Oczywiście poza miejscówką - ale tutaj czuje, że Robert nie miał pojęcia ilu ludzi kręcą takie rzeczy i nie spodziewał się takich tłumów.
Nie wiem ile wcześniej wiedział, ale przed wejściem rozmawiałem z nim i mówił, że zarejestrowało się wcześniej 600 czy 700 osób.
Jeżeli chodzi o Lotusa, to mimo iż mój syn był w efekcie końcowym zadowolony i za to muszę podziękować, to mam wrażenie, że właśnie kwestie poszczególnych konkursów (mimo zorganizowania nagród) zostały potraktowane po macoszemu.
Już na początku okazało się, że do SWOS'a prowadzone są niezależne zapisy na dwóch piętrach i kolega organizujący Lotusa, zapisywał też chętnych do SWOS'a i twierdził, że turniej odbędzie się piętro niżej mimo iż większość uczestników trenowała już piętro wyżej i tam się zapisywała. Sam musiałem skonsultować "dwóch organizujących", aby wyjaśnili dziwną sytuację, bo jeden i drugi miał przekonanie, że on to organizuje :)
Jak wspomniałem bylem z synem, który chciał startować w turnieju Lotusa. Chłopak był na końcu zadowolony, ale co kilkanaście minut słyszałem odpowiedź, że już za chwilę, że jak skończy się wywiad itd. Nabiegałem się po tych schodach od SWOS'a do Lotusa, bo nie chciałem aby chłopak był rozczarowany i aby go ominęło to co mu obiecałem. A jak widać były osoby, które nawet nie dowiedziały się, że turniej się już zaczyna. Wystarczyło ogłaszać stosowne komunikaty na 5-10 minut przed rozpoczęciem każdego turnieju tak aby było to słychać na każdym piętrze. W efekcie, stawka mocno się wykruszyła, a organizator Lotusa zrobił wielkie oczy gdy po wcześniejszej obietnicy iż konkurs odbędzie się na big screenie usłyszał, że to niemożliwe i w ogóle nie wchodziło w rachubę. Szczerze to było mi go żal nie mniej niż mojego syna, bo miałem wrażenie, że sam jest tym wszystkim trochę poirytowany i zagubiony. A gdyby nie nieporozumienie z bigscreenem to wszystko można było już o wiele wcześniej i sprawniej przeprowadzić.
Reasumując pewnie jak ktoś przyjechał sam, to tego aż tak nie odczuł, ja się nastawiłem na tę imprezę bardziej rodzinnie i przyznam szczerze, że przez te wyżej opisane czynniki nie udało mi się przekonać żony do mojej pasji (a bardzo mi na tym zależało), syn też się trochę umęczył ciągłym czekaniem i obiecywaniem "już za chwilkę", a ja nie mogłem się w pełni delektować atmosferą, turniejem SWOS'a itd. W rezultacie wyszedłem dosyć wcześnie i ominęło mnie sporo atrakcji które planowałem zobaczyć.
Wszystko można było spokojnie pogodzić, a i traktowanie imprezy bardziej prorodzinnie było w związku z zapowiedziami uzasadnione. Niestety tym razem się nie udało. Spotkałem za to po 13 latach kumpla z którym tworzyłem jedną z pierwszych stacji radiowych w sieci w Polsce. Więc jakiś niespodziewany plus na pewno jest ;)
Zazdroszczę tym którym udało się zebrać podpisy redakcji SS i Top Secret na swoich pierwszych numerach powyższych magazynów. To byłaby niesamowita pamiątka, niestety mi się nie udało.
Żeby zakończyć jeszcze czymś pozytywnym to na wielki plus gazetka imprezowa. Bardzo ładnie wydane, bardzo fajna zawartość i bardzo dobry pomysł zachowujący tamten klimat z przed 20 lat. W związku z tym bardzo fajna pamiątka. Firma Matt, która istnieje do dzisiaj i sprzedaje swoje legendarne joysticki na pewno ucieszy się z takiej reklamy, bo w środku jest jej archiwalna reklama właśnie :)
Przy okazji reklamy, na pewno lokal "dom kultury" nie wykorzystał swojej szansy do dobrej reklamy. Mieć taką okazję i tak to spartolić
Ostatnia aktualizacja: 17.06.2013 12:56:26 przez Duracel