Trochę jeździłem kiedyś po skupach złomu, nawet ciekawe rzeczy można za grosze kupić. Amatorów skarbów nie brakuje, więc trzeba regularnie zaglądać. Nie chciało mi się. Kumpel częściej jeździł. Ze złomu mam m.in. podświetlaną reklamę stojącą na kółkach (taką, jak w barach szybkiej obsługi) za ok.30 zł (normalny koszt to ok.200-300 zł), full dobrą, oraz jakieś pecetowe klamoty, kątowniki emaliowane do półek itp.
Kolega na śmietniku znalazł Power Mac-a G3. Ja na ulicy A500 opartą o słupek na chodniku.
Jak gdzieś idę i jest coś ciekawego w lub obok kontenera na odpady to nie wkręcam sobie zbędnych głosów krytyki tylko biorę co mi się przyda. Płyty wiórowe, taborety, gąbki (dobre po wyczyszczeniu do wytłumienia obudów kolumien głośnikowych), elementy konstrukcyjne metalowe. Nie widzę sensu w bieganiu do Castoramy i w wydawaniu pieniędzy na element, kiedy taki właśnie element stoi dokładnie przede mną. O ile to coś nie jest zgnite, obsikane, popękane, połamane, tylko jest sprawne, to biorę jak mi się przyda.
To normalne, racjonalne zachowanie, do którego, jak podejrzewam, przekonałby się każdy, kto choć trochę pracował warsztatowo (a w warsztacie nie raz po prostu musi być kolekcja różnego z pozoru "śmiecia"), czy to mechanicznym, elektronicznym, czy domowym.
Re-używanie w ten rozsądny sposób dobrych jeszcze rzeczy jest odwrotnością konsumpcjonalizmu, opartego o zasadę "wyrzuć stary sprzęt, kup nowy", przy czym jako "stary" ów sprzęt definiowany jest już po roku.
Zbieranie bez krępacji komputerów, mebli i materiałów przydatnych obok kontenerów na odpady (nazwa "śmietnik" byłaby już tu nieadekwatna) lub z tzw.'wystawek" mieści się w definicji skąd inąd dobrze znanego "freeganizmu" -
http://en.wikipedia.org/wiki/Freeganism.
Podejrzewam, że niektórzy forumowicze, wyrośli w klimacie "ą, ę" mogliby się wzdrygnąć na myśl o braniu czekogolwiek ze "śmietnika" czy skupu złomu (który o dziwo wielu laikom kojarzy się ze śmietnikiem), utożsamianego z brudem i smrodem, jednak bardziej pragmatyczni od razu zwrócą uwagę, że komputery nie leżą raczej pomiędzy zgniłkami w kontenerze tylko ładnie zostawione obok, a złom to nie śmietnik przecież. ;)
Poza tym, jak myślę po tym co tu czytam, wielu z nas przeszedłby jakikolwiek wstyd gruby nawet w kontenerze pomiędzy rzeczonymi zgniłkami leżała jakaś A4000 lub A1200. :)
Pointa tego całego wywodu jest taka, że nad jakimś wyimaginowanym wstydem nie ma co się zastanawiać tylko brać Amigę jak leży na hasioku, bo potem tylko można mieć satysfakcję ze znaleziska, a nie rozmyślać niepotrzebnie "a co by było jakbym wziął". ;)
Jeśli komuś to doda odwagi następnym razem albo nagle zaczną się na jego drodze pojawiać porzucone Amigi to biorę 10%, hehe! ;D
There you go, voila, spasiba, światła, kurtyna. ;]