A fe, recedent oczekiwałem riposty na miarę wątków religinych, w których dzielnie dźwigasz chorągiew, a tu takie “bądź co”.
Celowo zignorowałem Twoją odpowiedź do kjb (rekrutacja, wykorzystywanie etc.), bo w świetle mego posta była lekko niedorzeczna, stąd wziąłem ją jako odpowiedź obarczoną niejako z pośpiechu błędami. Skoro jednak ponownie ją powielasz, to muszę się nią zająć.
Jeśli piszę o legalnej prostytucji (a cały czas o takiej pisałem), to kwestie zmuszania, maltretowania, narkotyzowania etc. muszą z automatu odpaść. Bo byłoby to przestępstwem, tak samo jak przestępstwem jest przystawienie komuś pistoletu do głowy i nakazanie kopania rowów melioracyjnych. Tam gdzie w grę wchodzi przymus, zastraszanie etc., tam nie ma żadnej legalności, bo jest to zmuszanie kogoś do robienia rzeczy wbrew własnej woli.
Oczywiście, że takie przestępcze zjawiska mogą się pojawiać nawet po legalizacji, ale nie tylko prostytucja jest ich przykładem, a sama praca niewolnicza jako taka. Przykładem pierwszym z brzegu niech będą nasi rodacy tyrający na włoskich farmach za friko i pod przymusem (głośna sprawa, więc raczej słyszałeś, nawet zabici byli). Nie próbuj porównywać legalnej prostytucji z tym o czym czasem przeczytasz w gazecie, czyli wywożeniem naiwnych dziewcząt za granicę pod pozorem np. pracy kelnerki, a następnie zniewoleniem tej osoby i skierowania jej do przestępczego burdelu. To nie to samo.
Jeśli jakaś praca ma być legalna, to rekrutacja musi być legalna, a sama osoba zainteresowana tego typu pracą. Jeśli myślisz, że wszystkie prostytutki są zmuszane do wykonywania swojego zawodu to bardzo się mylisz.
Część z nich podeprze się argumentem, że zmusiała je sytuacja życiowa, inne chciały spróbować jak to jest, następne liczyły na łatwe pieniądze itd. Nie chcę wyjść na gościa chorego na jakąś społeczną znieczulicę, ale jakby się tak uważnie przyjrzeć to tego typu argumenty można dopasować do wielu branż, nie tylko tej dupnej.
Co do domeny osób dorosłych, chodziło o możność podejmowania decyzji przez osobę będącą prostytutką (zdolność do czynności prawnych). Sprzedawane dziecko decyzji żadnej podjąć nie może, a prostytutka może odmówić wykonania usługi.
Odnośnie przytoczonych trzech argumentów:
- wykorzystywanie człowieka: przy legalnej pracy odpada, a jeśli chcesz o nim mówić to nie tylko w kontekście prostytucji, ale każdej pracy jako takiej, gdzie okoliczności wskażą na jakieś nieprawidłowości,
- odzieranie z godności: no tak, argument moralno - etyczny, do tego wielopłaszczyznowy stąd możliwość licznych nieporozumień, występuje w innych dziedzinach również (chociażby stawanie pracowników na czerwonej kropce w sklepach Careffour), jednakże z katolickiego punktu widzenia ten argument Ci uznaję, pomimo że przy moim pojmowaniu legalności i świadomości wybranej pracy ten argument dla mnie upada,
- sprowadzenia osoby do roli przedmiotu służącego zaspokojeniu czyjejś zachcianki: nie bardzo, mając wolną wolę dzięki której podejmuje się własne decyzje, można ich nie podjąć lub podjąć z całą świadomością (przedmiot świadomości nie ma), tak a propos tancerka baletowa to też przedmiot służący do zaspokajania zachcianki widza (zawód z trwałym i poważnym ubytkiem zdrowotnym). Już nawet nie poruszam faktu, że zachcianki mogą być różne i nie dotyczyć wcale sfery seksualnej, np. “dobrze płacę i życzę sobie aby ekipa budowlana skuła mi asfalt na podjeździe ubrana w stroje marynarskie, a majster ma w tym czasie szanty śpiewać i grać na gitarze”...
Co do handlu organami, widzę że lubujesz się w iście jaskrawych przykładach. Analogii tu żadnej nie ma i mam prośbę na przyszłość, nie uwłaczaj mojej inteligencji i nie obniżaj w moich oczach własnej. Dlaczego analogii być nie może to sam dobrze wiesz. Wyskoczyłeś sobie z niewłaściwym argumentem, po co nie wiem. Jeśli się z tym nie zgadzasz i zajdzie konieczność wyjaśniania, na Twoje życzenie przedstawię argumentację (na razie uważam to za zbyteczne).
Odnośnie szkodliwości nikotynizmu, podpieram się delikatnie postem Grzegorza (mając jednak na uwadze nieznane wyliczenia końcowe) i dorzucam swój grosik:
- całkowity zakaz nie zlikwiduje zjawiska, a tym samym jego skutków (będziesz miał czarny rynek i masę roztrzęsionych, uzależnionych palaczy na głodzie, czyli nowe koszty w innych wymiarach).
Powyższe napisałem jako niepalący papierosów. Co zaś się tyczy haszo - marysi, no bądźmy realistami, nie wprowadzając jakiegoś programu pilotażowego wróżymy z fusów. Wiadomo, że jest kasa, wiadomo że muszą być konkretne uwarunkowania prawne, bo bez tego to może być kiepsko i pewnym jak w banku będą jakieś koszty społeczne - konia z rzędem jednak temu kto to oszacuje na sucho.
To co, próbujemy?
Ostatnia modyfikacja: 15.08.2010 22:48:58