Przeczytałem wątek w całości i dodam coś od siebie jako prawie postronna osoba.
Wszystkim, którzy myślą, że grę można napisać po godzinach, siedząc sobie godzinkę po pracy dziennie, potem ją wydać w boxie, z gadżetami, plakatami, cd, dyskietkami, dvd i voucherem na masaż nuru za 50 zł (bo powyżej to przecież kawka, panienki, samoloty do biura i skorzane fotele) oraz liczyć zyski (dla nich chyba cena sprzedaży == 100% zysku za egzemplarz dla twórcy), chciałbym pogratulować wyobraźni. Nie wiem, czy jest sens z kimś takim w ogóle dyskutować, bo pewnie zusy, podatki, koszty tłoczni, materiałów, etc. są dla nich pojęciami abstrakcyjnymi. Nie wiem ile egzemplarzy musiałoby się sprzedać chociażby w cenie 99 zł, by utrzymać takie studio developerskie złożone z załogi max 3 osób, by chociaż zarobili najniższą krajową. W ogóle nie wiem jak chłopaki za Tanks Furry wychodzą te 5 zł na plus przy pudełkowej wersji, ale szacun, że im się chciało i jeszcze dzisiaj wieczorem zamawiam grę.
Ja uwielbiam gry pudełkowe i pamiętam, że na pececie strasznie raził mnie ten downsizing otoczki gry, którą kupowaliśmy w sklepach. Piękne pudełka, bogate instrukcje, gadżety, wszystko dopieszczone. Dzisiaj kupuję gry na PS4, gdzie w plastikowym pudełku jest płyta plus karteczka (dobrze, że jeszcze dwustronnie zadrukowana, bo pewnie i na tym zaczną oszczędzać - w końcu drukarka z duplexem jest droższa od zwykłej

).
Jak tak patrzę na kod gier na Amigę, to szczęka opada mi jeszcze niżej, bo czymże jest mój teraźniejszy C#, w którym sam piszę? Elementarzem dla 6-latka przy poematach starogreckich przetłumaczonych na suahili. Roszczeniowość wobec cen gier na retrosprzęt wynika chyba z tego, że w latach 90 kupowało się to wszystko piracone za grosze. Ktoś już tu wcześniej wspomniał, że skoro nie szkoda nam kupić gierkę dla siebie/dziecka na najnowsze konsole/pecety za 200 zł, to dlaczego marudzimy na ceny gier na Amigę za 50 zł? Nie zarabiam dużo, ale gdyby gierki wydawane przez takich zapaleńców i magików jak Koyot i Juen kosztowały po 150 zł w boxie i wychodziły dwa razy w roku, to nie wahałbym się ich kupić. 300 zł w skali roku na pasję to nie jest dużo, a przynajmniej mały odsetek tej ceny trafi do twórców w być może bardziej satysfakcjonującej wysokości.
I nie trafiają do mnie argumenty pewnego zwierza lądowego upierającego się, że jest morskim, że A500 potrzebna jest nowa karta graficzna. Jak chcę wodotrysków graficznych, to odpalam PS4, ale po to kupiłem swoją A500 z 1MB Chip RAM-u (i nie zamierzam robić z niej robocopa - w tym momencie, bo potem zboczenie i ciągotki do dłubania w sprzęcie mogą swoje zrobić), żeby wrócić do tej miodności sprzed lat, gdzie grywalnością gry miażdżyły umysł.
I jeszcze argument, że kiedyś gry były zajebiste, a teraz nie. Kiedyś wydawały je studia developerskie, które z tego żyły, dzisiaj wydają je fanatycy, którzy tworzą je kosztem rodziny, innych pasji, etc.
Więc wracając do motywu przewodniego tego wątku - czy opłaca się tworzyć gry na Amigę? Nie opłaca się, ale róbmy wszystko, by choć częściowo rekompensować twórcom ich wysiłek i chęci.
Ostatnia aktualizacja: 25.02.2019 14:47:21 przez Zaki-Czan