@KAN2000, post #105
Emulator nie odda tak jak ktoś tu napisał tego feelingu - tego czegoś.
@karolb, post #121
@Daclaw, post #122
Jeśli o tym mowa, to tego pierwotnego feelingu nic nie odda. Amiga mnie urzekła nie dlatego, że była przytulaśna czy nadająca się do kolekcjonowania. Także słynny AmigaOS (wtedy 1.3) był raczej trzeciorzędną sprawą. Amiga urzekła mnie, bo była najlepsza i mieszała z błotem wszystko, co do tamtego momentu widziałem w dziedzinie IT. Dla kogoś, kto bawił się fotografią, grafiką (Art Studio, C64, joystickiem), kamerami i muzykował, takie rzeczy jak DeluxePaint w hiresie, Protracker, digitalizacje video i sample były niczym cios między oczy z dzidy laserowej. Nigdy nic nie zrobiło już na mnie takiego wrażenia, jak pierwszy kontakt z A500. Wcześniej - chyba tylko pierwszy kontakt z kolorowym telewizorem.
@Nasedo, post #120
To prawda... Jednak, np. posiadając oryginalną / gołą Amigę 500 ograniczenia były, jakie były - ale w perspektywie była rozbudowa, chęć aby sprzęt był lepszy.
Jeżeli obecnie emulacja daje mi możliwość korzystania z true-color, to nie będę płakać za HAM z Amigi 500. Jednak, karta graficzna w Amidze to coś co naprawdę było.
Oczywiście bez sensu byłoby emulować sprzęt nieistniejący - więc pewne ograniczenia oczywiście są i muszą być.
Wolę osobiście amigując - mieć stan zbliżony maksymalnie do oryginału, z wykluczeniem nieprzyjemnych ograniczeń z przeszłości - niż twór sztuczny, jak chociażby AmiKit.
@nogorg, post #124
I o to chodzi. Gdy chcesz się napić piwa to nie kupujesz od razu browaru. To, że się miało Amigę nie implikuje ambicji zgłębiania jej pod każdym kątem, czy doświadczania w każdym istniejącym aspekcie. Z muzyczkami jest tak samo. Ani do delektowania się 8-bitowymi samplami nie trzeba Pauli, ani przy ich tworzeniu narzucanie Paulowych ograniczeń nie oznacza, że wszystkie inne ograniczenia Amigi uczynią tę zabawę przyjemniejszą. Gdyby tak było to musiałbym sobie rozpiździć jakieś marne sample po dyskietkach, zapomnieć gdzie co jest i potem na powrót je przeszukiwać. Dodatkowo podłączyć się do telewizora CRT i siedzieć przed nim na dywanie zadzierając głowę do góry. To by było pełne retro-experience.
Tylko prawda jest taka, że w retro zabawach inspirowanych nostalgią każdy oczekuje wybranych "wrażeń" z dawnych lat, tych zapamiętanych jako fajne. Pełny powrót do dawnych czasów to niezdrowa iluzja (co było wzmiankowane w filmie, który kilkanaście postów wcześniej podlinkowałem), której nikt w rzeczywistości nie chciałby doświadczać, bo wcale nie była taka idealna. Dzisiaj narzeka się na to, że jest nadmiar gier, ale gdy byłeś dzieciakiem to w pewnym momencie patrzyłeś smętnie na pudło dyskietek z grami gdzie wszystko było już wymęczone do tego stopnia, że z desperacji sięgałeś po te dyskietki co dodali do komputera i przeglądałeś ich zawartość zastanawiając się na co to komu ;). Ale to są rzeczy, które właśnie wypiera się po latach z pamięci idealizując przeszłość.
Co było to było i nie wróci. To co jest dzisiaj jest inne, bo wszyscy jesteśmy inni. Dla mnie miraż powrotu do przeszłości raczej mierzi. Wolę to trzymać na dystans, który uważam za w miarę zdrowy. Albo raczej trzymać kurs w jego okolicy, bo czasem człowiek potrafi się zatracić i wsiąknąć w temat za głęboko. No ale każdy ma ten swój poziom zanurzenia w tym retro-świecie i ołtarzyk z Amigą w pokoju (miałem przez pewien czas, ale w końcu zwinąłem :>) nie dla każdego jest spełnieniem marzeń.
@Nasedo, post #125
@Daclaw, post #122
Nigdy nic nie zrobiło już na mnie takiego wrażenia, jak pierwszy kontakt z A500. Wcześniej - chyba tylko pierwszy kontakt z kolorowym telewizorem.
@Nasedo, post #125
@Daclaw, post #128
Pełna zgoda. Podobnie z graniem dzisiaj. Ogólnie w coś tam czasem gram na PC, ale dzisiaj oczywiście mniej. A na Amidze prawie wcale. Gry które wychodzą na Amigę traktuję jako ciekawostki, czasem ciekawe technologiczne demka, które są spełnieniem ambicji twórców. Czasem proces powstawania i przełamywania ograniczeń jest ciekawszy niż efekt finalny. Ale gdyby na Amigę wychodziły dzisiaj oryginalne hity, nie kierowane tylko do przedziału wiekowego 8-12 lat, to wątpię abym się wciągnął na dłużej, jeśli w ogóle. Wcale nie z powodu braku czasu. Po prostu nie każdego jara tłuczenie w gry na Amidze.
No, niestety. Najdobitniej można to odczuć wracając po latach. Pierwszy z brzegu przykład - adapter CF na PCMCIA. Tego "za moich czasów" nie stosowano. Myślę - o ja cię! Jaka fajna sprawa, rozwiązany problem przenoszenia danych. Oczywiście, przekonanie o plug&play, że sobie wezmę i kupię jakąkolwiek kartę, wsadzę do adaptera i to zadziała, bardzo szybko zderzyło się z pociągiem. I tak z połową rzeczy. Jako żywo, stanęło mi przed oczami klecenie 486 z giełdowych śmieci i walka z Win95 na nim. Co prawda, po dwóch tygodniach idzie się przyzwyczaić, ale nie da się oprzeć wrażeniu, jak bardzo czasy się zmieniły.
@Daclaw, post #128
Oczywiście, przekonanie o plug&play, że sobie wezmę i kupię jakąkolwiek kartę, wsadzę do adaptera i to zadziała, bardzo szybko zderzyło się z pociągiem. I tak z połową rzeczy.
@Nasedo, post #129
@Nasedo, post #129
Dema... chyba też nigdy nie odbierałem ich tak, jak wierzący Amigowiec powinien, a mianowicie przez pryzmat przełamywania ograniczeń i "patrzcie, na Amidze można to zrobić" - a raczej interesowało mnie same widowisko, przyjemność z oglądania efektu końcowego.
@nogorg, post #138
@nogorg, post #138
"Wierzący amigowcy" nakręcali się wszystkim co nadawało się do rulezowania. Niektórym nawet tak zostało. Natomiast ogólnie to rzeczy audio-wizualnie zawsze był cenione przez jakąś część sceny, czy sceno-podglądaczy. Nie powiem czy "State of The Art" ma jakiś wybitnie zaawansowany kod bo się nie znam, ale choć były takie zarzuty, że to jakieś animowane badziewie to jednak zostało pozycją klasyczną.
Jeśli mówimy o scenowaniu jako o formie rywalizacji, to ograniczenia czy też warunki brzegowe są niezbędne. Wyobraźmy sobie sport bez podziału na płeć, kategorie wagowe, gdzie wszelkie formy dopingu są dozwolone...
Produkcje scenowe jako czyste widowisko, w oderwaniu od aspektu scenowej rywalizacji, nie mają obecnie szans z innym krótkim metrażem - teledyskami, trailerami filmowymi. W latach 90-tych jeszcze było inaczej.
@Nasedo, post #141
@Daclaw, post #142
Ja wiem dlaczego we mnie wystąpiła - bo w Amigę wszedłem mając 16 lat, gdy nie odnalazłem się mentalnie i społecznie w liceum i potrzebowałem subkultury. Czystym przypadkiem tak się złożyło, że napatoczyła się subkultura akurat komputerowa. W owym okresie C64 od dłuższego czasu miałem już w kartonie i nic nie wskazywało na to, żebym chciał dalej rozwijać zainteresowania IT.
@Nasedo, post #141
Przecież jeżeli coś dla kogoś było fajne audio/wizualnie, to bez względu na to, czy było to na Amidze 500, 600, 1200 czy na 4000. Co za różnica?
@nogorg, post #145
@nogorg, post #145
Pewna różnica jest, bo osiągnięcie tego samego na gorszym sprzęcie to jest większe wyzwanie niż na lepszym. Ja nie piszę o tym, że nie ma różnicy tylko że powinien istnieć pewien balans między, nazwijmy to, efektem artystycznym, a wyciskaniem jak najwięcej FPS. A idealnie jest, gdy to pierwsze jest pochodną tego drugiego.