Wiesz, no trochę jakby nie trafione porównanie z wiertarką. Komputery (zwłaszcza takie, jak Amiga) rozbudzają emocje.
Wielu, bardzo wielu ludzi, w tym i ja, robaczek szary, zauważyło, że "świat idzie do przodu."
Ale zakup maszyny "zgodnej ze standardem IBM PC" albo jakiej Makówki nie musiał się wiązać z pozbywaniem się totalnym Amigi i pluciem na Nią.
Ja się przestawiłem na PC, bo to było rozsądne z punktu widzenia człowieka, który zarabiał na chleb gmerając w infografice i montażu wideo. Po prostu - rozwój sprzętu i softu dla Ami zastopował, a PC dorósł do zastosowań wideo. Mogłem do PC wsadzić kartę, która pozwalała na bezproblemowe puszczenie w sieć kablówki prezentacji w "pecetycznej" Scali, mogłem PC podpiąć do mikserów i magnetowidów, mogłem na PC montować materiał zrzucany z leciwych kamer SVHS.
A ponieważ z każdą chwilą te możliwości PC nabierały rumieńców, a ponieważ ceny stosunkowo szybkich maszyn z cepem od Intela czy Cyrixa , pracujących pod Windowsami leciały w dół... No to jasne, że przestawiłem się na PC.
Klient przychodził i chciał mieć reklamę "na wczoraj". Nie mogłem mu tłumaczyć, że moja A1200 z cepem 060 będzie liczyła prostą animację przez kilka dni (i daj Boże, żeby awarii zasilania, albo zwiechy komputera po drodze nie było).
No i co z tego, że pierwsze odsłony 3D Studio nie korzystały z raytracingu? Efekt finalny (jak na owe czasy) był zadowalający, no i - relatywnie - "błyskawica" w porównaniu z Ami z 060. Proste rzeczy "od ręki" się wyliczały. I dawało się na nie patrzeć bez obrzydzenia.
Generalnie - jak już PC się "dogadał" z potrzebami Desktop Video, a Amiga padła... Sentyment sentymentem, ale żyć z czegoś trzeba było, prawda? Próbowałem Casablanki, no ale... Do zastosowań domowych idealny sprzęt, ale w rozwijającym się dynamicznie studio telewizyjnym, gdzie trzeba było montować dziennie 5 - 6 godzin materiału - Casablanca była zdecydowanie zbyt wolna.
Owszem, Amiga zawsze będzie dla mnie (z wielu względów) komputerem magicznym, genialnym, jedynym - ale w pewnym momencie Jej gwiazda przygasła. Mówiąc mniej patetycznie - zwykły PC za marne pieniądze okazał się szybszy, wygodniejszy, wydajniejszy jako maszyna do pracy zarobkowej. No i to słynne a niesławne "wywalanie się Win95" - bez przesady. System nie lokuje się w ścisłej czołówce systemów stabilnych, ale nie przypominam sobie, by tak permanentnie wywijał fikołki. Jeśli blaszanka nie była składana w garażu, jeśli się znało narowy systemu - to dawało się wygodnie pracować, bez notorycznych wywrotek.
Jestem zawziętym fanem Ami. Nie wyobrażam sobie, bym miał z pracy na Ami zrezygnować.
Ale to hobby, po prostu. Hobby, odskocznia od szarej codzienności.
Masa wspomnień, masa wspaniałych gier, masa fantastycznego softu, system operacyjny i cała filozofia maszyny - po dziś dzień frapujące. Jestem szajbnięty na punkcie programów do tworzenia i obróbki grafiki. No i żaden PC, żaden Mak nie daje mi tyle relaksującej radochy, co zabawa z DPaintem, PPaintem, ADPro, Imagine, Cinema 4D.
Ale - powtarzam - to hobby. I w związku z tym nie mam ochoty na porównywanie możliwości Ami z możliwościami innych platform. Nie interesują mnie herce, giga i mega. Obłędne ilości pamięci RAM, szalone możliwości kart graficznych. To jest męcząca współczesność, codzienność; codzienny szum, hałas, pośpiech.
Zaś Amiga... Amiga to wytchnienie, spokój, luzik, leniwe klikanie, leniwe przeglądanie klasycznych dem, leniwe czekanie, aż Cinema4D wyliczy prostą scenkę. Spokój, spokój, spokój. I wspomnienia, i "animalowanie" w DPaint

I to klikanie stacji w A500.
Nie zainstalowałem i nie zainstaluję procedurki "noclick". Stacja starej, dobrej Pięćsetki musi klikać i rzęzić. Co mi po "cichej" Amidze? Ona musi te swoje charakterystyczne dźwięki generować!
No i co ważne - Amiga (dowolna, od A500 na A4000 i A1200 z PPC kończąc) dala mi niesamowitą wiedzę i pewność siebie. Dzięki Amidze, dzięki pogryzieniu Jej systemu operacyjnego radzę sobie bezproblemowo z kolejnymi wersjami Windows i dystrybucjami rozmaitymi Linuksów. A informatykiem nie jestem przecież. Tyle, że Ami wyrobiła we mnie takiego "czuja", bardzo cenne, instynktowne "włażenie" w systemy.
Miała Ami swoje "pięć minut" (a nawet i dziesięć). Była i jest po dziś dzień Jedyna, Unikalna, Fascynująca.
Przyznając się do fascynacji Amigą nie czuję nawet cienia "obciachu".
Jedno, co mnie martwi, to starzejący się sprzęt, moja A1200 i zapakowany w nią Blizzard 1260 kiedyś się posypią bezpowrotnie. A do emulatorów (choć z nich korzystam i na PC i na Makówce) jakoś serca nie mam. Dlatego tak bardzo czekam na to, co się urodzi z projektu Natami.
"Nowa - stara" A1200

Heh, to mi się marzy, po nocach śni.
Pozdrawiam serdecznie
Des
Ps. Dziś, korzystając z A500 napisałem w Cygnusie dwa felietony i zrobiłem zamówioną korektę pracy licencjackiej. Szybko, sprawnie, wygodnie. Bo CED jest i zawsze będzie wysoce wygodną "maszyną do pisania".
Czyli - wciąż stara, poczciwa Pięćsetka pozwala mi zarobić na masełko do codziennego chleba. A teraz przełączę się na A1200 i zanurzę się w mroczny świat " Darkmere." I da mi to więcej radochy, niż Assassin's Creed na kurzącym się w kącie Xboksie 360.
Pps. Jeśli jednak już musiałbym porównywać - to A4000 z Cyberstormem 060, 128 RAM i grafiką CV64 nie była "gorsza" (przynajmniej dla moich zastosowań w swoim czasie) od Pentium 100. Owszem - Intel był szybszy, ale bogactwo oprogramowania DTV dla Amigi rekompensowało tę różnicę - Scala, Monument Designer 3D Pro, Broadcast Titler, ClariSSA... A nawet te "teoretycznie proste" "painty"... Już w czasach, gdy sprzętem podstawowym były blaszanki, sporo rzeczy robiłem na Ami i po prostu przenosiłem po konwersji na PC.