[#168]
Re: Amiga jednak Rulez - o dźwięku i modułach
@nogorg,
post #167
Myślę, że w temacie wróciliśmy do początku i do tego, o czym pisałem w pierwszym poście. Najlepszym sposobem jest po prostu dobre współbrzmienie sampli, a nie skupianie się na tym, czy pojedynczy instrument brzmi dobrze. Suma czterech kanałów bardzo ładnie potrafi zamaskować drobne niedoskonałości, a fakt dosyć szybkiego oswajania się słuchacza z brzmieniem sprawi, że już przy drugim module przestaniemy zwracać uwagę na szumy, niedostatki w górnych częstotliwościach itd. To jak słuchanie słabo nagranej kapeli - po paru minutach bez problemu człowiek oswaja się z brzmieniem garażowego studia. A moduły to po prostu pewien specyficzny gatunek muzyki, z którym też się trzeba oswoić. Sam słuchałem tysięcy modułów i nie miałem z tym problemu. Ktoś, kto nigdy nie słyszał żadnego modułu może być lekko zdziwiony porównując go do muzyki, którą zna i słucha na co dzień, ale nie chodzi przecież o to, żeby wszystko porównywać. Słuchamy przecież amigowych modułów nie dlatego, że jest to najbardziej rozbudowana i najlepiej brzmiącą muzyka na świecie.
Zresztą, tak ważny w muzyce "efekt wow" objawia się na różne sposoby. Można po pół roku grania na ZX-Spectrum odpalić Warhawka na Atari i posłuchać jak brzmią 4 kanały i fajna melodia. Na pierwszych Amigach wystarczyło posłuchać piosenki Anty-Atari, żeby wszystkim opadła szczena. Dlaczego? Przecież ani żart nie był zbyt wysokich lotów, ani muzyka nie była wspaniała, prawda? A jednak - komputer MÓWI i gra instrumentami "jak prawdziwe"! Potem można było posłuchać sobie np. "Guitar Slinger" i zrobić wielkie oczy (uszy). Ale co z tego, skoro włączenie pierwszej lepszej płyty z CD z podobną muzyką da o wiele większego kopa (wszystko powyższe zakładając, że ktoś oczywiście nigdy nie słuchał żadnej muzyki). Ten sam efekt "wow" można uzyskać przerzucając się z plastikowych Logitechów na wzmacniacz i kolumny za kilkadziesiąt tysięcy i wrzucając jakiś genialnie brzmiący kawałek. Ale potem można wrzucić sobie o wiele gorzej brzmiacy kawałek, za to z genialnymi riffami, i też "odlecieć". A na koniec można wrócić do Amigi i odpalić "Klisje Paa Klisje" i mieć głęboko gdzieś to, że nagle brzmienie "siadło", skoro z głośników leci świetny utwór, którego nie sposób zapomnieć.
Nie wiem więc czy realnie jest sens, żeby 4-kanałowa muzyka ProTrackerowa cokolwiek "goniła" lub na czymś się wzorowała. To po prostu pewien specyficzna forma muzyki dla określonej, również specyficznej grupy ludzi.
Ostatnia aktualizacja: 23.06.2021 11:56:30 przez XTD