[#118]
Re: GMO (organizmy transgeniczne)
@Skotos,
post #85
Skotos:
W większości prawda, ale sporo nieścisłości. Nie podawałbym mitochondrialnego DNA jako przykładu transgeniczności. Nie tylko ludzie, ale każdy organizm eukariotyczny ma stary prokariotyczny genom (a w zasadzie jego resztki) pochodzący od "żyjących na wolności" przodków mitochondriów... ale było to tak dawno (wiele setek mln lat temu), że to w czym zamieszkały było niewiele bardziej od nich złożone. Moim zdaniem lepszym przykładem transgeniczności jest to, co robią z nami retrowirusy (nie tylko HIV, taka np. opryszczka występuje całkiem często, a wirusy BK i JC - 80% populacji ludzkiej jest zainfekowanej): genom wirusa w całości trafia do genomu gospodarza i pozostaje tam do końca jego życia (czasami może doprowadzić do raka). A to tylko jeden z przykładów tzw. poziomego transferu genów, gdzie geny wędrują między żyjącymi obok siebie osobnikami, zarówno tego samego jak i odmiennych gatunków. Innym są chociażby transpozony...
To co piszesz o wyradzaniu ziarna nie ma wiele wspólnego GMO. Zjawisko to zachodzi w przypadku tzw. odmian heterozyjnych. Są to odmiany (nie tylko roślin), gdzie specjalnie dobrane rody rodziców (inne dla organizmów matecznych i ojcowskich) krzyżuje się, a ich potomstwo przewyższa rodziców pod względem wielu cech użytkowych (a do tego są do siebie bardzo podobne, to bardzo cenna cecha). Niestety, po próbie otrzymania potomstwa z tego pokolenia jedynie niewielka cześć zachowuje ich właściwości. Ale wynika to z czystej genetyki mendlowskiej: cenne pokolenie heterozyjne to wysoce heterozygotyczne mieszańce F1, w pokoleniu F2 MUSI nastąpić rozszczepienie cech. Stąd odmiany heterozyjne można odtwarzać jedynie poprzez ciągłe krzyżowanie rodów rodzicielskich, co oczywiście jest możliwe jedynie dla firm produkcyjnych. Ale spisku bym w tym nie upatrywał, odmiany heterozyjne są po prostu znacznie lepsze, a rolnika nikt nie zmusza do ich używania - są dostępne również odmiany starego typu - wystarczy rzucić okiem do rejestrów odmian (chociaż heterozyjnych w przypadkach wielu gatunków jest więcej). Jeśli rolnik wybiera heterozyjne, to chyba jednak wychodzi na nich lepiej niż na starych.... w końcu każdy rolnik to przedsiębiorca (pracuje przecież na własny rachunek).
Oczywiście można także używać jako rodziców odmian GMO, wtedy taka odmiana heterozyjna będzie także GMO. Ale w polskim rejestrze nie ma takich odmian (i zapewne się to nie zmieni, bo nasze prawo jest bardzo restrykcyjne pod tym względem, dużo bardziej od i tak ostrożnej Unii).
W ogóle GMO to zazwyczaj inserty pojedynczych genów, np. dających owoce bardziej odporne na pogniecenie, czy odporność na szkodniki (np. gen Bacillusa dający odporność na wiele owadów). Tak więc wprowadzenie GMO wcale nie oznacza większego zużycia insektycydów, przeciwnie - zmniejsza je. Takie odmiany spokojnie można mnożyć tradycyjnie bez utraty ich cech.
Co do obecności GMO na polskim rynku - zgadzam się. Nie ma go wiele.
A do innych rzeczy poruszonych w tym wątku, to wiele argumentów słusznych: istnieje wiele naturalnych gatunków z genomami pochodzącymi od wielu innych, nadal istniejących gatunków: pszenica (w zależności od konkretnego gatunku genomy dwóch, albo 3 różnych traw), truskawka, rzepak. Niektóre znane dziś odmiany powstały w wyniku samorzutnej mutacji np. kalafior powstały już w czasach historycznych. Często też powtarza się te krzyżówki w warunkach kontrolowanych w celu otrzymania lepszych odmian. Albo tworzy zupełnie nowe.