@5h00n4y,
post #174
Lub też nieszczęśliwy wypadek którego ofiarą był dany osobnik - w tym wypadku ja.
No widzisz - nieszczęśliwy wypadek. To niewątpliwie jakiś postęp w temacie określania tych "groźnych bestii". ;)
O matko, to już musiały być psy o anielskiej cierpliwości
Od małego wychowywane z dziećmi i przy dzieciach. Przyzwyczaiły się. Poza tym to były psy które nie uchodzą za agresywne. Wątpię by to przeszło z jakimś rottweilerem, czy innym buldogiem.
Tylko wiesz, wydaje mi się że coś jakby tych groźniejszych ras psów było odrobinę więcej niźli tych kocich.
I mówię nadal jeno o tych powszechnie uznanych za udomawialne.
Ilość ras psów jest wynikiem dwóch czynników: pierwszy z nich to wynik działalności człowieka (większość psich ras to wynik mikroewolucji sterowanej przez ludzi), drugi - to psia "użyteczność". Ta psia "użyteczność" jest właśnie bezpośrednim wynikiem tego, że mamy tyle psich ras, tak bardzo zróżnicowanych, i tak niejako "wyspecjalizowanych".
Nie od dziś wiadomo że psy sprawdzają się od wieków jako pomocnicy ludzkości - pomagają myśliwym, ratownikom, strażnikom. Nie da się tu zaprzeczyć pewnemu faktowi, iż wielu z rzeczy, jakie psom przychodzą niejako "naturalnie", po prostu nie da się nauczyć kotów.
Są rasy które niejako "wyspecjalizowały się" w agresji, i tutaj ciężko oczekiwać by nagle z takiego zwierzęcia, pod wpływem nawet kilku pokoleń, wykształcił się nieagresywny osobnik. Ale są też takie rasy, których przedstawiciele krzywdy nikomu nie zrobią, bo to po prostu nie leży już tak głęboko w ich naturze.
To, że koty potrafią o siebie zadbać w przeciwieństwie do psów, jest też niejako małym nadużyciem - w naszej szarej rzeczywistości istnieją przecież zarówno bezpańskie, półdzikie psy, jak i półdzikie koty. I jedne, i drugie żyją latami na wolności, niezależnie od ludzi. W tym przypadku bardzo wiele zależy od okoliczności, i od konkretnego osobnika.