Ktoś mi kiedyś powiedział, że mam talent do wtykania kija w mrowisko. Zaprzeczać nie będę, szczególnie po tym co tu czytam, a co popłynęło lawiną po jednym moim komentarzu napisanym (jeśli ktoś jeszcze pamięta) w obronie Krashana. Dlaczego ten komentarz napisałem? To bardzo proste. Poczułem się zniesmaczony czytając wymianę zdań, w której tylko jedna strona miała coś do powiedzenia, natomiast druga używała typowych dla dyskusji internetowych wybiegów ośmieszających przeciwnika. Mechanizm jest w gruncie rzeczy prosty i znany wszystkim osobom, które czytają różnego rodzaju fora i usenet, pisać o tym nie będę. Niestety są ludzie, którzy poza swoją racją innych nie uznają i gotowi są bronić jej wręcz do ostatniej krwi. Mimo wszystko, w pełni świadom tej reakcji, napisałem ów komentarz. Później poszły następne, a dalej... Sami widzicie. Może więc wyjaśnijmy parę spraw. Tak, uważam że Sventevith jest pajacem. Dlaczego? Kilkukrotnie prosiłem go o uwolnienie tego publicznego miejsca od bełkotu, jaki produkuje. Zauważcie, że chodzi mi o techniczną stronę jego wypowiedzi, nie o opinie. Jak sam przyznał, jego bełkot nie jest wynikiem choroby (z czego śmiać się nie należy), ale niedbalstwa (podejrzewam, że to raczej nadmiar emocji podczas pisania). Obiecał też poprawić się, czego nie uczynił. Zatem lekceważy sobie nas wszystkich, bo przecież mógłby pisać wolniej, użyć korektora pisowni (na Amigę są takie przynajmniej dwa), itp, itd. Dalej jest już prosto: on mnie nie szanuje, ja nie widzę powodu, żeby szanować jego. Jego zachowanie jest złośliwe i dziecinne... i tu dochodzimy do wspomnianego epitetu. Nie użyłem go w przypływie złości, tylko całkiem świadomie.
Sprawa druga: kolega (nie mój) Mufa. Jego dramatyczny apel do Szanownego Adminostwa o "zrobienie ze mną porządku" jest wprost uroczy. Nie wiem, czy powoduje nim podwójna moralność, czy zwyczajna głupota. Zgodnie z jego opinią, jeśli on napisze Krashanowi "chyba czytać nie umiesz", a ja nazwę go "zerem", to są dwie różne sprawy? Otóż nie, to jest dokładnie to samo. W kwestii semantyki, rzecz jasna, bo nazwanie Krashana zerem to tylko kiepska metafora, natomiast co kolega Mufa zrobił dla środowiska amigowego (poza bohaterskim utopieniem w kupie złomu sporej gotówki), tego nie mam pojęcia.
Teraz "śmieć". Kto łaskawie wróci do mojego komentarza, zauważy z łatwością, że napisałem w nim, że uważam rasistów za złych ludzi. Nie napisałem bynajmniej, że kolega Mufa jest rasistą. Natomiast zasugerowałem, że jeśli ocenia ludzi według posiadanego przez nich komputera, to takowym jest. Moje przypuszczenia potwierdziły się w momencie, gdy wspomniany zareagował gwałtownie. Znaczy się - identyfikuje się. Cóż, jedyne co mogę powiedzieć, to że skrajnie nie szanuję takich ludzi. Jeśli stan posiadania jest wyznacznikiem wartości jednostki, to kogoś o takich poglądach powinno się leczyć lub izolować. Oczywiście to moja opinia, każdy może mieć inną. Nie potrafię natomiast przejść nad takimi poglądami do porządku dziennego. W tym miejscu kończy się moja tolerancja. Dlaczego? Kto zna historię, wie do czego prowadzi takie myślenie. Oczywiście nie oznacza to, że z powodu utarczek portalowych zaczniemy się mordować (miejmy nadzieję!) Nie można jednak pozwolić na żadne przejawy takiej ideologii, nawet w tak - wydawałoby się - nieszkodliwej formie. Stąd już tylko krok do zjawiska kibolstwa, do bojówek nazistowskich. Jak nie ojciec to syn, jak nie syn, to wnuk. Przesadzam? Oby... Kolega Mufa dał do zrozumienia, że on mnie również ma głęboko gdzieś ("prymityw"). Jego sprawa, ja z tym mogę żyć, on najwyraźniej nie, skoro pisze dramatyczne apele.
Teraz parę luźnych uwag. Poczułem się wręcz bogiem (tylko nie bierzcie tego na poważnie ;), gdy przeczytałem jak to "storpedowałem inicjatywę integracyjną". Próbuję sobie przypomnieć, jakich to boskich mocy w tym celu użyłem i jakoś nie mogę. Przypominam sobie jedynie, że ktoś życzliwy (ksywy ukryte by chronić przed straszliwą zemstą betarycerzy) poinformował mnie, że - nomen omen - kolega Mufa na tak zwanej "liście integracyjnej" pisze o mnie... co? No właśnie, tu się kółeczko zamyka. Że "krytykuje, a sam Amigi nie ma". Dowiedziałem się też, że tak zwane kółko integracyjne postanowiło napisać do mnie... list otwarty, żebym wreszcie dał spokój i nie denerwował betarycerzy. Poczułem się wyróżniony, bez dwóch zdań. Dziesiątki trolli przemierzają amiportale i piszą źle o jednej czy drugiej stronie. Czy któryś z nich dostąpił takiego zaszczytu? Nie, tylko ja. Dlaczego? - zadzwoniło mi od razu w głowie. Powód znam tylko jeden: widocznie trafiam w sedno. Wróćmy jednak do tematu. Kując żelazo póki gorące, nie omieszkałem wspomnieć koledze Mufie o mojej wiedzy. Traf chciał, że okazja trafiła się znakomita, bo kolega Mufa bredził coś o integracji. Skomentowałem więc, co oczywiście wywołało gwałtowne reakcje. Teraz dowiaduję się, że na kolejnym flamewarze się nie skończyło, że zabiłem jakże szczytną inicjatywę, bla, bla, bee, bee... Czy mam wyrzuty sumienia? Przykro mi (to tylko figura stylistyczna), ale nie. Jeśli na takim zakłamaniu ma się ta integracja opierać, to dobrze się stało! Niech każdy zastanowi się przez chwilę i pomyśli, czy potrzebne są nam ruchy integracyjne? Czy to, że jedni mają Pegazy, inni Amigi, jeszcze inni pecety, konsole, kalkulatory Bolek czy cokolwiek stanowi powód do podziału? Gdy poznaję kogoś, interesuje mnie jego osobowość, poglądy, punkt widzenia na świat, a nie stan posiadania. Tworzenie ruchu integracyjnego to w gruncie rzeczy pielęgnowanie podziałów. Za segregacją rasową stoją setki lat bolesnych doświadczeń historii. Tam z pewnością jest co naprawiać. A tu? Parę osób pogryzło się na portalach, a jak się spotykają to i tak idą razem na piwo. Po co pielęgnować sztuczne wymysły? Zamiast ruchów integracyjnych, list dyskusyjnych na ten temat i innych wziętych z chlewika polityki zagrywek, lepiej wysłuchać drugiej strony, dać odpłynąć emocjom, policzyć do dziesięciu (albo nawet stu) i wzruszyć ramionami. Może wtedy palce trafią dokładniej w klawisze...
Dlaczego środowisko OS4 powoli przestaje się udzielać na PPA? To bardzo proste: mają własny portal, z redakcją podzielającą poglądy jednej strony, propagującą jedną ideę. Na PPA nie ma głaskania po główce za przekonania, ale nie ma też bana za takowe. Dlatego betafanatycy rezygnują z komentowania. Gdy traktuje się pewne rzeczy emocjonalnie, krytyka jest nie do zniesienia. Lepiej się po prostu nie udzielać.
Na koniec parę słów do załogi PPA: nie dajcie się sprowokować. Róbcie swoje, bo to jedyny sposób. Podziwiam Wasz upór i determinację. Przez 14 lat styczności z amiśrodowiskiem (z czego połowa w sieci) straciłem wszelkie złudzenia co do słuszności "misji". Gdyby policzyć wszystko do kupy, liczba epitetów, jakimi mnie obdarzono, przytłoczyłaby ilością słowa podziękowania jakie usłyszałem z ust amigowców (tych przez małe "a", bo z wielkiej litery pisze się narodowości). Obserwowałem "od środka" upadek prasy amigowej, działanie amiportali i rozgrywki między amifirmami. Uwierzcie mi na słowo - można by o tym napisać niezłą książkę. Jednak ironia losu jest w tym, że nikt by jej nie wydał, bo obecnie nie ma już dla kogo... Moja wiara w to środowisko skończyła się. Obecnie składa się ono głównie z amigowiec, natomiast amigowcy (tacy, jakich pamiętam, znałem i szanowałem) to nieliczne wyjątki. Dlatego nie widzę sensu w dalszym posiadaniu Amigi, bo dla mnie ważni są ludzie, nie naklejka czy sprzęt, na którym została naklejona (czy głosi ona "AmigaOne", czy "Commodore" - co za różnica?) Tym niemniej szanuję tych, którzy taki sens wciąż widzą i starają się coś robić. Może to właśnie Wasza pora, może dlatego macie ochotę, czas, nie musicie jeszcze martwić się pracą, rodziną, całym tym nudnym i szarym rytuałem życia. Mnie pozostali znajomi ze sceny, której użytkownicy Amigi nigdy nie traktowali dobrze. Z tej starej sceny, nie tej nowej, pretensjonalnej bohemy rodem ze scene.pl. Nas nie interesuje to, co u kogo stoi w domu, ani że cała reszta ma nas za brudnych pijaków. Po prostu robimy to co chcemy.
Drodzy redaktorzy portalu PPA, życzę Wam raz jeszcze powodzenia. Jeśli dobrze pamiętacie, nie wierzyłem w powodzenie tego portalu. Myliłem się i - mogę to teraz powiedzieć - bardzo dobrze, że się myliłem. Wiele osiągnęliście wytrwałością i obecnie PPA to jedyny amiportal w Polsce. Jedyny piszący o wszystkich amigowych sprawach, tych z jednej jak i drugiej strony. I słusznie, tak trzymać, jesteście potrzebni. Jeden portal tak małemu środowisku zdecydowanie wystarczy, jego brak bardzo by mu zaszkodził.
Jeśli uważacie, że moje komentarze szkodzą PPA, proszę o bana, żadnego żalu mieć nie będę i decyzję zrozumiem. Moje (stałe) IP doskonale znacie. Wszystko co napisałem, było świadome i rozmyślne. Uważam jednak, że w takim przypadku ban należy się co najmniej kilku osobom. Oczywiście możecie się z tym nie zgadzać. Tutaj Wy stanowicie prawo. To duża władza, ale jeszcze większa odpowiedzialność.
I taka myśl na koniec, która mi przyszła podczas pisania: amigowcem jest się tak długo, jak długo się do tego człowiek przyznaje. Czy ja jestem amigowcem? Chyba już nie. Ale byłem, a 14 lat to kawałek życia i nie da się tego zapomnieć. Poza tym... nie chciałbym zapomnieć.