[#122]
Re: NG vs emulacja, czyli od wyższości bytu nad mytem (ewentualnie mytu nad bytem)
@mccnex,
post #121
Nawet nie pomyślałem że ten wątek będzie taki wspominkowy i popularny.
Naturalnie, teraz fajnie jest wspominać, ja wtedy miałem to, koledzy mieli tamto, u nas w sklepie stało to... Jakby tak się cofnąć w czasie, to wtedy wyszłoby dlaczego amiga była taka popularna, dlaczego przestała. Jak ja to widziałem?
W moim pacholęctwie, najlepszym prezentem na komunię był "komputer", syntezator i rower górski. Raczkował już dziki kapitalizm, i jak ktoś był szczęśliwcem który miał chrzestnego lub chrzestną która miała stoisko na bazarze, jeździła zagranicę lub ogólnie handlowała czymkolwiek, to była szansa że dostanie się prezent na całe życie. Oczywiście wszyscy czytaliśmy prasę, chodziliśmy obczajać stoiska w sklepach, czy nawet chodzić po znajomych którzy już komputery posiadali. Gdyby ktos wtedy zapytał mnie jaki komputer bym chciał - odpowiedziałbym zgodnie z trendem w Bajtku, że najlepiej profesjonalny komputer z olbrzymimi możliwościami graficznymi i muzycznymi. Czasami w takiej gazecie pisali o ich cenach, i $4500 za komputer w 89 czy 90 roku, było chyba dla każdego z nas jakimś kosmosem. To tak jak teraz czytanie o AMG S63!
No ale akurat brat dostał na komunię Amigę 500, i człowiek się cieszył że wstąpił do grona komputerowców. Od tamtej pory cała rodzina była fanboyami Amigi, bo akurat to mieliśmy. Zresztą, identyczna sytuacja była wtedy z magnetowidami. Wszyscy wymieniali i znali zachodnie firmy typu Sony, Panasonic, Sharp, ale w momencie zakupu Sanyo lub Philipsa przez nich, właśnie te marki były przez nich wychwalane jako najlepsze :(
Chyba mało kto miał kilka tych magnetowidów, albo kilka komputerowych platform, aby się wypowiadać...
W mojej okolicy takich szczęśliwych posiadaczy a500 bylo więcej. Niemalże z pogardą i zacofaniem kojarzył mi się Commodorek i Xe. St to była jakaś pomyłka, a pecetów nie bylo zbyt wiele. Ot jeden starszy pan w miejscowości miał 8088, które wykorzystywał do pisania własnych programów obliczeniowych i projektowania jakichś rysunków technicznych, dwóch kolegów z 286 Hercules i chyba EGA, no i jeden młody szczyl, któremu rodzice kupili (chyba) optimusa z kolorowym monitorem i VGA. Reszta to były co najwyżej pegasusy na komunię. Z czasem Świat zaczął się zmieniać. Sklep z amigami rozszerzył asortyment o pecety, a my jakoś nawet o to nie dbaliśmy, bo mieliśmy w ciul gier. Ba, u mnie nawet sklepy z softem (dosłownie 4) miały własne intra w grach. Potem ukazał się Wolfenstain 3d. Po jakimś pół roku od wszystkich zachwytów i recenzji samemu zagrałem w tę grę u kolegi. Podobało mi się strasznie. Wtedy jakoś wierzyłem, że są lepsze modele amigi których nie widziałem na oczy, a o których czytałem w prasie, że te droższe mają jeszcze "lepsze gry", tylko mało kogo na to stać :)
Strasznie jarałem się zdjęciem Amigi 4000 z C&A, która wyglądała dla mnie idealnie: Łączyła dwa komputerowe światy PC (wygląd) i Amiga (platforma)
Potem było już z górki. Doom się ukazał, a w sklepach coraz częściej była 1200, jako następstwo 500. Nie wiem ile wyboru mógł mieć wtedy dzieciak, ale wielu połknęło już na tyle komputerowego bakcyla że musieli robić upgrade. Jeżeli chodziło im o podtrzymanie klimatu - była to A1200, jeżeli ktoś nie znał sceny, i chodziło mu o nowsze gry, no i "przyszłość i karierę" ten odkładał i wchodził w PC.
Porównywanie tego teraz nie ma trochę sensu. Amiga na samym początku lat 90tych zamiatała możliwościami 6cio krotnie droższe sprzęty PC. Później kiedy co miesiąc wszystko pecetowe zaczęło tanieć, porównywania przestały mieć sens. Ludzie w 93, 94 roku mieli w mojej okolicy komputery 386, 486 z podróbkami kart dźwiękowych, które mogły odtwarzać moduły 16 kanałowe. Co prawda dobrych muzyków piszących na tylu kanałach było może czterech na cały Świat, ale trend się rozpoczął. Kto wtedy fascynował się sceną, nadal wolał amigę, ze względu na demka, ziny, czy nawet całe copy parties. Ja wtedy za wiele kasy nie miałem, z czasem sprzedałem A500 komuś kogo tylko na to było wtedy stać, a z bratem kupiliśmy A1200. No i wtedy przekonaliśmy się, że recenzji gier nowych w czasopismach jest coraz mniej. Koledzy zachwycali sie symulacjami z cieniowaniem Gourauda, a my cieszyliśmy się z nowego musicdisku lub dema ulubionej grupy.
W końcu sam miałem 486dx2, i było super, ale etap z amigą wspominam najlepiej.
No i patrz, piszę to na forum amigowym, a nie na jakimś vogonsie o starych pc :)
Wszyscy zluzujmy, nie róbmy teraźniejszych wyścigów Wartburgów i Syren, bo współcześni motoryzacyjni popatrzą na nas z litością.