Mówimy o obliczaniu GDP 50 lat temu, a nie interesują nas obecne próby manipulowania nim. To raz.
Po drugie, każdy wskaźnik skalarny wartościujący wielowymiarowe wektory podatny jest na manipulacje, wykorzystujące np.znajomość algorytmu jego obliczania. W zdecydowanie bliższej mi dziedzinie - naukach przyrodniczych, do obliczania wartości naukowej pracownika używa się kilku wskażników: indeksu cytowań (impact factor) czasopism w których opublikował artykuły, ilości cytacji które te publikacje uzyskały (citation index), oraz najnowszy (i najbardziej pokręcony) współczynnik Hirsha. Zadaniem każdego jest to samo - pokazać za pomocą jednej liczby, jak "wielkim naukowcem" jest dany osobnik. Każdy z nich oblicza się w znany sposób, jakoż że algorytmy obliczania są jawne, istnieje szereg sposobów, etycznych i mniej etycznych, na solidne poprawienie sobie tych wskaźników. Jeśli kogoś to interesuje, mogę rozwinąć w innym wątku.
Więc nie odkrywasz przede mną Ameryki, pisząc że GDP jest podatny na manipulacje. Jednak stanowi od niezły sposób porównywania produktywności gospodarki. Moim zdaniem, przy obliczanie jakichkolwiek danych makroekonomicznych, znacznie lepsze informacje podają wskaźniki per capita, gdyż czyszczą wskaźnik z wielkości populacji. Stąd podałem GDP per capita. Istnieje szereg wskaźników, czasem całkiem egzotycznych, a jednak działających np. znany MacIndex. Moim zdaniem fajny jest HDI, w końcu rozwój szkolnictwa, bezpieczeństwo życia, skażenie środowiska mniej lub bardziej długofalowo też zależą od stanu gospodarki.
Co do rozwoju krajów komunistycznych po wojnie, to oczywiście, były pewne osiągnięcia, jednak kraje porównywalnie biedne przed wojną, czasem zniszczone (Włochy), czasem nie (Potugalia, Hiszpania), w ciągu kilku dziesięcioleci rozwinęły się znacznie mocniej. Taka Dania też byłą sto lat bardzo biednym, rolniczym krajem, prawdą jest że zniszczenia wojenne były tam symboliczne, ale dzisiaj jest jednym z najbogatszych karajów na świecie. Podobnie Finlandia, tu już wojna była, były spore straty terytorialne i polityczne, ale ZSRR nie wymusił na nich swojego systemu gospodarczego.
Przecież to co napisałeś w pierwszym akapicie, o głodzie popytowym i stosunku inwestycji w środki produkcji do nakładów na środki konsumpcji wynika właśnie z tego co napisałem. Inwestowano w środki produkcji... owszem, przy czym był to przemysł ciężki. A to co on produkuje trudno wykorzystać bezpośrednio do konsumpcji i polepszenia swojego bytu.
Czy gdybyś cierpiał na obsesyjny lęk przed sąsiadem, i zamiast kupować ubrania dla dzieci, wydawać pieniądze na ich kształcenie i swoje, tudzież na jedzenie i paliwo do samochodu, wydawałbyś 50% swoich dochodów na beton i stal do ciągłego pogrubiania muru wokół domu... to jak sądzisz? Byłoby ci lepiej, czy gorzej? Jak wpłynęłoby to na jakość życia twojej rodziny?
I zanim wyszydzisz ostatni przykład, zastanów się, czy przypadkiem ekonomia nie powinna trzymać się blisko życia i realnych problemów i przykładów? Sam krytykujesz wskaźniki zagregowane.... więc zacznimy posługiwać się zdrowym rozsądkiem i inteligencją (zamiast ograniczać się do krytykowania jej u innych

)