatrudnił do rozwoju linii Amigi menagerów pracujących wcześniej w IBM, nie mieli oni żadnego pojęcia o specyfice Amigi i jej mocnych stronach
  • konkurencja ze strony klonów IBM była tak silna, że Amiga jak i inne niezależne platformy od końca lat 80-tych mogły już tylko gonić lidera i wykrwawiać się po drodze, tracąc pieniądze i udziały w rynku
  • zarzucenie dobrych relacji z rynkiem detalicznym i ciągłe parcie w rynek biznesowy i high-end, gdzie Commodore nie miało szans w konkurencji z okopanymi tam graczami
  • korupcja w lokalnych oddziałach kosztowała krocie

Powyższe jednak nie daje pełnego oglądu sytuacji. Trzeba się też zastanowić, dlaczego Commodore nie upadło wcześniej:

  • dojna krowa, czyli C64, zapewniała stabilny dochód przez wiele lat, co dawało koło ratunkowe przed skutkami złych decyzji i mniejszą presję na prawdziwą innowację
  • przychody z C64 rosły aż do 1991 roku, a pozytywny wpływ na to miał upadek żelaznej kurtyny i głód tanich komputerów w byłej strefie sowieckiej, w tym w Polsce
  • A500 dała spory zastrzyk gotówki, a sprytny marketing np. w UK, gdzie pakowano te komputery w popularne zestawy z grami (np. Batman Pack) powodował, że jej sprzedaż również rosła do 1991 roku, pomimo tego, że premierę miała dużo wcześniej

Podsumowanie

Niewątpliwie jest to ciekawa książka, otwierająca oczy na nieznane sprawy. Jej największym problemem są czasy, które opisuje - bardzo bolesne dla osób emocjonalnie zaangażowanych w upadek Commodore, dlatego czyta się to z bólem serca. Z perspektywy czasu wydaje się nam, że jest mnóstwo rzeczy, które można było zrobić lepiej, taniej, szybciej. Pomimo tego, trzeba oddać sprawiedliwość niektórym ludziom, zwłaszcza inżynierom z Commodore - wiele rzeczy zrobili dobrze i na czas, pomimo chaosu i braku wizjonerskiego kierownictwa. To dzięki nim Commodore przetrwało tak długo. Dlatego pytanie "Dlaczego Commodore upadło?" należy odwrócić i zastanowić się, dlaczego przetrwało tak długo i szukać pozytywów w tym, co się tam wtedy działo.

Książkę można kupić tutaj.

Piotr "jubi" Zgodziński

http://www.zgodzinski.com/

komentarzy: 12ostatni: 12.02.2019 21:45
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem