[#1]
Amiga jednak Rulez - o dźwięku i modułach
Ostatnio pomyślałem sobie, że jednak Amiga to był komputer o lepszych parametrach dźwiękowych, niż się ludziom wydawało.
Odłóżmy na bok metody na uzyskanie niby 14-bitowego dźwięku - jak wiadomo przy tej ilości bitów dźwięk prawdziwie 14-bitowy powinien być praktycznie pozbawiony słyszalnych szumów, a szumiał jak kaseta "niskoszumowa" Stilon Gorzów. Podobno można to było dobrze ustawić - mnie się to nigdy nie udało.
Ale AHI! (na zdrowie) na bok i zajmijmy się czysto sprzętowo Amigą. Otóż miała ona 4 przetworniki 8-bitowe, ale na każdym kanale wychodziła suma tych przetworników. Nie było to więc 8-bitowe miksowanie, ale 9-bitowe!
Dla 8-bitowego miksowania wartości 4 i 9 dają 6 (przy zaokrągleniu w dół), podczas gdy dokładny wynik dzielenia to 6,5. Ponieważ na wyjściu była suma, można przyjąć, że ów dodatkowy bit nie był obcinany. Jeżeli do tego dołożymy osobne wyjście kanału lewego i prawego, to po zmostkowaniu wychodzi nam dźwięk miksowany 10-bitowo!
I tak to zupełnie za darmo czterokrotnie podniosłem jakość dźwięku w Amidze jedynie pisząc o tym! Rulez!
A tak na serio - nie jest to jedynie żart. Były w końcu programy 8-kanałowe (lub wielokanałowe jak DigiBoosterPro), które miksowały software'owo i było to bardzo słyszalne. Na wyjściu uzyskiwało się coś na kształt tego, gdy próbowało się robić wielokanałowca na Amidze poprzez miksowanie dwóch ścieżek - jakość szła w dół, poziom szumów wzrastał itd. W przypadku odtwarzania oddzielnych kanałów tego problemu nie było. Jak brzmi prawdziwe miksowanie 8-bitowe można też było lata temu usłyszeć na pierwszych pecetowych kartach dźwiękowych (no, może na tych drugiej generacji, bo najstarszą jaką miałem okazję słuchać miała zakres częstotliwości pozwalająćy co najwyżej na symulację międzymiastowej rozmowy telefonicznej między Polską a USA w czasach PRL-u).
Zapewne właśnie z powodu niezależnych kanałów 8-bitowych, 4-kanałowe rozbudowane moduły z Amigi wcale tak źle nie brzmią. Delikatne i pojedynczo grane czyste dźwięki są poza zasięgiem Amigi, ale dobre połączenie kilku brzmień tworzy całkiem znośną jakość.
A ponieważ modułów powstało setki tysięcy, można przyjąć, że tworzą one swój osobny gatunek muzyczny, pewną stylistykę, do której słuchania trzeba przywyknąć (jak i do każdego innego gatunku muzycznego). Zauważyłem, że jest cała masa ludzi, którzy kiedyś słuchali modułów tak, jak dzisiaj ludzie słuchają muzyki z płyt. I nie przeszkadzało im to, że nie była to muzyka "taka, jak grają w radiu" - po prostu zamiast siedzieć i porównywać moduły do muzyki komercyjnej, siedzieliśmy i słuchaliśmy utworów Jestera, Heatbeata i innych amigowych twórców. Bo mieliśmy swój własny gatunek muzyczny - fajną, amatorską, entuzjastyczną, amigową muzykę trackerową.
Dzisiaj można jedynie gdybać jaki wpływ miała demoscena na obecną muzykę elektroniczną (i czy w ogóle miała), ale fakt jest faktem, że Amiga miała całkiem fajny dźwięk, a moduły amigowe - całą masę słuchaczy (również pozascenowych). Myślałem nawet ostatnio nad ideą wydania książki o polskiej muzyce amigowej (wraz z odpowiednim materiałem w postaci elektronicznej) - byłaby to świetna i wartościowa pozycja na półce.
Amiga rulez! Bez emotikona.
PS. Długo myślałem do jakiego działu wkleić ten tekst. Stwierdziłem, że dotyczy on Amigi ogólnie i chociaż traktuje o dźwięku - niezbyt chyba nadaje się do podkategorii scenowej (a tylko tam jest sekcja o muzyce).